Witryna Czasopism.pl

nr 8 (210)
z dnia 20 kwietnia 2008
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

TAJEMNICA PEWNEGO OPOWIADANIA

Po raz kolejny pisarz uświadamia mi, jak wiele w nas schematów, jak szczelnie od środka wyłożeni jesteśmy kliszami oraz że trudno jest oddzielić, w mówieniu, a nawet myśleniu, nasze od cudzego. Darek Foks w najnowszym numerze „Twórczości” (4/2008) publikuje opowiadanie pt. Tajemnica Pustego Baku. To prawdziwa gratka dla kinomanów. Dla miłośników literatury zresztą też. Pamiętny film Anga Lee, Tajemnica Brokeback Mountain, stał się kanwą i pożywką dla autora, który skonstruował scenopis melodramatu przyszłości. Bardzo świadomie użyłam czterech ostatnich słów.


Konstrukcja


W Tajemnicy Pustego Baku czuć pracę i wysiłek konstruktora, co nie znaczy, że tekst grzeszy sztucznością, chodzi raczej o poczucie, że każde złożenie wyrazów jest przemyślane; nawet jeśli fraza czy wyrażenie brzmi cokolwiek absurdalnie, to czytelnik od samego początku jest przekonany, że tak właśnie ma być. Nie wiem, skąd Darek Foks wycinał używane przez siebie związki wyrazowe, ale podejrzewam, że do roboty pisarskiej zabrał się podobnie, jak w przypadku książki Co robi łączniczka?. Z rozmowy, długiej jak taśma pełnometrażowego filmu, zamieszczonej w zeszłorocznym numerze „Wakatu” [2 (4) 2007; Synowie łączniczek – wywiad z Darkiem Foksem i Zbigniewem Liberą przeprowadzają Maria Cyranowicz, Beata Gula i Paweł Kozioł] dowiedziałam się, że w trakcie pracy nad książką metodycznie przeglądał stertę „Wysokich Obcasów”, gromadzonych przez jego żonę. Czytał wówczas listy od czytelniczek i wycinał pasujące mu fragmenty. Potem je „poprawiał”, czasem przepisywał od tyłu lub od przodu. Na tym właśnie polega sekret jego warsztatu pisarskiego: szuka języka autentycznych wypowiedzi, a potem stylizuje go, bo język jest, jak powiada, mechanizmem, i przez takie zabiegi pokazuje się jego konwencjonalność. Tajemnica Pustego Baku to mocno skonwencjonalizowana opowieść; w niej także odbite są schematy językowe, a wzmocnienie konwencjonalności ma zwrócić uwagę czytelnika na to, że za pomocą języka możemy wyrażać myśli, nie tylko gotowe formułki. Proszę, oto wybrane fragmenty:


„Wiał silny i zimny wiatr, którego nikt jeszcze nie nazwał, chociaż ta nazwa przydałaby się dziennikarzom.”

„Ewa stała jak trafiona prosto w serce, twarz zszarzała, skrzywiona grymasem, oczy zamknięte, pięści zaciśnięte, wreszcie nogi ugięły się pod nią i przysiadła na ruinie ławki.”

„Ewa obudziła się o świcie, bez spodni, z lekkim kacem i przytulonym do siebie Tomaszem. Chociaż nie rozmawiali na ten temat przy śniadaniu, oboje dobrze wiedzieli, jaka będzie pozostała część ich przygranicznej misji. Nie było w niej już miejsca na zimną ukraińska zupę, bezsensowne pościgi o świcie i gówno warte opowieści po końcu wielkich gówno wartych opowieści, zwanych narracjami”.


W rozmowie z redaktorami „Wakatu” Foks mówił: „To jest taka resztka historii w języku. Ta historia się przecież kończy, przecież już dawno ogłoszono koniec historii. My też w książce zwierzamy się z jakiegoś końca historii”. Dziś się już nie opowiada, dziś się konstruuje, wycina i przekleja, podsłuchuje i przetwarza zasłyszane zdania. Dziś się także ogląda.


Scenopis


Foks ogląda filmy, ma w głowie setki scen i kiedy pisze, tworzy filmowe scenki. Oczywiście, nie dałoby się ich przełożyć na język filmu bez utraty tego, co kryje się w języku literackim. Niemniej jednak filmowość opowiadania Foksa jest sprawą bezsprzeczną. Po pierwsze – z powodu tytułu, wskazującego na źródło inspiracji, po wtóre – ze względu na rozpisanie historii na 49 minirozdziałów, stanowiących odrębne scenki i układających się w zgrabną historię, z wprowadzeniem, akcją zasadniczą i rozwiązaniem oraz ze znanym z wielu filmów zabiegiem prezentowania przed napisami końcowymi plansz z dopowiedzeniem zdarzeń: „48. Małgorzata i Patrycja chodzą do podstawówki w Suwakowie. 49. Janek wrócił do domu dziecka w Dąbrowie Górniczej”. Po trzecie – pojawia się typowe dla kina obrazowanie: plenery, rozległa przestrzeń, palenie ogniska i zachody słońca; są wnętrza, obskurna przyczepa i tytułowy motel Pusty Bak; twarze w zbliżeniach, sylwetki w oddali, niby-nic-nieznaczące przedmioty i szczegóły ubioru. Wszystko to wyświetlam sobie na wewnętrznym ekranie. Idę do pokoju, a domownikom na pytanie, co będę robić, odpowiadam: oglądać telewizję. Szklany, a może plazmatyczny ekran już dawno zamieniłam na literackie seanse. Niektórych książek nie da się zobaczyć, pozostawiają smugi treści, słowa osadzają się cieniutką warstwą, a są i takie, które od razu nawijam na wewnętrzny projektor i odświetlam na wirtualnym ekranie. Z Tajemnicą Pustego Baku też tak próbuję zrobić, niby wszystko gra, a jednak co chwila taśma się zacina; potykam się o wyrazy, o ich zbitki. Sceno-pisarz przypomina mi: to nie jest film, to podwójna iluzja, labirynt z obrazów i słów.


Melodramat przyszłości


Tajemnica Pustego Baku to – tak jak film, który zainspirował Foksa – historia miłosna. Pewnego razu los sprawia, że Ewa i Tomasz doświadczają zakazanej miłości. Od tej nocy, w której ich ciała zaznały rozkoszy, nie mogą bez siebie żyć. Nie jest im jednak dane się związać – w kraju, a jest to Polska przyszłości, zakazane są związki heteroseksualne. Kto przekroczy zakaz, ten będzie ukarany. Dlatego każde z nich wraca do swoich poprzednich partnerów: Ewa do Anny, Tomasz do Adama. A że historie miłosne, te filmowe tak samo jak książkowe, nigdy nie toczą się gładką niczym wyprasowana wstążeczka drogą, zaczynają się schody. Historia się komplikuje, niebezpiecznie osuwa w dramat. Kończy się tragicznie, jak chce prawo zachowania gatunku.

Czy przyjdzie nam kiedyś żyć w takiej Polsce, gdzie związki pozagejowskie i pozalesbijskie będą napiętnowane? Pożyjemy, zobaczymy, na razie czytajmy najnowszą „Twórczość”, bo wiele w niej jeszcze smakowitych kąsków: relacja z lektury pierwszego tomu Dzienników Iwaszkiewicza pióra Henryka Berezy, wiersze dwóch Krzysztofów (Karaska i Siwczyka), opowiadania Anatola Ulmana i Huberta Klimko-Dobrzanieckiego. Czytelnicy zorientowani na filmowe (obrazowe) przeżywanie świata być może zatrzymają się tylko przy Darku Foksie, ale przynajmniej to powinni koniecznie uczynić.

Agnieszka Kozłowska

Omawiane pisma: „Twórczość”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
Co ja na „to”?
IDEAŁY UPADŁY, NIECH ŻYJĄ IDEAŁY
felieton ___NIEBEZPIECZNE MARZENIA

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt