nr 21 (247)
z dnia 5 listopada 2009
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Proszę nie oczekiwać ode mnie obiektywizmu przy omawianiu miesięcznika społeczno-kulturalnego „Śląsk”. Przewodni temat wrześniowego numeru (9/2009) to: „Katowice: wizje i konkrety”. Nie będę się ukrywał i udawał, bo doskonale pamiętam słowa piosenki zespołu T.Love „Jestem stąd, czuję to podwórko/ I klimaty znam na pamięć/ Latem w moim mieście trochę śmierdzi/ Mam tu wszystko pod nogami”. Tak, Katowice to moje miasto. Nic zatem dziwnego, że „Śląsk” wzbudził we mnie silne emocje.
Zaczęło się od tego, że prezydent Piotr Uszok wpadł na pomysł, by Katowice zawalczyły o zaszczytny tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Zwycięskie miasto, wybrane przez Unię Europejską w drodze konkursu, przez rok promuje na świecie, w znacznej części za pieniądze europejskie, swoje dziedzictwo kulturalne i historyczne (w 2000 r. Europejską Stolicą Kultury był Kraków). Zawrzało, choć prezydent od dawna słynie z odważnych pomysłów. Jedni ironizowali i wykazywali się daleko posuniętym sceptycyzmem, inni nie kryli entuzjazmu. Maciej M. Szczawiński (dziennikarz Polskiego Radia Katowice, krytyk, który wyszukuje na Śląsku literackie talenty, autor książki o Rafale Wojaczku) na łamach omawianego magazynu prezentuje swoją rozmowę z Piotrem Uszokiem pt. Wizje i konkrety. Dzięki jej lekturze poszerza się nasza wiedza o marzeniach pana prezydenta, o jego snach i wizjach, lecz nie rysuje się plan konkretnych działań, które zamierza podjąć, by Katowice stały się Europejskim Centrum Kultury.
Co pana prezydenta zainspirowało do włączenia się do konkursu? „Dwa lata temu byłem w Toruniu i nie ukrywam, że właśnie tam po raz pierwszy zetknąłem się z tym pomysłem. Toruń podjął ideę, ja cały czas myślałem o Katowicach” – tłumaczy Uszok. To chyba miłe, że także w trakcie delegacji myślał o pracy, nieprawdaż? „Kiedy analizowałem kryteria oceny ubiegających się o ów tytuł, obraz sprawy zmienił się zasadniczo. Nie chodzi bowiem o dorobek minionych epok i pokoleń. W kontekście konkursu doprowadziłoby to do absurdu” – zupełnie słusznie zauważa prezydent. Zgadzam się w zupełności, nie tylko Kraków czy Warszawa mogą liczyć na ten tytuł, który daje ogromną, w dużej mierze bezpłatną promocję, a co za tym idzie – wzrost turystyki i wartości marki, jaką jest samo miasto. Rzecz w tym, że nie tylko o „dorobek minionych epok i pokoleń” tu chodzi, ale o to, czym się Katowice mogą dzisiaj pochwalić. A cóż to takiego jest? Rozmówca wylicza: „nowa siedziba i sala koncertowa NOSPE, Muzeum Śląskie, Centrum Kongresowe, znaczące inwestycje w Akademii Sztuk Pięknych i Akademii Muzycznej, Wydział Radia i Telewizji”. Nawet się wzruszyłem. Byli Państwo kiedyś w Katowicach? Tak, chodzi o to samo miasto, w którym po koncercie U2 na Stadionie Śląskim nie było gdzie się napić piwa w centrum Katowic. Czytamy dalej, że „nasz potencjał artystyczny i ludzki jest znaczący”. Byli Państwo kiedyś w Katowicach? Tak, chodzi o to samo miasto, w którym nawet nie mieści się siedziba śląskiego Klubu Krytyki Politycznej, a najsilniejsze chyba centrum kulturalne leży w Mikołowie. Aż wreszcie dowiadujemy się, co naprawdę jest celem prezydenta Katowic. Tu nie chodzi o złapanie króliczka, ale o to, by go gonić, że pozwolę sobie na użycie tego popularnego powiedzenia. Piotr Uszok opowiada: „Rozmawiałem niedawno na ten temat z profesorem Tadeuszem Sławkiem. Zgodziliśmy się natychmiast: sprawą kluczową będzie przekonanie ludzi, że warto zrobić wszystko bez względu na ostateczny wynik naszych wysiłków i starań, by Europejska Stolica Kultury miała herb Katowic”.
Jak się okazuje z ciągu dalszego, pan prezydent czasem marzy, choć niechętnie się do tego przyznaje. „Kiedyś pańska koleżanka z Polskiego Radia, red. Ewa Niewiadomska zagadnęła mnie w trakcie Interpretacji, jakie są moje marzenia. Z reguły nie lubię o tym mówić. Chodzę mocno po ziemi, obawiam się, że upubliczniając marzenia, mogę wszystko zapeszyć. Ale wtedy pozwoliłem sobie na trochę więcej otwartości i powiedziałem bez wahania: moim marzeniem jest Teatr Opery i Baletu w Katowicach!”. A moim, by późnym wieczorem można było się gdzieś spokojnie w Katowicach napić piwa. Myślę, że moje marzenie jest prostsze w realizacji. Pytam też, gdzie jest ten pomysł, by nowa ulica Mariacka była wizytówką miasta (chyba że pod pojęciem „wizytówka” nie kryje się niechęć do estetycznego kiczu), gdzie są te marzenia, by Katowice, wzorem czeskiej Ostrawy, miały swoją ulicę Stodolni? Trochę mi się też marzy, by w jednym z najciekawszych kin w mieście nie proponowano zniżek na bilet dziewczynom, które przyjdą w mini. Jasne, że to nie pan prezydent powinien zadbać o takie szczegóły, ale może mogłyby się one znaleźć w obszarze jego zainteresowań?
Prezydent Piotr Uszok w rozmowie z Maciejem Szczawińskim w ciekawy sposób definiuje kulturę. Wyjaśnia, że „chodzi o ludzki wymiar kultury: bytowania, słowa, sposobów i form reakcji”. „Ale to jest, Panie Prezydencie, praca dla pokoleń, a my mamy – jak dobrze pójdzie – lat niespełna siedem” – dociska dziennikarz. „A co by pan zaproponował na moim miejscu w sytuacji takiej, jak ta, przed która stanęliśmy? Mój maksymalizm wynika paradoksalnie ze zdroworozsądkowego, pragmatycznego podejścia” – mówi prezydent, który nie lubi też „piarów” i tego całego marketingu politycznego. „Dzisiaj, żeby zdobywać poparcie, trzeba dbać o kreowanie wizerunku. Dobry piar to połowa sukcesu. Co pan robi w tej materii?” – pyta Szczawiński. „Zdaje się, że niewiele. To może cecha charakteru, także pewnej estetyki, którą wyznaję. Puder, maski, ta cała konfekcja środków upiększających rzeczywistość najczęściej ma jedno imię: manipulacja”. Zważywszy na bezkompromisowy stosunek pana prezydenta do publicity, należy się liczyć tylko z sukcesem przedsięwzięcia...
A teraz zacytuję mój ulubiony fragment rozmowy. „Jak by pan zatem generalnie ocenił proces zaawansowania zmian w mieście” – pada pytanie. „Generalnie wszystko idzie do przodu” – bez wahania odpowiada Piotr Uszok. Tej pewności nie ma na przykład historyk, prof. Antoni Barciak, badacz dziejów Śląska. „Śląsk nie ma siły przebicia” – przekonuje czytelników „Śląska” w rozmowie z Jadwigą Woźniakowską.
Zdecydowanie bliżej mi do poglądów prof. Barciaka niż do urzędowego optymizmu prezydenta Piotra Uszoka. „Pamiętam recenzję rewelacyjnej książki śląskiego socjologa i prozaika, Grzegorza Kopaczewskiego, zatytułowanej Huta (swoją drogą, Kopaczewski wydaje się jednym z najbardziej niedocenianych polskich pisarzy młodego pokolenia). Akcja Huty – utopii opartej na socjologicznym projekcie spędzania życia na kulturze i nauce – toczy się w Katowicach, na terenach po byłej Hucie Baildon. Recenzent „Gazety Wyborczej”, Marek Radziwon, w swoim tekście przekonuje, że chodzi o Hutę Katowice, która, owszem, istnieje, ale w Dąbrowie Górniczej. Jak widać, nie udało się jak dotąd rozpropagować wiedzy o aglomeracji śląskiej.
Jakie więc są minusy Katowic? Niska rozpoznawalność marki tego miasta oraz stereotypy z nim związane. Uważa się je za akulturalny, przemysłowy konglomerat. Potrzebuje zatem świetnego publicity, w którego sens prezydent, niestety, nie wierzy. Wątpię, czy Katowice mają szanse na zostanie Europejską Stolicą Kultury, ale obym się mylił.
Omawiane pisma: „Śląsk”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt