Nr 31 (113)
z dnia 12 listopada 2004
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Nie ma co kryć – współczesność nastawiona jest na szybką i przyjemną konsumpcję. Nie jest to oczywiście jedyne oblicze współczesności, za to jest ono wyjątkowo nadobne. Nie wszyscy jednak się w nie zapatrzyli, bo głód prawdziwego, szczerego przeżycia duchowego jest równie silny jak pęd ku przyjemności. A może nawet większy, tylko mniej uświadomiony, jak również: naturalny i na wskroś ludzki. Ci, którzy myślą podobnie, a zajrzeli do najnowszego, 11 w tym roku numeru „Charakterów”, z pewnością zadumali się nad zdaniem: „(…) seks określany bywa jako jedyny mistycyzm dostępny społeczeństwom materialnego dobrobytu”. Bo kto by się nie zadumał?
pewne trudności w sferze duchowości
Listopadowy numer miesięcznika „Charaktery” poświęcony jest poszukiwaniu duchowości. I tak Bartłomiej Dobroczyński w tekście Pod osłoną opatrzności pisze o dziecku bożym, metafizycznym placebo, nirwanie, która zajęła miejsce ascezy, a także o filozofii wieczystej oraz cielesności, Michał Parzuchowski zaś mówi o mocy wiary (Moc wiary). W takich okolicznościach nie można nie pytać o duchowy aspekt obcowania ciał. Sięgając zaś po krótki tekst jezuity Jacka Prusaka Modlitwa ciał, można spróbować połączyć (wpierw intelektualnie) aspekt duchowy z cielesnym. A nawet trzeba, bo bez uświadomienia sobie duchowości seks nie ma sensu, a w każdym razie traci połowę ze swej tajemnicy. W ogóle straszne rzeczy dzieją się z powodu niezaspokojonej potrzeby duchowej, naprawdę. A zaspokajanie jej nie jest proste. Pod żadną szerokością geograficzną. Chociaż są tacy, którzy mają co do tych szerokości złudzenia. U nas, w Europie, przez całe wieki dość konkretnie pojmowano życie duchowe, więc już najwyższy czas, by duchowość seksu wyszła z ukrycia.
obcowanie dusz
Dobroczyński słusznie zauważa, że religia bywa doceniana wielorako: na przykład jako strażnik moralności albo motor psychicznego rozwoju. Utrzymuje też, że potrzeby religijne wiążące się z rozwojem i samorealizacją wbrew obiegowej opinii i naukowym diagnozom nie słabną. Dobroczyński powołuje się przy tym na Eliadego, który uważał, że potrzeby duchowe są integralną częścią naszego wyposażenia psychofizycznego. I pewnie byłoby z seksem nie najgorzej, gdyby nie nadinterpretowywanie religii przez człowieka i zgubne skutki demokracji oraz popkultury. „Rozpowszechnił się model konsumenta – twierdzi Dobroczyński – który poszukuje przede wszystkim doznań i przedmiotów, a swoje potrzeby duchowe zaspokaja za pomocą działań ekonomicznych”. Model ów dobrze znamy – obowiązuje w reklamach, TV, na salonach i w wielu uczęszczanych, poważanych miejscach. A tymczasem ludzie potrzebują duchowości. Poszukując jej, nierzadko tworzą własne, prywatne doktryny religijne albo oddają się działaniom, które pozornie nie mają z tą potrzebą nic wspólnego. „Specjaliści powiadają – pisze Dobroczyński – że uczestnictwo w paradach techno, uprawianie sportów ekstremalnych, słuchanie transowego rocka, kult gwiazd popkultury, a nawet zażywanie narkotyków lub pogoń za pieniędzmi – to przejawy niezaspokojonej potrzeby duchowej. Ba, seks określany bywa jako jedyny mistycyzm dostępny społeczeństwom materialnego dobrobytu”. Dobre i to, tym bardziej warto z niego korzystać. Co do tego jak – wielu wątpliwości nie ma, a mieć powinno.
Choć nikt nie może udzielić poszukującym rady, co zrobić, by seks stał się doznaniem mistycznym, bo czas autorytetów się skończył, pozostawiono ludzkości parę ważnych wskazówek. Których ta usilnie szukała. Na całe jej, zresztą, szczęście.
obcowanie ciał
Wciąż istnieją ludzie o rozległej wiedzy duchowej, pamiętać jednak należy, że, jak przypomina Dobroczyński, „w ostatecznym rachunku każdy z nas żyje i umiera na własną rękę”. I tak też kocha. Z tym że wówczas odpowiedzialny jest również za miłość, którą obdarza drugą osobę.
Niestety dawno temu seks przestał być modlitwą ciała, nad czym można ubolewać (byle nie za długo), a co uświadamia jezuita Prusak. „Przez wieki w tradycji Zachodu, w trosce o zbawienie dusz potępiano ciało mężczyzny od pasa w dół, a ciało kobiety w całości (…)” – przypomina. Straszne to było pogaństwo, że się tak wyrażę. Prusak pisze w swoim artykule o poezji modlitewnej, niewspółczesnej, w której bez żenady używano symboliki erotycznej dla wyrażenia bliskości z Bogiem. Erotyka była otwarta na Ducha! Taka poezja „ukazuje seksualność w kategoriach szansy na realizację człowieka (…) w radykalnym przekroczeniu siebie – twierdzi jezuita – I ważne, gdy dochodzi do takiego wyjścia z siebie, współżycie staje się sztuką duchową”. Kto nie wierzy na słowo, powinien spróbować podejść do tematu analitycznie, lecz z uczuciem. Wnioski powinny być takie same.
Prusak martwi się słusznie, iż dla wielu religijnych osób otwartość na Ducha kończy się przed drzwiami sypialni. Dlaczego ludzie nie starają się tego przezwyciężać? Ano z niewiedzy, ze strachu, z powodu potępieńczych stereotypów, takich na przykład jak ten, że seks jest brudny, a miłość czysta, dopóki nie splami jej pożądanie.
„Dzisiaj gloryfikacja romantycznej miłości z silnie zaznaczoną tendencją do poszukiwania dobrego seksu stała się jedną z form »powrotu« do utraconej jedności” – zauważa autor. I tak oto chwytamy się namiastek transcendencji (używki, uzależnienia, bylejakość obcowania). A „dotykanie serca drugiego człowieka”, jak to ładnie ujmuje Prusak, w dodatku „z pasją i oddaniem”? No cóż, to wysiłek, na dodatek przeogromny, często nazbyt niezrozumiały dla wtłoczonych w poprawność ludzi. W kwestiach wzajemnych relacji można się zresztą łatwo zgubić, i tak: „osobie, która potrzebuje kontrolować swego ukochanego i nie może mu ufać, trudno będzie doświadczyć spełnienia, jakie wynika z oddania się drugiemu człowiekowi (…)”. Niby to oczywiste, lecz ile osób się na tym potyka! Zdrada? Nawet jeżeli tylko/aż duchowa, bez trudu rujnuje uczucie. W rozważaniach o duchowości seksu trzeba mieć więc na uwadze wszystko, także to, że „przekroczenie iluzorycznej separacji umysłu i ciała wymaga wiary jako postawy otwarcia się na Rzeczywistość (…)”. Od czegoś trzeba jednak zacząć i pewnie dlatego, zdaniem autora tekstu, ludzie wiążą się fizycznie, zamiast spotkać się duchowo, gdy tymczasem „Potrzeba »uzgodnienia« pragnień seksualnych z wezwaniem do kochania i bycia kochanym jest (…) zadaniem naszego życia”.
Najwyraźniej temat jest nader skomplikowany, a ważne są prawdy proste: „W duchowości erosa najłatwiej dotknąć Boga, ale trzeba wpierw umieć dotknąć siebie nawzajem” – przekonuje Prusak. Wypada zatem szukać drogi powrotnej do połączenia w jedno duszy, ciała i emocji i nauczyć się celebrować ten stan. We dwoje. A doprawdy przerażający jest fakt, że większość z nas została przyzwyczajona do myślenia o erotyce w kategoriach wyrzekania się przyjemności, zwłaszcza że seks to przecież coś więcej! Niby przemiany obyczajowe odblokowały trochę tajemnicę seksu, wciąż „brakuje nam jednak uważności, bo brakuje duchowości w związkach”.
I koło się zamyka.
Czy nie jest to najwyższy czas, by je otworzyć i wyjść na prostą duchową? Dzięki modlitwie ciał, oczywiście.
Omawiane pisma: „Charaktery”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt