Witryna Czasopism.pl

nr 21 (199)
z dnia 5 listopada 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

MIĘDZY INNYMI OBCY

Co zrobić z Obcym? Jak go pojąć, czym zrozumieć? To pytania ani nowe, ani oryginalne, niezmiennie jednak – trudne. Zagadnieniom Inności/Obcości poświęcone są „LiteRacje” nr 14 (2007), podchodzą jednak do sprawy z iście humanistycznym nastawieniem. Bo problem z Innym to m.in. problem z jego opisaniem w taki sposób, żeby nie poddać go działaniu generalizującej (a więc niszczycielskiej) mocy języka – tak, język zawłaszcza. Redaktorki próbują zatem przesunąć punkt ciężkości i oddają głos Obcym – rozumianym różnie – i szeroko, i węziej. Oddają głos, by zobaczyć, jak wyobcowani potraktują i wykorzystają to zawłaszczające słowo, jak sobie z nim poradzą.

Numer można podzielić na dwie części. Pierwsza dotyczy wyobcowania przestrzennego (sposobów jego ujmowania, odczuwania, przezwyciężania). To ujęcie wydaje się ciekawe szczególnie dzisiaj, kiedy równolegle koegzystują dwa modele emigracji. Pierwszy nasuwa skojarzenia z My zdies’ emigranty Manueli Gretkowskiej, gdzie dom nosi się w plecaku pakowanym przez pięć minut; inny zaś to wciąż emigracja przymusowa (często nielegalna), ucieczka i poszukiwanie lepszego życia, lepszych światów. Tymczasem druga część numeru skupia się wokół problemu uprzedzeń i dyskryminacji ze względu na rasę, płeć czy orientację seksualną.

O tych kwestiach, z grubsza rzecz ujmując, opowiadają „LiteRacje”, ilustrują tym samym tezę o wewnętrznej dynamice kategorii „swój–obcy’’. Statyczny jest tylko strach. A zatem: pokaż język (i doświadcz nas nim, opowiadając o własnym doświadczeniu)!

Zdaje się, że na taki właśnie apel swoją twórczością odpowiada Dragica Rajčić, Chorwatka na stałe mieszkająca w Szwajcarii, dla której język niemiecki stał się fascynującym narzędziem wyrazu – ale fascynującym zawsze w kontekście języka chorwackiego. Przekładalność – nie tyle samych środków poetyckich, co ładunku emocjonalnego i filozoficznego – jest tym, co interesuje poetkę najbardziej. Jej niemieckie wiersze stały się świadectwem (podwójnie trudnym) wyobcowania w nowym języku, ale też próbą jego przezwyciężenia. Rajčić ukazuje własną nieporadność w słowie, w jego gramatyce, ortografii czy leksyce, jednak, jak sama przyznaje w wywiadzie udzielonym Isabelle Vonlanthen, Szwajcarska kultura nie zawsze ma szwajcarski paszport, robi to całkowicie świadomie. Narzuca własny sposób ekspresji, jednak na tym nie poprzestaje. Bo Dragica Rajčić dawno przestała być biedną emigrantką z nieszczęśliwego kraju – stara się przejąć kontrolę nad siłami, które wtłaczają ją w ten schemat. Szuka wciąż w języku (teraz angielskim) ponadindywidualnych właściwości, środków, które zaspokoją w końcu głód wyrazu, uniwersalnego samowyrażenia.

O oswajaniu obcego języka pisze też Yoko Tawada w tekście Głos ptaka. Zwraca tam uwagę na sam proces mówienia i konsekwencje używania głosu. Bo głos jest dowodem, dowodem na ludzi, ich słabości i niedomagania. Pozwala oceniać. Dlatego jest tak ważny, dlatego nie pozwalają nam milczeć. Scalający społeczności aspekt mowy pozostaje bezsprzeczny, dla Tawady jednak ważniejszy jest moment rozłamu, moment, kiedy własny głos przestaje już pasować do środowiska (obcego, nowego). Wyrwany ze wszystkiego, czym obrósł, staje się nagi, obnażając tym samym człowieka. Ale staje się też w końcu wyraźnie wielowymiarowy, uchwytnie cielesny, mimo że nie do zobaczenia. Tak jak Dragica Rajčić, Towada wskazuje na drogę poza arbitralnością języka (koncepcję takiej drogi), ale nie po to, aby szukać ukrytych znaczeń czy docierać do ich sedna. Towada chce stanąć obok, poczuć się poza, aby móc skonfrontować siebie z własnym słowem. Wyzwolić się lub dowiedzieć, że wyzwolenia nie będzie. Podobnie Astrid Trotzig (we fragmentach Więzów krwi) pragnie próby, rozstrzygnięcia (niekoniecznie nawet ostatecznego), ale w trochę innym wymiarze. Wychowana w Szwecji, wraca do Korei Południowej – kraju przodków, żeby go po prostu zobaczyć. Nie będzie szukać tam tożsamości, będzie tylko sprawdzać. Chce przeprowadzić na sobie eksperyment więzów krwi, eksperyment korzeni i przywieźć stamtąd własną prawdę o obcości, czyli własne doświadczenie.

Ciągle zatem chodzi o struktury, zgłębianie, badanie ich powikłań. Z tego też punktu widzenia bardzo ciekawe wydają się fragmenty powieści Gàbora Németha Czy jesteś Żydem? Narracja prowadzona z perspektywy chłopca w zdumiewająco przenikliwy sposób oddaje głębię problemu rasy, własnego pochodzenia. Wydaje się, że i tutaj sedno sprawy tkwi w strukturze języka. Bo to on najpierw wyklucza. Kiedy mały bohater książki dowiaduje się, że jest Żydem, nie potrafi całkowicie zrozumieć tej sytuacji, ale potrafi przywołać cały ładunek semantyczny, który słowo Żyd w sobie niesie, cały bagaż znaczeń, niezmiennie tkwiący w języku. Właśnie dzięki tym nieusuwalnym stereotypom, zanim jeszcze ktoś dotyka nas osobiście, wiadomo już, czego można się spodziewać. Język narzuca odmienność. U Gàbora Németha zanim ktokolwiek ją zauważy, język pierwszy podpowiada: „chuj, pojebaniec, pierdolę, żyd, kurwa mać, cygan’’.

Taka wyliczanka to tylko zwykły wyraz braku akceptacji. Jednak dezaprobata w ogóle często zasadza się na braku akceptacji dla samego siebie. Bo przecież siedzi w człowieku to coś straszne, nienazwane – strach to nazwać. Siedzi i roztacza swój groźny urok, potajemnie fascynuje. Tęsknota za jednorodnością i skończonością rozbudza lęk w stosunku do tego, co inne w nas samych. Trzeba chronić normę, bo to ona sankcjonuje nasze życie, porządkuje doświadczenie; norma pozwala żyć normalnie. Jeśli język nie zapewnia ratunku, trzeba poświadczać własną niezmienność, choćby i odwołując się do mocy nadprzyrodzonych. Tekst Marion L. Starkey Diabeł w Massachusetts pokazuje, w jaki sposób restrykcyjna protestancka moralność radzi sobie z czymś, co wywołała, a czego w żaden sposób nie może pojąć. Starkey opisuje słynne wydarzenia z Salem z 1692 roku, kiedy histeria kilku dorastających dziewczynek doprowadziła do stracenia lub uwięzienia wielu spośród mieszkańców miasteczka – nieprzypadkowych, rzecz jasna, ale podejrzanie obcych, podejrzanie nieprzystających. Czary, diabeł, czarnoskóra pogańska niewolnica i egzekucje – tego właśnie było trzeba, by uspokoić sumienia uczciwych mieszkańców, by jeszcze raz się przekonać, że wszystko jest pod kontrolą.

Dziś również nie trzeba wiele więcej, by wzbudzić strach i nienawiść. To, co niezrozumiałe, co zakłóca normalny rytm, musi być odrzucone. Koło się zamyka. Nie mam odpowiednich słów, by opisać Obcego, więc przybieram minę obojętną (aby przykryć niewiedzę), w końcu obojętny wydaje się zawsze wyższy. Patrzę na Niego przez szybę – brudną od słów, stereotypów i symboli – i nie mogę zrozumieć.

Ale Inny jest mi niezbędny. Koło się otwiera. On warunkuje rozwój świata, staje się przewodnikiem. Cudowny i ożywczy ruch – to właśnie On. Kto więc jest obcy?

Małgorzata Nadwadowska

Omawiane pisma: „LiteRacje”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
felieton__REISEFIEBER
DLACZEGO KOBIETY WIĘCEJ…?
IRAK: POWTÓRKA Z LIBANU?

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt