nr 20 (198)
z dnia 20 października 2007
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | teraz o… | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Robert Ostaszewski
Po kilku dniach pracy i wieczornego popijania z Hansem byłem zmęczony, bardzo zmęczony. Gdy zbieraliśmy się do powrotu, skasowawszy wcześniej na kilka marek męża baronowej czy grafini, który wychynął nagle z odmętów międzynarodowych interesów, byłem już tak bardzo zmęczony, że gdy tylko wsiadłem do samochodu, zasnąłem. Obudził mnie dopiero celnik na granicy. I tyle było mojego pobytu w Niemczech. Wjeżdżając do Polski, ucieszyłem się, radowałem się jak dziecko, bo do domu był ledwie rzut beretem. A ja naprawdę nienawidzę podróży.
Ignacy Karpowicz
Ów proces, który wolno, z przymrużeniem oka, nazwać przejściem od „cywilizacji majtek” do „cywilizacji rękawiczek”, wydaje się dość powszechny. W niedemokratycznej cywilizacji majtek demokracja jawi się jako dobro wcielone i kraina szczęśliwości. A kiedy już dopnie się swego, kiedy dookoła radośnie i demokratycznie, kiedy majtki zamiast w skrzynkach pocztowych lądują na przypisanym sobie miejscu, wtedy po kolejnych zawodach i rozczarowaniach przychodzi poszukać rękawiczek.
A co po rękawiczkach? Nie wiem. Prześcieradło? Biała karta?
Grzegorz Tomicki
Może i słusznie Marcin Nominowany Finalista wszem wobec ogłosił, iż uprawianie sztuki to forma żebractwa. Która jednakowoż raz na dziesięć lat może okazać się całkiem intratna. Kto ma jaja ze stali, ten zdzierży. Innym pozostaje łuskanie fasoli. Co zresztą wydaje się perspektywą nie najgorszą, jeśli kto chce mieć święty spokój i nie musieć przy tym odpowiadać na głupie pytania. Mieć spokój i nie musieć odpowiadać na głupie pytania marzy się Jerzemu Pilchowi i ja mu się nie dziwię. Każdy by chciał.
Robert Ostaszewski
Wajda już dawno zniknął w zaułkach Starego Miasta, Klejnocki poszedł opiekować się warszawskimi licealistami, a ja wciąż siedziałem w ogródku Dymu i myślałem o smutnej twarzy wielkiego reżysera. I dotarło do mnie, że to zwykle tak się kończy, gdy literatury, czy sztuki w ogóle, próbuje się używać do celów, które zdają się ważniejsze od samej literatury, czy sztuki w ogóle. I że koniec końców nie ma znaczenia, czy te cele są budujące (jak kultywowanie pamięci o haniebnej zbrodni – w przypadku Wajdy), czy raczej kompromitujące (jak leczenie się z piętrowych kompleksów – w przypadku Kowalewskiego), bo to zawsze kończy się podobnie: smutną twarzą twórcy.
Aleksandra Kędziorek
Z artykułu Davida Crowleya Zimna wojna w domu [„2+3D. Grafika plus produkt” nr 24 (2007)] wynika, że „wojna na design” może przynosić większe efekty niż Monty Python’owskie „policzkowanie rybami”. Skojarzenia z rzekomo spuszczaną przez Amerykanów na polskie pola stonką ziemniaczaną też nie będą bezpodstawne, Crowley bowiem pisze: „W 1953 roku pisarz David Reisman wysunął niepozbawioną ironii propozycję wszczęcia wojny nylonowej. Sugerował, że tańsze i skuteczniejsze od bombardowań byłoby zrzucanie na Związek Radziecki nylonowych rajstop. Takie naloty miałyby rozbudzić wśród obywateli Kraju Rad apetyt, który ostatecznie zdestabilizowałby komunistyczną gospodarkę.”
Beata Pieńkowska
Medialnym zaangażowaniem wykazał się piszący z Rzymu dla „Przeglądu Powszechnego” (nr 10/2007) Piotr Kowalczuk, autor felietonu Gołąbki (pokoju) po rosyjsku z cyklu Z życia świata. Jego wymowne porównanie „Faktów” TVN do „baru szybkiej obsługi” stanowi jednocześnie ostrzeżenie przed serwowanymi w obu miejscach daniami, które wywołują „ciężkie zatrucie i porażenie nerwów”. Ostatni taki przypadek miał miejsce 17 września, w „rocznicę napaści Stalina na Polskę, w dniu, gdy polski prezydent pojechał na groby polskich oficerów pomordowanych w Katyniu” i odbyła się premiera filmu Katyń Andrzeja Wajdy.
Michał Choptiany
Najnowszy numer „Zeszytów Literackich” (99/2007) przynosi głównie Watowskie inedita − fragmenty brulionu, w którym pisarz porządkuje swoje wspomnienia z okresu futurystycznego (Coś niecoś o „Piecyku...”. Brulion), recenzję ze spektaklu Witkacego, jak również porażające precyzją, intelektualną klarownością i brakiem uprzedzeń studium poświęcone zachowaniom Juliana Tuwima względem władzy (Tuwim). Wat jako poeta − wybitny, erudycyjny, metafizyczny, wielki – to ujęcie mnie nie dziwi, ale Wat jako analityk ketmanu i postaw do niego zbliżonych − to już świadczy o intelekcie naprawdę ścisłym i potrafiącym dotrzeć do sedna problemu.
Katarzyna Wajda
Jaki jest związek między polityką a kinem? Gdy trafimy na zły film, możemy po prostu opuścić salę, wyrzucając sobie naiwność, podatność na manipulacje reklamy i żałując wydanych pieniędzy. Z polityką jest inaczej – obowiązujące prawo wyborcze ogranicza nasz wpływ na obsadę, każąc nam opłacać nie tylko aktorów, których po prostu nie lubimy, ale i tych nieutalentowanych, wyraźnie źle obsadzonych, niezdolnych do udźwignięcia powierzonych im ról. Polityka jest jak kino bez klamek – puentuje swój felieton (Kino bez klamek) Jacek Żakowski, jeden z nowych autorów odświeżonego „Filmu” (nr 10/2007, lifting dotyczy m.in. zmiany szaty graficznej i zwiększenia objętości).
Marcin M. Bogusławski
Pismo („Rita Baum” 11/2007) stanowi rodzaj polimorficznej opowieści. Na prawie trzystu stronach rozgrywają się historie najróżniejsze. Opary snu łączą się z brutalnością body artu. Interpretacje literackie zbiegają się z przewrotną aurą fotografii. Druk zaś i gruby, nieco zżółkły papier, stają się pretekstem do wejścia w wirtualny świat gier, w którym nie ma już ani papieru, ani zapachu farby. To bogactwo subtelnie powiązanych ze sobą wątków zaspokoić może wszelkie chorobowe braki. Może jednak doprowadzić również do chorobowego przesytu. O tyle, o ile miejsce polifonii głosów zajmuje niekiedy swoista (po)nowoczesna jednostronność.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt