Witryna Czasopism.pl

nr 9 (187)
z dnia 5 maja 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

CZY NIE WIDZISZ, ŻE PŁONIESZ?

Pisma kulturalne, zwłaszcza literackie, to najczęściej stek recenzji. Skoro się ukazują (te recenzje), znaczy – są komuś potrzebne. Przypuszczam, że najbardziej recenzującym i recenzowanym. I w porządku. Proszę tylko nie udawać, że teksty z czasopiśmiennych działów recenzji to jest krytyka literacka. Nie jest. Krytyką literacką jest np. to, co napisał Błoński o Prouście, Bloom o Szekspirze, a ostatnio – Houellebecq o Lovecrafcie. Reszta to dziennikarstwo. Lub „notatki na marginesie”.


Mamy takie pismo literackie, które się nie obcina i drukuje tylko recenzje: „Nowe Książki”. Wróć! „Nowe Książki” drukują zwłaszcza recenzje, a oprócz tego wywiady, noty, nowinki i zapowiedzi wydawnicze, felietony, artykuły okolicznościowe, zdjęcia, a na końcu skorowidz. Każde wydanie ma własnego bohatera, któremu przygotowuje swego rodzaju rozkładówkę: popiersie dużego formatu na przedniej okładce, na tylnej – zdjęcie mniejsze wraz z notą o, w środku wywiad z, a zaraz za nim omówienie świeżo opublikowanego dzieła. „Króliczkiem” maja 2007 („NK” 5/2007) został Krzysztof Michalski – jako autor wydanej niedawno książki o Nietzschem pt. Płomień wieczności.


Każdy używa Nietzschego, jak lubi, i chyba o to chodzi. Michalski używa go do rozmyślań o wieczności, czyli życiu; Markowski (Michał Paweł) – do rozmyślań o interpretacji, czyli życiu; Bielik-Robson (Agata) i ja za nią (patrz niżej) – do rozmyślań po prostu o życiu. Można z Nietzschem jeszcze inaczej, np. jak Foucault i Derrida, o których w wywiadzie wypytuje Michalskiego Paweł Dybel (Płomień Nietzschego). Michalski raczej tych panów nie ceni, ale bardzo się pilnuje, żeby ich nie skrzywdzić i recenzję wystawia im iście dżentelmeńską: przyznaje, że choć Foucault napisał tylko jeden esej o Nietzschem, to w sumie całe jego dzieło jest „produktywnym [co nie znaczy, że ciekawym – przyp. MS] odczytaniem Nietzschego we współczesnym świecie”; a Derrida? – jasne, nie jestem filozoficznym troglodytą, czytałem i się inspirowałem, „jednak – wyznaje Michalski – wiele z tego, co Derrida pisze, także o Nietzschem, pozostaje dla mnie niezrozumiałe”. Ta diagnoza jest dlatego dżentelmeńska i dyplomatyczna, że w istocie Michalski nie zgadza się z Derridą w bardzo ważnej sprawie. Nietzsche: filozofia czy literatura? – oto sprawa. Paweł Dybel opowiada przy tej okazji symptomatyczny epizodzik z Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk: kolokwium habilitacyjne „z Nietzschego”; „szacowny profesor z kręgu szkoły lwowsko-warszawskiej” (nie potrafię wyobrazić sobie nieszacownego osobnika z tego kręgu) stawia weto; „Nietzsche był pisarzem, a nie filozofem” – grzmi; wobec tego do IBL-u z tym i adieu. Attention, wizja Nietzschego jako pisarza i antyfilozofa (jak ostatnio nazwał go Alain Badiou) zbliża Derridę ze szkołą lwowską-warszawską! Derrida wysunął bowiem w Ostrogach (okazuje się, że nienową) tezę o niesprowadzalności dzieła Nietzschego do spójnego kośćca pojęciowo-ideowego. Michalski nie daje się zastraszyć derrido-lwowiakom i przedrzeźnia: „a kuku, ja tę spójność wywlekę, aż wam oko zbieleje i śledziona ściemnieje!”. Z tego, co udało mi się jako tako przyswoić z książki Michalskiego i jej recenzji, wynika, że spójność ta nieoczekiwana leży – mówiąc za Proustem – w Czasie. Ale dla pewności sami sobie przeczytajcie.


W nietzscheańskim projekcie Michalskiego przewijają się nie tylko wątki „uspójniające”. Żeby wprowadzić jeden taki oboczno-uboczny, zrobię dygresję.

Jakiś czas temu zapragnąłem bardzo Objaśniania marzeń sennych, pierwszej większej książki Freuda. Nie było jej na Allegro i w ogóle nigdzie, w przeciwieństwie do głowic strugająco-felcujących marki Freud (serio!), które były. Poszedłem do czytelni, wyniosłem z niej pożądaną książkę (zabronione!) „na miasto”, do tańszej kserowarni, skserowałem i mam. I co tam wyczytałem? Między innymi relację z pewnego mrocznego, choć rozpłomienionego snu. We śnie zjawia się ojcu niedawno zmarły syn, w płomieniach i z jątrzącym pytaniem, które najlepiej brzmi w oryginale: Vater, siehst du nicht, dass ich verbrenne? (Ojcze, czy nie widzisz, że płonę?). Mniejsza o interpretację. Parafraza tego wspaniałego zwrotu (na jawie by tego nie wymyślono!) może posłużyć za świetne streszczenie nietzscheańskiej idei „stawania się tym, kim się jest” (tym samym wracamy do Michalskiego). Czy nie widzisz, że płoniesz? – pyta z kart swoich książek Nietzsche. – Gdy coś piecze, przemyśl to, przejrzyj, prześwietl i przeinterpretuj. Pieczenie jest oto wezwaniem do zmiany. Możesz, rzecz jasna, czekać, aż inni przyjdą z gaśnicą, lecz nie miej pretensji do nich, jeśli zjawią się za późno, by uratować cię przed sfajczeniem. Życie to ryzyko (wątek ten podchwycił później Foucault) i nie mydl sobie i innym oczu, że możesz go nie podjąć (zrobiłeś to, rodząc się). Albowiem nie ma ucieczki od wolności – to Nietzschego wiedza bolesno-radosna, znakomicie wydobyta przez Michalskiego. Jak widać, news, że Bóg umarł, to tylko przykrywka.


Pod koniec numeru „Nowe Książki” drukują recenzję książki Psychopaci są wśród nas (Czesław S. Nosal, Wśród nas, w nas...), która zaciekawiła mnie z niewiadomych przyczyn. Książki jeszcze nie znam, ale po lekturze recenzji mam na nią tęgiego smaka. Autor książki, Robert D. Hare, kanadyjski psychopatolog, postuluje, że psychopatia jest w zasięgu każdego z nas. Nawet jeśli nie wewnątrz, to choćby w naszym otoczeniu bliższym lub dalszym. Z autorem książki dzielę to, czego nie dzieli z nim autor recenzji: fascynację psychopatiami. Wysiłek zrozumienia tych wszystkich odchyłów sprawia mi pewną przyjemność, a poza tym uważam go za coś szlachetnego. Nosal, recenzent, podchodzi do sprawy praktyczniej: poleca książkę jako przybornik dla zlęknionych. „Warto poznać więcej szczegółów o psychopatii przybliżonych w ciekawy sposób przez Hare’a. W niektórych sytuacjach wiedza tego rodzaju może uchronić nas przed niebezpieczeństwem lub choćby tylko przykrościami” – pisze. Ja hołduję zasadzie „psychopatia na co dzień”: każdego ranka wywąchuję psychopatę w sobie i wyp...raszam.

Maciej Stroiński

Omawiane pisma: „Nowe Książki”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
KATOWICE EUROPEJSKĄ STOLICĄ KULTURY?
KINO LATAJĄCYCH WOJOWNIKÓW
PAKIET

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt