nr 10 (188)
z dnia 20 maja 2007
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | teraz o… | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Adam Ubertowski
We wspomnianym artykule został opisany przypadek pewnej piszącej Pani, która podczas zdjes’emigracyjnego pobytu na Zachodzie dokonała wnikliwych obserwacji rynku wydawniczego, ekstrapolowała swoje spostrzeżenia na grunt rdzennie polski i uzyskała tym sposobem komputerowo pewny wynik: u nas też kiedyś (czyli obecnie) nikt nie będzie się podniecał literaturą, nikogo nie poruszy majestatyczne zdanie albo jako żywo narysowana postać, liczyć się będzie skandal, najlepiej od razu podwójny, jak – nie przymierzając – pewna słynna łechtaczka. No i, muszę to przyznać z szacunkiem, Pani ta wykrakała celnie. Jest dokładnie tak, jak miało być.
Grzegorz Wysocki
Zarówno w tytule swojego tekstu, jak i w dalszych jego częściach przypomina nam autor „Rity Baum” (w kwietniowo-majowym wydaniu on-line), że literatura to głównie czytelnicy, o czym, niestety, zapomniała zarówno współczesna krytyka literacka, jak i „przestraszona, brzydka, zakompleksiona” licealna polonistka Andrzejewskiego. Ci, którzy myśleli, że literatura to kombinat czytelników i literatów, bardzo się mylili! Pisarz? Poeta? Krytyk literacki? Gdzie tam! Wszystko to nic, wszystko to de facto produkty uboczne, przystawki do tego, co stanowi jądro literatury, istotę poezji i prozy; wszystko to dodatki do czytelnika.
Agnieszka Kozłowska
Sztuka uprawiania krytyki filmowej to kwestia niezmiennie żywotna, o czym świadczy najnowszy numer „Kina” (5/2007) i zamieszczony w nim tekst Jakuba Sochy pod wyraźnie filmowym tytułem Obcy vs. Predator. Zapowiedzi artykułu w spisie treści towarzyszy taki jego fragment: „Czy krytyka ma ciągle sens, czy jest komukolwiek potrzebna? Pytanie stare jak kino. Krytyka filmowa zawsze miała problemy. I zawsze jakoś wychodziła z opresji.”
Katarzyna Wajda
Kilka dni temu rozpoczął się kolejny festiwal w Cannes, niebawem przeczytamy w prasie branżowej, kto został laureatem Złotej Palmy. Jedno jest pewne: nie będzie to polski film, bo – już tradycyjnie – żadna rodzima produkcja nie została zakwalifikowana do głównego konkursu. W Cannes zaznaczymy jednak naszą obecność poprzez tzw. dzień polski, połączony m.in. z projekcją Kanału Andrzeja Wajdy. Czas i miejsce pokazu nie są przypadkowe: właśnie tu 50 lat temu film nagrodzono Srebrną Palmą, ex aequo z Siódmą pieczęcią Bergmana. O tym, jak ważną rolę w historii polskiego kina odegrał Kanał, nikogo nie trzeba przekonywać, ewentualnie można odesłać do majowego „Kina” (nr 5/2007), gdzie Tadeusz Lubelski opisuje recepcję filmu i wpływ nań canneńskich laurów.
Marcin M. Bogusławski
Łazikując po stronicach „Zeszytów Literackich” (nr 1 (97) 2007), trafiamy na prezentację postaci Jehudy Amichaja. Obejmuje ona garść utworów żydowskiego artysty (okraszonych okolicznościowym wierszem Zbigniewa Herberta) oraz blok tekstów krytycznowspominkowych. Spośród nich na szczególne wyróżnienie zasługuje esej Anthony’ego Hehchta Skazany na rzeczywistość, będący intrygującą analizą amichajowskiego tomu poezji (eposu? poematu?) Open Closed Open.
Jan Kordowicz
„Jazz Forum” (4-5/2007) wciąż jest takie, do jakiego się przyzwyczailiśmy, mimo ekspansji muzycznych wortali. Nie wiadomo, ilu czytelników sięga po pismo, by przeczytać obszerniejsze teksty, analizujące np. nowe trendy, z pewnością jednak sięgają po nie muzycy związani z jazzową edukacją i środowiskiem wywodzącym się z Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. To im poświęcona jest rozbudowana, otwierająca każde wydanie pisma, część informacyjna, w której z wielką skrupulatnością odnotowuje się występy polskich artystów, czasem ze szkodą, dla innych, równie ważnych, jazzowych wydarzeń.
Paweł Uszyński
Weźmy takie sonetoidy Szarugi, ich kunsztowny układ rymów i strof. W tak precyzyjną formę poeta wkłada wyraźny przekaz etyczny, zupełnie jakby mocny kręgosłup wiersza miał się stać gwarantem kręgosłupa moralnego podmiotu i czytelnika. Obaj są zagrożeni, sugeruje Szaruga, przez śliskich, wijących się, zupełnie pozbawionych kośćca (i zwyczajnie – rozumu) polityków. W dalszą egzegezę nie brnę, stawiam zamiast tego pytanie: czy to moralne zacięcie wycelowane całkowicie w doczesność, w bieżące życie polityczne, to restytuowanie paradygmatów poety-romantycznego obrońcy narodu (Narodu), moralnego oskarżyciela i obrońcy prawdy (Prawdy) typu Miłoszowego, Herbertowego czy nowofalowego, ma sens?
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt