Witryna Czasopism.pl

nr 20 (198)
z dnia 20 października 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

CIAŁO, OPOWIADANIE, NARRACJA

[1] „Ażeby działać, trzeba przynajmniej lokalizować. (…) Niewątpliwie u podstaw każdej teorii ontologicznej leży właśnie potrzeba terapeutyczna. Jeśli w chorym widzi się człowieka wzbogaconego lub zubożonego o jakiś byt, to można już być częściowo spokojnym. To, co człowiek utracił, może mu zostać przywrócone (…). Wystarczy pomyśleć, że choroba jedynie przydarza się człowiekowi, by nie utracić całej nadziei” (G. Canguilhem, Normalne i patologiczne).

Zapytajmy: Kto działa i lokalizuje? Mówiąc antropomorficznie – „Rita Baum” (nr 11/2007). Kogo chce poddawać terapii? Współczesną kulturę i nowoczesnego człowieka. W czym widzi chorobowy brak? W obumieraniu opowiadania w kulturze. W zapoznawaniu ciała. I rzeczywiście, krok po kroku dąży do odnowienia nadziei.

[2] Samo pismo i tym razem stanowi rodzaj polimorficznej opowieści. Na prawie trzystu stronach rozgrywają się historie najróżniejsze. Opary snu łączą się z brutalnością body artu. Interpretacje literackie zbiegają się z przewrotną aurą fotografii. Druk zaś i gruby, nieco zżółkły papier, stają się pretekstem do wejścia w wirtualny świat gier, w którym nie ma już ani papieru, ani zapachu farby. To bogactwo subtelnie powiązanych ze sobą wątków zaspokoić może wszelkie chorobowe braki. Może jednak doprowadzić również do chorobowego przesytu. O tyle, o ile miejsce polifonii głosów zajmuje niekiedy swoista (po)nowoczesna jednostronność. O tyle, o ile niektóre z pomieszczonych we wrocławskim periodyku tekstów zatrzymują pęd ożywczego, intelektualnego przeciągu.

[3] By nie osunąć się w chaos fałszywie współbrzmiących tematów, każda polimorficzna struktura musi mieć jednak zasadę, „która zagwarantuje wewnętrzną jedność stającego się ładu” (E. Jünger, Publicystyka polityczna 1919-1936). Wszak polimorficzność i ład to tylko dwie strony tego samego medalu! Zapytajmy tedy: Co stanowi normę, strukturyzującą omawiany numer „Rity Baum”?

[4] „Stający się ład” inauguruje w omawianym periodyku blok tekstów poświęconych zagadnieniom narracji. Znaleźć możemy tam między innymi studium dotyczące roli wzroku w europejskiej tradycji filozoficznej (Tomasz Misiak, Zmysłowe narracje…), omówienie Narracja w grach wideo – opowiadanie świata czy świat opowieści? Jana Stasieńki czy rozważania sytuujące teorię autobiografii Philippe’a Lejeune w kontekście projektu Michaiła Bachtina (Anna Małczyńska, Michaiła Bachtina synkretyczne ujęcie autobiografii). Najbardziej semantycznie pojemny wydaje mi się „wstępniak” Moniki Bakalarz: Uśmiercanie opowiadania. O świecie pozbawionym narracji. Autorka w iście biblijny sposób („na początku był logos”, a więc nie tylko słowo, ale także mowa czy opowiadanie) kreśli w nim wizje antytetycznych, ale powiązanych ze sobą światów: pełnej sensu, różnorodności i stwórczej mocy rzeczywistości rozpoznanej przez narrację oraz bezświatowej, ubogiej, ale cichej krainy, w której nikt nie snuje opowieści, nie baja.

[5] „Nawrotem zdarzeń, który powinien być zabroniony naturze, ujrzałem znów to, co już” (W. Gombrowicz, Ferdydurke) niby przepadło. Okazuje się bowiem, że właśnie sprawy narracji stanowią zwornik aktualnego numeru „Rity Baum”. Tym samym różnorodna tematyzacja narracji stanowi rdzeń bodaj wszystkich opublikowanych w tomie szkiców. A to mówiących o europejskich kosmologiach (mikrokosmos i makroanthropos). A to zatrzymujących się przy kwestiach społecznych i politologicznych. A to interpretujących teksty kultury czy też będących par excellence kreującymi światy i sensy opowiadaniami. Spośród nich wszystkich na wyróżnienie zasługuje, moim zdaniem, interesujący szkic Romana Bromboszcza pt. Narracja jako warunkowanie. Meta-, mikro- i subnarracje. Atrakcyjny wydaje mi się również pakiet opowiadań obcojęzycznych, prezentowanych pierwotnie na Festiwalu Opowiadania w 2005 r. Obok nich wyjątkowo zajmująca okazała się dla mnie także lektura dwóch narracji literackich, rozwijanych przez Jakuba Kornhausera i Joannę Wojdowicz.

Jakub Kornhauser w swym Człowieku-Szafie prowadzi czytelnika przez symboliczny labirynt nadrzeczywistości. Sposób obrazowania przywodzi na myśl późnośredniowieczne arrasy. Czy Kornhauser podejmuje wątki po to, by tkać je w misterne wzorce, by odebrać metaforze eliptyczność, by tchnąć w nią przestrzeń: pustyni, snu, marzenia? Ten sposób zaangażowania przywodzi na myśl Desnosa tkającego słowa w swych „powietrznych” poematach. A także Francoisa Chabrun i jego poemat Paroles tissées (Słowa utkane). Opowiadanie Kornhausera posiada jeszcze drugie, eluardowskie dno. Jest nim polityczny czy zaangażowany wymiar tekstu, jako że Człowiek-szafa stanowi zręczne narzędzie heurystyczne, pozwalające czytelnikom na wnikliwą diagnozę (polskiej) doczesności. Nigdy nie popada jednak w doraźność czy jednorazowość. Tym samym posiada atuty charakterystyczne dla „prawdziwej” literatury.

Nadrealistyczną aurę wyczuwa się również w narracji Joanny Wojdowicz. W pewnym sensie jej Joachim jest nawet wzorcowo surrealistyczny. Splątana dykcja, rozplenione punkty odniesienia czy rozluźnione związki między signifié i signifiant tworzą trudną do jednoznacznego określenia sieć sensów, odwołań, komentarzy. Mechanika tekstu wspiera się między innymi na wykorzystaniu różnych idiolektów. Współegzystuje tu ze sobą i język muzyki, i poetyki. Także dykcja rodem z Gombrowicza czy łacińskiej składni. Nie zawsze wybór kodu wydaje mi się słuszny. Niekiedy frazy brzmią zbyt archaicznie. Niekiedy wkrada się źle dopasowany dysonans. Wszakże autorka operuje tak sprawnie zmiennością barw i nastrojów, że zaangażowany afektywnie czytelnik z łatwością da zaprosić się w podróż po przestrzeniach jej wyobraźni. A opowiadanie jako całość z pewnością przyniesie zadowolenie nawet wybrednemu odbiorcy.

[6] Najsłabszymi spośród wszystkich tekstów drukowanych w „Ricie Baum” wydają mi się studia badawcze Karola Gołaja Podążając widmami znaczeń. Analiza tekstualna opowiadania „Żebry Adama” z cyklu „Widnokrąg” Wojciecha Kuczoka i Katarzyny Rafalskiej Sen(s), wycieczka w głąb. Analiza tekstualna opowiadania „Czysty kraj” Olgi Tokarczuk.

Gołajowi brakuje przede wszystkim dystansu. I do wybranego przedmiotu analizy (tekst Kuczoka), i względem obranej metody badań (paradygmat tekstualny Barthesa). Brakuje mu również analitycznej dojrzałości. Wszak podjęta przez niego próba rekonstrukcji „procesu powstawania tekstu i tworzenia się sensów” wymaga nie tylko sprawnego operowania barthesowskimi kategoriami, ale także wyostrzonej świadomości epistemologicznej, umożliwiającej kontrolę dokonywanych analiz. W rezultacie zamiast odsłonięcia mechaniki tekstu Kuczoka czytelnik otrzymuje tylko tabelę kodów językowych, które, według Gołaja, stanowią budulec analizowanej opowieści.

Nieco inne zarzuty postawić można z kolei Katarzynie Rafalskiej. Jako czytelnika najbardziej zaskoczył mnie brak historycznej świadomości autorki. Albowiem nie jest prawdą, że dopiero analiza tekstualna umożliwiła badaczom literatury otwarcie tekstu na treści istniejące „w rzeczywistości poza strukturą tekstu”. Wystarczy przywołać tu metody egzegezy wykorzystywane przez Ojców Kościoła (vide Orygenes), czy też sposób komentowania tekstów, stosowany przez scholastyków. Dla jednych i drugich sens literalny skrywał jedynie rzeczywistość inną i ważniejszą, którą należało ujawnić w toku lektury. Atoli o ile badacze starożytni i średniowieczni poszukiwali za tekstem wzorca widzenia świata i sposobu organizacji doświadczenia, pozwalającego na rozumienie rzeczywistości („paradygmat epistemologiczny” w języku Aliny Motyckiej), o tyle tekstualiści szukają jedynie pretekstu do mówienia o sobie. Nie interesuje ich rzeczywisty tekst, lecz pozatekstowa rzeczywistość interpretatora. Owszem, tak rozumiana metoda tekstualna może być zjawiskiem atrakcyjnym. Ale tylko o tyle, o ile stosujący ją badacz zdoła interesująco wyłożyć siebie samego oraz potrafi uniknąć komunałów. Tego nie da się, niestety, powiedzieć o Katarzynie Rafalskiej. Nazbyt trywialnie brzmią choćby jej uwagi dotyczące prawdy czy też przeprowadzona przez nią analiza relacji „siadania przed kimś”. A skoro „analiza tekstualna to rejestr sensów, moich sensów, bo to moja analiza tekstualna” (jak pisze Rafalska), może lepiej było pozostawić ją w przestrzeni swojego biurka?

[6] Ważnym elementem aktualnego numeru „Rity Baum” jest zbiór referatów wygłoszonych na wrocławskim Festiwalu Ciała, który odbywał się w dniach 12-16 marca 2007 r. Celem imprezy, jak podkreśla jej pomysłodawca Jakub Wyborski (Wrocławski Festiwal Ciała. Wprowadzenie), była chęć prezentacji mnogości i różnorodności sposobu mówienia o ciele z jednoczesnym ukazaniem „nieusuwalnej odporności ciała na opis”. Rozmaitość ta znalazła swoje odbicie w elementach składowych samego Festiwalu. Złożyły się nań i klasyczne działania artystyczne, i elektro-dance, i beatbox, i „zdecydowanie współczesny performance”.

Wielość dyskursów o cielesności widoczna jest również w drukowanych przez „Ritę” referatach. Ich autorzy reprezentują przestrzeń filozofii, historii idei, medycyny, antropologii czy historii sztuki. Dokonywane przez nich tematyzacje oscylują wokół wątków feministycznych, heideggerowskich oraz derridiańskich (Maria Kostyszak, Ciało wyjałowione z żywiołów…), metafizycznych (Bogdan Banasiak, Markiz de Sade, metafizyka ciała), społecznych (Andrzej Ostrowski, Moje ciało, wspólny wizerunek, globalny wzorzec. A. Giddens o cielesności), estetyzujących (Jarosław Barański, Medycyna i estetyzacja ciała), kosmologicznych (Maria Weinert, Człowiek cielesny…) czy teatrologicznych (Maria Szabat, Manekin w teatrze Tadeusza Kantora). Zwieńczenie zaś stanowi wnikliwe studium Ewy Oracz, poświęcone body artowi (Sztuka ciała – sztuka mięsa). Atutem wszystkich tekstów jest ich „przyczynkowy” charakter. Stawiane przez autorów tezy instygują czytelnika do dyskusji, obligują do dookreślenia zajmowanych przez siebie stanowisk, zachęcają do podjęcia polemiki (czy aby na pewno Bogdan Banasiak dobrze diagnozuje „moralność chrześcijańską?; czy aby na pewno ma rację Maria Kostyszak, pokazując, że dekonstrukcyjna mowa o cielesności uwalnia właściwy jej idiom? i tak dalej).

[7] Naszkicowanie przybliżonej choćby topografii „Rity Baum” wydaje się zadaniem niemożliwym. Przecież podjęte przeze mnie wątki należałoby uzupełnić jeszcze rozważaniami na temat pomieszczonych w tomie fotografii, załączonych do pisma płyty i książki. Należałoby wspomnieć o dziale filmowym i recenzenckim, o towarzyszącym wrocławskiemu periodykowi Puzdrze etc. Pewne pozostaje jedno: obcowanie z projektem, któremu na imię „Rita Baum”, z numeru na numer sprawia mi coraz większą, niemal fizyczną, przyjemność.

Hedonistycznie pozostaje mi tylko zachęcić Państwa do samodzielnej lektury. Warto!

Marcin M. Bogusławski

Omawiane pisma: „Rita Baum”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
BIEDNI POLACY PATRZĄ NA GEJÓW
Papier czy sieć?
TAJEMNICA BEZINTERESOWNEGO SPONSORA

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt