nr 10 (212)
z dnia 20 maja 2008
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | teraz o… | wybrane artykuły | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
M.K.E. Baczewski
Łza się po prostu w oku kręci... Gdzie te czasy, kiedy listę premii literackich można było wymienić jednym tchem przedzawałowca? Człek napisze książkę i staje ciemny jak tabaka w rogu obfitości. Nie wiadomo, co wybrać.
Jest to osobliwy rodzaj obwoźnego panteonu. Gdynia (czyli czeski film), Angelus (centrum jest gdzie indziej), Silesius (chłop żywemu nie przepuści), Nike (macie swoich poetów), Wielka Fundacja (nie ma mocnych), Nagroda Medialna z abonamentu (na złodzieju czapka gore).
Robert Ostaszewski
Przy okazji nominacji do licznych nagród literackich wychynął z niebytu niejaki Anatol Ulman, którego książkę Dzyndzylyndzy, czyli postmortuizm docenili Śliwiński i s-ka.
Ulman, a któż to taki? Dobre pytanie (sam siebie chwalę – żenada…). To prozaik, który – niesłusznie, jak sądzę – zapadł w czeluści czytelniczej niepamięci. I o tym to będzie piosenka: o zapoznanych pisarzach.
Adam Hammudeh
Współczesna muzyka noise jest gatunkiem, który czerpie garściami z tradycji muzyki konkretnej i eksperymentalnej pierwszej połowy XX wieku, a szczególnie z dokonań wymienionych wcześniej kompozytorów, zapożycza i stosuje podobne techniki kompozycyjne, sięga do dźwięku jako abstraktu, który nie niesie treści pozamuzycznych i nie konotuje konkretnych uczuć. Takie podejście, propagowane przez Strawińskiego, a potem Lutosławskiego, powoduje, że „muzyka hałasu” jest oderwana od obrazu, a przez to jest dźwiękiem samym w sobie.
Arkadiusz Wierzba
Z nowoczesnymi transpozycjami bukolicznego mitu w naszej, ponoć odczarowanej, epoce spotykamy się na każdym kroku: w filmach, książkach, w pouczeniach rodziców. I nic w tym dziwnego lub nagannego. Ale gdy bukoliczne danie serwuje nam historyk idei i filozof, czyli ktoś, kogo słuch powinien być szczególnie wyczulony na dźwięk pasterskiej fletni, można czuć się zaniepokojonym. Tym bardziej, gdy bukoliczne fantazje nazywa się „myślami konserwatywnego Polaka” [Maciej Urbanowski, Myśli konserwatywnego Polaka, „Europa” nr 20/2008].
Anna Ryguła
W kulturze nic nowego nie może być powiedziane. Wszyscy siedzimy na wielkim wysypisku myśli i słów i uprawiamy recykling. Chętnie, niechętnie lub nieświadomie. W każdym tekście, który właśnie powstaje, a jutro wyjdzie do druku, pełno będzie porównań. Oplata nas gęsta sieć odniesień i kontekstów. Ale „Spotkania z Zabytkami” (nr 5/2008) obroniły się przed wszechogarniającą „recyklingowością” słowa. Nie wiem, gdzie ukrywali się autorzy tekstów, gdy nastała era rządów braci: „Jak”, „Podobny” i „Jakby”, ale wydają się być zupełnie wolni od opresji tych trojga. I to jest właśnie oldskul.
Grzegorz Wysocki
Na początek wstępniak naczelnego – z numeracji wynika, że mamy do czynienia z jubileuszową, bo pięćdziesiątą „Lampą” [5 (50) 2008], więc wypadało, by Dunin-Wąsowicz poświęcił temu faktowi kilka zdań. Oczywiście, stali czytelnicy miesięcznika wiedzą, że niezupełnie jest to 50. numer, bo zdarzały się numery łączone, ale – oddajmy sprawiedliwość – zdarzały się one stosunkowo rzadko. Dunin skromnie przyznaje: „Nie strzelamy korkami od szampana. Nie zażeramy się tortem z bakaliami. Wydajemy kolejny normalny numer”.
Magdalena Galas
W jakiej jeszcze zaskakującej formie może objawić się kicz, pokazuje Olaf Cirut w artykule pt. Niko Pirosmani [„-grafia” nr 3-4 (20-21) 2007/2008]. Portretuje w nim artystę gruzińskiego, malującego swoje obrazy na – uwaga! – czarnej ceracie. Wynikało to zapewne z jego ubóstwa, gdyż większość zleceń wykonywał za butelkę bimbru lub za jedzenie. Cirut pisze o tym anonimowym dla nas twórcy, że: „wkroczył w niezwykłe rejony abstrakcji, syntetycznego języka znaków, umownej przestrzeni, którą teraz po dziesięcioleciach przypisujemy dokonaniom Picassa czy Braque'a”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt