Witryna Czasopism.pl

nr 5 (255)
z dnia 5 marca 2010
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | teraz o... | autorzy | archiwum

felieton__CZY FILOZOF MOŻE SIĘ ŻENIĆ?

Czy filozof może się żenić?

Filozof w zasadzie niewielki ma wybór zajęć. Pisze książki, naucza studentów, od biedy może również – są to przypadki potwierdzone przez historię, lecz dziś już wyszłe z mody – prawić kazania na rogach ulic. Tak czy owak, filozofia okazuje się rodzajem dyskursu, odbywającego się na specjalnych prawach i w specjalnych warunkach, dyskursu mającego odzwierciedlać nasze myśli w sposób bezpośredni i zrozumiały. To w wersji minimalistycznej. Ambitniejsze dusze oddadzą trzynastą pensję, że filozofia – jak chciał tego Arystoteles – to dyskurs będący zwierciadłem myśli Boga. Dyskurs filozofa nie może się więc przedzierać przez zgiełk codzienności. Fizyczna praca (nie mówiąc już o umysłowej) mogłaby rozproszyć jego zatroskany intelekt. Istnieje ryzyko, że problem filozoficzny nie zostałby wówczas sformułowany z pożądaną precyzją. Filozofom, o ile chcą oni uchodzić za poważnych, nie przysługuje prawo do gry w kręgle. Sowa Minerwy wylatuje wieczorem. Myślicieli, nad którymi ten ptak sprawuje alegoryczny patronat, nie znajdziemy więc wśród bywalców zebrań towarzyskich.

I jeszcze jedno. Nie wybieramy się do świątyni Minerwy, mając na względzie poszukiwanie partnerów seksualnych.

A szkoda.

Krąży plotka, jakoby ta bogini była dziewicą. Stanowczo należy ją uznać za przenośnię.

Gimnosofista, witalista względnie wędrujący cynik – ci mogą dołączyć do repertuaru jedną, góra dwie czynności. W zamian za to zyskują zwolnienie z innej – pisania, czytania, rzadkich rekolekcji w TV. Gdy natomiast w życiu filozofa pojawia się rodzina, razem z nią wkracza całe zatrzęsienie gestów rytualnych, pozbawionych filozoficznego sensu. Życie codzienne spada na naszą głowę z gwałtownością tajfunu. Czy filozof nie powinien zatem kultywować rygorystycznego celibatu?

Anegdoty zebrane w Żywotach i poglądach Diogenesa Laertiosa świadczą o tym, że do dawnych filozofów przychodziło się z problemami podobnymi do tych, z jakimi dzisiaj udajemy się do wróżki. Taką przynajmniej rangę miały stawiane im pytania. Jedno z koronnych zagadnień klienteli filozofa stanowił problem ożenku. Na ogół presokratycy nie byli pozytywnie nastawieni do owej trwoniącej energię duchową instytucji. Ładna żona to towarzystwo współkonsumentów; brzydka – brutalne naigrawanie przyjaciół. Tales z Miletu przed trzydziestką powiadał: „Jeszcze nie czas się żenić”. Gdy zaś dobrnął do tego wieku, orzekł, że już za późno. Nie należy lekceważyć paradoksu presokratyka. Na moment zamęścia (względnie ożenku) odkładamy bieg czasu na półkę. Wcale nie podzielam zdania Hegla, że gdyby nie było jońskich filozofów przyrody, byliby wówczas inni jońscy filozofowie przyrody. Otóż wyobraźmy sobie, że cud założenia filozofii odbywa się dziś – rozpoznawalibyśmy presokratyków po tym, że uganiają się na harleyach. I kto wie, czy tak właśnie nie jest.

Zostało więc, mam nadzieję, ustalone: filozof nie musi się żenić. Może pozostać starym kawalarzem, łowcą skór na wiecznej kuracji w Ciechocinku, wielbicielem cichości własnej jaskini. Istnieje jednak bardzo intrygująca ewentualność: filozof może także wyjść za mąż. Pytanie nasze niech zabrzmi tak: w jakiej mierze zamążpójście (resp. ożenek) może być dla filozofii użyteczne? Czy przysłowiowe obowiązki małżeńskie nie kolidują z refleksją?

Mówi się, że małżeństwo z Ksantypą – nieudane – było tym, co skłoniło Sokratesa do wybrania filozoficznego włóczęgostwa. Paradoksalnie, u źródeł najbogatszej tradycji filozoficznej stoi małżeństwo. Pechowe, dodajmy, małżeństwo. Szczęśliwe pożycie nie wymaga głębszych rozważań. Nieszczęśliwe natomiast jest również szczęśliwe, bowiem zwalnia z niedzielnych spacerów, głupawego gruchania przy podwieczorku, absorbującej gry zazdrości i podejrzeń. Rację miał Leibniz, że sprawy świata idą per saldo ku dobremu. Szczęśliwe rodziny wzbogacają rodzaj ludzki ilościowo, frustraci natomiast – jakościowo. Postawmy zatem nasze pytanie precyzyjniej: czy filozofom winno się narzucić celibat, czy wybierać do tej profesji samotnych?

Niewątpliwie w samotności można się wyćwiczyć, na co zwraca uwagę Schopenhauer w Aforyzmach o mądrości życia: „Jeżeli jednak, zwłaszcza w młodych latach, ktoś nie potrafi znieść przez dłuższy czas próżni, jaką powoduje samotność, nawet gdy uzasadniona niechęć do ludzi często w samotność go wpędza, radziłbym mu, aby z przyzwyczajenia zabierał z sobą między ludzi cząstkę swej samotności, a więc by nauczył się być nawet w towarzystwie do pewnego stopnia samotnym, czyli nie mówił zaraz innym, co myśli, a z drugiej strony nie brał zbyt dosłownie tego, co mówią, lecz raczej niewiele po nich oczekiwał zarówno pod względem moralnym, jak intelektualnym i w rezultacie odnosił się z większą obojętnością do ich poglądów, co jest najpewniejszym środkiem, by uprawiać zawsze chwalebną tolerancję”. Zauważmy, że gdański filozof stawia znak równości między tolerancją i rezygnacją. Ta ostatnia śpieszy z pomocą temu, kto zmuszony jest żyć wśród ludzi. Ludzie lepsi nie będą. Nie będą nawet tacy, jacy są.

Nie znajdziesz w tłumie towarzystwa – mówi Schopenhauer – jeśli nie przyniesiesz go tam ze sobą.

Czy filozof powinien się żenić? Immanuel Kant nie miał wątpliwości. Chimery umysłu doskonale zastępują towarzystwo płci przeciwstawnej, przeciwległej i przeciwpołożnej. Jest to bowiem towarzystwo, o czym piszący te słowa wie z własnej praktyki, wyczerpujące. Pojąłem w młodzieńczych latach dziewicę – powiada filozof – wdzięczną filozofię. Ta zaś – dama o szerokich biodrach – obdarzyła mnie licznym potomstwem. Choćby kogoś miało to zbić z pantałyku, na pytanie Panurga Kant odpowiada twierdząco.

Chcemy tego czy nie, nawet na bezludnej wyspie filozof sam nie będzie. Otoczy go gromada myśli, które są miłującą, aczkolwiek czasem czyniącą zbyt wiele wrzawy dziatwą.

Na ambiwalentną naturę ludzkiego towarzystwa oraz błędnie przeciwstawianej mu samotności zwraca uwagę Carl Gustav Jung w późnym autobiograficznym szkicu: „Wiedza o tym, co dzieje się u podłoża, nadała dość wcześnie kształt moim związkom ze światem. W gruncie rzeczy mój stosunek do świata w dzieciństwie był taki sam jak dzisiaj. Jako dziecko czułem się samotny i taki pozostałem, gdyż wiem o rzeczach, o których inni nie wiedzą nic i najczęściej nie chcą wiedzieć. Samotność nie polega na braku ludzi wokół, lecz na niemożności komunikacji tego, co wydaje się ważne, na posiadaniu poglądów, które są dla innych niedopuszczalne. Samotność moja rozpoczęła się wraz z dziecinnymi snami, a apogeum swoje osiągnęła podczas pracy nad nieświadomością. Samotność nie oznacza wrogiego stosunku do ludzi, mało kto lubi towarzystwo bardziej od samotnika, więzi między ludźmi rwą się tylko wtedy, gdy każdy pamięta wyłącznie o swojej własnej indywidualności i nie identyfikuje się z innymi”. Panuje opinia, że dla osiągnięcia doskonałości w jakiejś sztuce należy coś odrzucić. Tymczasem odrzucenie stanowi nieodzowny element ludzkiej kondycji. Wybierając ludzkie towarzystwo, odrzucam jednocześnie samotność. Gdy zaczynają mnie pociągać uroki samotności, tracę towarzystwo. Jung odrzucił i to, i to.

Wróćmy do pierwszego pytania. Czy filozof może się żenić? Cokolwiek uczynisz, będziesz żałował: tak brzmiała odpowiedź Sokratesa. Pogląd ten, moim zdaniem, należy zrewidować. Cokolwiek uczynisz, będziesz żonaty.

M.K.E. Baczewski

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
PENISY, ŚWIERSZCZYKI I ROCZNIKI OSIEMDZIESIĄTE
felieton__WAKACJE W KRYZYSIE
POEZJA POLSKA JEDZIE NA EURO

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt