nr 7 (160)
z dnia 20 marca 2006
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Ksiądz i młodzi, przewodni temat kwartalnika „Pastores” (1/2006, pastores.pl), poświęconego formacji kapłańskiej, brzmi obiecująco dla osoby, która nie zna dobrze relacji między duchowieństwem a młodzieżą. Młodzież mijam codziennie, ale nie mam z nią stałego kontaktu, pracuję bowiem wśród i dla dorosłych. Księży zaś spotykam, ale nie przyjaźnię się z nimi. Do lektury przystąpiłam więc z nadzieją rozpoznania obu środowisk z perspektywy proponowanej przez redakcję, w skład której w większości wchodzą osoby duchowne. W słowie wstępnym czytamy, że „to nie młodzież jest zła, ale jej wychowanie bywa niewłaściwe. (…) Od tego, jak nowe pokolenie zostanie wprowadzone w dojrzałą wiarę i odpowiedzialne życie, będzie zależał także Kościół w następnych latach”. Te zdania, jak sądzę, wyznaczyły kierunek myślenia o relacjach kształtujących się między kapłanami a młodzieżą – temat podjęty przez autorów z namysłem i odpowiedzialnością niepozbawioną samokrytycyzmu. Pytanie tylko, czy rzeczywiście w tych kontaktach ma miejsce wzajemne niezrozumienie oraz rozbieżność potrzeb?
Wyrażane przez piszących opinie rozkładają ciężar odpowiedzialności za wiarę młodzieży równo między duszpasterzy, często nieautentycznych i dających słabe świadectwo własnej religijności, a ludzi młodych, którzy, jak czytamy we wstępie, „sami nie do końca wiedzą, kim są i do czego dążą”, co wyrażają poprzez niechęć do instytucji Kościoła oraz przez zwykłe lenistwo umysłowe. Księża – w oczach podopiecznych – grzeszą niedoskonałością i zaniedbaniami na polu osobistym i duszpasterskim. Jak pisze w artykule Wybrać się do ich świata ks. Jacek Plech, w obu tych aspektach kapłani bywają niewyraźni, niepewni, nerwowi i niecierpliwi, brakuje im czasu na szczerą rozmowę, dążą do realizacji wyłącznie własnych projektów, są głusi i nieuważni na potrzeby duchowe i psychiczne innych… Tę litanię wad można ciągnąć długo, podobnie jak listę wymagań i oczekiwań stawianych przez młodych pod ich adresem. Znajdziemy na niej pogodę ducha, umiejętność dawania Chrystusowego świadectwa, cierpliwość w towarzyszeniu młodzieży w umacnianiu wiary, radość z kontaktu z Bogiem i wiele innych. Ks. Plech podsumowuje: „Posiadanie w stopniu doskonałym wszystkich opisanych wyżej cech, nastawień i umiejętności osobistych, duchowych i duszpasterskich księdza młodzieżowca nie jest oczywiście możliwe”, ale cenna jest świadomość, że mimo tego młodzież jest otwarta na dialog ze swoim kapłanem.
Ludzie młodzi jak sejsmograf reagują na autentyzm lub jego brak u duchowieństwa, o czym mówią goście zaproszeni do redakcyjnej rozmowy Ksiądz i młodzi. Dyskutantów połączyło przekonanie, że młodzież trzeba traktować poważnie, bez próby „zakumplowania się”, ponieważ oczekuje ona raczej towarzyszenia, ewentualnie asekurowania jej w budowaniu wiary oraz, co ciekawe, stawiania wysokiej poprzeczki życiowej. Wraca przykład polskiego papieża. Jak mówi Maria Rogaczewska, doktorantka UW metrykalnie zaliczająca się do „pokolenia Jana Pawła II”, zmarły papież „był i jest po prostu przyjacielem, (…) pokornym depozytariuszem prawdy, którą może mi on objaśnić tak, aby mnie to autentycznie wezwało, pociągnęło. (…) Myślę o nim, ale nie czynię tego stale i bez przerwy. (…) Przyjaźń bowiem polega na współmyśleniu – w stałym, duchowym dialogu”. Zastanawiają mnie te słowa, świadczą bowiem o pragnieniu samodzielności oraz gotowości do podejmowania trudu myślenia, których często odmawia się współczesnym nastolatkom. A jak wynika z dalszej wypowiedzi dyskutantki, jej doświadczenie można przenieść na ogół nastolatków, którzy Kościół utożsamiają z przestrzenią, gdzie „szuka się wspólnoty i autentyczności”, nie jest on zaś miejscem, gdzie szuka się norm.
Polski Kościół stanął przed koniecznością wymuszoną na zachodnich wspólnotach religijnych już wcześniej: musi skonfrontować się z bardzo agresywną zsekularyzowaną kulturą. Jak twierdzi publicysta Piotr Semka, „w tym kontekście Kościół traci uprzywilejowaną pozycję i jest traktowany przez młodych na zasadach, na jakich traktują oni inne instytucje”. Nie dziwi więc rodzaj doświadczenia, którym dzieli się w rozmowie Jak przełożyć podniecenie na wzruszenie Jan Góra OP, inicjator corocznych lednickich spotkań z młodzieżą. Wrażliwość współczesnych młodych ludzi wychowanych na mediach skłoniła go do powrotu do tradycji ewangelizowania przez obraz. Jak twierdzi, „to wszystko, co kiedyś porzuciliśmy, jest dziś niezwykle nośne: śpiewy, dialogi, przedstawienia, gesty symboliczne, prezenty”, dlatego Lednica stała się symbolem współczesnego sposobu głoszenia Chrystusa młodzieży za pomocą języka skrótu i symbolu. Opowiadając dalej o początkowym strachu i wewnętrznej niechęci wobec zleconej mu pracy z ludźmi młodymi, podkreśla przełom zainicjowany lekturą tekstu Promieniowanie ojcostwa Karola Wojtyły. „W tym tekście odnalazłem scenariusz bycia ojcem, który stał się scenariuszem na całe moje życie i duszpasterzowanie”. Podsumowując, odwołuje się do faktu dzielenia się słowem Bożym, które doskonale nadaje się w wypełnianiu zadań ojcowskich: „Fenomen tego wszystkiego polegał na tym, że miałem dzieci, nie mając dzieci, i miałem je bardziej niż ci, którzy je mieli. Duchowość bowiem nie jest metaforą, tylko rzeczywistością”.
Kościół zmienia się też w innym, „zadaniowym” aspekcie, czyli w postrzeganiu celów wytyczonych parafiom w przyszłości, o czym piszą autorzy lutowego numeru miesięcznika „W drodze” (2/2006) na przykładzie doświadczeń katolików w Polsce, Niemczech, Wielkiej Brytanii oraz w Ameryce. Fakt sekularyzacji społeczeństw w tych krajach jest powszechnie uznawany za oczywisty, choć można znaleźć argumenty przeczące tej tezie (popatrzmy na mieszkańców Stanów Zjednoczonych, którzy wytrwale pielęgnują swoje protestanckie dziedzictwo, choć realizują je w licznych rozdrobnionych Kościołach). Podobnie kwestionuje się zasadność terytorialnego zorganizowania parafii oraz szanse na zwiększenie liczby powołań kapłańskich. Przed trwającymi w wierze wyznawcami religii katolickiej stoi zadanie reaktywowania jednostek parafialnych w taki sposób, aby „stały się miejscem spotkania, doświadczenia wiary, wzajemnej modlitwy. Środowiskiem, w którym ludzie będą się znali, troszczyli się o siebie wzajemnie i uczyli współpracy”, przyjmując za podstawę społeczną naukę Kościoła, jak czytamy w artykule Wspólnota wspólnot Andrzeja Potockiego OP. Autor przybliża w nim różne dodatkowe funkcje parafii, o których często zapominamy albo w ogóle z nich nie korzystamy, ograniczając się do uczestniczenia w niedzielnych mszach: parafia odgrywa role administracyjno-gospodarcze (opieka nad budowlami sakralnymi), charytatywne, doradczo-interwencyjne (pomoc małżeńska), kulturalno-oświatowe oraz rekreacyjne. Wszystko po to, aby wierni świeccy mieli okazję do rozwijania swoich uzdolnień, do kontaktu między sobą oraz duszpasterzami oraz by to właśnie na terenie parafii „kształtowali umiejętności społeczne i postawy obywatelskie”.
Kolejne teksty w miesięczniku pokazują, w jaki sposób radzą sobie z posługą tego rodzaju społeczności, w których parafia, prowadzona przez siostrę zakonną oraz wiernych świeckich, działa bez stałej obecności księdza w miejscu jej założenia (doświadczenie brytyjskie opisane w tekście Annabel Miller Nie ma księdza? Nic nie szkodzi). Znajdziemy też cenną analizę amerykańskiego ruchu JustFaith i jego programu zaangażowania społecznego, który opiera się na wspieraniu pomysłów, dostarczaniu idei oraz konkretnych projektów pozwalających wiernym danej parafii zrealizować ich powołanie w wymiarze religijnym i społecznym (Parafia po amerykańsku Bartosza Wieczorka).
Polskie nastolatki, co pokazują statystyki z 2001 roku przytaczane przez socjologa Krzysztofa Kosełę w artykule Młodzi początku XXI wieku w „Pastores”, wydają się aktywnymi członkami społeczeństwa i – szczęśliwie dla Kościoła – nie rezygnują całkowicie z pomocy parafii w przezwyciężaniu trudów dorastania. Cenią tradycyjne wartości, przez co znacznie różnią się od rówieśników na Zachodzie, i gotowe są na współpracę – dla przyszłości polskich parafii to dobre rokowania. Zestawienie młodych Polaków i Niemców uświadamia, że: dla polskich nastolatków ważna jest w kolejności rodzina (88%), zdrowie, praca, przyjaciele, nauka, religia (37%), czas wolny i polityka, dla niemieckich zaś przyjaciele (81%), rzadziej rodzina, czas wolny, zdrowie, praca, nauka i, najmniej powszechnie, religia oraz polityka (8%). Nawet osoba bardzo uprzedzona do tego rodzaju wyliczeń otrzymuje dzięki nim ciekawy materiał do przemyśleń na temat nowego kształtu parafii tworzonych przez tak myślących młodych ludzi. Osobiście także bardziej podoba się model, w którym wciąż możemy liczyć na pomoc rodziny w trudnych momentach – przynajmniej warto powiązać statystyki z rzeczywistymi zachowaniami w ten właśnie sposób – oraz na wierność i lojalność małżonka. Nastolatki pytane o to raczej zgodnie uznają, że „ślub, uroczyste potwierdzenie małżeństwa nie jest dla nich nieznaczącą formalnością”, a rozwód postrzegają jako klęskę związku, nie zaś jako „wygodne wyjście z trudnej sytuacji”. Wziąwszy pod uwagę te deklaracje, w porównaniu z niektórymi obyczajowo wyzwolonymi krajami stanowimy społeczeństwo dobrze rokujące na przyszłość.
Omawiane pisma: „W drodze”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt