Witryna Czasopism.pl

nr 16 (242)
z dnia 20 sierpnia 2009
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

NA TROPIE STRATEGII POETYCKICH

Cóż po poecie w czasie marnym? Niejeden młody i zdolny wie, że jeśli zechce zaistnieć jako poeta, poza talentem przydać mogą mu się także: gruby portfel, marketingowy dryg i wtyki u krytyki. Świadomość, że polski naród nie szczyci się zachłannością na wiersze (również autorstwa młodego i zdolnego twórcy) też będzie nieodzowna. Co więc może zrobić poeta, by zaistnieć choćby w wąskim gronie znawców literatury, a więc też czytelników czasopism kulturalnych? Wypracować własną strategię poetycką!


Z tego właśnie założenia wyszli redaktorzy nowego numeru „Tekstualiów” 2 (17) 2009. A w numerze między innymi rozmowa z Jarosławem Klejnockim (Współczesne strategie poetyckie) i artykuł Leszka Szarugi (Raczej gra niż walka) – dwa głosy w sprawie współczesnych strategii poetyckich omówionych w kontekście historii literatury, a także w odwołaniu do dzisiejszego rynku literackiego. Poza tymi dwoma artykułami znajdziemy w „Tekstualiach” analizy strategii poetyckich konkretnych twórców (o strategii Andrzeja Sosnowskiego pisze Jan Potkański, a o strategii Joanny Mueller – Aleksandra Kremer) i wypowiedzi autorów, którzy w swoich tekstach zawęzili tę problematykę do jednego aspektu lub w inny sposób ograniczyli zakres swoich badań. Np. Karol Samsel tropi tendencje panujące w poezji ostatnich kilku lat, a Marcin Wieczorek robi rekonesans poezji internetowej, przyglądając się zarazem zjawiskom związanym z funkcjonowaniem liternetu (literatura w sieci). Autor, w tekście okraszonym ciętym dowcipem niewolnym od zjadliwości, obnaża mechanizmy rządzące internetową poezją (operowanie banałem, tandetą i ckliwością), działające w społeczności anonimowych nadawców i odbiorców, samowolnych grafomanów i ich pochlebców. Między wierszami (nomen omen) wyczytamy prześmiewcze „ciekawostki” liternetu skierowane do 62% Polaków, którzy w ubiegłym roku nie przeczytali żadnej książki (wzmiankuje o nich w dwóch słowach redaktor naczelna Żaneta Najewajk we wstępie do czasopisma). Moje ulubione to: „Czy wiesz, że przeczytanie 400000 wierszy znajdujących się na jednym z portali poetyckich, przy założeniu że czytanie wiersza trwałoby 2 minuty, zajęłoby 166,6 dni pracy po osiem godzin dziennie?” oraz „Czy wiesz, że marginesy wierszy w internecie już dziś dostarczają powierzchni reklamowej?”. Żarty na bok – jak zaznacza Wieczorek – portale poetyckie zamieszczają poza wierszami również reklamy różnych firm, co rodzi pytanie, czy chodzi tu bardziej o promocję wolności myśli, czy raczej o sprzedaż miejsca na promocję firmy? Wspomina też zresztą o wielu innych zagrożeniach dla poezji, by wymienić choć kilka: wiersze zamieszczane w internecie to w większości twórczość grafomanów, którzy bardziej niż ściśle intelektualną wymianę myśli cenią sobie banalny przekaz porywów serca. Jest też tam miejsce dla bezmyślnych pochlebców owych grafomanów, bezmyślnych pewnie i z tego względu, że internet sprzyja lekturze wybiórczej i niedbałej. A może i nie mają oni co oceniać, bo zazwyczaj, jak pisze Wieczorek, w internecie wybijają się twórcy („twórcy”?) nie tyle zdolni, co systematyczni i zaangażowani w życie portalu.


Wieczorek jest głównym bohaterem nowego numeru „Tekstualiów”. Znajdziemy tu jeszcze jego wiersze w dwóch wariantach przekazu: jako tradycyjną publikację na łamach czasopisma i w formie recytacji z towarzyszeniem muzyki (Wieczorek nagrał płytę z zespołem jazzowo-rockowym Untitled i załączył ją do czasopisma). Płyta pod tytułem Miasto przygnębienia składa się z 10 utworów poetyckich, które są odważnymi i bezkompromisowymi tekstami-prowokacjami utrzymanymi w tonie oskarżenia wobec… ideowych potomków Dmowskiego, snobów rozpartych pychą, ludzi bezmyślnych i rozsierdzonych nienawiścią, pazernych cwaniaków, i wreszcie ukochanej, która odeszła. Każdy wiersz zaskakuje – czasem zręcznością trafiającego w sedno opisu (jak w przypadku zakupów w centrum handlowym: „Dotknąć, przymierzyć, sprawdzić, polizać, połknąć, przyjąć/ do nosa czystością, do uszu muzyką cichą, stonowaną/ do duszy błyskiem, blaskiem/ pogładzić, przejść się, zachłysnąć”), czasem iście gombrowiczowską odwagą ujawniania skrywanych polskich bolączek i wstydów, czasem tematyczną prowokacją (wiersz Dziewczyna jest opisem seksualnej fascynacji rozmodloną w kościele dziewczyną). Teksty, choć świetne, nie brzmią jednak najlepiej w wykonaniu Wieczorka. Są wyrecytowane monotonnym głosem, z drażniącą tendencją do przeciągania i obniżania intonacji ostatniej sylaby każdego wyrazu. Nie przekonuje mnie wykonanie poety, większe wrażenie robi na mnie tło muzyczne. Akompaniujący poecie zespół Untitled gra jazz przechodzący niekiedy w cięższe, rockowe brzmienie. Świetny jest brudnawy i jakby niedbały dźwięk trąbki, choć brawa należą się i pozostałym instrumentalistom-kompozytorom.


Wracając do poezji, naprawdę warte lektury są także wiersze czwórki poetów (Adama Wiedemanna, Julii Fiedorczuk, Joanny Oparek i Michała Płaczka), ułożone w „Tekstualiach” w tekstowy kolaż pt. Kwiecień 2009. Poeci uderzają w ton podobny do Wieczorkowego (poruszanie niewygodnych kwestii, poetyka skandalu), chociaż ich twórczość pod względem poetyki jest bardziej awangardowa (większe stężenie absurdu, przekaz mniej bezpośredni, słowa, które się sobie „dziwią”, czyli metafory spinające elementy odległych sobie światów). Kto miewa przewrotne uciechy z lektury tekstów trudnych, szorstkich i pogmatwanych, powinien zajrzeć do cyklu Kwiecień 2009. Na zachętę podam niektóre newralgiczne tematy i strategie tej poezji: rodzinne patologie i spięcia („usunąć z siebie wirus, ojciec/ kocha cię silniej, nienawidzi/ tej matki w tobie”; Adam Wiedemann), prowokacja wulgarnością opisu („W momencie, gdy śmieciarka podjeżdża do kosza,/ tył staje się ważniejszy, jakieś wzięcie,/ o którym można mówić przy twoich pośladkach”; „członek puchnie/ i z pizdy wylatują włosy”; Wiedemann), trywializacja głębokich treści przez pomieszanie ich ze słowami wziętymi z codzienności („teraz na przykład zastanawiam się trochę/ nad sensem żeby nie było/ że nie myślę w środy/ ukrzyżowania przed obiadem rozkrzyżowania”; Joanna Oparek), marność nad marnościami („radosne larwy na desce tych francuskich serów/ aż piszczą, nie kleją się do noża pragną tylko/ dzielić się sobą częstować się nawzajem”; Oparek), status poety („proponuję znalezienie lepszej pracy wyjazd/ zamiast pierdolenia bez sensu byle kogo niczym”; Oparek)


Inne strategie poetyckie przyjmuje Jan Wagner (poezja w tłumaczeniu Tomasza Ososińskiego). Wiersze niemieckiego poety to miniatury filozoficzne ukryte w małych niby-historiach. W roli głównej występują przedmioty, które mogłyby „spotkać się” ze sobą tylko w tak przedziwnych jak te tekstach. „Fortepian”, „fermata”, „pramuzyka” harmonijnie współistnieją w pobliżu „jeziora”, „wodorostu” i „szczupaków”. Wagner jest mistrzem szyfru. Ubiera swoje słowa w niezliczone metafory (zaskakujące i oryginalne – „atramenty wśród gałęzi” porównuje autor z „kleksami kosów”), mnoży odwołania, przysłania drugie dno, nadkłada na siebie kilka odległych znaczeń. Peiperowska formuła określająca elitarność wierszy Awangardy Krakowskiej – „poezja dla dwunastu” – zdaje się i do wierszy Wagnera pasować jak ulał. Owszem, są wspaniale trudne, ale wystarczy rozbić wiersz na pojedyncze metafory, żeby odkryć kilka olśniewających haiku: „krajobraz w grunt grządek wsiąka”, „myśli rzeki to ryby”, „wielkie grzyby, cienie min talerzowych”, „jest ranek, gdy znajduje cię na ziemi słońce”, „brzegi nikną nam z oczu, jak lustrzane postacie waleta i damy po pępki zanurzeni w wodzie”. I to jest, zdaje się, najciekawszy etap rozważań na temat współczesnych strategii poetyckich – szukanie ich w wierszach na własną rękę. „Tekstualia” dają nam solidną porcję dobrej poezji. Nic, tylko brać garściami!

Marta Czemarmazowicz

Omawiane pisma: „Tekstualia”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
ŹLE JEST…
felieton__POETA POSPRZĄTANY
MIĘDZY INNYMI OBCY

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt