5 września odbyła się długo oczekiwana premiera Pianisty Romana Polańskiego, a na początku października przekonamy się, jak reżyser poradził sobie z rolą fredrowskiego Papkina, stąd też wrześniowe „Kino” sporo miejsca poświęca osobie i filmom twórcy Dziecka Rosemary. Kiedy ponad dwa lata temu pokazano w Polsce Dziewiąte wrota, krytyka w większości uznała, iż Polański zrobił piękny film o niczym, ale pociesza zapowiedź ekranizacji książki Władysława Szpilmana. Film powstał, dostał Złotą Palmę w Cannes i zebrał cięgi (głównie) od polskich krytyków – bo akademicki, hollywoodzki, mało oryginalny, etc. Generalnie nagroda mu się nie należała, a jury na czele z Davidem Lynchem bardzo się pomyliło albo co gorsza – bo i takie, na szczęście nieliczne głosy się odezwały – uległo naciskom żydowskiego lobby. Dziękując za wyróżnienie Polański podziękował polskiej ekipie i podkreślił, że to nagroda dla polskiego filmu. Kurtuazyjny gest? Osobiście się wzruszyłam, ale niektórzy tak to odebrali. Bo jaki polski film – z angielskimi dialogami? Wersja angielska oznacza szerszą dystrybucję, a poza tym – czyż w co drugim filmie wojennym Niemcy, Polacy i Żydzi nie mówią jednym językiem? A i polszczyzna niemieckich oficerów w niejednym polskim obrazie godna jest native speakera. Czy nie wystarczy, że reżyser jest Polakiem, a w czołówce pojawiają się nazwiska Kilara, Edelmana, Starskiego... Lista Schindlera była filmem amerykańskim, ale gdy otrzymywała złote statuetki, to mówiliśmy o polskich Oscarach, choć przecież np. Janusz Kamiński, polski (sic!) operator kształcił się już w Stanach i z ojczyzną ma mniej wspólnego niż Polański. A że na własnego Pianistę nas nie stać (pieniądze!), to powinniśmy się cieszyć, że Polska była koproducentem, bo taka rola to być może – jak mówi w wywiadzie Lew Rywin – jedyna szansa na zaistnienie naszej kinematografii w świecie.
Ponoć istnieje spora grupa ludzi, dla których wartość filmu wyznacza stopień zdruzgocenia go przez krytyka – w myśl zasady „im gorzej piszą, tym lepszy film”. Gdyby Pianistę gromadnie okrzyknięto filmem chybionym, to może biłby rekordy frekwencji. Tego się jednak nie dowiemy, bo znalazł obrońców, do których należy Jerzy Płażewski. Krytyk „Kina” już w relacji z Cannes opisywał Pianistę jako film wielki, teraz w swojej recenzji odpiera argumenty przeciwników dzieła, doceniając m.in. odtwórcę głównej roli, Adriena Brody. Sygnalizuje też rzecz, zdawałoby się, oczywistą: Pianista odwołuje się do wspomnień warszawskiego Żyda, Władysława Szpilmana, ale i po trosze do przeżyć kilkuletniego Romka z krakowskiego getta. Może stąd ów akademizm, brak groteski tak widocznej w jego najlepszych, wcześniejszych filmach: gdy daje się świadectwo „dawnych czasów”, zwłaszcza takich i sięga się do własnej pamięci, to chyba nie ma się zbytniej ochoty na eksperymentowanie.
Cudze oceny, entuzjastyczne czy druzgocące, trzeba samemu zweryfikować i po prostu obejrzeć film. A po seansie warto sięgnąć po inne teksty z kręgu Polańskiego i Pianisty, chociażby reportaż Kto tu jest reżyserem? Zawsze zastanawia mnie na czym polega magia kina, każąca mi uwierzyć w ekranową fikcję i zapomnieć, że poza np. parą zakochanych jest reżyser, operator, dźwiękowiec – tyle że po drugiej stronie kamery. A że kręcenie filmu to setki dubli, udawanie lata jesienią i kłopoty ze statystami patrzącymi prosto w kamerę – przekonuje autor tekstu, Stefan Gieysztor, dubler Adriena Brody.
Władysław Szpilman zaakceptował Polańskiego jako tego, który opowie jego historię – ciekawe jak odebrałby Pianistę, gdyby doczekał premiery. O Szpilmanie - polski Żydzie, kompozytorze i ojcu mówi w „Kinie” jego syn, Christopher.
Jeśli ktoś cierpiący na bezsenność 1 sierpnia tego roku oglądał TVP około północy, to mógł obejrzeć Pianistę sprzed ponad 50. lat, czyli Robinsona warszawskiego. Jeżeli nie usłyszał nazwiska „Szpilman” i nie zobaczył dobrego Niemca, to nie oznacza, że coś mu umknęło – bohater filmu zwał się Rafalski, a kontaktował się wyłącznie z młodymi komunistami. Tadeusz Lubelski opowiada w „Kinie” o pogmatwanych związkach pamiętników kompozytora z polskim kinem, a także manipulacji historią, która stała się częścią powojennej sztuki.
Suspens towarzyszący artystycznym dokonaniom Polańskiego i kapryśny los na przemian wpędzający twórcę w kłopoty i wyciągający go z nich – to według Grażyny Stachówny dwa stałe elementy kariery reżysera. Wnikliwa (i życzliwa) obserwatorka twórczości Polańskiego, autorka książki Roman Polański i jego filmy oraz ostatnio wydanego leksykonu Polański od A do Z (recenzja w numerze), w swoim tekście (Polański), śledzi karierę (i życie osobiste, bo w przypadku Polańskiego budziło równe emocje, jak jego filmy, zwłaszcza w siermiężnych czasach PRL-u) twórcy mając na względzie te właśnie 2 jej elementy. Bardzo interesująca i inspirująca lektura, bo Stachówna należy do tych badaczy kina, którzy widzą twórczość reżyserów jako proces dzielący się na fazy, stąd wiedzą, że porównywanie filmów „późnego okresu” z osiągnięciami wcześniejszymi, z czasów pełnej dojrzałości – jest niepotrzebne i często krzywdzące.
Nie twierdzę, że Pianista to skończone arcydzieło, nie żądam, by krytycy padali na kolana z zachwytu, ale szkoda, że kiedy w dobie kryzysu kinematografii film polskiego reżysera zdobywa Złotą Palmę (a żaden polski film od lat nie został nawet zakwalifikowany do canneńskiego konkursu), to tak trudno jest się z tego powodu po prostu ucieszyć. Ciekawe, jak krytyka przyjmie nowy film Wajdy (Czy należała mu się nagroda za Człowieka z żelaza? Przecież robił lepsze filmy). Życzę Polańskiemu, by Zemsta była słodka.
wersja do wydrukowania
- zobacz w najnowszym wydaniu:
- Może się zacznie robić ciekawie…
- Ukąszenie popowe
- Co myśli dziewczyna, która unosi sukienkę?
- „Dlatego” bardziej „Tylko Rock”
- Rokendrol w państwie pop
- KAKTUS NIE Z TEJ CHATKI
- POTOP POP-PAPKI
- WIĘCEJ NIŻ DWA ŚWIATY
- Czas kanibalów
- Przystanek „Paryż”
- Spodziewane niespodzianki
- Złudny i niebezpieczny
- Faszyzm czai się wszędzie
- OD KOŃCA DO POCZĄTKU
- O muzyce do czytania i gazecie do słuchania
- Dreptanie wokół czerwonej zmory
- Rozkoszne życie chełbi
- Emigranci, krytycy i globalizujące autorytety
- Zielono mi
- Roczniki siedemdziesiąte?
- Od rytuału do boiska piłkarskiego
- O potrzebie rastryzmu
- Sen o Gombrowiczu
- Pozytywnie
- Manewry z dźwiękami
- Kochajmy zabytki (czasopiśmiennictwa) – tak szybko odchodzą
- Co tam, panie, na Litwie?
- Literatura – duch fartowny czy hartowny?
- Nostalgiczne klimaty
- Wyostrzony apetyt
- Szanujmy wspomnienia
- Papier kontra ekran
- Nie zagłaskać poety
- Papier czy sieć?
- Rutynowe działania pism fotograficznych
- Papiery wartościowe
- Kolesiowatość
- MODNA MUZYKA NOSI FUTRO
- Semeniszki w Europie Środkowo-Wschodniej
- Zimowa trzynastka
- Popkultura, ta chimeryczna pani
- Patron – mistrz – nauczyciel?
- Rita kontra Diana
- Słodko-gorzkie „Kino”
- O produkcji mód
- Gorące problemy
- GDY WIELKI NIEMOWA PRZEMÓWIŁ
- Bigos „Kresowy”
- W TONACJI FANTASY Z DOMIESZKĄ REALIZMU
- KRAJOBRAZ MIEJSKI
- Z DOLNEJ PÓŁKI
- KINO POFESTIWALOWE
- MATERIALNOŚĆ MEBLI
- ŹLE JEST…
- NOSTALGIA W DRES CODZIENNOŚCI UBRANA
- MŁODE, PONOĆ GNIEWNE
- WIEDEŃ BEZ TORTU SACHERA
- JAZZ NIE ZNA GRANIC
- WIDOK ŚWIATA Z DZIEWIĄTEJ ALEI
- KINO I NOWE MEDIA
- PO STRONIE WYOBRAŹNI
- AMERYKAŃSKIE PSYCHO
- MUZYKA, PERWERSJA, ANGIELSKI JĘZYK
- SZTUCZNE CIAŁA, CIAŁA SZTUKI
- IKONY, GWIAZDY, ARTYŚCI
- MÓWIENIE JĘZYKIEM TUBYLCÓW
- CZAS OPUŚCIĆ SZKOŁĘ
- MAŁA, UNIWERSALNA
- Baronowie, młodzi zahukani i samotny szeryf
- ROZBIĆ CODZIENNOŚĆ, ALE NAJPIERW JĄ WYTRZYMAĆ
- TECHNO, KLABING, REKLAM CZAR
- NASZE ULICE
- Z SOPOTU I Z WIĘCBORKA
- KRAJOBRAZ PO GDYNI
- O TZW. WSZYSTKIM – W „POZYTYWNYM” ŚWIETLE
- KOMPUTER DO PODUSZKI?
- NA USŁUGACH CIAŁA
- WALLENROD Z KOMPLEKSAMI
- PARADA STAROŚCI
- INKOWIE A SPRAWA POLSKA
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
- POSZUKIWACZE ARCHITEKTURY OBIEKTYWNEJ
- 2002 W KINIE
- GADKI KONIECZNIE MAGICZNE
- Widoki z pokoju Morettiego
- NIE REWOLUCJA, CHOĆ EWOLUCJA
- CZAR BOLLYWOODU
- ALMODOVAR ŚWINTUSZEK, ALMODOVAR MORALISTA
- NIEJAKI PIRELLII I TAJEMNICA INICJACJI
- W BEZNADZIEJNIE ZAANGAŻOWANEJ SPRAWIE
- GANGSTERZY I „PÓŁKOWNICY”
- WYRODNE DZIECI BACONA
- CO TY WIESZ O KINIE ISLANDZKIM?
- BYĆ JAK IWASZKIEWICZ
- MŁODY INTELIGENT W OKOPIE
- O PRAWDZIWYCH ZWIERZĘTACH FILMOWYCH
- JEDNI SOBIE RZEPKĘ SKROBIĄ, DRUDZY KALAREPKĘ
- ZJEŚĆ SERCE I MIEĆ SERCE
- DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
- PONIŻEJ PEWNEGO POZIOMU… ODNOSZĄ SUKCES
- ANTENOWE SZUMY NOWE
- BOOM NA ALBUM
- O BŁAZNACH I PAJACACH
- EKSPRESJA W OPRESJI
- BARIERY DO POKONANIA
- UWAŻAJ – ZNÓW JESTEŚ W MATRIKSIE
- NATURA WYNATURZEŃ
- ZABAWNA PRZEMOC
- DLATEGO RPG
- WIEKI ALTERNATYWNE
- CZARODZIEJ MIYAZAKI
- DYLEMATY SZTUKI I MORALNOŚCI
- WYMARSZ ZE ŚWIĄTYNI DOBROBYTU
- MUZA UKRYTA I JAWNE PRETENSJE
- BO INACZEJ NIE UMI…
- PORTRET BEZ TWARZY
- BYĆ ALBO NIE BYĆ (KRYTYKIEM)
- MODLITWA O KASKE
- ZA KAMERĄ? PRZED KAMERĄ?
- CZY PAN KOWALSKI POJEDZIE DO WARSZAWY?
- OSTALGIA, NOSTALGIA, SOCNOSTALGIA
- TORUŃSCY IMIGRANCI
- OFFOWA SIEĆ FILMOWA
- BO TO ZŁA KOBIETA BYŁA...
O femme fatale i innych mitach
- Z GAŁCZYŃSKIM JAK BEZ GAŁCZYŃSKIEGO
- KONFERANSJERKA
- CZYTANIE JAKO SZTUKA (odpowiedź)
- BERLIŃSKIE PRZECHADZKI
- GRY WOJENNE
- WYDZIELINY NADWRAŻLIWOŚCI
- ŚMIERĆ ADAMA WIEDEMANNA (polemika)
- MIĘDZY MŁOTEM A KILOFEM
- DEMONTAŻ ATRAKCJI
- POPATRZEĆ PRZEZ FLUID
- W CIENIU ZŁOTYCH PALM
- 3 X L – LIBERATURA, LESBIJKI, LITERNET ALBO LOS, LARUM, LITOŚĆ
(a do tego: pracy precz!)
- WSZYSCY Z HRABALA
- NA CZYM GRASZ, CZŁOWIEKU?
- FILM W SZKOLE, SZKOŁA W FILMIE
- MARTWA NATURA Z DŹWIGIEM
- ROGI BYKA, NERWICE I ZIELONY PARKER
- ZMIERZCH MIESIĘCZNIKÓW
- CZARNOWIDZTWO – CZYTELNICTWO
- DALEKO OD NORMALNOŚCI
- NIE-BAJKA O ODCHODACH DINOZAURA
- ŁYDKA ACHILLESA
- DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
- LIBERACKI SPOSÓB NA ŻYCIE
- PRORADIOWO, Z CHARAKTEREM
- KOSZMAR TEGOROCZNEGO LATA
- KRAKOWSKIE FOTOSPRAWY
- PROBLEMY Z ZAGŁADĄ
- CZAS GROZY
- KOMU CYFRA?
- APIAT’ KRYTYKA
- NASZA MM
- UWIERZCIE W LITERATURĘ!
- W POSZUKIWANIU UTRACONEJ TOŻSAMOŚCI
- ZA GÓRAMI, ZA DECHAMI…
- FRAZY Z „FRAZY”
- TARANTINO – KLASYK I FEMINISTA?
- UTRACIĆ I ODZYSKAĆ MATKĘ
- WIELE TWARZY EUROCENTRYZMU
- IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?
- NIEPOKOJE WYCHOWANKA KOMIKSU
- I FOTOGRAFIA LECZY
- STANY W PASKI
- MIĘDZY MŁOTEM RYNKU A KOWADŁEM SENSU
- POŻYTKI Z ZAMKNIĘTEJ KOPALNI
- CZACHA DYMI...
- DYSKRETNY UROK AZJI
- PODZIELAĆ WŁASNE ZDANIE
- FORUM CZESKIEGO JAZZU
- NADAL BARDZO POTRZEBNE!
- KONTESTACJA, KONTRKULTURA, KINO
- PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
- DEKALOG NA BIS
- SPAL ŻÓŁTE KALENDARZE
- WYBIJA PÓŁNOC?
- A PO KAWIE SADDAM
- TRZECIE OKO
- ANGLIA JEST WYSPĄ!
- CO W ZDROWYM CIELE
- CHASYDZKI MCDONALD JUDAIZMU?
- PEJZAŻE SOCJOLOGICZNE
- SZTUKA CODZIENNOŚCI SZUKA
- PASJA
- KOGO MASUJĄ MEDIA?
- DWAJ PANOWIE A.
- NOWA FALA Z ZIARENEK PIASKU
- ULEGANIE NA WEZWANIE
- BERLIN PO MURZE
- I WCZORAJ, I DZIŚ
- MOJE MIASTO, A W NIM...
- WYNURZAJĄCY SIĘ Z MORZA
- TYLKO DLA PAŃ?
- TAPECIARZE, TAPECIARKI! DO TAPET!
- NIE TAKIE POPULARNE?
- FOTOGRAF I FILOZOF
- MODNIE SEKSUALNA RITA
- KONTAKT Z NATURĄ KOLORU
- MATKI-POLKI, PATRIOCI I FUTBOLIŚCI
- POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI PO HUCULSKU
- NARODZINY SZPIEGOSTWA
- ZJEDNOCZENIE KU RÓŻNORODNOŚCI
- NIEPEWNI GRACZE GIEŁDOWI
- „KOCHAĆ” – JAK TO ŁATWO POWIEDZIEĆ
- MADE IN CHINA
- Proza pedagogicznych powikłań
- „NIE MA JUŻ PEDAŁÓW, SĄ GEJE”
- MY, KOLABORANCI
- zobacz w poprzednich wydaniach:
- TYLKO DLA PAŃ?
- Nie zagłaskać poety
- CZAROWNYCH CZAROWNIC CZAR
|
|