Witryna Czasopism.pl

Nr 12 (129)
z dnia 22 kwietnia 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

O PRZESZŁOŚCI Z PRZYSZŁOŚCIĄ W TLE

Czy komputery mają coś wspólnego z mówieniem o przeszłości i jej postrzeganiem? Redakcja „Krytyki Politycznej” (w numerze 7-8/2005) wszystkimi siłami przekonuje, że tak.

Jesteśmy świadkami rewolucji w technologii, i to rewolucji w skali globalnej, która stwarza nowe szanse, ale też niesie ze sobą zagrożenia, takie jak ogromne nierówności, pogarszające się warunki życia czy powstawanie coraz to nowych grup „wykluczonych” – przypominają publikowani w numerze Slavoj Ziżek, Noami Klein, Immanuel Wallerstein, Micheal Hardt i in. Polską perspektywę do tego wielogłosu wprowadza Edwin Bendyk (Antymatrix. Epilog II). Polska, pisze Bendyk, to kraj podlegający szybkim zmianom, modernizujący się wedle liberalnej normy, w którym jednak zagubiono bardzo ważne doświadczenie, jakim była etyka „Solidarności”. Stworzony w latach 80. projekt etyczny – tak dobrze uchwycony w książce ks. Józefa Tischnera – w 1989 roku „przekształcił się w projekt polityczny i ekonomiczny”. „Etyka solidarności – twierdzi Bendyk – ustąpiła przed konsensusem liberalno-demokratycznym, w ramach którego nastąpiła niespotykana polaryzacja i ekonomizacja życia. Jak komentował Tischner, wypracowaliśmy własny model konsumpcjonizmu, polegający na konsumpcji owoców, najpierw rewolucji, potem kolejnych wygranych w politycznych rozgrywkach. Szaleństwo tej nienasyconej konsumpcji najlepiej wyraża zasada TKM, czyniąca z każdej niemal posady w kraju przedmiot politycznego łupu, prowadzącego do oszałamiającej korupcji i wytworzenia owego zblazowania, które wcale nie musi być produktem spisku, lecz może być skutkiem zapomnienia, że wolny rynek, demokracja i wolna prasa to zbyt mało. Potrzebna jest jeszcze wolna sfera publiczna roztaczająca kontrolę nad ekscesami wolnego rynku, korupcją demokracji i medialną manipulacją”.

A jak do tego podlegającego globalizacji świata mają się rozważania o historii? Sławomir Sierakowski w słowie wstępnym do numeru przekonuje, że szansą na zapanowanie nad globalnym kapitalizmem jest porzucenie idei państw narodowych i położenie nacisku na ponadnarodową integrację polityczną. „Aby nadążyć za kapitałem transnarodowym i taką samą kulturą masową należy rozerwać ten zrost narodu i państwa”. Pierwszym krokiem na drodze do osiągnięcia celu jest zrewolucjonizowanie myślenia o historii. Model „historii pisanej narodowo przez państwowych historyków” już się zdezaktualizował, trzeba wypracować nową koncepcję. „Twórzmy ją więc [historię – P.K.], aby było nam lepiej w przyszłości, zacznijmy od napisania historii Europy. I pamiętajmy, że historia zawsze pisana jest dla przyszłości, zatem stwarzając historię, opisujemy i dzień dzisiejszy, i jutro” – czytamy we wstępniaku.

Sierakowski, tym razem wspólnie z Andreasem Stadlerem, wraca do problemu w artykule Jak pisać europejską historię?. „Spór o prawo do interpretowania historii – piszą autorzy – ma ogromne znaczenie polityczne, ponieważ z jednej strony może doprowadzić do pluralizacji i demokratyzacji pamięci, z drugiej jednak do wyeliminowania z pamięci przede wszystkim mniejszości etnicznych, religijnych, politycznych, ale również seksualnych”.

Spory o przeszłość, które w ostatnich latach rozgorzały w wielu krajach europejskich, można sprowadzić do takiego właśnie – etycznego wspólnego mianownika. Doświadczenia te pokazują, że powstanie wspólnej historii może się odbyć jedynie na drodze akceptacji inności. „O ile wcześniej podmiotem narracji o przeszłości był »działający sprawca« – piszą Stadler i Sierakowski – o tyle dziś jest nim »niedziałająca ofiara«. Ofiara, której stało się coś złego, posiada moralną przewagę, czy to dotyczy współczesnej polityki czy debat na temat historii”. Co więcej, „następuje przełożenie perspektyw między ofiarą i sprawcą. Akty przebaczenia, pojednania, wspólnego upamiętniania, a także zadośćuczynienia tworzą nową kosmopolityczną wspólnotę wartości”.

W dzisiejszej historiografii ofiary przestają być statystycznym abstraktem. Historię piszą konkretne ludzkie opowieści, rzadziej ujmuje się ją jako starcie sił ludzkich. Do głosu dopuszcza się podmioty dotąd milczące, jak np. kobiety, mniejszości, a poza pytaniami o ofiarę coraz częściej pada pytanie o świadka i o jego postępowanie (pomoc lub jej brak) wobec ofiary.

Czy jednak zmiany w dzisiejszej historiografii mogą doprowadzić do powstania nowej europejskiej historii i co miałoby być jej podstawą? Czy jednym z fundamentów nowej europejskiej tożsamości może stać się – jak chcieli w swym głośnym manifeście Jacques Derrida i Jürgen Habermas – wspólne dla całego kontynentu traumatyczne doświadczenie ubiegłego wieku? (Po wojnie: odrodzenie Europy, tekst opublikowany w „Krytyce Politycznej” 2004, nr 5). „Dzisiejsza Europa jest naznaczona doświadczeniami XX-wiecznych reżimów totalitarnych i holocaustem – prześladowaniem i zagładą europejskich Żydów, w którą reżim nazistowski uwikłał społeczeństwa podbitych krajów – podkreślają Derrida i Habermas. Samokrytyczne debaty nad tą przeszłością przypomniały o moralnych podstawach polityki. Wzmożona wrażliwość na naruszenia integralności osobistej i cielesnej odbija się między innymi w tym, że Rada Europy i Unia Europejska uznały rezygnację z kary śmierci za jeden z warunków akcesji.”

W materiałach publikowanych w ostatnim numerze „Krytyki Politycznej” więcej jest starań o obalenie przeświadczenia o „obiektywizmie historii”, jej neutralności, przyśpieszonej demaskacji niż szukania dróg do skonstruowania nowej historii. Hayden White w rozmowie z Sierakowskim (Pisać historię, z którą można żyć) podkreśla: „[…] nie ma historii bez historyków. Wszystko, co mamy, to dokumenty, wspomnienia. Na ich podstawie można zbudować dowolnie wiele opowieści o przeszłości. Dopiero jednak historycy budują jej wspólny obraz. Ale nie jedyny możliwy, co nie znaczy, że każdy inny jest równie uprawniony”. I dalej dodaje: „Mówiąc »badamy fakty«, zachowują się jakby badali zdarzenia, a tymczasem zajmują się interpretowaniem i wyjaśnianiem ich językowych opisów”. Jacques Le Goff, przepytywany przez Roberta Sołtyka (Europejczycy są dziś pacyfistami), zauważa: „Historia, taka jak ją spisują historycy [...] jest konstrukcją złożoną. Historia jako taka nie jest nam dana, historii nie ma w dokumentach [...]: fakt historyczny jest konstrukcją historyka”. I na koniec jedno zdanie z tekstu Marcina Kuli Czy istnieje historia prawdziwa?: „[…] na poziomie wnioskowania nasze działania są raczej sztuką, choć nieraz bez uroku sztuki wykonywanymi”. Wszystkie te opinie dobrze pokazują, jak bardzo zmienia się optyka patrzenia na historię i rolę badacza. Jak jednak te metodologiczne rozważania przekładają się na pisanie konkretnych historii?

Odpowiedzi można szukać w dwóch tekstach: Moniki Bobako Powrót kobiet do historii – niedokończony projekt? i Joanny Tokarskiej-Bakir Zbawcze narracje w najnowszej historii Niemców, Żydów i Polaków. Bobako przygląda się pisaniu historii kobiet, Tokarska-Bakir pisze o dyskusji o Centrum przeciw Wypędzeniom, próbując znaleźć przyczyny tak różnej oceny tego pomysłu w Polsce i Niemczech. Ta debata – podkreśla autorka – jest postawieniem pytania o status „sprawcy” i „ofiary”. Wypędzeni ze wschodnich terenów Rzeszy Niemieckiej, Niemcy Sudeccy wygnani na podstawie dekretów Benesza czy ofiary bombardowań alianckich niewątpliwie doznali ogromnej krzywdy. Grozi nam jednak – zaznacza Tokarska-Bakir – niebezpieczeństwo rozpuszczenia się niemieckiej winy, a nawet jej wymazania, ustawienia obok siebie, bez żadnych pytań lub chociażby wątpliwości, ofiar polskich, żydowskich i niemieckich. W tej wizji „siwe włosy matki z niemowlęciem na ręku opuszczającej torpedowiec w Kołobrzegu, zbielałe włosy matki Ralpha Giordano i mojego dziadka-kolejarza, w ostatniej chwili wyprowadzonego z egzekucji [stoją obok siebie – P.K.], pojednane w iluzji wiecznego pokoju”. Nie należy zapominać jednak, przestrzega, że zbrodnia „nie ma kresu tam, gdzie nie nastąpiła skrucha”.

Tekst Joanny Tokarskiej-Bakir przypomina, że nieodrobiona lekcja historii może kiedyś dać o sobie znać i to bardzo dotkliwie. A kiedy to nastąpi, „znów nikt nie będzie wiedział dlaczego”. Warto dodać: bez odrobienia tej lekcji nie stworzymy, tak pożądanej przez „Krytykę Polityczną”, europejskiej historii. Pozostaną nam historie jedynie prawdziwe dla Polaków, jedynie prawdziwe dla Ukraińców, jedynie prawdziwe dla Niemców… Zapewne w takiej sytuacji trudniej będzie uporać się problemami, które niesie ze sobą postępująca globalizacja. A i tak wszystkiemu winne będą komputery.

Paweł Kompanicki

Omawiane pisma: „Krytyka Polityczna”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
MUSZĄ BYĆ MŁODZI CZY MŁODZI DUCHEM?
POŻYTKI Z BAUDRILLARDA
FORSA RZĄDZI WSPOMNIENIAMI

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt