Witryna Czasopism.pl

nr 4 (206)
z dnia 20 lutego 2008
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

NIEBANALNIE O ARTYSTACH, STARCACH I NAUKOWCACH

Niedawno w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” (z 16-17 lutego 2008 r., Nie wstydzę się starości) Kazimierz Kutz odgrażał się, że gdy skończy osiemdziesiąt lat, napisze powieść, a my, młodzi, mamy się „gonić”. Z właściwym sobie humorem opowiadał o trudzie godzenia się ze starością, o niechęci otoczenia, które każdym spojrzeniem pyta: „po co ty jeszcze żyjesz, gadasz, dupę zawracasz?”. Kutz stara się walczyć ze stereotypem ociężałego umysłowo starca i podkreśla, że „siła jest w głowie” – nie można wstydzić się bycia starym, należy zwyczajnie śmiać się z tego, podobnie jak Bohumil Hrabal czy Leszek Kołakowski, ci godni naśladowania, osławieni „wielcy starzy ludzie”. I jeszcze jedna konstatacja, która wydaje się frapująca: w Polsce „najgorzej jest być starym Żydem” – mówi Kutz bez ogródek. To prawda, ale...


Po przeczytaniu ostatniego numeru miesięcznika „Dialog” (2/2008) wydaje się, że najgorzej jest być starym Żydem w oczach starych Polaków-katolików; młodzi przecież nie zastanawiają się, czy aby ten upierdliwy starszy pan nie jest przypadkiem Żydem, w ogóle ta kwestia wśród młodych istnieje marginalnie (na szczęście, i jeśli tym za młodu nie nasiąkają, to i na starość nie trącą). Blok Dolne stany normalności to krytyczne i pobłażliwe spojrzenie na człowieka starego i jego coraz bardziej zawężający się światopogląd. Punktem wyjścia do rozważań staje się dramat Henryka Gały Chociaż tyle, którego bohaterem jest prawie osiemdziesięciolatek – „przede wszystkim Polak, potem katolik, a na końcu człowiek”, nienawidzący Żydów, słuchający Radia Maryja i walczący z „systemem”. Co ciekawe, twórca postaci, Henryk Gała, jest dziewięć lat młodszy od Kazimierza Kutza. W Chociaż tyle starość drażni charakterystyczną dla siebie szczerością, która każe nieustannie sądzić i oskarżać; drażni nieskrępowaniem w wypowiadaniu najokrutniejszych słów; irytuje, bo w żaden sposób nie można zaradzić tej dziwnej nienawiści (do wszystkiego, co nowe i odmienne) oraz wściekłości (zrodzonej przez samotność i strach przed śmiercią). Autor w ten sposób tłumaczy w pomieszczonym w „Dialogu” wywiadzie Nazywam ich szambolakami, dlaczego nakreślił tak okrutny portret starego człowieka: „To wcale nie tak rzadki dzisiaj typ o mentalności spartańskiej, dążący do dychotomicznej wizji świata, bo tylko taka w jego umyśle i doświadczeniu porządkuje rzeczywistość, bez względu na skutki i koszty własne. Świat ciągle jest pełen zwolenników radykalnego naprawiania ludzkości”. Z kolei młodych w dramacie Gały pochłaniają zupełnie inne problemy: praca w Irlandii, niechęć do Polski, z której trzeba wyjechać, by móc godnie żyć. Oczywiście, młodzi mieszkający za granicą to dla głównego bohatera zdrajcy ojczyzny. W tej perspektywie bardzo trafne wydaje się przywołanie w artykule Justyny Jaworskiej (Nocny portier wciąż na warcie) pochodzącego z 2007 r. dokumentu austriackiego reżysera Andreasa Horvatha, pt. Z punktu widzenia emerytowanego nocnego portiera. Bohaterem filmu jest ten sam Marian Osuch, uwieczniony przed trzydziestu laty przez Krzysztofa Kieślowskiego w dziele Z punktu widzenia nocnego portiera. Okazuje się, że Osuch, dziś samotny emeryt, nie zmienił się ani na jotę – przerażają nie tylko wciąż te same przekonania o konieczności kontrolowania społeczeństwa i potrzebie publicznych egzekucji, ale i duma, z jaką mężczyzna podkreśla, że każda literka na grobie żony kosztowała pięć złotych. Ironiczny sequel filmu Kieślowskiego otrzymał główną nagrodę w Karlowych Warach. Otwierający blok artykuł Jaworskiej powinien jednak znaleźć się na końcu, jako idealna na puentę refleksja o „spokojnej” starości.


Pozostałe dwie sztuki teatralne, zaprezentowane w numerze, przeniosą nas w przeszłość. Dramat Maria i Blanche szwedzkiego pisarza Per Olova Enquista opowiada o dziwnej przyjaźni Marii Skłodowskiej-Curie z Blanche Wittman. Kim była Blanche Wittman? To wyjaśnia bardzo ciekawy artykuł Agaty Chałupnik zatytułowany Królowa histeryczek. W latach 80. XIX w. profesor Jean-Martin Charcot na specjalnych, cotygodniowych sesjach badał przypadek histerii u kobiet, wykłady te cieszyły się dużą popularnością wśród bohemy Paryża, a szczególnie wśród mężczyzn. Blanche Wittman była medium, a Charcot wprowadzał ją w stan hipnozy, badając i demonstrując zgromadzonym kolejne stadia ataków histerycznych (nie wiadomo, czy faktycznie to on je wywoływał). Histerię uważano wówczas za chorobę kobiecą spowodowaną hamowaniem popędu seksualnego. Po śmierci Charcota Blanche trafiła do laboratorium Skłodowskiej-Curie, gdzie obie prowadziły badania nad promieniotwórczym radem – Blanche okupiła sukces naukowy amputacją kończyn, Maria zmarła na złośliwą anemię. W surrealistycznym dramacie Enquista żywi spotykają umarłych, bohaterki, jakby w ciągłym stanie hipnozy, znajdują się gdzieś na styku rzeczywistości, szukając miłości, walcząc z koszmarnymi snami. Tekst posiada wiele poziomów czasowych, mieści w sobie formę monologu i opowiadania. Znakomity artykuł Doroty Jarząbek Dwie głowy Pasquala Pinona o niezwykłym stylu pisarstwa Enquista zachęca do dalszej lektury – szwedzki twórca wybiera bowiem swych bohaterów spośród nieżyjących już, zapomnianych sław, przepisuje na nowo ich historie i pozwala im zmartwychwstać, umożliwiając też rozrachunek i obronę. Dramaty pisarza zaludniają takie osobistości jak Freud, Andersen czy Strindberg.


W drugim tegorocznym numerze „Dialogu” zaprezentowano również najnowszy scenariusz filmowy Izabelli Cywińskiej i Remigiusza Grzeli. Nie ma co ukrywać – pomysł jest świetny i z niecierpliwością czekam na realizację. Taki raj opowiada o Stawisku, domu Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów, który w czasie wojny stał się schroniskiem dla artystów i rozmaitych przybyszów, także tych pochodzenia żydowskiego. Tekst nosi podtytuł Wariacje na temat życia w Stawisku w czasie Powstania Warszawskiego; autorzy odważnie pytają o sens powstania, ukazując je z perspektywy przyjaciół poległych poetów. W wywiadzie Raj przed wygnaniem Cywińska określa Stawisko jako „polski wiśniowy sad”, i podobnie jak Czechow, nie maluje go w czarno-białych barwach. Artykuł Marka Radziwona Powietrze dopełnia obrazu – przywołuje postać Iwaszkiewicza zmęczonego ciągle zjeżdżającymi do Stawiska gośćmi, zmagającego się z brakiem prywatności, co skutkuje nieporozumieniami z żoną i niemożnością skupienia się na pisaniu. Najważniejsza pozostaje jednak kwestia uczestnictwa w powstaniu i codzienne stykanie się z ludzkim nieszczęściem i śmiercią. Scenariusz niepozbawiony jest jednak humoru – bohaterowie tacy jak Wilam Horzyca (zdominowany przez wierzącą w elfy i wróżki żonę) albo dokuczające sobie nawzajem siostry pisarza sprawiają, że tekst tętni życiem, nabiera osobliwego wewnętrznego rytmu i kolorytu.


Nie zabrakło w „Dialogu” również tekstów teoretycznych czy polemik skupionych tym razem wokół Stanisława Ignacego Witkiewicza. Witkacy ukazany jest w trzech odsłonach. Pierwsza z nich to polemika Małgorzaty Szpakowskiej (Gdzie się podziało czterdziestu Mandelbaumów?) z ciekawą skądinąd książką Łucji Iwanczewskiej, zawierającą interpretacje dramatów Witkacego poprzez psychoanalizę Lacana („Muszę się odrodzić”. Inne spotkania z dramatami Stanisława Ignacego Witkiewicza). Szpakowska dostrzega w analizie Iwanczewskiej swoiste novum – widzi w niej próbę określenia tożsamości postaci poprzez płeć i orientację seksualną, a także podkreślenie znaczenia „teatru płci”. Jednak głównym zarzutem okazuje się potraktowanie przez Iwanczewską dramatów Witkacego... ze śmiertelną powagą. Szpakowska zwraca uwagę na pełen absurdów, gier słownych i neologizmów język Witkacego, groteskowość sytuacji i zdarzeń – na ogólny ton żartobliwej swady. Tymczasem Iwanczewska odnajduje ekwiwalent mitu o Medei w dramacie W małym dworku, który, jak sama przyznaje, wcale jej nie śmieszy. Cóż, być może chodzi właśnie o różnicę w rodzaju poczucia humoru.


Interesujący artykuł Pawła Sztarbowskiego „Szewcy” Klaty: walka o język dotyczy, oczywiście, spektaklu Jana Klaty Szewcy u bram, opartego na Szewcach Witkacego i Rewolucji u bram Slavoja Žižka. Sztarbowski określa sens przedstawienia jako „świat po Szewcach”, po rewolucjach, świat, do którego wdarł się i wszech panuje całkowity immobilizm. Pozostaje tylko „walka o język”. Spektakl według Sztarbowskiego jest okrutny i przewrotny, opowiada o cenie wolności, która przekształca się w osobliwy rodzaj systemu.

W kolejnym tekście zobaczymy oblicze jeszcze innego Witkacego – zranionego przez kobietę mizogina. Profesja pani Akne Natalii Jakubowej odsłania tajemnice romansu Witkacego z Ireną Solską, z lubością opisanego przez pisarza w powieści 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna Kobieta. Witkacy nie pozostawił na swej kochance suchej nitki, tworząc jej alter ego w osobie pani Akne, zepsutej aktorki i śpiewaczki. Natomiast Irena Solska miała niebywały talent do ujawniania talentów u innych artystów (może nie aż takiego formatu, jak Witkacy, ale jednak) – jest pierwowzorem głównej bohaterki powieści Powrót Jerzego Żuławskiego, kryje się też pod postacią Psyche w poetyckich listach Stanisława Eliasza Radzikowskiego (obaj byli jej kochankami). Natalia Jakubowa, podążając śladem powieści i faktów z życia pary, próbuje zgłębić niechęć Witkacego do kobiety jako artystki, a konkretnie aktorki – zawód ten sprowadza Witkacy niemal do prostytucji. Autorka szkicu nazywa to „kompleksem aktorki”; dosięgnął on Witkacego po burzliwym rozstaniu z Solską, a pisarz pozwolił z całą złośliwością urażonego młodzieńca wybrzmieć swoim urazom w powieści.

Polecam również bardzo zabawny, stały felieton Piotra Gruszczyńskiego Próby korekcyjne. Tym razem krytyk lojalnie ostrzega przed pisaniem o przedstawieniach, których się nie widziało... Przyjemnej lektury.

Iga Dzieciuchowicz

Omawiane pisma: „Dialog”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
MARKOWY KOŚCIÓŁ
LEPIEJ PÓŹNO NIŻ WCALE
DLACZEGO ROM KRZYWO PARKUJE?

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt