Witryna Czasopism.pl

nr 9 (211)
z dnia 5 maja 2008
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

REPORTER I DYKTAFON

„Nowe Książki” nr 4/2008 rozpoczyna rozmowa z Małgorzatą Szejnert. Autorka Czarnego ogrodu powraca pamięcią do czasów, gdy pracowała nad zbiorem reportaży o Śląsku; zbiór ten przyniósł jej przychylność nie tylko krytyki, ale także samych Ślązaków. Słowa Szejnert to jednak nie tyle wspomnienia reporterki, ile rozważania na temat zmagania się w czasie pisania z całą rzeczywistością, wyobraźnią i materią języka. Proces zamykania w słowach spostrzeżeń, przeżyć i nadziei jest niczym innym, jak rozprawą z własnymi ambicjami, nieustannym trzymaniem wyobraźni na wodzy i miarkowaniem natrętnej wybujałości językowej, atakującej proste myśli i spostrzeżenia oraz komplikującej je tak, że tracą one swój urok i moc oddziaływania.

W „Nowych Książkach” omówiono kilka zbiorów reportaży. Obok recenzji z Czarnego ogrodu (rec. Feliks Netz) przedstawiono również książkę Wściekły pies Wojciecha Tochmana (rec. Marek Karpiński), Głową o mur Kremla Krystyny Kuczab-Redlich (rec. Wojciech Stanisławski) oraz zapis rozmowy Ryszarda Kapuścińskiego z młodzieżą, Dałem głos ubogim (rec. Urszula Glensk). Czytelnicy mogą więc zapoznać się z krytyczną recepcją twórczości bardzo różnych autorów uprawiających ten gatunek. Małgorzacie Szejnert bliskie są kwestie historyczno-polityczne, Tochmanowi – filozoficzne i antropologiczne; Kuczab-Redlich przywiązuje wagę do dokumentacyjnej ścisłości, natomiast prace Kapuścińskiego to najprościej mówiąc – mistrzostwo.

Po lekturze opublikowanych w „Nowych Książkach” tekstów rodzi się jednak pewna wątpliwość. Reportaż posiada swoją ścisłą definicję, mówiącą, że jest to „gatunek dziennikarsko-literacki, którego podstawową funkcję stanowi sprawozdanie za pośrednictwem obserwatora (reportera) o prawdziwych wydarzeniach, sytuacjach i ludziach (Słownik rodzajów i gatunków literackich, red. G. Gazda i S. Tyniecka-Makowska, Kraków 2006). Tymczasem, po zapoznaniu się ze słowami Szejnert wydaje się, że ta definicja pomija ważną cechę reportażu: jest on również świadectwem chęci współuczestnictwa i chłonięcia świata w całej jego złożoności, ale bez poddawania go fabularno-literackiemu przetworzeniu. Zacytowane przeze mnie określenie formuły reportażu jest zatem dużym uproszczeniem, bo zaledwie jednym zdaniem chce opisać skomplikowaną rolę reportera jako pośrednika pomiędzy rzeczywistością a czytelnikiem, i nie oddaje całej natury tego pośredniczenia (nie wspomina nawet o zmaganiach reportera z materią języka). Marek Karpiński słusznie cytuje w tym kontekście słowa Wojciecha Tochmana, „że reporter to nie dyktafon”, bo co pozostanie po prostym utrwaleniu, jeżeli nie włoży się wysiłku w wyrażenie tego, co zostało utrwalone? Warto czytać prace krytyczne o reportażach oraz same reportaże dla zachowania równowagi pomiędzy materią prawdy a subtelnością języka, dzięki któremu została ona wyrażona. W ten sposób reportaż może stać się dla wyobraźni odbiorcy namiastką podróży, oddającej czasoprzestrzenne właściwości świata.


***


Recenzje zamieszczone w kwietniowych „Nowych Książkach” to niezmiennie zbiór zróżnicowanych tematycznie prac. Od prehistorycznej definicji matriarchatu i patriarchatu (rec. S. Walczewska), przez fikcjonalny obraz XIII wieku w prozie Tomasza Łysiaka (rec. E. Nowacka), przechodzimy do świadectwa działalności humanisty Janusza Januszowskiego (o budowaniu piętnastowiecznych wzorców postępowania – rec. W. Kaliszewski), by następnie przez ocenę książki o Marii Antoninie, w której pokuszono się o nowe spojrzenie na losy władczyni (rec. K. Wanok), dojść do fikcjonalnego porównania toczących się na przełomie XVII i XVIII w. konfliktów „szkiełka i czucia”, w świecie wypełnionym ideami C. F. Gaussema i A. von Humboldta (rec. A. Puzik). W podróży po tekstach opisujących zjawiska z prawie każdej epoki historycznej docieramy najpierw do wczesnych dwudziestowiecznych obrazów polskiej Białostocczyzny (rec. R. Romaniuk), przechodzimy przez umiejscowioną w okresie międzywojnia fikcję o szukaniu człowieczeństwa w świecie „lodu” (rec. A. Piech-Klikowicz), ocieramy się o poszukiwania podstaw współczesnej tożsamości mieszkańców Warszawy (rec. T. Markiewicz), by ostatecznie przystanąć na chwilę nad podobieństwem współczesności do lat 20. i 30. XX w. (rec. M. Jagiełło). Na koniec spojrzeniem typowym dla amerykańskich sinologów ogarniamy niesamowite i nieodgadnione Chiny (rec. P. Trzeciak).


Większość spośród recenzji dotyczy książek różnorodnych formalnie, dla których trudno też szukać jednego wspólnego mianownika. Odniosłam jednak wrażenie, że teksty te coś ze sobą łączy. Za spoiwo uznałam wyjątkowo często podkreślane w recenzjach zaangażowanie autorów omawianych książek w temat ich dzieł lub w sam proces twórczy. Recenzenci również okazywali się nieobojętni na poruszane w książkach tematy; nie przeszkodziło im to w zachowaniu obiektywności, pozwoliło natomiast wychwycić zarówno szczególne walory, jak również drobne usterki omawianych tekstów. Kilka przykładów.

Roch Szwejkowski pisze o tekście Jana Kracika W Galicji trzeźwiejącej, krwawej i pobożnej – zwraca uwagę na autentyzm omawianych zagadnień, których nie przygniata piedestał pomnikowej sztuczności. Waldemar Kuligowski wydobywa z pracy Jared Diamond pt. Upadek prawdziwą wartość diagnozowania na podstawie upadku kultury Wysp Wielkanocnych, a nawet możliwości zagłady całego świata. Tak samo Urszula Glensk, gdy pisze o wydanych nakładem „Znaku” rozmowach Ryszarda Kapuścińskiego z młodzieżą z uniwersytetu w Bolzano (pt. Dałem głos ubogim), wskazuje na szczególne oddanie młodych interlokutorów, ale także samego Kapuścińskiego, by unaocznić skalę problemu niesprawiedliwości panującej na świecie. Jacek Leociak w pracy Kości oskarżają trafnie ujmuje sedno wyjątkowo poruszającej pracy antropolog Cei Koff, uczestniczki prac wykopaliskowych w Ruandzie, a następnie w Bośni, Chorwacji i Kosowie. Jej relacja z wydobywania kości ofiar ludobójstwa zwraca uwagę przede wszystkim na delikatność tematu związanego z cierpieniem, niezawinioną krzywdą i osamotnieniem w chwili śmierci. Sformułowanie „oskarżające kości” nie jest tylko metaforą, wyraża również charakter samej rzeczywistości, w której znaczący i istotny jest język otaczającego nas świata.


***


Zaangażowanie autora w materię tematu jego dzieła może docierać wyjątkowo głęboko. Nie oznacza to jednak, że jest bezgraniczne. Jak zauważa Wojciech Stanisławski w swojej recenzji (Reporter to nie dyktafon), granicą jest nadmierne wpisanie siebie i swoich emocji w tekst, który – skoro budzi mocne emocje i uczucia – powinien przedstawiać samo zjawisko. Uwaga, że zamiast opisania przedmiotu można przedstawić „siebie i przedmiot”, to w rzeczywistości zwrócenie uwagi na etykę pisania na określony temat i dla określonego odbiorcy.

Lidia Koszkało

Omawiane pisma: „Nowe Książki”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
LAIF IS IZI
W KRAINIE SARMATÓW
felieton___KOPIĄC PIŁKĘ W DRUŻYNIE PLATONA

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt