nr 12 (214)
z dnia 20 czerwca 2008
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Proces poznawania życia codziennego różnych twórców wywołuje u mnie szereg wątpliwości. Pierwsza z nich wiąże się z poczuciem niezręczności i zakłopotania. Odkrywanie prywatności artystów ma wiele wspólnego z podglądaniem, a nawet szpiegowaniem, a więc z działaniem bez przyzwolenia „inwigilowanych”. Najlepiej można to odczuć, czytając listy miłosne, które w pierwotnym założeniu przeznaczono tylko dla oczu dwojga zakochanych. Przy lekturze tego typu korespondencji zadaję sobie pytanie o uczciwość mojego postępowania. Zastanawiam się, które z obszarów życia artysty czytelnik ma prawo znać, a które powinny zostać tajemnicą.
Inny rodzaj niepewności pojawia się przy poznawaniu przekazów na temat zmarłych twórców. Nie mogą oni przecież obronić się przed głosem żyjących. Ci, którzy ich pamiętają i decydują się na przekazanie swojej wiedzy, muszą uczciwie się zastanowić, czy autor chciałby, aby inni znali niektóre szczegóły z jego życia. Także dla czytelnika zaglądanie na drugą stronę osobowości twórcy wiąże się z pewnym niebezpieczeństwem. To, czego się dowiemy, może zmienić nie tylko nasze postrzeganie autora, ale i jego twórczości. Są to mechanizmy, nad którymi nie panujemy w takim stopniu, jak by się nam mogło wydawać. Szczegóły z życia codziennego na przykład pisarzy kuszą, by po nie sięgnąć przy interpretowaniu dzieł. Tymczasem w moim odczuciu z chwilą wkroczenia na teren biografii mamy do czynienia nie z twórcą, ale jednak przede wszystkim z człowiekiem. Poznajemy ludzkie ułomności, śmieszności. Nasze reakcje mogą być różne: od zachwytu, poprzez zakłopotanie, aż do zbulwersowania. To zaś niewątpliwie warunkuje odbiór danej twórczości.
Prywatną stronę osobowości jednego z twórców, a konkretnie Tymoteusza Karpowicza, odsłaniają „Kresy” [4 (72) 2007]. Redaktorzy numeru przedstawili trzy koncentrujące się wokół poety wywiady. Ważna jest też osoba Joanny Roszak, protagonistki wszystkich rozmów, miłośniczki twórczości Karpowicza, ale też znawczyni jego biografii. Wpłynęła ona na charakter wywiadów, prowadzonych z szacunkiem i delikatnością wobec Karpowicza – poety i niezwykłego człowieka.
W relacjach osób z otoczenia twórcy pojawiają się niepokojące fragmenty. Znawcy twórczości Karpowicza wiedzą, jaki „hermetyzm” ją cechuje. Z wywiadów Joanny Roszak dowiadujemy się, że swego rodzaju zamknięcie charakteryzowało także prywatność poety. Można powiedzieć, że w jego osobowości tkwiła jakaś smutna konsekwencja – Karpowicz konsekwentnie się izolował. Najpierw od Polski, następnie od środowiska Polonii chicagowskiej, na końcu zaś od bliskich i przyjaciół, których pod koniec życia nie miał już zbyt wielu. Coraz bardziej zagłębiał się w świecie książek i ostatecznie zmarł w samotności.
Wywiady umieszczone w „Kresach” ukazują sporo rysów tragicznych w portrecie Karpowicza. Ze względu na swoje izolowanie stawał się coraz mniej rozumiany, a co za tym idzie, zapominano o nim. Bohdan Rubchak (rozmowa pt. Dumny i słodki) opisuje m.in. sposób, w jaki odesłano poetę na wcześniejszą emeryturę, a Bożena Nowicka (Niekończący się projekt) opowiada o zniszczeniu, jakiemu uległy ukochane przez poetę książki. Karpowicz pielęgnował je troskliwie za czasów pracy na uczelni, a nawet nazywał je swoimi dziećmi. Pod koniec życia zabrakło mu sił nawet na nie.
Mówiłam wcześniej o rozdziale na sferę prywatną i artystyczną, towarzyszącym odbiorowi biografii znanych postaci. W przypadku Karpowicza zaprowadzenie takiego podziału byłoby trudne, być może niemożliwe. Według słów jego znajomych i studentów, on sam dbał o to, by urzeczywistniać w życiu literackie czy też filozoficzne fascynacje. Najlepszym tego przykładem jest ogród, który wyhodował przy swoim domu w Oak Park. Nie bez powodu nazywał go ogrodem leśmianowskim, ogrodem Pana Błyszczyńskiego. Szczegółowy opis uwielbienia, jakim darzył swoje rośliny, znajdziemy w książce Mówi Karpowicz. Ogród ten, choć pieczołowicie doglądany przez poetę, sprawiał wrażenie dzikiego i rozpasanego, czym budził przerażenie amerykańskich sąsiadów Karpowicza. Sam poeta był dumny szczególnie z krzaków malin, tworzonych na wzór „malinowego chruśniaka”.
To kolejny przykład konsekwencji w postępowaniu Karpowicza. Chyba najwięcej światła rzucają na tę kwestię słowa Bożeny Nowickiej. W swoich wypowiedziach podkreśla ona cechujące twórcę ogromne poczucie odpowiedzialności – chodzi o szczególny rodzaj odpowiedzialności za słowo. Karpowicz „spełniał rzeczy, które sam wypowiedział”. Niewątpliwie mamy tu do czynienia z elementem autokreacji. Nowicka wprost nazywa Karpowicza mitomanem, realizującym mit norwidowski (notabene, poetę fascynowała osoba Norwida – w sferze prywatnej i artystycznej). Przejawiało się to m.in. ciągłym podkreślaniem, że pisze dla siebie, „do szuflady”. Stąd też brał się wspomniany hermetyzm poezji Karpowicza.
Chciałabym jednak wrócić do poczucia zakłopotania. W przypadku wywiadów Roszak, uczucie to budzą we mnie wspomnienia dotyczące choćby relacji z żoną Marylą czy warunków życia poety już po śmierci żony. Zderzone ze sobą zostają na przykład niebywała erudycja poety i jego zewnętrzna (także cielesna) degradacja, śmierć w osamotnieniu. Konfrontacja ta może zaboleć wszystkich, którzy chcą pamiętać Karpowicza przede wszystkim jako wielkiego poetę, mistrza metafory. Z tego względu wątpliwa jest dla mnie wartość takich informacji, jeszcze za wcześnie na ich prezentację.
Wszystkie wspominane przeze mnie powyżej wywiady uderzają czytelnika przejmującym smutkiem. Dużo się w nich mówi o sposobie odejścia Karpowicza, o otaczającym go nieładzie. Chciałabym jednak zwrócić uwagę także na pogodniejsze aspekty jego biografii. Bo jak stwierdził Bohdan Rubchak, Karpowicz potrafił być też słodki. Z łatwością (jeśli chciał) zjednywał sobie ludzi. Przykładem jego czarujących zdolności może być coroczne obdarowywanie kwiatami wszystkich kobiet na uczelni. Zachwycał jednak zwłaszcza jako twórca, filozof i pedagog. Studenci, którzy wytrwali dzielnie na jego zajęciach, mieli szansę obcować z niezwykłym umysłem i wrażliwością. Taki Karpowicz przebija z jego utworów i to one przede wszystkim (mówiąc za Bogdanem Loeblem z wywiadu pt. We wszystkim chciał być niezależny) czekają na kolejne pokolenia odkrywców poezji.
Omawiane pisma: „Kresy”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt