Witryna Czasopism.pl

nr 13 (191)
z dnia 5 lipca 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

NISKIE VS. WYSOKIE

Szczecińskie „Pogranicza” zasługują na uwagę już chociażby z dwóch powodów. Po pierwsze, to jeden z niewielu wychodzących regularnie dwumiesięczników, co jest szczególnie cenne w związku z tym, że nasz rynek czasopism kulturalnych przeszedł na kwartalniki i półroczniki, a coraz częściej spotykamy się z numerami wychodzącymi raz do roku („Rita Baum”, „Krytyka Polityczna”, a wieść gminna niesie, że istnieją wciąż „Kartki” [?]). Po drugie, numer „Pograniczy”, o którym będę tutaj mówił, jest dopiero drugim numerem w tym roku, a już około 3/4 opublikowanych w nim recenzji omawia książki wydane właśnie w 2007 r., która to aktualność jest na naszym rynku czasopiśmienniczym czymś rzadko spotykanym. Oczywiście, znowu nieco koloryzuję rzeczywistość, ale takiego rodzaju utyskiwań nigdy dosyć, bo chciałoby się wreszcie ujrzeć pismo, które nie tylko nadąża i natychmiast reaguje, ale wręcz takie, które wyprzedza, które prowokuje do dyskusji, które nawet jeśli wychodziłoby raz na miesiąc czy dwa, zachowałoby żywotność charakterystyczną dla tygodnika. „Pograniczom” sporo jeszcze do takiego ideału brakuje, jednak i tak jest o czym mówić.


ETYKA W KOMIKSOWEJ KARYKATURZE

Głównym tematem numeru 2 (67) 2007 „Pograniczy” jest konfrontacja tzw. kultury wysokiej z tzw. pop-kulturą i wszystko, co z tą konfrontacją w mniejszym lub większym stopniu jest związane. W tekście pełniącym funkcję wstępniaka (Pop i kultura bez przymiotnika) zastępca redaktor naczelnej, Piotr Michałowski, przekonuje nas, że naprawdę jest o czym rozmawiać, że spór „popularnego” z „wysokim” co jakiś czas do nas powraca („reaktywując dawne spory i mobilizując oponentów”) i że zadaje się istotne pytanie o to, czy w ogóle możliwe jest całkowite zniesienie różnic, a więc „rzeczywiste zjednoczenie nurtów i wypracowanie modelu kultury syntetycznej, czyli bezprzymiotnikowej”. Michałowski stawia kilka pytań, z którymi zostawia czytelników sam na sam, zachęcając go do lektury dalszych stron „Pograniczy”, na których być może odnalazłby on fragmentaryczne przynajmniej – bez roszczeń do pełnego wyczerpania tematu – odpowiedzi oraz, być może, zrozumiałby fenomen wzajemnie oddziałujących na siebie poziomów kultury. Jak trafnie zauważa Michałowski, „Klasyka literatury przenika do masowych czytadeł zaledwie w formie ornamentyki cytatów, psychologia bohaterów oper mydlanych mieści się w pigułkach aforystycznych streszczeń teorii naukowych, etyka w komiksowej karykaturze problemu zła, a Vivaldi w paru taktach melodyjki w telefonie komórkowym. Substytuty nasycają ambicje, a często pozorują misję edukacyjną”. Z krótkiego tekstu Michałowskiego warto też wynotować pojęcia, których wyjaśnienie pomóc może w zrozumieniu „pop-kultury” i „kultury wysokiej”, a także tego, na czym polegają różnice między nimi, nie od dzisiaj ulegające rozmyciu i przewartościowaniu: kultura masowa, alternatywna, nieoficjalna, kontrkultura, underground, subkultura, kicz.


PSYCHOZY KRYTYKÓW LITERACKICH

Ważnym tekstem numeru jest szkic Z popem na ty Krzysztofa Uniłowskiego, który polemizuje w swoim tekście m.in. z tezami przedstawionymi przez Teresę Walas (w jej książce Zrozumieć swój czas. Kultura polska po komunizmie – rekonesans), pisze obszernie o kulturze i literaturze „wysokiej”, które jego zdaniem bezpowrotnie utraciły swoją dominującą pozycję na rzecz kultury popularnej; wspomina także losy niegdysiejszej kontrkultury. Uniłowski zauważa, że równoległa lektura Janusza Leona Wiśniewskiego i Andrzeja Stasiuka nie przyprawia nas już dzisiaj o schizofrenię, że nie musimy się już dzisiaj tłumaczyć z tego, że fascynują nas kryminały, fantastyka czy romanse. „Podobnych psychoz”, podsumowuje Uniłowski, doświadczają dzisiaj już chyba tylko „z racji swoich akademickich powiązań” krytycy literaccy. Interesujące są też uwagi Uniłowskiego dotyczące obalenia dawnego, hierarchicznego porządku: „Artyści z obiegu »wysokiego« występują jako gwiazdy pop-kultury, natomiast artyści popowi – w rolach do niedawna zastrzeżonych dla intelektualistów i tak zwanych autorytetów moralnych. Jeszcze kilkanaście lat temu projekt w rodzaju „Lampy” Pawła Dunin-Wąsowicza zostałby utrącony jako przejaw barbarzyństwa, które może deprawować czytelników. Dzisiaj widzimy w nim szlachetną próbę zainteresowania literaturą odbiorców wychowanych przez kulturę popularną, próbę, która świadczy tyleż o poczciwości, co naiwności wydawcy”.


CZYNNIKI ZMIANOTWÓRCZE

Nie do końca zgadzam się jednak z końcowymi fragmentami szkicu Uniłowskiego, w których krytyk sugeruje, że fakt, iż nie „Tygodnik Powszechny” czy najnowsza powieść Pawła Huellego, a właśnie „Lampa” Dunin-Wąsowicza i powieści Jacka Dukaja są obecnie czynnikami zmianotwórczymi w polskim życiu literackim, jest winą tych pierwszych, reprezentujących kulturę wysoką. Na domiar złego „winni” robią z siebie ofiary: „my, nieatrakcyjni, bo niemedialni pisarze oraz krytycy, którzy przecież mają tak wiele do zaproponowaniu społeczeństwu”. Czegoś tutaj nie rozumiem. Albo chce nam powiedzieć Uniłowski, że Huelle czy „Tygodnik Powszechny” mają nam obecnie niewiele do przekazania (a już na pewno mniej niż książki Dukaja czy pismo Dunin-Wąsowicza), albo że nie mają obecnie innego rozwiązania, jak tylko włączyć się w „dyskurs medialny” taki, jakim jest on teraz, dostosować się do niego i poddać się temu, że cóż, nie ma dzisiaj innego podejścia do kultury niż konsumpcyjne.


„Z MIOTŁĄ” NA KORPORACJĘ HA!ART

O zderzeniu popkultury z kulturą wysoką traktują również kolejne szkice autorstwa Agnieszki Nęckiej (w zakończeniu swojego tekstu Kiedy ta Trzecia staje się tą Pierwszą zauważa ona: „Pora więc przestać ubolewać nad tym, co bezpowrotnie utracone, i przystosować się do zmian w stratyfikacji obiegów literackich w taki sposób, by Kopciuszek miał szansę stać się jednak dystyngowaną królewną”) oraz Bernadetty Darskiej, która z kolei przygląda się „kobiecym seriom” prezentującym literaturę w zamierzeniu popularną, lekką, łatwą i przyjemną (artykuł Podejrzliwie, bez uprzedzeń). Trafnie zauważa Darska, że w tych wszystkich seriach „z miotłą” czy „z cynamonem” od czasu do czasu można odnaleźć pozycje naprawdę wartościowe, które, gdyby tylko wydane zostały w innych seriach, miałyby szansę stać się przyczynkiem do interesującej i ważkiej dyskusji. W opozycji do takich „rodzynków” stawia Darska książki literacko marnej jakości i pełne stereotypów, a jednak wydane w poważnych oficynach, przez co siłą rzeczy zabrały głos w „ważnej społecznie sprawie”. Szkoda jednak, że Darska jako przykłady takiej słabej literatury wydanej w poważnym wydawnictwie wymieniła tylko trzy pozycje, a wszystkie ze stajni „Ha!artu”. Ostatnimi czasy Korporacja pełni rolę dyżurnego „chłopca do bicia”, na co w wielkim stopniu sobie zasłużyła, nie powinniśmy jednak zapominać, że wiele słabszych pozycji młodych polskich prozaików wypuściły na rynek także wydawnictwa takie jak Czarne czy Prószyński i S-ka. Nie jeden „Ha!art” grzeszy wypuszczaniem atrakcyjnie opakowanych, lecz w dużej mierze w środku pustych współczesnych powieści, opowiadających o modnych w danym sezonie tematach.


MEDIALNY ĆWIERĆINTELIGENT

Warto też z najnowszych „Pograniczy” przeczytać zajmujący szkic Dominiki Cieśli-Szymańskiej, raz jeszcze poświęcony językowi debiutanckiej powieści Doroty Masłowskiej (Wymowność słów traci swój sens – czyli raz jeszcze o języku „Wojny polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną” Doroty Masłowskiej). Obszerne fragmenty swojego tekstu Szymańska poświęca przenikaniu się rzeczywistości medialnej i życia społecznego oraz powstaniu nowego gatunku „medialnego ćwierćinteligenta”. Mimo że nie są może tezy autorki szkicu szczególnie odkrywcze, czyta się je z dużą przyjemnością, a także poczuciem, że mówimy o rzeczach naprawdę istotnych. Plusik należy się także za tytuł szkicu, zaczerpnięty z piosenki zespołu Boys, a także pierwsze zdanie, będące trawestacją pseudointelektualnego języka „masłoskiego”.


OSTATNI MOHIKANIE INTELEKTU

I jeszcze kilka zdań o słabszych punktach tego numeru szczecińskiego dwumiesięcznika. Wywiad z młodymi tłumaczami literatury polskiej na język włoski powinien się raczej ukazać właśnie na łamach prasy włoskiej – polskiemu czytelnikowi wywiad ten wyda się nie na miejscu (Z ziemi polskiej do włoskiej. Czy literatura polska może zniechęcać?). To, że młodzi tłumacze chcą się za jakiś czas dostać na podyplomowe studia oraz że tłumaczą książki, które w ogóle im się nie podobają, ale z jakichś powodów jednak do ich przekładania się biorą, wcale mnie nie interesuje. Z kolei z tekstem Wioletty Kazimierskiej-Jerzyk Masowa porażka sztuki antypublicznej warto byłoby – moim zdaniem – polemizować, jako że autorka twierdzi (zresztą za samym Fryderykiem Schillerem, z którym też przecież można by polemizować…), że bezsensowne i bezzasadne jest angażowanie w obszar sztuki „kogoś, komu jej kontekst całkowicie umyka”. Oczywiście, zamknijmy się w gettach, zabarykadujmy wrota i czytajmy sobie (my, ostatni Mohikanie intelektu) Friedricha Schillera do poduchy.


STROFOIDY ATAKUJĄCE SERCE I ROZUM

I na zakończenie ostatni rodzynek – krytycznoliteracki debiut dwudziestojednoletniej studentki polonistyki, Joanny Magdaleny Marek (ach, jak to pięknie brzmi!), opublikowany w dziale Pod wersami Szczecina, jako tekst pt. Zagubiona w gąszczu pytań. Nie wiem, jakim cudem znalazło się to w druku, ale podejrzewam, że postanowiono dać trochę radości czytelnikowi, który na moment zechciałby odsapnąć od szkiców Uniłowskiego i listów Schillera. Zachęcając, oczywiście, do lektury debiutu przyszłej pani polonistki, żegnam się z Państwem kilkoma cytatami z jej tekstu: „Mimo krótkości i pozornej prostoty ta wypowiedź poetycka sytuuje interpretatora przed labiryntem sensów możliwych, nasuwając szereg istotnych pytań, które atakują rozum i uczucia, nie pozwalając się zbyć odpowiedziami wymijającymi czy lakonicznymi”; „By deszyfrować choć częściowo tajemnicę ukrytą w tych pięciu krótkich strofoidach, spróbuję odkryć nadawcę komunikatu oraz osobę, której wymierza policzek oskarżeń”; „Człowiek ten obserwuje bowiem parę osiadającą na szklance bądź, jak ktoś woli, na szybie okna. A ta skłania do poważnej refleksji: czy naprawdę człowiek nie jest ograniczony żadnymi pętami? A co z przemijaniem niosącym starość, śmierć”?

No, właśnie? Co z nimi?

Grzegorz Wysocki

Omawiane pisma: „Pogranicza”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
felieton___O POCIESZENIU, JAKIE DAJE FILOZOFIA
CZAR BOLLYWOODU
felieton___KOLOROWY SMUTEK PROWINCJI

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt