Witryna Czasopism.pl

nr 19 (172)
z dnia 20 września 2006
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

WARTO DEBATOWAĆ?

„Europa – Tygodnik Idei” – początkowo środowy dodatek „Faktu” (przez pewien czas w całej Polsce, następnie tylko w największych miastach), po pojawieniu się na rynku nowego tytułu dołączana do „Dziennika” – czy może raczej traktowana jako jego integralna, niezwykle istotna część – przechodzi ewolucję. Nie mówimy o drobnych przetasowaniach tyczących się dnia, w którym „Europa” wychodzi (transfer ze środy do wydania weekendowego), ale o takich, dajmy na to, debatach „Europy” prowadzonych przez Cezarego Michalskiego.

Nie chciałbym, by było to porównanie nieeleganckie, ale debaty Michalskiego przypominają mi w pewnym stopniu telewizyjne Warto rozmawiać Pospieszalskiego. Już wyjaśniam. Po pierwsze, osoba prowadzącego. Mniejsza o poglądy i polityczne sympatie Michalskiego, istotniejsza jest jego rola w prowadzeniu dyskusji, które to prowadzenie nie jest ograniczone do trzymania debaty w cuglach, jej moderowania i temperowania nadmiernych wycieczek emocjonalnych interlokutorów. O nie. Właściwie miast zaznaczać „debatę prowadzi”, można by napisać: „Debatę prowadzi i sam w niej uczestniczy Cezary Michalski”. Czy jest to rzecz naganna z punktu widzenia czytelnika? Rzecz gustu i konkretnego czytelnika. Po drugie, emocje, jakie w czytelniku zapis debaty budzi (tutaj wyraźna przewaga transmitowanego na żywo Warto rozmawiać). Bo, jak to się popularnie powiada, przejść obok niej obojętnie nie sposób. Albo się z dyskutantami zgadzamy, albo nie, albo ze złości ciskamy gazetą w kąt, albo wycinamy sobie poszczególne kwestie, powiększamy je na ksero i wieszamy z namaszczeniem na ścianie. Czego chcieć więcej od dobrej debaty? Po raz kolejny oczywiście odwołać się należy do czytelnika, bo przecież moje przeżycia, emocje i reakcje związane z lekturą debat „Europy” nie mogą być w żaden sposób traktowane jako „przeżycie pokoleniowe”. Można by wspomnieć także o wyrazistych tematach debat (w numerze 37/2006 pytanie brzmi: Co zostanie z „Solidarności” po otwarciu akt IPN?, kilka wydań wcześniej pytano o odpowiedzialność za obecną marginalizację lewicy itd.), przed którymi to tematami dyskutanci często uciekają i zanurzają się w przeróżnych dywagacjach, o pytaniach Michalskiego, które niejednokrotnie zawierają w sobie i pytanie, i odpowiedź lub też wydają się bardziej pewnym twierdzeniem, wyrażeniem opinii niż zapytaniem kierowanym do rozmówców, czy nawet o doborze debatujących ze sobą gości. Ale pisać w ten sposób możemy przecież o każdej debacie, niezależnie od jej tematu, prowadzącego, liczby gości i czego tam jeszcze. Ważniejsze od tego jest, że, cokolwiek by mówić, debaty te są interesujące, emocjonujące i bez dwóch zdań porywające ich odbiorcę. Do dzieła więc.

O tym, co nam pozostanie z „Solidarności” po otwarciu akt IPN, z Michalskim debatują: Antoni Dudek, Jan Lityński i Andrzej Nowak. Michalski rozpoczyna od konfrontacji dwóch cytatów: Janusz Kurtyka mówiący o tym, że materiały znajdujące się w IPN w nieunikniony sposób zmienią nasze wyobrażenie o najnowszej historii Polski i, z drugiej strony, profesor Andrzej Friszke uspokajający, że właściwie nic się nie zmieni, „nie będzie w zasadzie żadnego burzenia pomników, obalania świętości, przewartościowania wartości”. Pytanie więc brzmi: który z tych panów ma rację? Andrzeja Nowaka, redaktora naczelnego dwumiesięcznika „Arcana”, „jednego z najwybitniejszych znawców historii stosunków polsko-rosyjskich”, o zdanie w tej sprawie właściwie nie trzeba pytać, gdyż jest ono dość powszechnie znane. Jan Lityński natomiast mówi: „Cechą charakterystyczną ubecji było to, że widziała drzewa, ale nie widziała lasu. Dysponowała materiałami z podsłuchów i inwigilacji, nie będąc jednak w stanie ogarnąć całości”. Antoni Dudek z kolei słusznie zwraca uwagę Michalskiemu, nazywając początkowe zestawienie ze sobą dwóch wypowiedzi „nieszczęśliwym” (wypowiedź prezesa Kurtyki pochodzi sprzed trzech lat i nie dotyczy samej tylko „Solidarności”, ale całego okresu Polski powojennej). Na to sprostowanie odpowiada Michalski w sposób następujący: „Rozumiem ostrożność pana Dudka jako doradcy prezesa IPN, który nie chce wikłać instytucji w coraz gorętszą wojnę, z której i tak wywikłać się niepodobna”.

Nie chciałbym jednak opiniować i wystawiać not, nakierowywać czytelnika i mówić mu co, moim zdaniem, jest słuszne, a co nie powinno być w ogóle powiedziane. Odsyłam do zapisu debaty, który przeczytać i do którego ustosunkować się niewątpliwie warto. Warto raz jeszcze przeczytać dyskusję na temat okrągłostołowego porozumienia, tego, czy było ono zdradą polskości, czy też niekwestionowanym zwycięstwem, warto raz jeszcze wczytać się w kolejne opinie na temat „wojny na górze”, podziałów w „Solidarności”, rządów Lecha Wałęsy, mitu Jacka Kuronia, roli historyków w życiu publicznym, publikacji w „Arcanach” czy roli Adama Michnika w historii najnowszej. W tym miejscu zaznaczyłbym jednak, że zdecydowanie przeciwny jestem stawianiu w jednym rzędzie zwycięzców lat 90. w taki sposób, w jaki czyni to Michalski, gdy jednym tchem wymienia: „Adam Michnik, Jerzy Urban, Aleksander Kwaśniewski, Czesław Kiszczak”. Warto również zajrzeć do słowa wstępnego Roberta Krasowskiego, zdaniem którego zwycięzca po roku 1989 był jeden, a był nim, jakżeby inaczej, Adam Michnik. Staram się rozumieć niechęć do redaktora naczelnego „Wyborczej”, ale, po pierwsze, wydaje mi się zastanawiające posługiwanie się nazwiskiem Michnika w każdej możliwej sytuacji i nazywaniem go winnym wszelkiego zła, na które „Dziennik” się nie godzi, a po drugie, jakoś tak trudno oddzielić osobę Adama Michnika od pisma przez niego prowadzonego, stanowiącego główną przecież konkurencję dla „Dziennika”.

A tak już poza wszystkim. Czy nie lepiej po prostu odpocząć, odetchnąć, nabrać w płuca świeżego powietrza, odwrócić „Europę” na stronę ostatnią, gdzie wiersze Edvarda Kocbeka w tłumaczeniu Adama Wiedemanna? Oczywiście, że lepiej. „Niebo się nieco chwieje, sieć buja / łodzią z ludźmi i swoją zatopioną formą. / Wszędzie spokój, pośrodku / kręgów na wodzie jest stara barka i nastaje noc”.

Grzegorz Wysocki

Omawiane pisma: „Europa – Tygodnik Idei”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
NA BARYKADY, LUDU PONOWOCZESNY!
ENTUZJAŚCI I REWOLUCJA
NA DRODZE DO OBIEKTYWNEJ PRAWDY…

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt