Witryna Czasopism.pl

nr 24 (202)
z dnia 20 grudnia 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

ŻYCIE PO ŻYCIU INACZEJ

Połakomiłam się na bieżący numer „Opcji” [nr 3 (68) 2007], ponieważ zafrapował mnie zapowiedziany na okładce temat artykułów, czyli życie pozagrobowe. Termin istnieje w co najmniej dwóch interpretacjach, które obejmują moje zainteresowania, skoncentrowane na religii i antropologii. Życie pozagrobowe zakłada obecność momentu krytycznego, a więc śmierci, oraz niesprecyzowanego czegoś, stanowiącego kontynuację doczesności (a raczej konsekwencję) lub jej całkowite zaprzeczenie.

Z takim mniej więcej nastawieniem zaczęłam kartkować pismo i szybko przyznałam się w duchu do własnej ograniczoności – wierzę, że spowodowanej wyprofilowaniem zainteresowań – w myśleniu o „życiu po życiu”.

Ale czy tylko ja nie wzięłam pod uwagę „Zofii de Ines fantazmatów kobiecości”, o których pisze Ewa Dąbek-Derda w artykule Między życiem a śmiercią kostiumu? „Po ulotnej egzystencji scenicznych bohaterów w teatralnych magazynach pozostają kostiumy. Pozbawione ciał aktorów znaczą śmierć postaci”, zaczyna swój wywód badaczka. Omawiany przypadek scenografki i kostiumolożki jest inny, ponieważ Zofia de Ines wykorzystane na scenie kreacje poddaje swoistemu recyklingowi – pożycza je, fotografuje, organizuje pokazy, wystawy i spektakle, i w ten sposób walczy z procesem ich rozkładu. Jednak sama przed sobą nie zaprzecza, że wtórne użytkowanie kostiumów wystawia ją na widok nieuniknionego rozpadu materii, z której zostały wykonane.

Następujący po tych rozważaniach opis stylu Zofii de Ines oraz charakterystyka romansu nawiązanego między aktorem i jego scenicznym strojem prowadzi Ewę Dąbek-Derdę do ciekawej konkluzji: „feeryczne rozbuchanie” i rozerotyzowanie jej kostiumów, połączone z rozległą, pustą, niedookreśloną i tajemniczą przestrzenią teatralnej sceny kryje lęk i fascynację scenografki przemijaniem. Wiele też mówi o jej instynkcie śmierci.

Drugim ważnym kluczem interpretacyjnym, który zastosowała autorka artykułu, jest Lacanowska koncepcja porządku istnienia podmiotu w sferze Wyobrażonego, Symbolicznego oraz Realnego. W dużym uproszczeniu odpowiadają im etapy powstawania kostiumu, czyli na początku jego komponowanie z fragmentów, następnie dopasowanie go do wizerunku bohatera sztuki oraz – w finale – jego „uwikłanie w tworzenie scenicznej rzeczywistości” za pośrednictwem aktora. Po długim towarzyszeniu i obserwacji, w jaki sposób kostiumy wchodzą w teatralne interakcje, trudno dziwić się kostiumolożce, że stara się podarować im drugie życie i ocalić od zapomnienia poprzez wpisanie ich w nowy kontekst.

Inny wymiar życia pozagrobowego, obiektywnie znacznie bardziej makabryczny, ukazuje Jędrzej Siwek w artykule Popkultura żywych trupów. Autor próbuje udowodnić, że w pośmiertne życie muzycznych idoli z dużym impetem wkraczają dziś muzyczni potentaci na rynku fonograficznym. Niezrażeni tragizmem śmierci, starają się na niej zarobić i wypuszczają płyty sygnowane imieniem nieżyjącego od szesnastu lat Milesa Davisa, Jamesa Browna czy Johnny’ego Casha. Polityka Sony BMG, Universalu i Warner Music przypomina „działalność zakładu pogrzebowego, z tą różnicą, że zamiast chować trupy sześć stóp pod ziemią, wygrzebują ich ciała w celach komercyjnych”, zauważa Siwek.

„Muzyczny nekrobiznes” rozwija się w szalonym tempie, szczególnie wtedy, gdy za jego podmiot (a zarazem przedmiot) służy zmarły w kwiecie wieku i w tajemniczych okolicznościach muzyk. Wiadomo, wybrańcy Bogów umierają młodo i tak zostają zapamiętani, ta mityczna – z uwagi na jej pochodzenie – prawidłowość doskonale sprawdza się w przypadku Kurta Cobaina, Jimiego Hendrixa oraz „najbardziej medialnego trupa dziewiątej dekady XX wieku”, którym został ogłoszony Tupac Shakura.

Powrót „żywych trupów” odbywa się na różne sposoby: poprzez tworzenie ich nowego wizerunku medialnego, wciskanego później najmłodszemu pokoleniu, przez kreowanie kultu (odgórne, przy udziale muzycznych decydentów, a nie oddolne przez wielbicieli, jak to miało miejsce w przeszłości), wykorzystanie ich twarzy w reklamie, recykling starych pomysłów dokonany przez gwiazdki jednego sezonu oraz – to szczególny przypadek – przerwanie wieloletniego milczenia (kazus The Police, a na polskim podwórku wcale udany powrót zespołu Kombi).

„Życie w otoczeniu popzombie, wystylizowanych męczenników, idoli z permanentnym makijażem zakrywającym zniszczoną twarz” autor artykułu odczuwa chyba boleśnie. Skłania go to do podtrzymania tezy o ekspansji nekrobiznesu oraz zachęty skierowanej do nas, czytelników i słuchaczy, by powrócić jak za dawnych lat, w wyczarowany wówczas świat muzyki, która zachowała się do dziś w niedoskonałej jakości winylowych płyt oraz kaset magnetofonowych. To bardziej naturalne niż obcowanie z „żywymi trupami” w wersji elektronicznej i skompresowanej na mp3.

Trzeci tekst, który w ciekawy sposób poszerza spektrum rozumienia „życia pozagrobowego”, odwołuje się do jego tradycyjnego rozumienia, opartego na sferze mistyki, religii i bytu. Copyright by A. D.-D. to artykuł Doroty Jarosz-Franczak o fenomenie odkrywanego dopiero dziś artysty performera Andrzeja Dudka-Dürera. W jego szerokiej działalności artystycznej (zajmuje go sztuka mediów, muzyka, instalacja, wideo, grafika, malarstwo, fotografia, rzeźba, environment oraz aktywność metafizyczno-telepatyczna) napotkamy na połączenie sztuki z modlitwą, codzienności z medytacją oraz działań, które stają się komunikacją z widzami poprzez proces i przemianę artysty.

Spotkania z Dudkiem-Dürerem to przekazywanie i doświadczanie „zmiennej niezmienności”, „stałej nietrwałości” i przypominają najczęściej „tajemnicze misterium”, rozgrywające się zgodnie z jego indywidualnym, wewnętrznym czasem, pisze Dorota Jarosz-Franczak. W trakcie performance’u powstaje nowa jakość o charakterze „dziwnie nierzeczywistym, onirycznym, w której to, co realne, teraźniejsze przenika się z tym, co jest jedynie zapisem, przywoływaniem dźwięków i obrazów z przeszłości”. Jak to wygląda w praktyce, niestety, nie wiem, ale przypomina działania Grotowskiego i jego Laboratorium Dramatu. W każdym razie z Andrzejem Dudkiem-Dürerem czułabym się chyba bezpieczniej niż z wskrzeszonym fonograficznymi siłami Tupakiem, mimo całej ekscentryczności performera.

Po lekturze „Opcji” mam ochotę postawić pytanie: czy dziś życie pozagrobowe nieuchronnie oznacza recykling, wtórne użytkowanie rzeczy, idei i ludzi, zakorzenione w pragmatycznym myśleniu o ulepszaniu doczesności? Czy możliwy jest powrót do wielkich idei życia pośmiertnego w innej, zmienionej, lepszej postaci?

A redaktorom pisma podsuwam trop, którego mi zabrakło – transplantologia, w teorii i praktyce bliska śmierci i „życiu po życiu”. Czekam na suplement w kolejnym numerze.

Beata Pieńkowska

Omawiane pisma: „Opcje”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
PANNA R. NA LODOWYCH NARTACH WODNYCH
KARPOWICZA OBRAZ (NIE)KONTROLOWANY
felieton___KOLOROWY SMUTEK PROWINCJI

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt