Witryna Czasopism.pl

nr 29 (146)
z dnia 12 października 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

FEMINIZM NIEJEDNĄ MA TWARZ

Przekonuję się ostatnio, że warto zaglądać pod pierwszą warstwę czasopism na księgarskich półkach. Miejsce nieeksponowane nie oznacza bowiem gorszej zawartości danego tytułu. Postanowiłam to sprawdzić na fali ożywiania świadomości społecznej przez różne zaangażowane periodyki, które często kojarzy się, paradoksalnie, z wąską specjalizacją tematyczną oraz określonymi narzędziami interpretacyjnymi. Kupiłam więc „Zadrę. Pismo Feministyczne” (2/2005) między innymi po to, żeby sprawdzić, czy przeznaczona jest wyłącznie dla feministek i feministów (czytaj: sprawdzić, czy sama identyfikuję się jako feministka i z tej pozycji będę namawiać do lektury tego kwartalnika), oraz w celach (roz)poznawczych.

Cechą „Zadry” jest podejmowanie rozważań na tematy aktualne (na ile pozwala na to formuła kwartalnika) oraz uniwersalne z pozycji feministycznych, oczywistość, wpisana w biogramy autorek i autora zamieszczone w numerze: większość z nich zawiera bowiem bądź deklarację bycia feministką/feministą, bądź absolwentką/absolwentem gender studies, a w dalszej kolejności informację, że ktoś jest ekonomistką, doktorantką, adiunktką, kulturoznawczynią, filozofką, historyczką lub ginekolożką – wszystkie profesje autorek konsekwentnie eksponują rodzaj żeński. Warto tu zwrócić uwagę na naukowy charakter owych zawodów. I takie też teksty – naukowe lub akademickie – przeczytamy w „Zadrze”.

Proponuję na początek lekturę artykułu według mnie najciekawszego w numerze – Podnosimy chustę odrobinę wyżej oraz sąsiadującego z nim Dziennika irańskiej podróży. Pierwszy to wywiad z irańskimi feministkami przeprowadzony w ramach autorskiego projektu 25 lat po rewolucji islamskiej, w którym podsumowane zostały zmiany w życiu społecznym oraz w sytuacji ekonomicznej tamtejszych kobiet, takie jak zwiększony dostęp do edukacji, liberalizacja prawa rozwodowego, współpraca z organizacjami antyglobalistycznymi oraz walka o prawa konstytucyjne kobiet. Dziennik podróży natomiast stanowią prowadzone przez Annę Pietruszkę notatki z dwumiesięcznego pobytu w Teheranie, poświęconego obserwacji irańskiej codzienności kobiet i panujących tam zwyczajów. Prawdziwa perełka w całym piśmie, zwłaszcza kiedy czytamy, jak to natrętnie zaczepiający autorkę pan okazał się znanym irańskim scenarzystą, wielbicielem Kieślowskiego i Polańskiego. Wywiad, jaki Pietruszka przeprowadziła w irańskiej kawiarni, miał szereg nieprzyjemnych konsekwecji, pisząc o tym, autorka pokazała, jakimi prawami rządzą się miejsca publiczne w Iranie. Powodowana osobistymi zainteresowaniami polecam także artykuł Arlety Galant Dialog nie z tego świata, uprzedzam jednak, że może on narazić na szwank uczucia religijne praktykujących katolików. Oto bowiem autorka stawia tezę o sprzeczności zachodzącej między nauką Jana Pawła II a faktem niedopuszczania kobiet do kapłaństwa. Papież mianowicie zwracał się w Liście do kobiet (1995) słowami: „Drogie Siostry, widzicie zatem, jak bardzo pragnie Kościół, aby najbliższa Konferencja w Pekinie ukazała pełną prawdę o kobiecie [oraz] geniusz kobiety, [która] może bardziej jeszcze niż mężczyzna widzi człowieka, ponieważ widzi go sercem, niezależnie od różnych układów ideologicznych oraz politycznych”. Doceniając papieski „nowy feminizm”, a także wprowadzenie kwestii kobiecej do nauki Kościoła, Arleta Galant przypomina jednak, że lektura ostatnich książek Jana Pawła II pozwala snuć przypuszczenie, że „tam, gdzie chodzi o zaangażowanie Kościoła katolickiego w faktyczne ruchy społeczne, ruchy wolnościowe, (…) w księgach papieskich to doświadczenie ma niezmiennie (niezmiennie, bo to część solidarnościowych insygniów) postać rytuału, celebracji, misji. I nigdy nie dyskusji. Politycznej dyskusji”. Wspomniany ruch społeczny to oczywiście ruch feministyczny, który chciałby przecież istnieć jako pełnoprawny partner dialogu politycznego, o czym często próbuje się zapomnieć – sugeruje autorka.

Wiele miejsca w „Zadrze” poświęcono analizie kondycji feminizmu w jego różnych wydaniach, począwszy od tzw. cyberfeminizmu poszukującego „nowego ciała, nowej, nieograniczonej, zmiennej i hybrydycznej tożsamości oraz wspólnego języka w układzie scalonym”, poprzez ruch antyporno, zainicjowany przez zmarłą niedawno feministkę Andreę Dworkin (Andrea, Beatryks, ciało pióra Michała Płaczka), do prowokującego pytania Agnieszki Mrozik w artykule Feministki na rozdrożu?.

Zatrzymam się na chwilę przy tym ostatnim, ponieważ reprezentuje on cały blok tematyczny „Zadry” poświęcony rzekomo obrażającym kobiety reklamom, które skłoniły minister Magdalenę Środę do publicznego potępienia tych seksistowskich przekazów (w numerze znalazł się zresztą wywiad z „winowajczynią” pod tytułem Atrakcyjna jest Warszawa, poruszający między innymi problemy dysponownaia pieniędzmi w Biurze Pełnomocnika ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn, współpracy z organizacjami pozarządowymi oraz kwestię faworyzowania środowiska stołecznego). Odpowiadając na pytanie, czy jest o co kruszyć kopie, Agnieszka Mrozik zauważa, że „dla wielu polskich feministek reklama jest swoistym bastionem Świętej Trójcy, ostatnim szańcem, który wymaga obrony za wszelką cenę, czy też polem, na którym można się feministycznie wyżyć”, czyli de facto tematem zastępczym. Co więc proponuje zamiast oglądania reklam i rozważania problemu: czy obfity biust i długie nogi obrażają, czy nie (zdania w środowisku feministek są podzielone) w „getcie” niskonakładowych pism środowiskowych i feministycznych stron internetowych? Otóż wyjście z owego getta oraz mówienie pełnym, nie zawsze jednym, głosem na forum publicznym w imieniu własnym oraz sióstr na wszystkie tematy, nie tylko takie, skoro ta dychotomia wydaje się nie do pokonania – myśl nienowa, ale warta ciągłego przypominania.

Wszyscy nieusatysfakcjonowani proponowanym przez autorkę rozwiązaniem mogą natomiast zajrzeć do innych artykułów „Zadry” szczegółowo analizujących reklamę pod kątem ukazywania kobiet i kobiecości – Propaganda pryszczatych oraz Menstruacja reklamowana.

Na koniec refleksja: lektura „Zadry” prowokuje do przemyśleń na temat zróżnicowanego oblicza feminizmu. Jak w każdym środowisku także w tym przebiegają wewnętrzne podziały oraz toczą się dyskusje ideologiczno-światopoglądowe. Świadczy o tym informacja zawarta w stopce redakcyjnej, gdzie czytamy, że „treści przedstawiane w publikowanych artykułach nie zawsze odzwierciedlają zdanie redakcji”. Szkoda tylko, że wbrew redakcyjnej deklaracji, iż do grona stałych współpracowników „Zadry” należą takie znakomitości jak Kinga Dunin, Olga Tokarczuk, Agnieszka Graff czy Inga Iwasiów – ikony polskiego feminizmu – brakuje w tym numerze tekstu którejkolwiek z nich. A podejrzewam, że wszyscy niezaangażowani chętnie dowiedzieliby się, jak przebiega konfrontacja pokoleniowa wewnątrz samego ruchu feministycznego.

Beata Pieńkowska

Omawiane pisma: „Zadra”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
OCALONE BEZ TŁUMACZENIA
SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
JAPOŃSKI SEN

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt