nr 14 (192)
z dnia 20 lipca 2007
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | teraz o… | teraz o… | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
„Mówimy o twórczości offowej w kinie, teatrze czy w muzyce; a jak wygląda OFF w literaturze?” O wypowiedzi na ten temat poprosiliśmy tym razem starszych stażem redaktorów. Zapraszamy do lektury i komentarzy!
Mariusz Sieniewicz
Gdyby przełożyć opowieść biblijną na dzieje dzisiejszej literatury, off nazwać Dawidem, mainstream – Goliatem, literat dobywa z siebie wyłącznie speszone westchnienie, postronny czytelnik reaguje chichotem. Bowiem w dobie cytatu i parafrazy, nie Dawid z Goliatem toczy walkę, lecz Paweł i Gaweł w jednym stoją domku. Mainstreamowiec najdziksze wyczynia swawole (wśród błysku fleszy i pism kolorowych). Offowiec spokojny, nie wadzi nikomu (w swojej samotni). Oby zakończenie było zgodne z pierwowzorem, ale do puenty jeszcze daleko.
Inga Iwasiów
Sądzę, że pojęcie offu potrzebne jest osobom, które mają trudności ze znalezieniem miejsca dla siebie. Jednak przesłanki bywają różne, a otwieranie się literatury wydaje się dziś nie mieć granic, w tym otwieranie na grafomanię. Tego się boję, częściowego zachodzenia na siebie pojęć off i grafomania. Tam, gdzie nie ma kontroli i obowiązują reguły wybrane przez małą grupę, hula żywioł, który i tak ma dość szeroki dostęp do głównego nurtu. Niegdyś nazywało się to Robotnicze Stowarzyszenia Twórców Kultury, dziś ma bardziej fantazyjne oblicza.
Jerzy Jarniewicz
Samo pojęcie ‘awangardy’, ukute przez idealistycznych i wierzących w swoje misyjne powołanie modernistów, dziś wzbudza jedynie uśmieszek (zażenowania? politowania?), gdyż sugeruje istnienie w sztuce postępu. Ci, którym się wydawało, że na drodze postępu idą ze swoją sztuką przed innymi, nazwali się awangardą, czyli strażą przednią. Ale kto dziś w całej powadze i przy zdrowych zmysłach uznałby się za awangardystę? Kto stwierdziłby, że wyznacza „przyszłość sztuki”?
Adam Kaczanowski
Pisarzom z reguły wydaje się, że krytyką literacką rządzą jakieś ciemne, pozaliterackie siły, interesy, na przykład wydawnictw. Z kolei wydawnictwa uspokajają swoich autorów, że krytyka już od dawna jest bezsilna, jedynie jeszcze coś tam się jej wydaje. Dlatego ludzie mówią, że teraz światem literatury wydaje się rządzić promocja. Ale od razu wielu dodaje, że to tylko promocji tak się wydaje, bo prawdziwy świat prawdziwej literatury jest zupełnie gdzie indziej, gdzieś, gdzie macki promocji wydają się nie sięgać.
Grzegorz Tomicki
Oto przed nami żelazko przebite gwoździem. Znany przykład procederu surrealistycznego. Jasna sprawa, żelazko przebite gwoździem jak to żelazko przebite gwoździem. Nie dziwi nic. Zasadnicze pytanie jednakowoż brzmi: czy utwór ten jest komiczny? Jasne, że jest! – odpowiadamy, skoro nas pytają. Nic tak nie śmieszy jak przebite gwoździem żelazko! Bo co mogłoby bardziej śmieszyć niż gwoździem przebite żelazko, kiedy niczego takiego na horyzoncie ani widu, a dalej wzrokiem nie sięgniem.
Aleksandra Kędziorek
Paul Valéry pisał: „[po wejściu do sali muzealnej] dopada mnie święte przerażenie. Mój krok staje się nabożny. Mój głos zmienia się – jest nieco głośniejszy niż w kościele, ale brzmi ciszej niż w codziennym życiu.” Żeby brzmiał właśnie tak codziennie, a muzeum żeby nie kojarzyło się z milionem zakazów i filcowymi kapciami, w latach 60. we Francji narodziła się nowa idea kultywowania pamięci o przeszłości – ekomuzea. O niej także opowiada Eulalia Domanowska w artykule Muzeów czar. Z perspektywy skandynawskiej w najświeższym numerze „Orońska” [1 (66) 2007].
Paweł Kompanicki
Oldze Miłogrodzkiej udało się dostrzec to, co w polskich racjach było marginalizowane (Prowincje imperium – 52. Biennale w Wenecji, „ARTeon” nr 7/2007). Odkryciem tegorocznego Biennale Sztuki w Wenecji miała być sztuka afrykańska. Wystawa „Check List Luanda Pop” to pierwsza tak duża ekspozycja poświęcona sztuce z tej części świata. Dodatkowo stanowi integralną część głównej ekspozycji, co podkreśla jej znaczenie.
Paulina Czwordon
Zachęcając do zestawiania argumentów za i przeciw religii, Daniel C. Dennett w swoim szkicu Miłość do Boga („Bez Dogmatu” 72/2007) interpretuje niechęć człowieka religijnego do jej racjonalnego oceniania jako skutek tego, że wiara w Boga (czy raczej wiara, iż wierzy się w Boga) jest w istocie odmianą romantycznego zakochania. Ta stanowiąca rdzeń wywodu figura jest używana także w chrześcijańskiej retoryce ewangelizacyjnej i sam fakt jej zapożyczenia dowodzi łatwości przekraczania przez autora granic poglądowych światów.
Agnieszka Kozłowska
Zanim stanę się czytelnikiem idealnym, zanim wejdę w rytm niespiesznego odczytywania tekstów na nowo i łapania nitek, jakie można by związać w supełek – centrum naddanych znaczeń, przeglądam najnowszy [1-2 (69-70) 2007] numer „Kresów”. Pierwsze zaskoczenia związane są z poetami i interpretatorami ich poezji. Owych spotkań – czytelników-interpretatorów z wierszami – jest tu wyjątkowo dużo. Anna Spólna swoim szkicem Poezja pożegnań. Trzy cykle epicedialne z Kochanowskim w tle wprowadza nas w tematykę oscylującą wokół śmierci.
Beata Pieńkowska
Z pozoru oczywisty podział gatunku ludzkiego na dwie płcie został podany w wątpliwość na forum publicznym, a przez wielu obserwatorów kultury wręcz zakwestionowany. Chowający głowę w piasek nie mają lekko i niewiele pomaga im powołanie się na słowa piosenki Jonasza Kofty „Naprawdę jaka jesteś, nie wie nikt, / To prawda niepotrzebna wcale mi…”.
Bieżący numer „Cywilizacji” (21/2007) poświęcono „obliczom kobiecości” z nadzieją na przekonanie wątpiących, że obiegową opinię zawartą w tym wybitnym utworze cechuje podwójny błąd.
Michał Choptiany
Prezentacja tekstów Hessego w ostatnim „Przeglądzie Filozoficzno-Literackim” [2 (17) 2007] ma charakter wyboru z wyboru, podstawą były bowiem edycje pism politycznych Hessego dokonane przez wszechwładnego redaktora wydawnictwa Suhrkamp, Siegfrieda Unselda. Czytelnik polski dostaje zestaw tekstów zespojonych problemem winy, przepracowania klęski wojennej w doświadczenie budujące, kwestią rewolucji moralnej, a także problemem rozwoju jednostki w świecie, w którym rządy sprawuje tłum.
Marcin Bałczewski
Pozwolę sobie na kilka krytycznych uwag. Po pierwsze, w „Szafie” nr 25/2007 brakuje jakiejś myśli przewodniej. Ot, po prostu wybrano najlepsze przesłane do redakcji teksty z danego okresu i złożono z tego numer. Nie jest to chyba najlepsze rozwiązanie. Po drugie, redaktorzy powinni przyłożyć się do korekty, bo czerwone przecinki i w kilku miejscach rozjeżdżający się kod html niepokojąco wyglądają, aczkolwiek ma to także swój przaśny urok... Po trzecie, największym problemem „Szafy” jest jej archiwum, a raczej jego brak.
Katarzyna Wajda
Tegoroczny Krakowski Festiwal Filmowy wprowadził nową tradycję – konkurs dokumentów pełnometrażowych. Pierwszym zdobywcą Złotego Rogu został Jimmy Rosenberg – ojciec, syn i talent Jeroena Berkvensa; można by też wymienić filmy polskie, zwłaszcza Istnienie Marcina Koszałki, powstające w atmosferze skandalu. Nic to nowego, bo do reżysera etykietka skandalisty przylgnęła już 8 lat temu, gdy TVP pokazała jego Takiego pięknego syna urodziłam. W „Filmie” 7/2007 Łukasz Maciejewski przypomina skrajne emocje, jakie od początku budził ów osobisty dokument (artykuł Nie taki piękny).
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt