Stosunkowo rzadko możemy oglądać w kinach – poza disneyowskimi hitami przeznaczonymi głównie dla dzieci – pełnometrażowe filmy animowane. Od kilku tygodni mamy okazję oglądać na ekranach prawdziwy rarytas: Spirited Away. W krainie bogów Hayao Miyazakiego, najczęściej nagradzany film rysunkowy ostatnich lat, który nie tylko zdobył Oscara w swojej kategorii, ale i – co jest ewenementem – wygrał (ex aequo z Krwawą niedzielą) zeszłoroczny festiwal berliński. I najlepszy film animowany ostatnich lat – jak twierdzi Ryszard Haja, kreśląc w majowym „Kinie” portret jego twórcy (Miyazaki w krainie marzeń).
Na wstępie autor zaprowadza pewien porządek terminologiczny, rozróżniając pojęcia manga i anime, u nas często mylone. Nazwa manga pochodzi od tytułu zbioru drzeworytów, autorstwa Hokusai Katsushika, które niegdyś zachwyciły Feliksa „Mangghę” Jasieńskiego, propagatora sztuki japońskiej w Polsce początku XX wieku. Współcześnie manga oznacza po prostu japoński komiks, z jego specyficznym sposobem rysowania i prowadzenia narracji. Anime z kolei to skrót od animation bądź japanimation, oznaczający japońskie filmy animowane, z całym ich zróżnicowaniem – od Pokemonów po satyryczne obrazy Yojiego Kuri czy, wykorzystujące technikę lalkową, filmy Kihachiro Kawamaty. Mangi i anime koegzystują ze sobą, wzajemnie oddziałując i uszczuplając portfele swoich wielbicieli (tzw. otaku) gotowych wydawać na nie sporą część zarobków (w Polsce namiastką tego zjawiska było pokemonowe szaleństwo, które dało się we znaki wielu rodzicom). Nie trzeba być hobbystą, żeby wiedzieć, iż manga ma wielkie (i wilgotne) oczy – a to za sprawą nieżyjącego już Osamu Tezuki, który narysował i ożywił pierwsze głośne serie gatunku.
Mistrzem anime – co podkreśla Ryszard Haja – jest na pewno Hayao Miyazaki, związany z branżą od ponad 40 lat, podczas których przeszedł wszystkie szczeble kariery animatora, np. odpowiadał za koncepcję plastyczną Kota w butach (1969) i scenariusz Dzieci wśród piratów (1971) – oba te filmy pokazywano w Polsce. Jako reżyser zadebiutował w 1979 roku pełnometrażową animacją Lupin III: zamek Cagliostro – była to kontynuacja jego debiutanckiej serii telewizyjnej z początku lat 70., której bohater jest potomkiem Arsene’a Lupin. Miyazaki zazwyczaj sam pisze scenariusze, czasami luźno nawiązując do znanych książek (w przypadku Spirited Away… takim literackim tropem jest np. Alicja w Krainie Czarów). W 1985 roku reżyser, wraz ze swoim przyjacielem Isao Takahatą, założył studio Ghibli, gdzie produkowane są również filmy innych autorów, ale to twórczość Miyazakiego jest znakiem filmowym wytwórni. I najlepszym towarem, bo jego filmy biją rekordy frekwencyjne i finansowe – Spirited Away… w Japonii obejrzało więcej widzów niż wcześniej Titanica, a jeszcze przed amerykańską premierą zarobił na różnych rynkach ponad 200 mln dolarów. Imponujące liczby bynajmniej nie świadczą o tym, że mamy do czynienia z komercyjnym twórcą, potrafiącym dostosować się do gustów widowni – jeden z najgłośniejszych filmów Miyazakiego, Mój sąsiad Totoro (1988), którego zresztą wielbicielem był sam Kurosawa, został uznany za jedno z najważniejszych dzieł japońskiej kinematografii.
Poprzedni przebój Miyazakiego, Księżniczka Mononoke (1997), trafił do nas 3 lata po premierze i dystrybuowany w małej liczbie kopii – nie odniósł spodziewanego sukcesu. Spitited Away… – być może z powodu deszczu nagród – jest bardziej znany, chętniej oglądany i bardzo chwalony przez wszystkich, którzy o nim piszą. W czym tkwi tajemnica sukcesu Miyazakiego?
Twórca bywa nazywany japońskim Disneyem, czego ponoć nie lubi. Haja twierdzi, że podobne porównania (skądinąd marketingowo z pewnością chwytliwe) wobec Japończyka mogą być krzywdzące, bo, po pierwsze, nasuwają skojarzenia z kiczem, którego ten nie uprawia. Po drugie zaś, jego filmom bliżej do fabuł z żywymi aktorami i prawdziwej rzeczywistości niż disneyowskich kreskówek. Niezwykły realizm, szczegółowość w oddawaniu przedmiotów (od filiżanki po budowle), a przy tym bogactwo barw, galeria niesamowitych postaci – to połączenie sprawia, że można mówić o magicznym realizmie Miyazakiego. Reżyser nie skupia się na czystej akcji, w jego filmach równie ważne są nastroje (słynna scena ze spojrzeniem z pociągu sunącego przez wodę w Spitited Away…). W przeciwieństwie do wielu innych twórców animacji, Miyazaki unika jednoznaczności w kreśleniu sylwetek bohaterów, którymi najczęściej są osoby bardzo młode, dzieci wręcz, które zazwyczaj muszą rozwiązać jakiś problem (np. Chihiro chce odnaleźć rodziców), odkrywając przy tym swoją siłę. A sam twórca okazuje się być tradycjonalistą, wysuwając na pierwszy plan takie wartości, jak miłość, lojalność, wytrwałość czy wiara w rodzinne więzi. Niby banalne (jak z najzwyklejszej bajki dla dzieci), ale w wydaniu obdarzonego niezwykłą wyobraźnią i techniką reżysera – naprawdę fascynujące.
Spirited Away. W krainie bogów to wielowątkowa i wielopoziomowa (o niektórych możliwych odczytaniach Haja pisze szerzej) opowieść, skierowana głównie do młodych widzów, ale najczęściej piszą o nich – z zachwytem – ci bardziej dorośli. Nie jest oryginalnym stwierdzenie, że z bajek się wyrasta po to, by potem do nich dorosnąć. I nie ma w tym nic złego zwłaszcza, gdy w kinach roi się od głupawych historyjek dla dorosłych, pełnych przemocy, wulgarnego erotyzmu i wątpliwego humoru. Dlatego lepiej spędzić 2 godziny z mądrym i perfekcyjnie zrobionym filmem Hayao Miyazakiego – nawet jeśli zawyżamy średnią wieku widowni.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- CZEKAJĄC NA PAPKINA
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- Nie zagłaskać poety
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
|
|