nr 9 (235)
z dnia 5 maja 2009
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Po „Korespondencję z ojcem” (13/2009) sięgnąłem z dwóch powodów. Nie dość, że zaintrygował mnie tytuł, to jeszcze do gustu przypadła mi graficzna oprawa pisma. Ani książek, ani czasopism nie należy jednak oceniać po okładce, dlatego skoncentruję się na treści, która w jakimś sensie również okazała się dla mnie zaskoczeniem, ponieważ nazwiska autorów, a także większość tytułów spośród ponad trzydziestu artykułów mówiły mi niewiele. Miałem poczucie, że wkroczyłem na terra incognita, którą starałem się opanować dzięki metodom znanym ze starożytności. „Dziel i rządź”, powiadali przecież antyczni Rzymianie, niechcący zdradzając słodki sekret swoich sukcesów na arenie międzynarodowej. Podzieliłem zatem zgromadzone teksty według trzech kryteriów. Pierwsze kryterium jest formalne: esejom (dział Myśli powszechne) towarzyszą przeróżne gatunki prozy (od reportażu po literaturę transgresyjną). Drugie kryterium jest geograficzne: obok polskich autorów reprezentowanych zwłaszcza przez mieszkańców Trójmiasta silną reprezentację mają też goście z zagranicy. Dominują najbliżsi sąsiedzi ze Wschodu: Białorusini, Litwini, Ukraińcy; odnotujmy też obecność dwóch autorek ze Skandynawii oraz jednego Włocha. Trzecie kryterium bezpośrednio wiąże się z obecnością uśmiechu na twarzy: pisane całkiem serio uwagi na różne tematy (filozofia, islam, twórczość) równoważone są przez niemal sztubackie żarty młodych autorów, nawiązujące do poetyki absurdu – przykładem niech będzie historyjka o przekroczeniu prędkości w ruchu pieszym, czyli Mandat Kamila Kaczmarskiego.
„Pływam dalej, tak jakby nigdy nic się nie stało. (...) Nie, nie, naprawdę nie boję się. Nie boję się ani pływać, ani utonąć” – to wyznanie topielicy wieńczące rozważania litewskiej filozofki, Jūratė Baranovej, opublikowane pod znamiennym tytułem Lęk przed utonięciem. Kobiety i woda. Autorka, jak sama się przyznaje, pływa w jeziorze tylko do pewnej głębokości, mierzonej wysokością od stóp po szyję. Kto wie, czy tekst ten nie zdradza charakteru pozostałych, „teoretycznych” wypowiedzi znajdujących się w sopockim czasopiśmie? O różnego rodzaju niebezpieczeństwach traktują teksty gdańskich filozofów: O niepewności w filozofii Lecha Grudzińskiego oraz Twórczość jako egzystencjalne zagrożenie A.C. Leszczyńskiego. Z większą przyjemnością przeczytałem drugi z nich, który być może nie grzeszy odkrywczością, lecz jest naszpikowany anegdotami i sugestywnymi cytatami odnoszącymi się do twórczości, szaleństwa i geniuszu. Natomiast Grudziński, sympatyzujący z filozofią życia oraz hermeneutyką, twierdzi w swoim tekście, że filozofia, choć wielu przepowiada jej rychły koniec, odrodzi się, ponieważ zajmuje się prawdziwymi problemami, to znaczy takimi, których nie da się rozwiązać... Co prawda, Michał Choptiany, omawiając dwunasty numer „Korespondencji”
(KORESPONDENCJA Z ZASTRZEŻENIAMI), stwierdził niezbyt pochlebnie, że podobne filozoficzne artykuły stanowią stadium pośrednie pomiędzy ściągą dla licealisty a esejem. Optymista rzekłby jednak, że kto wie, być może próbuje się w nich osiągnąć „złoty środek” pomiędzy dydaktyzmem typowym dla różnego rodzaju kompendiów a rygorami akademickiego wywodu, w rezultacie proponując formę popularyzatorską, przeznaczoną dla osób wykształconych, ale pozbawionych humanistycznych kwalifikacji? Ktoś złośliwy stwierdziłby natomiast, że wspomniani autorzy, podobnie jak Baranova, nie tyle pływają, lecz co najwyżej utrzymują się na powierzchni, bojąc się włożyć głowę pod wodę, mimo że tematyka ich wypowiedzi mogłaby sugerować tęsknotę za głębią. Do miana głębokich aspirują przecież „natchnione” quasi-manifesty niejakiego Pułkownika i Zawiadowcy.
Na szczęście o wiele ciekawiej od esejów prezentują się liczne teksty stricte literackie. Ich zaletą jest różnorodność gatunkowa i stylistyczna. Wspominałem już o reportażu i literaturze transgresyjnej. Do tej listy dodałbym jeszcze opowiadania nawiązujące do estetyki kryminału oraz powieści historycznej, a także liczne przykłady poetyki fragmentu, najczęściej autorstwa trójmiejskich studentów. Niestety, pisarskie wprawki, bo takim określeniem nazwałbym niektóre teksty młodych twórców, za bardzo pachną ćwiczeniami stylistycznymi rodem z warsztatów kreatywnego pisania i nie najlepiej prezentują się na tle autorów zza wschodniej granicy. Jakbym widział walczącą o utrzymanie się w Ekstraklasie Arkę Gdynia w meczu towarzyskim z odnoszącym sukcesy na międzynarodowej arenie Szachtarem Donieck. Wspomniałem o ukraińskim klubie piłkarskim również dlatego, że moim ulubionym tekstem w omawianym periodyku jest Poeta i iguana urodzonego w Kałuszu Jurija Izdryka, czyli dowcipna instrukcja dla tych, którzy marzą o literackiej sławie. Oprócz tego spodobały mi się utwory litewskiego pisarza Sauliusa Tomasa Kondrotasa, zwłaszcza budzący niepokój swoją scenerią tekst Jak powstał pewien naród. Kolejnym faworytem jest opowiadanie Hansi autorstwa Jarosława Lewickiego, dziennikarza i pisarza z Katowic, które cenię zarówno za oddanie realiów historycznych (rzecz dzieje się w sierpniu roku 1914), jak i za umiejętny opis wstydu związanego z okresem biologicznego dojrzewania. Silniejsze wrażenie wywarły na mnie również zakrapiane alkoholem wspomnienia litewskiego pisarza, Sigitasa Parulskisa Kopniakiem w odkupiciela oraz szkic krytycznoliteracki Siewiaryna Kwiatkouskiego (Literatura białoruska: plik z archiwum), bezpretensjonalnie portretującego Białorusinów jako zamieszkujących miasta mentalnych wieśniaków, których świadomość narodowa zaczęła się rodzić dopiero w czasach rewolucji informatycznej.
„Korespondencja do czytania? Nie czytam cudzej korespondencji”, powiedział mój kolega na wieść, iż na następnych zajęciach z filozofii nowożytnej będziemy rozmawiać o listach wymienianych pomiędzy Leibnizem a Antoine’em Arnauldem. Z pewnością trzynasty numer „Korespondencji z ojcem” nie zadowoli rasowych intelektualistów gotowych drążyć tematy znane chociażby z pism autora Monadologii. Sądzę jednak, że nieszablonowe czasopismo z Sopotu nie tylko cieszy wzrok, lecz służy (jakkolwiek to brzmi) przede wszystkim do czytania. Co to oznacza? Czyżbym pod wpływem nie tak bardzo dobrego wojaka Parulskisa przypomniał sobie czasy, kiedy gazety stanowiły cenny artykuł gospodarstwa domowego, wykorzystywany nie tylko w kuchni? Na pewno nie. Czyżbym sugerował podobieństwo do pewnego miesięcznika ilustrowanego dla kobiet, skupiającego autorów znanych ze środków masowego przekazu, które onegdaj reklamowano jako „pismo do czytania”? Taki niekomercyjny „Bluszcz”? Raczej też nie. Chciałbym przede wszystkim zwrócić uwagę na mocną stronę osobliwie zatytułowanego periodyku, jaką jest proza pochodząca z krajów niezbyt eksponowanych na rodzimym rynku wydawniczym. Dla tej ziemi nieznanej warto złamać niektóre dobre obyczaje i wziąć się za czytanie cudzej korespondencji.
Omawiane pismo: „Korespondencja z ojcem” nr 13 (2009).
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt