Witryna Czasopism.pl

nr 4 (206)
z dnia 20 lutego 2008
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

BARBARZYŃCA W CZELUŚCIACH MIASTA

W ankiecie dotyczącej czytelnictwa czasopism kulturalnych wśród studentów, przeprowadzonej w listopadzie ubiegłego roku przez Koło Medioznawców Uniwersytetu Warszawskiego, często wskazywanym motywem sięgania po pisma było poszukiwanie ciekawostek. Ciekawostki – rzecz miła; nie sądziłam jednak, że mogą przybrać charakter osobisty. Jakiej to intrygującej rzeczy można dowiedzieć się o swoim bliskim otoczeniu podczas krótkiej wizyty w EMPiKu! Wzięłam do ręki czasopismo „Barbarzyńca” [1 (11) 2008]. Anonsowany na okładce artykuł o architekturze Trzeciej Rzeszy (Jakub Steblik, Sztuka służebna) zadziałał na mnie jak magnes – przerzucam kartki, czytam pobieżnie i dzięki uprzejmości Steblika (lub osoby zajmującej się korektą) dowiaduję się, że cenionym badaczem sztuki w systemach totalitarnych i zarazem moim wykładowcą jest... W. Broniewski. Poeta turlać się pewnie będzie w grobie ze śmiechu, że przypisano mu pośmiertnie publikację z dziedziny historii architektury; profesor Baraniewski zazgrzyta raczej zębami, bowiem grzechy bibliograficzne zaliczają się do tych ciężkich. Zabieram się zatem za dalszą lekturę ze sporą dozą sceptycyzmu – zmniejszającego się szczęśliwie z każdą przeczytaną stroną.

„Barbarzyńca” wita nas po 2 latach nieobecności jasną, nowoczesną okładką i futurystyczną czcionką tytułu. Wikipedia zapewnia, że zmieni się również częstotliwość wydawania pisma – już nie nieregularnie, a co kwartał gościć ma na półkach EMPiKu. Na okładce „Barbarzyńcy” podobnej informacji jednak nie znajdziemy.

Towarzyszący czasopismu podtytuł („Pismo antropologiczne”) może być dla czytelnika nieco mylący. „Nowy barbarzyńca nie zamieszkuje już odległego terytorium, ale na pozór znaną rzeczywistość, czai się w trzewiach miasta, ale także w nas (...). Może go odnaleźć antropologia, ale też historia, a może fotografia i reportaż”, przeczytamy w redakcyjnym wstępie (Sprawa barbarzyńcy. Reaktywacja poszukiwań). Niektóre z publikowanych w „Barbarzyńcy” tekstów wykraczają daleko poza obszary akademickiej antropologii, zapuszczając się w rewiry zarezerwowane dla literaturoznawstwa, filozofii czy historii architektury. Jednak „antropologiczne” wbrew pozorom nie znaczy „o wszystkim”. Szeroki krąg zainteresowań, określony przez redakcję we wstępnej nocie, oraz „naukowość” pisma (autorami tekstów – przeważnie pisanych ciekawie i na wysokim poziomie – są studenci i doktoranci polskich uczelni) przyczyniły się do tego, że już jakiś szalony wikipedysta zarekomendował „Barbarzyńcę” jako źródło artykułów naukowych „z dziedzin szeroko pojętej humanistyki, takich jak (...) historia sztuki”.

Nie historię, a raczej antropologię sztuki prezentuje we wspomnianym wcześniej artykule Jakub Steblik. Błąd bibliograficzny (i to zrobiony – o, zgrozo! – w odniesieniu do jednego z tomów Sztuki świata, jakby nie było bardziej fachowej literatury na ten temat) natychmiast uczula czytelnika na dalsze uchybienia autora. Szybko przekonałam się, że Steblik dość swobodnie poczyna sobie z terminologią: urbanistyki co najmniej od stulecia nie traktuje się jako działu architektury, co można łatwo sprawdzić, zaglądając do Słownika terminologicznego sztuk pięknych PWN-u; stosowanie określeń takich jak „plany architektoniczne” w odniesieniu do arterii komunikacyjnych każe więc wołać o pomstę do nieba. Na brak odniesień do konkretnych budowli albo na fakt, że w ogóle nie pojawia się w Sztuce służebnej nazwisko nadwornego architekta Hitlera, Alberta Speera, można przymknąć oko; w zamian autor stara się nam przedstawić w miarę spójny, choć ogólnikowy obraz miast Trzeciej Rzeszy oraz sposób, w jaki ich rozwiązania urbanistyczne i monumentalna architektura oddziaływały na psychikę mieszkańców. Rzecz wypada interesująco w dokonanym przez Steblika zestawieniu z teoriami Fromma i Foucaulta. Pisanie o świecie w wymiarze antropologicznym nie oznacza jednak, że można pozwalać sobie na warsztatowe braki w dziedzinie zwyczajowo opisującej dane zjawisko, w tym wypadku – w historii architektury. Autor nie poważył się na poważniejszą kwerendę bibliograficzną w tym kierunku – ograniczył się do publikacji Piotra Krakowskiego i fragmentu Sztuki świata. Szkoda, bo tekst mógłby wiele zyskać na wzbogaceniu uogólnionego obrazu przynajmniej o konkretne przykłady architektoniczne.

Artykuł ten przykuł moją uwagę jako najbliższy mym zainteresowaniom; nie jest jednak jedynym, któremu warto poświęcić chwilę lektury. Znaleźć można w najnowszym numerze pisma niezwykle ciekawe (i bliższe antropologii w akademickim rozumieniu) teksty na temat figury alternatywnych światów w poezji, nauce i religiach (Małgorzata Czapiga, Światy znikąd), funkcjonowania mitów bohaterskich we współczesnej Europie (Dominik Tyralski, Współczesny aspekt mitu: Braveheart) czy Polonii muzykującej w skandynawskich restauracjach (Rafał Krasoń, Polscy muzycy w Finlandii). Szkoda tylko, że nie wszyscy autorzy zechcieli przybliżyć nam swoją postać w krótkiej choćby notce biograficznej.

Artykułom towarzyszą ilustracje, których dobór może wydać się dość zadziwiający. Nie można odmówić wdzięku zdjęciom Piotra Kasiewicza z artykułu Małgorzaty Czapigi Światy znikąd, jednak w większości przypadków fotografie do tekstów niczego nie wnoszą. Przypomina to trochę XVI-wieczną emblematykę. Zamiast ryciny i sentencji (pozornie pozostających ze sobą bez związku) dostajesz, drogi Czytelniku, zdjęcie i artykuł. Baw się, wysilaj umysł, aż połączysz je w jedną całość; czasami z sukcesem – jak przy artykule Mirosława Chlebosza C.G. Jung, gdzie wnętrze gotyckiej katedry nawiązuje do zewnętrza katedry w Bazylei, pochodzącej z jednej z fantazji młodego Junga – a czasami bez.

Zaskoczył mnie również dobór książek do zamykających numer dwóch recenzji. Nie wątpię, że nowa powieść Olgi Tokarczuk (o Biegunach mówi tekst Prawdy rozproszone) może być godna polecenia, jednak nawet w macierzystym dla redakcji „Barbarzyńcy” Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej wyszło w ostatnich miesiącach kilka interesujących, godnych omówienia naukowych publikacji (wspomnę tylko Świat rzeczy. Zarys antropologiczny Janusza Barańskiego czy O jednorożcu, Wieczerniku i innych motywach mniej lub bardziej znanych Piotra Kowalskiego).

Mimo wymienionych uchybień, reaktywowany „Barbarzyńca” jest pismem z pewnością wartym zauważenia. Swobodnie czerpiąc z bliskich antropologii dziedzin, proponuje nam inną wizję pisma antropologicznego niż bardziej pilnujący granic własnej dyscypliny warszawski „(op.cit.,)”. Która z wizji jest lepsza? – o tym zdecydować musi sam czytelnik.

Aleksandra Kędziorek

Omawiane pisma: „Barbarzyńca”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
KUMULACJE I WYGRANE
Z DOLNEJ PÓŁKI
KRYTYKA ROZUMU IDEOLOGICZNEGO

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt