Witryna Czasopism.pl

nr 9 (235)
z dnia 5 maja 2009
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

ET FACTA EST LUX

„Autoportret” należy do pism zawsze stanowiących harmonijną całość. Pisząc o najnowszym numerze [4-1 (25-26) 2008/2009], poświęconym przestrzeniom światła i światłu w przestrzeni, postaram się zarysować koncepcję wydania, precyzyjnie przemyślaną i skonstruowaną, a do tego opatrzoną, co w przypadku „Autoportretu” nie jest żadnym novum, doskonale dobraną i profesjonalnie wykonaną szatą graficzną. Tym razem jest ona kolorowa, bo jak zauważa Dorota Leśniak-Rychlak: „Nie sposób mówić o świetle w skali szarości (...)”.


Najważniejszy wątek poruszany przez autorów można zawrzeć w jednym zdaniu: światło „tworzy” architekturę. Zdanie to wymaga jednak komentarza. Światło „tworzy” architekturę, choć nie w sposób tak dosłowny, jak chciał XIX-wieczny architekt i teoretyk, Gottfried Semper, uznający ogień za „pierwiastek duchowy” sztuki budowania, który gromadził wokół siebie ludzi i namawiał ich do tworzenia pierwszych siedzib. Światło kształtuje budynek, jego przestrzeń. Czyni ją zmienną, a przez to zaskakującą i intrygującą. Wystarczy przypomnieć wnętrze Hagii Sophii z kopułą, która za sprawą promieni słonecznych wpadających przez otwory umieszczone u jej podstawy zdaje się mistycznie unosić, niemal pozbawiona ciężaru. Można przywołać w pamięci gotyckie katedry przeniknięte światłem wpadającym przez barwne witraże czy też kontrasty światła i cienia „rzeźbiące” barokowe fasady. Ale to dopiero początek: w XX wieku w środowisku Bauhausu podjęto eksperymenty ze światłem, zarówno naturalnym, jak i sztucznym, jako elementem współtworzącym architekturę. Pisze o tym Michael Siebenbrodt w tekście Koncepcje światła w Haus am Horn. Niewątpliwie słusznie sporo miejsca w „Autoportrecie” poświęcono architektom modernistycznym: o Le Corbusierze pisze Dorota Jędruch (Zwornik naszego systemu życiowego), a Piotr Winskowski w tekście Świetliki Alvara Aalta analizuje rozwiązania oświetlenia w projektach fińskiego architekta. To właśnie ci artyści swoimi realizacjami w dużej mierze wpłynęli na rozwój szczególnego zainteresowania rolą światła w architekturze. Fascynacja ta trwa do dziś. Nieprzypadkowo tegoroczną Nagrodę Pritzkera otrzymał Peter Zumthor – szwajcarski minimalista znany z posługiwania się w swoich projektach prostymi, surowymi formami, które za sprawą przemyślanego oświetlenia zyskują szczególny charakter.


Dzięki światłu architektura ożywa i nie dotyczy to jedynie architektury najnowszej. Dowodzi tego Barbara Stec w artykule Węzeł krajobrazu, opisując zmiany zachodzące w ciągu doby w odbiorze XVI-wiecznej Willi La Rocca Pisana w Vicenzie. Dzięki upływającym godzinom autorka na nowo odkrywa pozornie martwy budynek. Promienie słoneczne prezentują go w odmiennych odsłonach, których poznawanie dla oglądającego ten „spektakl” zdaje się być duchowym przeżyciem. Willa stworzona jako miejsce rozmyślań i wypoczynku sama staje się obiektem kontemplacji.


Architektura, istniejąc w przestrzeni, nie tylko sama zmienia się pod wpływem światła, ale przekształca także swoje otoczenie za sprawą cieni. Cieni, które, jak chce Helene Binet, są „oddechem budynku”. W jej artykule Tajemnica cienia po raz drugi pojawia się postać Le Corbusiera, tym razem jako autora projektu opactwa La Tourette. Budynek ten stał się scenerią dla gry świateł, która zainspirowała autorkę do stworzenia serii zdjęć ukazujących powstające w obrębie architektury efemeryczne wzory. Binet w swoim tekście komentującym fotografie podejmuje poetycką w formie próbę symbolicznego odczytania cienia i jego opozycji.


Mistyczny charakter światła, które tak wiele religii uznaje za przejaw bóstwa, jest silnie zakorzeniony w świadomości ludzi. O świetle w tradycji chrześcijańskiej: wschodniej i zachodniej, a także żydowskiej możemy przeczytać w tekstach Georgesa Duby'ego (Spalenie), Johna Lindsaya Opie (Przemienienie) i rozmowie Emiliana Ranocchiego z Gabriellą Caramore (Trud światła). Prezentują one obraz światła silnie nacechowanego semantycznie, obarczonego różnorodną, często niejednoznaczną symboliką. Coś, co można zobaczyć, ale czego nie można dotknąć, co przejawia się w siłach natury: w grozie piorunów, ale i pięknie barw tęczy. Od wieków otaczające człowieka światło musiało go zafascynować. I nie ma nic dziwnego w tym, że promienie słoneczne, będące źródłem życia, wiązano z mocami nadprzyrodzonymi, ani w tym, że ich tajemnicza symbolika pojawia się także w myśli XX-wiecznej. Bo pomimo naukowych prób ujarzmienia światła, zamknięcia go w racjonalnych ramach, ono wciąż się nam wymyka. Choć wiemy o nim tak wiele, wbrew swej naturze wciąż pozostaje dla nas niejasne, a jego piękno nieprzeniknione.

Anna Spruch

Omawiane pisma: „Autoportret”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
TAJEMNICA BEZINTERESOWNEGO SPONSORA
CZTERDZIESTOLATEK JAK NOWONARODZONY
Słodko-gorzkie „Kino”

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt