Witryna Czasopism.pl

nr 16 (218)
z dnia 20 sierpnia 2008
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

CHINY TUŻ PRZED PÓŁNOCĄ

Gdy powstaje ten tekst, trwają w najlepsze igrzyska w Pekinie – bez wątpienia, jest to najczęściej poruszany temat sierpnia. Olimpiada, która z założenia jest wydarzeniem sportowym, w tym wypadku zaowocowała obfitością komentarzy politycznych. Zgodnie z głównym tematem wakacyjnego „Znaku” (nr 7-8/2008) – świat patrzy na Chiny. Z jednej strony to dobrze, bo dzięki większemu zainteresowaniu mediów możemy się bliżej przyjrzeć temu izolującemu się państwu. Z drugiej strony przy tej okazji objawia się niezdolność Zachodu do przeciwstawienia się totalitaryzmowi. Ideały demokracji, takie jak prawo każdego do wolności, już musiały ustąpić wobec potęgi „azjatyckiego tygrysa”. Chiny nie tylko ignorują nałożony na nie w związku z organizacją igrzysk wymóg przestrzegania praw człowieka. Jak na ironię, właśnie ze względu na olimpiadę władze tego kraju zwiększyły kontrolę nad obywatelami.

Jeśli sobie uświadomimy, jakim kosztem doszło do organizacji tego widowiska, to zamiast sportowych emocji odczujemy niepokój. W przypadku artykułu Krzysztofa Łozińskiego pt. Szok i bezradność, czyli co począć z Chinami? właśnie niepokój zdaje się warunkować punkt widzenia autora. Patrzy on na Państwo Środka jak na „Imperium Zła, które dąży do władzy nad światem”. Zachód zaś nie umie się zdobyć na sprzeciw, nie chcąc stracić partnera handlowego, a także w obawie przed półtoramilionowym wojskiem. Na pewno trzeba przyznać rację Łozińskiemu, gdy piętnuje fakt, że Chiny lekceważą warunki, pod którymi uzyskały prawo do organizacji igrzysk. Trudno się jednak zgodzić ze sposobem, w jaki autor przedstawia konflikt między Pekinem a wolnym światem. Miałoby to być zderzenie „uniwersalnego, ogólnoświatowego systemu podstawowych wartości z elitą władzy, która uznaje tylko jedną wartość: przemoc”. Ten radykalny podział stawia Zachód w pozycji sygnatariusza i obrońcy wszelkich wartości, a przecież nie sposób zapomnieć o Guantanamo i wojnie w Iraku. Demokracja nie jest tak kryształowym systemem, jak chciałby to widzieć Łoziński.

Zaletą tekstu Łozińskiego jest jednak jego wyraźna troska o przyszłość Chin. Analizuje on na przykład przeszkody, jakie uniemożliwiają powstanie opozycji w tym państwie. Ludzie innych narodowości, zwłaszcza od wieków buntujący się Polacy, mogą zadawać sobie pytanie, jak to się dzieje, że w kraju, gdzie regularnie łamie się prawa człowieka, nie powstaje zorganizowana opozycja. Poważną przeszkodą okazuje się liczba mieszkańców. Trudno sobie to wyobrazić, ale bunt dziesięciu tysięcy ludzi jest kroplą w morzu społeczności liczącej miliard trzystu obywateli. Prosty rachunek pokazuje przecież, ilu Chińczyków pozostaje biernych. Przez lata w różnego rodzaju buntach zginęło kilkadziesiąt milionów Chińczyków, a „władza ani drgnęła”. Nic dziwnego, że ostatnio ludzie wybierają spokojne życie i względny dobrobyt zamiast masowych protestów.

Przeciwwagą dla Chin ukazanych przez Łozińskiego w ciemnych barwach okazują się obserwacje Krzysztofa Gawlikowskiego (wywiad przeprowadzony przez Marcina Żyłę pt. Chiński optymizm). Łoziński brak reform w zacofanych Chinach uważa za największe zagrożenie dla wolnego świata, przy czym potrzebę reform ogranicza do systemu politycznego, a zacofanie jest dla niego efektem komunizmu. Gawlikowski zaś nie ogranicza się do samej teorii – argumentuje swoje wnioski, przytaczając własne obserwacje. Jego pierwszy pobyt w Chinach przypadł na okres przed rewolucją kulturalną. Porównując przeszłość i teraźniejszość, widzi ogromny postęp. Mówi wręcz o „skoku” do nowoczesnej cywilizacji. Jeśli wziąć pod uwagę, że Chiny dokonały tego przez około 30 lat i że punktem wyjścia była cywilizacja agrarna, to jesteśmy w stanie docenić rozmiary postępu. Od śmierci Mao wszczęty został proces nieustannych reform, którymi zmęczeni są już sami Chińczycy.

Na przekór naszym potocznym wyobrażeniom Gawlikowski twierdzi, że w Chinach miało miejsce „rozliczenie z komunizmem”. Przypomina, że maoistowscy hierarchowie komunistyczni zostali osądzeni, a zamordowani opozycjoniści zrehabilitowani. Jednocześnie zaznacza, że nie potępiono samego komunizmu. Współczesny system nazywa „chaotycznym” autorytaryzmem, dla którego zagrożeniem może być jednak coraz bardziej rozwijający się nacjonalizm.

Ciekawych, niezbyt popularnych sądów jest w wypowiedziach Gawlikowskiego więcej. Według niego jednym z założeń polityki międzynarodowej Chin jest obrona „uciskanych przed imperialistami”. Dowodem tego mają być działania Chińczyków w Afryce. Nie chodzi tylko o to, że chińskie inwestycje mają służyć obu stronom, a więc mają na uwadze także wzmocnienie gospodarki krajów Trzeciego Świata. Ciekawszy jest fakt, że inwestorzy chińscy dostosowują się do afrykańskich warunków życia, a nie odwrotnie. Jak tubylcy żyją w namiotach, bez klimatyzacji i bieżącej wody.

Kolejny niecodzienny pogląd Gawlikowskiego dotyczy systemu władzy panującego w Państwie Środka. Podczas gdy my wciąż nazywamy go komunizmem, Gawlikowski mówi o sukcesie, jakim jest zaprowadzenie w tym kraju demokracji (choć wciąż ludowej). Wreszcie, badacz zwraca uwagę na decydujące różnice w ukształtowanej przez konfucjanizm mentalności Chińczyków, od wieków wychowywanych w posłuszeństwie wobec hierarchii i autorytetu władzy. Dawniej chiński władca (nie znajdziemy na to odpowiednika na Zachodzie) decydował też o człowieczeństwie poddanych. Człowiek, tak samo zresztą jak zwierzę, rodził się rzekomo jedynie z duszą biologiczną. Od pouczeń cesarza-kapłana zależało, czy rozwinie w sobie duszę moralną, zdolną żyć po śmierci człowieka.

Wywiad Marcina Żyły daje obraz niezwykłej różnorodności współczesnych Chin, trudnej do ogarnięcia i opisania. Przekonała się o tym także Agnieszka Szatkowska-Malak podczas sześciotygodniowej podróży (Państwo Środka od środka), będącej spotkaniem z odmienną mentalnością i obcym krajobrazem. Odmienność ta wielokrotnie irytowała, ale chęć spotkania z nowym była silniejsza. Do wszelkiej odmienności autorka podchodzi zresztą z ujmującym humorem. Opisując pokonywanie kolejnych kilometrów, uświadamia potencjalnych turystów, że przewodniki niekoniecznie oddają stan faktyczny. Jednak każdy, kto odważy się dotrzeć do miejsc określanych mianem zapadłych mieścin, może się mile rozczarować.

Na Chiny można patrzeć przez pryzmat cudu gospodarczego, zagrożenia militarnego i imperialistycznych zapędów. Można wnikać w ich głąb, odkrywając różnice w mentalności, piękno krajobrazu i zabytków wielowiekowej tradycji. Nie wolno zapominać, że Chiny mają wiele twarzy. Zasługują na większe zainteresowanie bez względu na to, czy jest się zwolennikiem teorii „chińskiego wyjątku”, czy „chińskiego zagrożenia” (Erping Zhang, Prawa człowieka w państwie neokomunistycznym). Na pewno nie można dziś być wobec nich obojętnym. Choćby z tego względu dobrze, że igrzyska odbywają się w Pekinie. Dzięki temu Chiny nie tylko unikają niebezpiecznej izolacji, ale też Zachód jest zmuszony szukać nowych dróg porozumienia z Państwem Środka. Znalezienie tego porozumienia może się okazać głównym problemem we współczesnych stosunkach międzynarodowych, zarówno na poziomie wielkiej polityki, jak i w relacjach zwykłych ludzi.

Marta Chmielewska

Omawiane pisma: „Znak”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
OŚWIECENI PRZEZ ARCHITEKTURĘ
O ROZKŁADANIU MOTORU I PODSKAKUJĄCYM BIUŚCIE ISOBEL
felieton__„ZŁY STOSUNEK DO SŁOWA”

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt