nr 19 (101)
z dnia 12 lipca 2004
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Przyjęło się, że w wakacje ludziska powinni robić coś innego niż przez resztę roku. Ten zmieniony schemat zajęć nazywa się zazwyczaj wypoczynkiem. Ja także postanowiłem „wypocząć” i dlatego nie będę pisał jak zwykle o literaturze, tylko zupełnie wyjątkowo o polityce i jej okolicach. A dokładniej – o szóstym numerze warszawskiego kwartalnika „Krytyka Polityczna”.
Numer ten zatytułowany został Czas zadymy i poświęcony jest problemowi reformowania społeczeństwa poprzez działania rewolucyjne. Najogólniej rzecz ujmując, większość autorów numeru dochodzi do wniosku, że sytuacja w Polsce jest już tak zła, że potrzebne są szybkie i gruntowne zmiany; a zmienić skostniały układ polityczno-społeczny, skoncentrowany na utrzymaniu status quo, można jedynie poprzez manifestacje społecznego niezadowolenia czy wręcz nieposłuszeństwa, czyli właśnie zadymy. Pisze na ten temat między innymi redaktor naczelny pisma, Sławomir Sierakowski, w tekście Polska do Nietzschego?. Sporo w nim gorzkich konstatacji w rodzaju: „żadna partia w polskim parlamencie nie reprezentuje już żadnych opinii, a jedynie własne interesy”, „Za margines prywatnej wolności dla klas wyższych przehandlowano uczciwość i odpowiedzialność za jakość wspólnego życia”. Przy okazji Sierakowski bierze na celownik Adama Michnika i środowisko „Gazety Wyborczej” (na marginesie, w tej sprawie wywiązała się już polemika; rozszerzona wersja tekstu Sierakowskiego wydrukowana została w „GW” z dnia 10 czerwca, w tym samym numerze gazety z tezami naczelnego „Krytyki Politycznej” polemizuje Marek Beylin w artykule Zadyma z pokorą). Redaktorowi naczelnemu „Wyborczej” Sierakowski ma przede wszystkim za złe to, że w imię podtrzymywania „sztucznej zgody” narodowej i politycznego pragmatyzmu zdradził liberalne ideały. Sierakowski występuje jako obrońca pełnej wolności, pluralizmu poglądów, różnorodności i praw mniejszości społecznych. Domaga się dyskusji na temat wszystkich najważniejszych zagadnień społecznych, w których dominujący dyskurs władzy nie tłumiłby głosów rozmaitych mniejszości i grup społecznie marginalizowanych. Przedstawia też wizję „Polski nietzscheańsko-ponowoczesnej” wywiedzioną z liberalnego pragmatyzmu Richarda Rorty’ego. Przy tym jest zdania, że „Alienacja władzy i wspierających ją mediów jest po 15 latach tak duża, że zmiana prawdopodobnie dokonać się może tylko poprzez jakiś poważny wstrząs”. Jako przykład takiego „wstrząsu” wskazuje wydarzenia roku 1968.
Po tekście Sierakowskiego umieszczono spory blok materiałów poświęconych rewolucji roku 1968. Ci czytelnicy, którzy niezbyt orientują się w wydarzeniach „roku owego”, powinni przeczytać tekst Adama Leszczyńskiego 1968. Krótka historia rewolucji. Interesujący jest „dokument z epoki”, czyli przeprowadzona w maju 1968 rozmowa Jean Paul Sartre’a z Danielem Cohn-Beneditem (Wyobraźnia przejmuje władzę). Oprócz wymienionych już przeze mnie tekstów w bloku materiałów o roku 1968 znaleźć można między innymi tekst francuskiego socjologa Pierre’a Bourdieu Moment krytyczny (jest to przekład fragmentu książki Homo Academicus wydanej w roku 1984) czy świadectwa polskich doświadczeń roku 1968 (na przykład tekst Aleksandra Smolara Nieznośny mit marca).
Wrócę jeszcze do kwestii zadym. Przyglądając się temu, co wyrabia się w naszym kraju, sam mam od czasu do czasu ogromną ochotę walnąć pięścią w stół i wybiec na ulicę. Ale nie jestem pewien, czy zadymy są dobrym sposobem na prowokowanie zmian w sferze publicznej. Podobne zastrzeżenia zgłasza Janusz Ostrowski w zakończeniu tekstu Marcowa rodzina Josifa, przypominając o „biesach rewolucji” i konstatując: „Przestrzeń publicznego dyskursu poszerzyć może nie bezpardonowa walka bądź wzajemne lekceważenie – to już przerabialiśmy – ale świadomie bez-ideowa konsolidacja skonfliktowanych dotąd pokoleń ’68 i ‘86”. Zadymy mają to do siebie, że dosyć łatwo je wywołać, ale trudniej nad nimi zapanować. Akcje zadymiarzy często są „przechwytywane” przez populistycznych polityków, próbujących przy każdej nadarzającej się okazji ugrywać coś dla siebie. Przykładem jest zadyma wokół niedawnego marszu tolerancji w Krakowie, przy okazji której polityczny kapitał zbijali prawicowi radni (wiem, że redaktorom „Krytyki Politycznej” chodzi o innego rodzaju zadymy, ale podejrzewam, że mechanizmy podpinania się polityków pod akcje protestów społecznych w każdym przypadku są podobne).
Nie jestem przekonany także o sensowności powoływania się na tradycję roku ’68. Zdaję sobie sprawę, że redaktorzy „Krytyki Politycznej” potrzebowali jakiegoś mitu i bohaterów z przeszłości. Jednak przez ponad trzydzieści lat, które minęły od tamtych wydarzeń, sytuacja w globalizującym się świecie diametralnie się zmieniła. Jak twierdzą socjologowie, pojawiły się globalne problemy, które próbuje się rozwiązywać lokalnie, z mizernym najczęściej skutkiem. Przypomina to często – mówiąc obrazowo – próby wpływania na klimat Księżyca poprzez rozpędzanie chmur nad Waszyngtonem. W tej sytuacji siła protestów społecznych też jest nieco słabsza. Wystarczy przywołać szamotanie się antyglobalistów. Efekty ich wystąpień są praktycznie żadne. Chociaż nie, jedno im się udało: skutecznie zastraszyli mieszkańców miast, w których organizują protesty.
Przyznam szczerze – wątpię, aby zadymy, nawet jeśli wywoływane są w imię szczytnych ideałów, mogły mieć jakikolwiek realny wpływ na życie w Polsce. Jeżeli już, to mogą być one – zgadzam się z Kingą Dunin (Zadyma [opowiadanie historyczno-socjologiczne]) – „płodne symbolicznie”. Dunin pisze: „W przeciwieństwie do wymian stołków między przewidywalną prawicą a przewidywalną lewicą – kontrkulturowe, nierealistyczne politycznie zadymy przynajmniej dla niektórych bywają płodne symbolicznie. A bez nowych symboli nie zmienia się życie”. I to jest chyba puenta najlepsza z możliwych.
Omawiane pisma: „Krytyka Polityczna”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt