Witryna Czasopism.pl

Nr 33 (115)
z dnia 2 grudnia 2004
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

CO ZA TYGRYS? CZYLI RUBRYKA DWUDZIESTOLATKÓW

Nie chcieli szokować, tylko zrobić coś wspólnie. Połączył ich konkurs na esej pt. Wyzwania XXI wieku rozpisany przez miesięcznik „Znak”. Potem zrodziło się internetowe forum młodzieżowej grupy doradców „Znaku”. A dziś można zajrzeć do ich rubryki w krakowskim miesięczniku. Rubryka poświęcona jest ważnym sprawom pokolenia i nazywa się rubryką dwudziestolatków. Osoby ją redagujące w większości urodziły się w 1984 roku i studiują w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. J. Tischnera w Krakowie. Znak rozpoznawczy – a mówiąc współczesnym językiem, logo – rubryki dwudziestolatków to wpisany w kwadrat napis „ROK 1984” i sylwetka tygrysa.

Co to za tygrys? – takie pytanie pojawia się, gdy najedziemy kursorem na zwierzę, odwiedzając stronę internetową rubryki (www.1984.znak.com.pl). No właśnie, co to za tygrys? Drapieżny? Silny? A może nieufny, węszący zewsząd niebezpieczeństwo? Przyczajony i dopiero gotujący się do skoku? Być może na odpowiedź naprowadzą nas opublikowane, a dostępne w Internecie, artykuły. Pierwszymi tekstami, które pojawiły się w rubryce, były głosy dyskusji na temat pokoleniowej tożsamości dwudziestolatków. „Moja ocena pokolenia lat 80. też napawa smutkiem. (…) Nasze pokolenie to pokolenie ludzi samotnych. (…) Chciałbym zatem, wnosząc swój głos do dyskusji, odpowiedzieć na metaforę rzygania, metaforą muru”. W ten sposób Jakub Lubelski (murowane pokolenie), jeden z redaktorów rubryki, odpowiada na tekst Doroty Masłowskiej na temat roczników 80., opublikowany w „Gazecie Wyborczej”. Lubelski nie zgadza się z diagnozą pokolenia, którą przedstawiła autorka Wojny polsko-ruskiej…, chce się odciąć od wizerunku generacji „rzygającej”, w zamian proponuje metaforę muru, jaki wznoszą wokół siebie młodzi ludzie. Wylicza kolejne cegiełki, które potęgują wyobcowanie, nadwątlenie więzi międzyludzkich, ograniczenie bezpośrednich kontaktów, strach przed „innym”. Zdaniem Lubelskiego, dwudziestolatkowie to jednostki – chociaż zdolne i ambitne, to jednak samotne, zagubione, pozbawione autorytetów i oparcia. Kolejnym w chórze niezadowolonych był jego redakcyjny kolega, Michał Godzic. W liście do Lubelskiego (list o rzyganiu i innych kwestiach pokoleniowych) pisał on, że dwudziestolatkami powoduje strach, obawa przed porażką, odrzuceniem, zdradą, brakiem sukcesów i poniżeniem. Aby go nie okazać, młodzi ludzie popadają w fałsz, zachowują się nienaturalnie, udają kogo innego, wszystko zaś dlatego, że sami nie wiedzą, kim tak naprawdę są. Godzic zaznacza w liście: „Pisząc o pokoleniu musimy cały czas pamiętać, że nie można o nim pisać jako o czymś zdefiniowanym. My dopiero teraz bierzemy życie w swoje ręce, nasza literatura i sztuka dopiero zaczęły się wykluwać. Nas jeszcze nie ma jako pokolenia (…)”.

Dyskusję o pokoleniu lub niemożności jego zdefiniowania podejmowano jeszcze w następnych wydaniach, czemu nie należy się dziwić – wszak rubryka powstała z inicjatywy ludzi, którzy mają poczucie lub przynajmniej potrzebę przynależności do pewnej grupy. O czym jeszcze rozmawia się w rubryce? Na przykład o najmłodszej polszczyźnie, ze znawcą przedmiotu, autorem cyklu językoznawczego w „Dużym Formacie” i Słownika najmłodszej polszczyzny Bartkiem Chacińskim. W wywiadzie Lux spodnie pan nosi Chaciński opowiada o tym, które słowa mu się podobają, a których wręcz nie znosi, skąd czerpie materiał badawczy i dlaczego jego zdaniem język polski nie jest aż tak bardzo wulgarny, jak to się niektórym wydaje. Dopełnieniem tych rozważań może być rozmowa o językowych lekarstwach na wulgaryzmy, przeprowadzona z prof. Janem Miodkiem (Profesor Miodek zdanża).

W ostatnim wydaniu rubryki dwudziestolatków (5/2004), jeszcze z listopada (zamieszczono ją w 594 numerze „Znaku”), toczy się natomiast pogawędka o komiksie. Zarówno tekst Michała Godzica, komiks wyssany z mlekiem mamy, jak i Pawła Szeligi, metafizyka komiksu?, próbują udowodnić, że ogólnie w dziedzinie komiksu „idzie ku lepszemu” i że dziś nie kojarzy się go już jedynie z rozrywką dla dzieci lub lekturą pozbawioną jakichkolwiek wartości intelektualnych. Stereotyp komiksu jako pośledniego gatunku literatury (o ile w ogóle można mówić o literaturze w przypadku komiksu – a tak do tej pory głoszono) przełamują najnowsze polskie produkcje. Godzic wylicza najciekawszych twórców i ich dzieła, przekonując, że nie są to tylko obrazki z dymkami, ale że najczęściej stanowią one krytyczny portret rzeczywistości. „Poważny komentarz polityczny przeplata się tu (mowa o Redaktorze Szwędaku Ryszarda Dąbrowskiego – A. K.) z ostrym dowcipem – jak u większości młodych polskich twórców. Nie boją się oni poruszać także ryzykownych i pozornie niekomiksowych tematów takich jak wojna i holocaust” – twierdzi autor tekstu. W jego wypowiedzi nie brak też słów krytyki. Godzic mówi o wtórności i braku ambitnych pomysłów, praktyce odcinania kuponów od dawnych sukcesów (za przykład podaje serię Thorgal Rosińskiego i Van Hamme). Swój tekst kończy jednak optymistycznie: „czy jesteśmy więc (tfu!) pokoleniem komiksu? Nie tylko, jestem jednak przekonany, że komiks ma na nas duży wpływ. Wierzę też, że żadnego z moich rówieśników to stwierdzenie nie obraża. Bo komiks przestał już kojarzyć się z niedorozwojem intelektualnym”. Jego rówieśnik z kolei, Paweł Szeliga, przyznaje, że początkowo był sceptyczny wobec tego gatunku, ostatecznie jednak historyjki obrazkowe uznał za godne uwagi, bo znalazł w nich… metafizykę. „Komiks to już nie zabawa. Ze względu na swoją formę, daje nam pole i czas do namysłu. Jest jak książka, w której po każdym rozdziale znajduje się sto pustych stron. (…) Metafizyka komiksu, jakkolwiek górnolotnie i groteskowo to brzmi, jednak istnieje. Powoli staje się normą, bo człowiek potrzebuje coraz więcej pomocy w rozwiązywaniu problemów, a ma na to coraz mniej czasu. Ambitny komiks pozwala nam na refleksję”.

Z powyższych pochwał na pewno ucieszyliby się Tomasz Leśniak i Rafał Skarżycki, twórcy komiksu Jeż Jerzy zaproszeni do rozmowy, której nadano tytuł przerwana ciągłość. Wymienieni twórcy podkreślają bowiem, że pragną rysować dla ludzi, którzy czują się obrażani przez prymitywną rozrywkę, jakiej dostarcza się im na co dzień. Autorzy ci nie twierdzą co prawda, że tworzą coś więcej niż rozrywkę, ale przyznają się do ciągot demaskatorskich; mówią, że w komiksach piętnują stereotypy, fanatyzm i niebezpieczne skrajności życia publicznego. Twierdzą także, że komiks może być doskonałą wprawką dla czytelnika, który dopiero sięgnie po literaturę.

Ze wszystkich tekstów zamieszczonych w ostatniej rubryce dwudziestolatków wynika, że komiks staje się dla współczesnego człowieka jak najbardziej naturalnym medium i że wraz z nim dojrzewają też jego czytelnicy. Pewnie dlatego Leśniak i Skarżycki wyznają entuzjastycznie: „Według nas, ktoś, kto nie umie czytać komiksów, nie uczestniczy w pełni w życiu kulturalnym Europy. Ba, całego świata!”.

Agnieszka Kozłowska

Omawiane pisma: „Znak”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
MIĘDZY INNYMI OBCY
ŻEGLARZ NA BOCZNYM TORZE
NIEFAJKI Z „ARTEONU”

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt