nr 4 (206)
z dnia 20 lutego 2008
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Omówienie bezpłatnego pisma „Ponad Mgłą” rozpocznę od dygresji. Zdarzyło się, że podróżowałem pociągiem przez pół Polski ze znajomą. Mieliśmy dwie przesiadki, w czasie których moja koleżanka każdorazowo maszerowała do kiosku, żeby kupić gazetę. Wybierała nie ogólnopolski dziennik, ale lokalne pisemko, w którym można było znaleźć wiadomości o drużynach piłkarskich klasy B, dziewięćdziesiątych urodzinach babci Gieni czy o nowo położonych w pobliskiej wsi rurach kanalizacyjnych. Dlaczego Iza to robiła? Może żeby odciąć się od zgiełku wielkiego świata, który zapomina o lokalnych maleństwach, żyjących lokalnymi sprawami: o niewielkich miasteczkach, istniejących gdzieś na uboczu, za którymi tęsknią mieszkańcy wielkich aglomeracji. Oczywiście, przyciąganie działa w dwie strony, mieszkańcy małych miast tęsknią za miastami dużymi i pragną się pokazać całemu światu, ale na potrzeby tego tekstu trzymajmy się pierwszej wersji wydarzeń.
„Ponad Mgłą” (o podtytule „Magazyn literacko-kulturalny”) wydawane jest przez Fundację „Ponad Mgłą” w Suwałkach, mieście kojarzącym mi się przede wszystkim z jakimś dalekim punktem na obrzeżach kraju, gdzie zima musi trwać z pół roku, a niedźwiedzie polarne w biały dzień hasają po ulicach. Jak na lokalną inicjatywę przystało, w pisemku odnaleźć można twórczość osób mocno związanych z tym nieco tajemniczym i nieodkrytym, mimo wszechobecnego dostępu do Internetu, regionem. W ostatnim wydaniu – o numeracji 3/4/5 2007 – znalazło się kilka opowiadań, parę wierszy, felieton, wyniki z rozstrzygnięcia konkursu; a wszystko to okraszone humorystycznymi w zamyśle rysunkami suwalskiego artysty Kazimierza Gomułki, opatrzonymi za każdym razem zdaniem: „Co ty k... wiesz o zabijaniu?”.
Co zatem piszczy w lokalnej prozie i poezji na niespełna sześćdziesięciu stronach? W prozie głównie Alan Misiewicz, autor dwóch opublikowanych w „Ponad Mgłą” opowiadań: Do miasta wielkiego i Dwa kroki mrówcze. W obu tekstach mamy do czynienia z podobnym błędem. Chociaż sam pomysł oraz początek historii (w pierwszym opowiadaniu stara, gruba baba poci się, trzymając pod pachami pieski...; w drugim pojawia się motyw wyboru koszuli) wydają się ciekawe i mogą zwiastować dobrą zabawę, w praktyce opowieści rozmywają się z powodu bełkotliwego języka, identycznego w obu przypadkach. Irytująca maniera, jaką jest nagromadzenie jak największej ilości niepotrzebnych, połączonych ze sobą zdań, powoduje, że sens tekstów stoi pod dużym znakiem zapytania. W ten sam sposób autor mógłby z krótkich opowiadań stworzyć pięćsetstronicowe powieści, zestawiając obok siebie nieograniczoną ilość mało oryginalnych skojarzeń i zwrotów. Jednak gdzieś na dnie utworów tli się ironia, która po wydobyciu na wierzch miałaby szansę opowieści uratować.
Gdybym postanowił wybrać najlepsze opowiadanie numeru, to na pewno palmę pierwszeństwa dostałaby Menażeria niejakiego Jay’a. To absurdalna opowiastka o tym, jak bohaterowi zostaje przydzielony osobisty menedżer o zacnym nazwisku Bonawentura Sucz. Dzięki nowo powstałej instytucji menedżera każdy inny mieszkaniec Rzeczpospolitej Polskiej również otrzymuje osobistego „anioła stróża”. Koncepcja ciekawa; zwroty akcji, jak np. przybycie stażystki albo spotkanie z pijanymi Anglikami, także określiłbym jako interesujące. Fragmenty opowieści napisane są jednak na poziomie przyzwoicie się uczącego ucznia liceum..., ale marzenia o stażystce z imponującym CV zaciemniają mi te całkiem spore niedoróbki.
Poza tekstami pokonkursowymi w numerze opublikowano także krótką prozę Adama Bolewskiego (znanego w internetowym światku pod pseudonimem Tajna Polska): to kontynuacja przygód białego Murzyna i Spaidermena, proponowanych nam już w poprzednim numerze pisma (Spaidermen część II), coś w rodzaju radosnej opowiastki o nieustającym próżnowaniu i dyskusjach z Wiochmenem, Amerykańcem oraz Dornem. Lektura odpowiednia dla stałych wielbicieli tego autora, próbującego się wbić na „parnas” bloga kumple.pl.
Tymczasem w poezji piszczy niewiele – bo niewielu poetów przedstawia nam numer 3/4/5. Dosłownie dwóch (dwoje?). Zacytuję koniec wiersza pierwszego z nich, o egzotycznym imieniu i nazwisku Marti Owy (pt. Ból): „teraz pożeram ciebie ja / wytwór demiurga czasu / głodnego świata / i mnie”. Zapewne miało być strasznie, a może być tylko śmiesznie, tak jak i na początku Bólu: „przekroił dusze jak dupę natura / na dwa pozornie równe półdupki / zawsze jest i kiedyś był i kiedyś nie będzie”. Gdyby chociaż pisał(-a) Marti Owy w ironicznym tonie, ale zdaje się, że jest to zupełnie na serio sformułowana „spowiedź dziecięcia wieku”. Na szczęście druga autorka, poetka Joanna Lewandowska (pochodząca nie z Suwałk, ale spod Lidzbarka Warmińskiego), wprowadza swoimi wierszami spokój, gwałtownie zburzony przez poprzednika (bądź poprzedniczkę).
O lokalnym zasięgu „Ponad Mgłą” świadczy też konkurs, zorganizowany w zeszłym roku przez redakcję pod hasłem „Czarne, białe – kolory w mojej głowie”. Odpowiedziano na apel czasopisma, przesyłając 7 (!) prac, z czego zakwalifikowano 5 (!) spośród nich. Nie odnotowałem tak niskiej frekwencji w żadnym ze znanych mi konkursów. Te liczby przygnębiają, świadczą o braku dystrybucji pisma oraz o tym, że nie postarano się nagłośnić sprawy prawdopodobnie nawet i w Suwałkach. Wśród nagrodzonych tekstów najlepsze zdaje się być opowiadanie Ryszarda Pastwy Wstawaj. Widać w nim przynajmniej próbę zainspirowania się mottem konkursu. Króciutka Mucha Anny Bolewskiej nie spełnia już tego warunku.
Należałoby jeszcze wspomnieć o felietonie Tajnej Polski, dotyczącym relacji polsko-żydowskich oraz suwalskiego festiwalu „Razem i osobno” (4-19 sierpnia 2007 r., „Kultura żydowska w działaniu” – projekt realizowany jest przez Fundację Miasto w ramach Programu dla Tolerancji). Autor wspomina m.in., że antysemityzm zalicza się do zjawisk archaicznych, zważywszy na brak zamkniętych żydowskich społeczności we współczesnej Polsce. Na tej nieco dwuznacznej wypowiedzi (wspomina też Bolewski np. o dojmującym braku zdjęć torturowanych przez doktora Mengele żydowskich dziewczynek) kończy się zawartość „Ponad Mgłą”.
Trudno nie zauważyć, że suwalskie czasopismo dopiero buduje swoje zaplecze, czy raczej wskazuje na jego aktualny brak. Dwóch poetów, sześciu autorów prozy oraz nie najwyższych lotów felieton nie zachwycają. Brak temu lokalnemu przedsięwzięciu jednej spójnej myśli, wychodzącej poza założenie: „robimy pismo literackie w Suwałkach, bo żadnego innego nie ma”. Na miejscu redaktorów jak najszybciej postarałbym się o wypracowanie jakiejś wyrazistej strategii, choćby na promowanie dokonań suwalskich twórców (odradzam strategię przeciwną, czyli publikowanie wszystkich wierszy i opowiadań, napływających z reszty kraju). Trudno wyrokować, co będzie dalej. Redakcja informuje na swojej stronie, że naczelnym pisma został Adam Bolewski. Mam nadzieję, że ciągoty pro-kumpelskie Tajnej Polski nie popchną „Ponad Mgłą” na rozleglejsze jeszcze mielizny i że jakiekolwiek pozytywne zmiany w piśmie uda się przeprowadzić. Obyśmy następnym razem dostali nie tylko kilkadziesiąt niezbyt zachęcających swoją zawartością, poskładanych w zeszyt kartek, obłożonych w smutną, czarno-białą okładkę, z błędami w składzie, redakcji i korekcie. Może będzie to numer, w którym ktoś fascynująco opisze, co się dzieje w kulturze i literaturze hen, daleko w Suwałkach?
Omówienie czasopisma „Ponad Mgłą”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt