Witryna Czasopism.pl

nr 20 (246)
z dnia 20 października 2009
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

„FRAGILE” NA OSTRO

Anna Spruch


Uwodzenie – na czym właściwie polega? Jean Baudrillard twierdzi, że „(...) na złudzeniu. Czyha na każdą istotę, która weźmie je za rzeczywistość. I to stanowi źródło niewyobrażalnej siły”. Musimy chyba przyznać mu rację: mężczyzna, by zyskać względy kobiety, prezentuje się z jak najlepszej strony i wychodzi naprzeciw jej oczekiwaniom, sprzedawca zaś przedstawia swój produkt zgodnie z wymaganiami grupy docelowej, byle tylko klient dokonał zakupu... Zresztą, któż z nas nie był uwodzony i nie próbował choć raz uwieść? Warto byłoby też odpowiedzieć na pytanie, czy w każdym uwodzeniu tkwi element fałszu? Autorzy tekstów zgromadzonych w najnowszym numerze „Fragile” [4 (6) 2009] przekonują nas, że uwodzić można na różne sposoby: słowami, tańcem, muzyką, dźwiękiem, pozą. Odmian uwodzenia jest tyle, ilu artystów życia. Na ile jednak twórcom październikowego „Fragile” udała się próba uwiedzenia czytelnika, czy i jak udało im się nas zaskoczyć, to już zupełnie inna kwestia. Za odpowiedź niech posłużą słowa Wojciecha Klimczyka z artykułu Elvis nie żyje, czyli ćwiczenia z pop ontologii: „Na tym również opiera się moc uwodzenia. Przynosi nam rzeczywistość uproszczoną, skrojoną na miarę naszych zmęczonych umysłów”.

Teksty pomieszczone we „Fragile” obejmują różnorodne dziedziny, przede wszystkim literaturę, muzykę, sztukę, teatr, ale także antropologię i filozofię. Nie można jednak nie zauważyć, że niektóre wątki są zbytnio rozbudowane, inne potraktowano nazbyt powierzchownie. Wielu autorów często i gęsto cytuje Jeana Baudrillarda. Naturalnie, wspominanie klasyka teorii uwodzenia w tym kontekście nie jest niewłaściwe – wręcz przeciwnie: jest zbyt oczywiste, a przez to nużące. Sama też nie mogłam się oprzeć, by go we wstępie nie przywołać... Zresztą, za największą wadę najnowszego numeru „Fragile” uważam właśnie dobór materiału, który na ogół jednak nie zaskakuje. Niektóre teksty, zupełnie niepotrzebnie, usilnie próbowano wtłoczyć w ramy tematu przewodniego, w efekcie fragmenty dotyczące uwodzenia brzmią w nich sztucznie i nieprzekonywająco (np. próby powiązania estetyki relacyjnej z uwodzeniem w tekście Łukasza Białkowskiego Melancholia multimediów? Estetyka relacyjna?). Losu tego uniknęły ciekawe i dość obszerne omówienia aktualnych wydarzeń artystycznych: wystawy Rebecci Horn w Wenecji (Uwodząca maszyna i wystawa Rebecci Horn w Wenecji tego lata – Agnieszka Kwiecień) i 53. weneckiego biennale (Co sprawia, że ciemny las jest tak bardzo pociągający? – Marta Lisok).

Bardzo ucieszył mnie niezmiernie interesujący, skłaniający do własnych poszukiwań artykuł Elżbiety Prokopowicz. Zgodnie z podpowiedzią zawartą w tytule, Lustro Valmonta traktuje o motywie lustra w ekranizacjach powieści Niebezpieczne związki Choderlosa de Laclosa. To właśnie markiza de Meurteil i Valmont uosabiają ideę uwodzenia w najokrutniejszej postaci. Bezlitosna zabawa ludzkimi uczuciami jest kwintesencją życia tych dwojga. Nawet w XVIII-wiecznej Francji, w której, jak napisała Prokopowicz, „sztuka uwodzenia zyskała wymiar całego przemysłu”, ich niemoralne postępowanie zasługiwało na potępienie. Oni jednak długo bez przykrych konsekwencji obracali się w najlepszych kręgach towarzyskich, ponieważ potrafili zachowywać pozory. Ostatecznie gra, którą toczyli, obróciła się przeciw nim; to, co miało być jedynie złudzeniem, fałszem sprokurowanym, by skutecznie omamić ofiarę, przekształciło się w prawdę: uwodziciel został uwiedziony.


***


Marta Czemarmazowicz


Donżuani i kokietki spodziewający się znaleźć we „Fragile” poradnik ars amandi mogą sobie darować lekturę pisma. Bardziej zdystansowanym wobec tematu gwarantuję jednak intelektualną podnietę, począwszy już od pierwszego tekstu z działu „Literatura”. Anna Kapusta punktem wyjścia dla swoich błyskotliwych rozważań („Nie”-jako-uwodzenie. Stanisław Wyspiański jako strateg zaprzeczeń) czyni wyznania odrzuconego kochanka, Stanisława Wyspiańskiego, zawarte w liście do przyjaciela, Karola Maszkowskiego. W ujęciu Kapusty uwodzenie przeistacza się w dramat poniżonego podmiotu, i to niezależnie od efektów jego starań. Nawet jeśli czeka go szczęście odwzajemnionego uczucia, stawia on obiekt swych westchnień wobec konieczności pozostania biernym i zawładniętym „na zasadach wykreowanych przez uwodziciela”, co w oczywisty sposób uwłacza godności i osłabia siłę samostanowienia ukochanej osoby. Jeszcze gorzej rzecz się ma w przypadku zlekceważenia uczuć uwodziciela, co nieuchronnie skazuje go na „cierpienia pobudzonej wyobraźni”, bolesne sam na sam z własnymi myślami oraz utratę złudzeń. W rezultacie „ofensywny podmiot uwodzący okazuje się defensywnym przedmiotem własnej refleksji” i łapie się na myśli, że uwodzenie jest gestem „poszukiwania własnej podmiotowości w bezwarunkowej akceptacji innego podmiotu”. Jedyne, co może uratować odrzuconego uwodziciela, to gest kreacji, czyli skierowanie stłumionych pragnień na sztukę. Uwodzenie w interpretacji Anny Kapusty staje się ryzykowną, destrukcyjną, poniżającą i osłabiającą podmiot grą złudzeń.

Drugie oblicze uwodzenia przedstawia Agnieszka Gurbin w artykule pt. Wstrętne bajki Angeli Carter i nie tylko, czyli o tym, jak abject uwodzi słowo. Autorka daje nam wgląd w zarys teorii abject (sfera podmiotu określona jest przewrotną skłonnością do fascynacji tym, co nieczyste i odpychające), proponuje też krótki, autorski przegląd sztuki i literatury uwiedzionej przez abject. Na zachętę przytoczę dwa smakowite przykłady takiego uwiedzenia. Pierwszy: stara kobieta, bohaterka opowieści Sary Maitland Szczera północ, zdziera z dziewczyny skórę i nakłada ją na siebie, stając się piękną i młodą. Drugi: francuska artystka o pseudonimie Orlan pod pretekstem likwidacji dotkliwego „rozziewu między formą a wnętrzem” wykonuje pod czujnym okiem kamery szereg operacji plastycznych mających według niej znamiona rytuału, a odpady medyczne z tychże operacji zamierza sprzedawać – co również traktuje jak działanie artystyczne. Jak widać, „kto się boi Gargamela, niechaj zaraz idzie spać”, bo to jest artykuł dla tych, co się lubią bać...

A mówiąc serio, chociaż trudno niektóre opisywane przez Gurbin praktyki sztuki czy pomysły fabularne traktować z powagą i namaszczeniem, to ich przegląd wygląda naprawdę sensownie, autorka interesująco wprowadza też w problematykę ohydy (zresztą będącej bardzo à propos tematu uwodzenia – wszak abject jest tym, co kusi i przyciąga, a zarazem odpycha). Artykuł ten szczególnie polecam entuzjastom literatury anglojęzycznej (sporo omawianych przez Gurbin tekstów wziętych jest z tej właśnie tradycji, notabene większość z nich jest słabo znana, nieprzetłumaczona na język polski bądź dostępna jedynie we fragmentach), orędowniczkom i orędownikom feminizmu (autorka mówi o abject w kontekście tekstów odwołujących się do sfery kobiecej seksualności i cielesności) oraz amatorom szeroko pojętej grozy (Gurbin zdejmuje z kilku legend i bajek „cenzurę”, ponownie sytuując je we właściwej im sferze potworności).

Na deser proponuję absolutny hit numeru: opis strategii uwodzenia starożytnych Egipcjanek (Katarzyna Bodziony-Szweda, Egipskie uwodzicielki) i naszych słowiańskich, średniowiecznych białogłów (Agata Sztyber, Kurs uwodzenia dla miłośników średniowiecza), a wszystko to w dziale „Archeologia/antropologia”. Że panie starożytnego Egiptu były mistrzyniami uwodzenia i że erotyka odgrywała szalenie istotną rolę w ich życiu (seksualna oziębłość męża przyczyniała się nierzadko do rozwodów!), nie będziemy mieć wątpliwości po lekturze artykułu Bodziony-Szwedy. Zaskakuje bogactwo praktyk upiększających stosowanych przez Egipcjanki, wymienię więc za autorką choć kilka: wkładanie opinających ciało, podkreślających wypukłość pośladków sukni utkanych z przezroczystego lnu (przez materiał prześwitywał pępek), nacieranie się olejkami zawierającymi tłuszcz kota, krokodyla i hipopotama, barwienie paznokci i sutków henną, perfumowanie się w niebanalny sposób – przyczepiano do głowy stożek wypełniony wołowym łojem i olejkami zapachowymi. O urodę dbali także panowie Egipcjanie, nakładając na głowę tłuszcz rozmaitych zwierząt i liście sałaty, co podobno było lekarstwem na łysinę. Nic dziwnego, że troszczyli się i o siebie, i o swoje wymagające żony, skoro za brak zainteresowania drugą połówką groził rozwód, a za nadmierne zainteresowanie innymi przedstawicielkami płci przeciwnej – „śmierć, wygnanie, odcięcie uszu i nosa, chłosta i wysokie grzywny”.

Jeszcze ciekawiej prezentują się techniki uwodzenia stosowane przez średniowieczne kobiety, a właściwie ich desperackie próby utrzymania przy sobie męża. Przed ślubem, jak opowiada Agata Sztyber, uwodziły one niewinnie, ot – mocując do opaski na czole zawieszki antropo- i zoomorficzne. Po ślubie rysowały mężom na ramionach krzyż z wydzielin wspólnego zbliżenia seksualnego, dodawały im do jedzenia swoją krew menstruacyjną, włosy z całego ciała, a także sproszkowane trzy rybki, z których wcześniej pierwsza zdechła w kobiecych ustach, druga pod piersiami, trzecia w waginie. Zacytuję też samo źródło informacji Sztyber, czyli Katalog magii Rudolfa z klasztoru cystersów w Rudach Raciborskich (XIII wiek): „pokrzywy zmoczone w urynie, kości umarłych, drzewo z grobów (…) wrzucają do ognia, aby jak one płoną w ogniu, tak mąż ich płonął miłością do nich”.

Może zatem przyczyna tak wielu rozwodów w dzisiejszych czasach leży nie tylko, jak twierdzi przywoływany we „Fragile” Nicolas Bourriaud, w technicyzacji życia i instrumentalizacji związków międzyludzkich, ale również w naszej obsesji na punkcie higieny, przez którą owe średniowieczne, miłosne czary-mary nie mieszczą nam się w głowie? Trudno nam sobie też wyobrazić, ilu schematom podlegamy i w jak niesłychanie skomplikowane zależności wchodzimy w czasie zwyczajnej randki... Wiedzę o tych schematach uzupełni lektura nowego numeru „Fragile”.

Anna Spruch Marta Czemarmazowicz

Omawiane pismo: „Fragile” nr 4 (6) 2009.


A co Ty, Czytelniku, sądzisz o najnowszym numerze „Fragile”?
Zapraszamy do dyskusji! Podziel się swoim zdaniem.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
felieton___NAJLEPSZE PISMO KULTURALNE
45 LAT NAD „ODRĄ”. JUBILEUSZ I CO DALEJ
POSTGRAFFITI I STREETART

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt