Witryna Czasopism.pl

Nr 7 (124)
z dnia 2 marca 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

PISZ I DZIAŁAJ

Zimowa „Rita Baum” (nr 9/2005) skupia się na dwóch rodzajach przestrzeni: wewnętrznej i zewnętrznej. Za tę pierwszą uznać bym chciała przestrzeń, w którą wprowadza proza będąca pokłosiem Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania. Tworzyłyby ją pejzaże wewnętrzne, wyczarowywane w pisarskiej wyobraźni. Przestrzeń zewnętrzna zaś to sfera życia publicznego – tekstów jej poświęconych w ostatnim numerze tego pisma nie brakuje.

W klimat lektury kilkunastu opowiadań wprowadza Bartosz Małczyński Świętem ludzi-opowieści. Wypowiedź Małczyńskiego to krótki przewodnik po tym, o czym poczytać możemy u rodzimych (Olga Tokarczuk, Zbigniew Kruszyński czy Paweł Huelle) i zagranicznych (Zoran Ferić, Colette Nys-Mazure i inni) pisarzy. Małczyński nie tylko rekomenduje wydrukowane opowieści, przede wszystkim afirmuje opowieść jako taką: „Opowiadać znaczy […] żyć, żyć znaczy opowiadać. Brak opowieści jest śmiercią, kresem wszystkiego […]. Więcej nawet: gdy opowieść staje się zbyteczna, człowiek musi umrzeć. Ocalić może go tylko opowiedzenie czegoś, jako spontaniczna reakcja na ciekawość słuchacza, za którą trzeba się przecież jakoś odwdzięczyć. Ludzie-opowieści przez całe swoje życie dziękują sobie nawzajem za ocalenie, za darowane istnienie. Dziękują – opowiadając przeróżne historie”. Ta spora dawka opowiedzianych historii – jest ich kilkanaście – na pewno może nas uratować od melancholii przedłużającej się zimy. Potwierdza również słowa Małczyńskiego, że zanurzeni jesteśmy w świecie narracji, ciągłego opowiadania, wiecznej artykulacji. Gorąco zapraszam na spotkanie z ludźmi-opowieściami.

Pejzaże wewnętrzne to jedna strona „Rity Baum”, druga to pejzaże życia publicznego, a te z zimowej melancholii wyrwać nas mogą z pewnością. Gdzie jak gdzie bowiem, ale w życiu publicznym aż kipi od emocji, konfliktów i starć różnych racji. Wystarczy rzucić okiem na spis tekstów z bloku rita radykalna. Już sama nazwa wskazuje na charakter podejmowanych kwestii: radykalnie to znaczy gorąco, niepokornie i niepopularnie. Izabela Kowalczyk na przykład pisze o tym, co to znaczy wyróżniać się w przestrzeni publicznej. W tekście Przełamując agorafobię. O potrzebie Inności w sferze publicznej stwierdza: „[...] skazanie na niewidzialność oznacza wyparcie problemu, próbę jego zlikwidowania, a przede wszystkim depolityzację. Wiemy przecież, że to, o czym się nie mówi, nie istnieje. Bycie widzialnym/-ą ma więc ogromne znaczenie w określaniu swego miejsca i swych problemów w sensie politycznym, wskazuje bowiem na możliwość lub brak samoreprezentacji”. Widzimy zatem, że wyróżnianie się w tłumie, zabieranie głosu to kwestia polityczna. To nie tylko zaznaczanie swojej obecności, ale przede wszystkim skupianie uwagi na problemie, którego jesteśmy reprezentantem. Zabieram głos nie tyle we własnym imieniu, co w imieniu grupy, do której należę. Kowalczyk ze sprawą zaistnienia grupy (np. mniejszości narodowej czy seksualnej) lub problematyki (np. niepełnosprawności) wiąże jeszcze jedną, niezwykle istotną kwestię. Otóż Inny, który dochodzi do głosu, przynosi ze sobą zagrożenie. Tak przynajmniej sytuację naświetla ten, kto stoi po drugiej stronie barykady. Oczywiście chodzi o manipulację i spostponowanie Innego. Fragmenty tekstu Kowalczyk, w których autorka odwołuje się do figury kozła ofiarnego i praktyk przerzucania winy na innego (Innego) nie są niczym odkrywczym. Z pewnością na ten temat czytaliśmy już wielokrotnie, ale ustęp: „Dokonujemy zagłady inności – również wnętrza nas samych. Inny, którego nosimy w sobie, zostaje wydalony na zewnątrz, staje się obcym, wrogiem, monstrum, plugastwem, bestią, tyranem, obiektem nienawiści. Wydalamy to, co w nas obrzydliwe, brzydzimy się tym, co wydalamy, odrzucamy to, co stanowi niezaprzeczalną cząstkę nas samych, która zaświadcza o naszym istnieniu” każe mi się zastanowić, czy tego typu doświadczenie jest także i moim udziałem. Na ile nie chcę dopuścić do siebie Innego, zgodzić się na jego obecność, a na ile jestem otwarta na to, co nawet jeśli jest dla mnie niezrozumiałe, zasługuje na uwagę.

Sławomir Czapnik także opowiada o przestrzeni publicznej. Za sprawą tekstu Masa Krytyczna, czyli walka o prawa rowerowe przenosimy się na ulice miast, w których od jakiegoś już czasu toczy się, nierzadko bezpardonowa, walka o miejsce do jazdy. Walczą kierowcy samochodów i rowerzyści. Z pewnością byliśmy świadkiem przejazdu zwartej grupy rowerzystów ulicami naszego miasta. To właśnie Masa Krytyczna. Przy czym nie jest to tylko zorganizowana wycieczka odbywająca się w przestrzeni miejskiej, ale wydarzenie, które ma zwrócić uwagę na to, że rowerzyści też mają swoje racje, które powinno się przynajmniej próbować zrozumieć. Z relacji Czapnika wynika, że wciąż jest dużo nienawiści między kierowcami a rowerzystami i że tak naprawdę wina leży po obydwu stronach: „Rzecz jasna, kreowanie rowerzystów na drogowe aniołki to gruba przesada. I wcale nie chodzi o to, że znam przynajmniej paru uczestników masy, którzy jeździli po pijanemu [...]. Użytkownicy jednośladów nieraz traktują pieszych w sposób analogiczny do tego, jak sami są traktowani przez kierowców”. Mimo tej samokrytyki i tak wydaje się, że jednak więcej niechęci i złej woli leży po stronie kierowców. Prawdopodobnie czują się silniejsi i sądzą, że przemawia za nimi praktyka – w Polsce jazda na rowerze i związane z nią udogodnienia (ścieżki rowerowe) nie były do tej pory tak rozpowszechnione.

Nie tylko te dwa artykuły uświadamiają, jak wiele napięć i konfliktów towarzyszy naszemu życiu publicznemu. Pozostałe teksty także zwracają uwagę na to, że wiele się dzieje i nie ma co chować głowy w piasek i udawać, że nie zauważamy demonstracji antywojennych czy wystąpień alterglobalistów. Nie trzeba od razu brać w nich udziału, może na początek wystarczy refleksja. Zresztą, gdy zmęczy nas życie publiczne, zawsze można uciec się do świata literatury i w nim szukać wytchnienia. Przynajmniej chwilowego.

Agnieszka Kozłowska

Omawiane pisma: „Rita Baum”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
felieton__POLISA
PRZYPADEK, CELOWOŚĆ ORAZ KADR BIRGUSA. FOTOGRAFIE DO MYŚLENIA
MIĘDZY SZALEŃSTWEM A TERAPIĄ

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt