Witryna Czasopism.pl

Nr 17 (134)
z dnia 12 czerwca 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

USIĄDŹ WYGODNIE I WŁĄCZ SIĘ!

Na warszawskich ulicach pojawiły się plastykowe fotele w różnych kolorach. Czerwone, żółte, niebieskie… Na każdym z nich znajduje się napis: „Usiądź wygodnie i włącz się”. W ten sposób jeden z kanałów telewizyjnych zachęca do wykupienia abonamentu. Cel akcji promocyjnej atakuje moje komórki mózgowe, a ja w tym czasie wyobrażam sobie, do czego innego mogłyby służyć owe siedziska. Na przykład do zaaranżowania kawiarni. Dostawiamy stolik, skrzykujemy znajomych albo ludzi znajdujących się w pobliżu, wyciągamy, co kto ma pod ręką, i kawiarnia gotowa. Fotel może też służyć krzyżówkowiczom. Rozsiadaliby się wygodnie z naręczem łamigłówek i od czasu do czasu prosiliby przechodnia o podpowiedź. O banalnym wykorzystaniu fotela do nabrania sił po zakupach nie wspomnę. Przychodzi mi na myśl jeszcze jedno zastosowanie: siadam, zamykam oczy, wymieniam nazwę miasta, do którego chciałabym się przenieść i następuje teleportacja. Pomysł tak mi się spodobał, że postanowiłam go wypróbować. Niestety, nie od razu udało mi się trafić tam, gdzie chciałam. Marzyłam o wycieczcie do Triestu. Ach, jak pojechać do Triestu, siedząc w Warszawie? Trzeba wziąć do ręki 90. numer „Zeszytów Literackich”, usiąść wygodnie, choćby w plastykowym, najlepiej żółtym, fotelu i na moment stać się wędrowcem. Kto wie, czy lektura triesteńskich „Zeszytów Literackich” nie jest lepszym pomysłem niż wycieczka do samego miasta: wkraczamy w świat poddany twórczemu namysłowi, unikając bezwładu pierwszych wrażeń. No i te nazwiska: Claudio Magris, Italo Svevo, Casanova, Stendahl… Przytaczam tylko te najbardziej znane, ale zapewniam, że 90. numer pełen jest znakomitości. Streścić taki numer to zadanie karkołomne, dlatego ograniczę się jedynie do kilku wypisów, traktując je jako ulotne wspomnienia, z którymi wracamy z podróży.


Literatura

Tkanką Triestu niewątpliwie jest literatura. Piękne zdanie Claudio Magrisa: „Miasto żyjące w literaturze i literaturą, ponieważ literatura stanowi jedyną przestrzeń, w której możemy odnaleźć siebie samych i dowiedzieć się naprawdę, kim jesteśmy” (Europa widziana z Triestu) wyrasta nie tylko ze świadomości, że ziemia ta wydała kilku pisarzy, ale również z przekonania, że pomieszanie narodów, ich kultur i języków rodzi szczególną narrację, stwarza opowieść o zachowaniu tożsamości w świecie poddawanym unifikacji, a jednocześnie opowieść o przeciwstawianiu się destrukcyjnej sile nacjonalizmów. Triest jest dla Magrisa jak wyznanie wiary; staje się punktem odniesienia wszelkich rozważań.

„Zeszyty Literackie” dają okazję do spotkania wszelkich indywiduów pisarskich, począwszy od największych sław – szkic Italo Svevo „Ulissess” urodził się w Trieście ukazujący związki Joyca z miastem („To jasne, że nam, triesteńczykom, wolno go kochać, jakby był trochę jednym z nas”), przez wspomnianego już Svevo (pisze o nim i Magris w obszernym tekście Pisanie i nieokiełznana starość, i Eugenio Montale w Dla Itala Sveva – w hołdzie), a skończywszy na znanych tylko nielicznym (Eugenio Montale: Wspomnienie o Robercie Bazlenie i Giani Stuparich: Bobi Bazlen). Z lektury wszystkich tekstów zebranych w dziale Triesteńskie sylwetki wynoszę wrażenie, że Triest jest agorą pisarskich spotkań, nieistotne są daty narodzin i śmierci, bo synowie literatury widują się codziennie, żyjąc we wspólnocie poza czasem. I właśnie ów bezczas, który każe spojrzeć na historię jak na rozrastające się continuum, jest kolejnym wspominkiem z podróży.


Historia

Po raz kolejny oddaję głos Magrisowi: „Znajdujemy się wewnątrz kolażu, gdzie nic nie stało się przeszłością i żadna rana nie zagoiła się w czasie, w którym wszystko jest teraźniejszością, otwartą i niegotową, wszystko ze sobą współistnieje i pozostaje współczesne: cesarstwo habsburskie, faszyzm, rok 1945, nostalgia za ck Austrią, nacjonalizm, dążenia niepodległościowe, patrioci włoscy o słoweńskich nazwiskach i vice versa, pełni pretensji Słoweńcy i członkowie Armii Wyzwolenia Narodowego, zmartwieni sześcioma strefami czasowymi obowiązującymi w świecie słowiańskim zaczynającym się tuż za progiem, pamięć o exodusie z Istrii i niechęć do jego ofiar, uparta mądrość żydowskiej Mitteleuropy, dyskretna inteligencja Słoweńców i epicka, spokojna mieszkańców Friuli, kult włoskości, sprawiający, że zarzuca się Włochom, iż nie są prawdziwymi Włochami i nie rozumieją miłości, jaką Triest do nich żywi, oraz chęć, aby nie zawracać sobie już więcej nimi głowy” (Dorastać w Trieście). Przytoczony fragment uświadamia, jak wiele mieści w sobie to miasto, ile zdarzeń i emocji w sobie kryje. Miasto jest ogromną kadzią, w której spływająca gęstym nurtem historia przetapiała się na triesteńską mieszaninę. Poddając się narracji Magrisa, nie potrafię czytać tekstów zamieszczonych w „Zeszytach Literackich” inaczej jak jednej wielkiej opowieści. I chociaż rozpoznaję oznaczniki w postaci dat, to nie ma dla mnie znaczenia, czy zdarzenia miały miejsce niedawno, czy dwa wieki temu: patrzę na nie oczami mojego teraz. Ot, choćby ta krótka notka, skreślona ręką Egona Schiele: „Śniłem o Trieście, morzu, przestrzeni. Nostalgia!” (List z więzienia, 1 maja 1912).

Fantastyczną rzeczą są Wypisy, w których redaktorzy numeru zebrali opisy miejsc, budynków, ulic i zakątków miasta. W ten sposób powstał szczególny przewodnik po Trieście. Szczególny, bo utkany z cytatów literackich. Pięknie byłoby ruszyć na włóczęgę z tak skreśloną mapą. Punkty tej mapy to np. Wytłaczarnia Oliwy, rozliczne kawiarnie literackie, miejsca, gdzie zatrzymywali się pisarze, hala rybna, trasy spacerowe, a nawet balkony, frontony i dachy. Tak, Triest w całej swej rozciągłości wart jest uwagi.

90. numer „Zeszytów Literackich” mieni się tysiącem barw, jest mozaiką nazwisk, dzieł, idei i myśli. Pozwolił mi na chwilę uwierzyć, że naprawdę przeniosłam się z Warszawy do tego portowego miasta, zostawiając za sobą plastykowy fotel.

Agnieszka Kozłowska

Omawiane pisma: „Zeszyty Literackie”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
BUTY, DEPTANIE, UCIECZKI…
CZARNE KONTRA JASNE, CZYLI FILMOWE BARWY GDYNI
OD JESIENNEJ DZIEWCZYNY PO HERBATKĘ

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt