Witryna Czasopism.pl

nr 31 (148)
z dnia 2 listopada 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

ALTERNATYWNA HISTORIA „SOLIDARNOŚCI”

W podręczniku do historii Polski, z którego przygotowywałam się do matury, wydarzenia od połowy lat 70. oraz lat 80. układały się w nielogiczną dla mnie sekwencję. Działalność opozycji politycznej systematycznie spotykała się z represjami ze strony rządu, jak bumerang powracało nazwisko generała pogardliwie określanego „Ślepowronem”, który pozostawał na usługach wschodnich sąsiadów, zaś w pewnym momencie na historycznej scenie pojawił się przewodniczący stoczniowego komitetu strajkowego, późniejszy prezydent RP.

Uczyłam się tego ciągu wydarzeń bezrefleksyjnie, mając nadzieję, że dobór tematów maturalnych pozwoli mi uniknąć interpretowania najnowszej historii Polski – w wyuczonym schemacie za dużo było luk oraz niedopowiedzeń. Jakich, o tym przekonuję się czytając dziś pismo „Obywatel” , którego najnowszy numer 5/2005 poświęcono (z niejakim opóźnieniem w stosunku do sierpniowych obchodów) „Solidarności”. Redaktorzy – rocznikowo niewiele starsi od „S” – swoją decyzję wiązaną z wyborem tematu przewodniego bieżącego numeru motywują osobistymi przekonaniami. Każą im one „tamtą, pierwszą »Solidarność«” traktować jako inspirację oraz jeden z najważniejszych punktów odniesienia nie tylko w kwestiach ideowych lub praktycznych, ale także jako „sposób myślenia stojący w opozycji wobec beznadziei serwowanej przez politycznych i gospodarczych oligarchów”.

Nie bez powodu przed nazwą związku pojawia się liczebnik porządkowy: okazuje się, że zrekonstruowana na bazie mojego podręcznika wersja historii nie uwzględnia istnienia dwu ruchów o nazwie „Solidarność”, w co silnie wierzą autorzy zamieszczonych w piśmie tekstów. Pierwsza „S” charakteryzuje się, jak czytamy, uczestnictwem „ludzi zaangażowanych oddolnie w autentyczne, obywatelskie, twórcze, pełne nadziei oraz poświęcenia działania na rzecz lepszej Polski”. Tworzyły ją więc osoby, które budując „permanentnie rozszerzającą się demokrację” (jak mówi profesor politologii David Ost, blisko związany z polską opozycją demokratyczną), tworzyły ruch oparty na otwartej społecznej komunikacji, prowadzących wewnętrzny, uczciwy dialog na temat tego, jak można osiągnąć lepszy świat. „Najbardziej zapadły mi w pamięć dwie rzeczy: sieć medialna oraz sposób negocjowania i rozwiązywania konfliktów wewnątrz Związku. Nigdy chyba w historii ruchów społecznych nie było mediów tak otwartych. Związkowi dziennikarze byli obecni na posiedzeniach Komisji Krajowej, a nawet Prezydium, pisali o tym w piśmie »Agencja Solidarności« i niebawem związkowcy wiedzieli, co się dzieje i jak myślą liderzy organizacji (…) Tak samo było ze sposobem rozwiązywania konfliktów. Podstawę stanowiło to, że każdy miał prawo wypowiadać się na dany temat, i że nie trzeba było zbyt pochopnie i szybko podejmować decyzji.” (z rozmowy zatytułowanej Każdego dnia próbowali budować lepszy świat)

Wtórują tej opinii autorzy artykułu Czym była pierwsza „Solidarność”? czyli Joanna Duda-Gwiazda oraz Andrzej Gwiazda, oboje działacze związku od chwili jego powstania oraz, jak czytamy w ich biogramach, przeciwnicy Lecha Wałęsy – jego ugodowych wobec władz komunistycznych metod oraz autokratycznej polityki. Gwiazdowie przypominają burzliwe dyskusje wokół klasyfikacji „S”, jednoznacznie określając ją dzisiaj jako związek zawodowy, a jednocześnie ruch społeczny i samorządowy oraz zryw niepodległościowy podjęty nie w imię ideologii bądź historycznego determinizmu, ale w celu „generalnego remontu Polski”. Opinię tę potwierdza inny zasłużony członek pierwszej „Solidarności”, później obrońca praw człowieka i praworządności Zbigniew Romaszewski, który pisze o „S” jako „wielkim ruchu społecznym, mającym na celu rewindykację podstawowych praw i wolności obywatelskich. (…) Nie była ruchem politycznym, gdyż przemiany, które postulowała, nie tworzyły spójnej wizji przyszłego państwa polskiego. (…) »Solidarność« zbudowała wewnątrz społeczeństwa polskiego pewien etos – system więzi opartych na patriotyzmie i szacunku dla tradycyjnych wartości, głoszonych w nauczaniu Kościoła katolickiego w Polsce. Przyznawał on wysokie miejsce w hierarchii wartości dobru wspólnemu, przeciwstawiając je partykularnym interesom.” (artykuł 25-lecie „Solidarności”)

Podobnie wypowiada się też Ewa Bugno-Zaleska, sympatyzująca z ówczesną opozycją, która napisała bardzo osobiste wspomnienie o tej „niezwykłej idei zachowanej w sercach zwyczajnych ludzi”: „To był spontaniczny, obywatelski opór przeciwko kłamstwu władz i zniewalaniu sumień. To była przede wszystkim postawa – i symbol – patriotyzmu i obywatelskiego zaangażowania.” Dzisiaj, po kilkunastu latach zbierania owoców tej z trudem wywalczonej wolności, autorce towarzyszy świadomość bezużyteczności porównywanej do bezużyteczności kamieni z wiersza Czesława Miłosza, po których przetoczyła się lawina, jednak, co okazało się po 1989 roku, zmieniły one bieg historii w nieoczekiwanym dla ludzi pierwszej „S” kierunku.

Czym cechowała się bowiem „Solidarność” po Okrągłym Stole, którą podręczniki historii zrównują z pierwszą, sierpniową „S”? Ewa Bugno-Zaleska odpowiada: „W III RP władze związkowe nie chciały brać żadnej odpowiedzialności za drugiego człowieka i utrwalały biurokratyczny charakter organizacji, działającej głównie na użytek polityków. (…) Druga »S« utraciła wymiar ideowy, nie zdała egzaminu z wolności.” Dodać można do tej gorzkiej oceny słowa Davida Osta, który wskazuje na brak szacunku wobec własnej „Solidarnościowej” tradycji u nowej elity związkowej, jej zaangażowanie w polityczną rozgrywkę okupioną przekazaniem gospodarki w ręce komunistycznej nomenklatury, o czym pisze Zbigniew Romaszewski, a w konsekwencji „wykreowanie liberalizmu darwinowskiego znoszącego obowiązek międzyludzkiej solidarności na rzecz dobroczynności pełnej hipokryzji” oraz „groźnej eksplozji indywidualizmu”. W diagnozach powodów, dla których mówi się dziś o zniszczeniu świetnego dziedzictwa pierwszej „Solidarności”, powraca też kwestia „grubej kreski” postulowanej przez Tadeusza Mazowieckiego, kontroli służb specjalnych nad władzami Związku oraz plan gospodarczy Leszka Balcerowicza z tzw. popiwkiem (ustawą o podatku od wynagrodzeń ponadnormatywnych) w roli głównej.

Zmęczonym lub zniechęconym rozdrapywaniem starych ran polecam w „Obywatelu” blok tematyczny Półkowniki III RP, w której trzech reżyserów ze średniego pokolenia – Piotr Zarębski, Dariusz Małecki oraz Jerzy Zalewski (autor kontrowersyjnego dokumentu o Herbercie Obywatel Poeta) – opowiada o blokadach nakładanych przez Telewizję Polską na zrealizowane przez nich filmy pokazujące wydarzenia ostatnich dwudziestu lat w perspektywie odbiegającej od przyjętej oficjalnie wersji rodzimej historii najnowszej.

Wszyscy chyba uczymy się Polski na nowo – niektórzy na lekcjach historii, z oczyszczonych z propagandy podręczników, inni na co dzień, z osobiście czynionych obserwacji rzeczywistości. Najczęściej, słuchając czy to Lecha Wałęsy, czy też Jarosława i Lecha Kaczyńskich lub autorów piszących do „Obywatela”, którzy w sierpniu tego roku zorganizowali niezależne od partii politycznych oraz administracji państwowej i unijnej obchody 25. rocznicy powstania pierwszej „Solidarności”, odnosimy wrażenie, że zasłyszane wokół głosy nie układają się w zgodny chór. Czy mamy szansę doznać iluminacji łączącej pojedyncze wypowiedzi w zwartą całość? Warto chyba szukać na własną rękę świadectw uczestników minionych wydarzeń, aby poznać zdanie tych, którzy opowiadają o wydarzeniach znanych, ale widzianych z innej perspektywy, którzy nie znaleźli się w orbicie medialnego zainteresowania i dla swojej wersji polskiej historii ostatnich trzech dekad muszą szukać mniej eksponowanych przestrzeni wypowiedzi. Od czytelników zależy czy ta alternatywna historia Polski przeżyje obowiązującą oficjalną wykładnię interpretacyjną. Od siebie mogę powiedzieć, że składna wydaje mi się proponowana przez „Obywatela” wersja historii „Solidarności” – powoli też uzupełniam nabytą z licealnego podręcznika wiedzę o brakujące mi wcześniej szczegóły.

Beata Pieńkowska

Omawiane pisma: „Obywatel”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
KORESPONDENCJA Z ZASTRZEŻENIAMI
HOMO BERNHARDIENSIS
PURPOSE – TO BRZMI UNIJNIE

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt