Witryna Czasopism.pl

nr 13 (166)
z dnia 20 czerwca 2006
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

CZYTAJĄC MYŚLIWSKIEGO, CYTUJĄC MYŚLIWSKIEGO

Trudno byłoby przegapić ekspansję wywiadu, jaka dokonuje się w ostatnich latach na łamach (nie tylko) polskiej prasy. W każdym dzienniku, gazecie, tygodniku opinii, pismach ekonomicznych, żeglarskich, trekingowych, katolickich po kilka wywiadów, krótkich rozmów, debat i dyskusji redakcyjnych, „goście numeru”, „trzy krótkie do” itd., itp. Nie wspomnę już o pismach lajfstajlowych, kolorowych magazynach kobiecych, pismach traktujących o muzyce, filmie czy sporcie, gdzie rozmowy z mniej lub bardziej zainteresowanymi i znającymi się na rzeczy osobami stanowią jeden z fundamentów.

Wspomnę natomiast o zjawisku dość zaskakującym i zastanawiającym, którym są coraz to liczniejsze wywiady i rozmowy pomieszczone na łamach pism kulturalno-literackich, jak również w innych pismach specjalistycznych. Nie idzie tu tylko o „Lampę” czy „Studium”, w których wywiady od dawna już stanowią jedną z najatrakcyjniejszych części, ale również o wszystkie właściwie pozostałe pisma dostępne na rynku. Od „starszych” („Kwartalnik Artystyczny”, „Odra”) po najmłodszych (internetowy tygodnik.pl czy papierowe „Arte”), od tych bardziej konserwatywnych po te najbardziej liberalne w treści i formie, od pism krakowskich i warszawskich po pisma prowincjonalne, od pism, które wyjść pragną do większej liczby czytelników, po, można już właściwie powiedzieć, pisma naukowo-akademickie. Wszędzie toczą się rozmowy, w każdym praktycznie piśmie możemy zapoznawać się z ich zapisami. Kilka lat temu rzecz jeszcze właściwie nie do pomyślenia, a w każdym razie nie na tak wielką skalę (i objętość) jak obecnie.

Wśród tego zalewu wypowiedzi wszelakich giną częstokroć wypowiedzi naprawdę wartościowe i interesujące, wywiady, które zostają w czytelniku na długo po zakończeniu lektury samej rozmowy. Oczywiście nie chodzi też o to, by wspominać w tym miejscu archiwalne wywiady, które na zapomnienie bynajmniej nie zasługują, jednak warto również odnotować kilka co ciekawszych z ostatnich tygodni. Po to chociażby, by móc po nie sięgnąć, nie biegając w tym celu po bibliotekach i archiwach redakcyjnych.

Zacznijmy więc od dwóch rozmów z Wiesławem Myśliwskim. Pierwsza, wcześniejsza, opublikowana została 29 kwietnia w „Polityce” (2552/2006), która jakimś cudem wynalazła dla niej całe cztery strony, z czego można się tylko cieszyć. Druga rozmowa pojaiwła się w „Tygodniku Powszechnym”. Po lekturze obu wywiadów z Myśliwskim doszedłem do wniosku, że naprawdę dobry wywiad to taki, który chciałoby się przedrukować, a nawet własnoręcznie przepisać w całości. I cytować, cytować. Do sztambuchów przepisywać, w blogowych notkach omawiać, w felietonach pisanych do studenckich pisemek opisywać. Wywiad dla „Polityki” przeprowadzony przez Zdzisława Pietrasika takich szczególnych, wyjątkowych słów przynosi co niemiara. Myśliwski opowiada o swoim pisaniu, o powrotach do ślęczenia nad pustą kartką, o całych latach bez jednego nawet napisanego słowa, o „metodzie ołówkowej” („Może to jakiś mój uraz, ale widok skreślonego zdania, czy choćby słowa, źle na mnie wpływa, jakby odbierał mi inwencję w tworzeniu innego zdania. Toteż często mówię, że piszę bardziej gumką niż ołówkiem”).

Myśliwski mówi dużo o Polsce współczesnej, własnej irytacji polityką i życiem społecznym, o obecnych obyczajach wiejskich, a właściwie ich zaniku czy przejęciu niektórych zwyczajów (np. śmigus dyngus) przez miasto, a tym samym ich zniszczenie, zbarbaryzowanie. Oddajmy głos wybitnemu pisarzowi: „Na ekranach buszują jakieś typy nie wiadomo skąd, niedouczeni, demagodzy, nie umiejący często mówić i nie czujący najmniejszego wstydu, że są osobami publicznymi. Nie tylko ich obwiniam za to. Kryzys tzw. elit jest według mnie odbiciem kryzysu społeczeństwa i to jest sytuacja o wiele poważniejsza”. I jeszcze kilka zdań, które warto zapamiętać, schować głęboko w sercu, przemyśleć. O wolności: „Nic tak nie obnaża człowieka jak wolność. To najtrudniejsza próba i dla wolności, i dla społeczeństwa. Tym bardziej dla nas, Polaków, nienawykłych przecież do wolności. My jesteśmy bogaci tylko w złudzenie wolności, co jest skutkiem tego, że od ponad dwóch wieków przeważnie żyliśmy pod taką czy inną dominacją. Na przykład uważaliśmy, że świat poza żelazną kurtyną jest wspaniały i wystarczy, że się do tego lepszego świata zapiszemy, a będzie i u nas wspaniale”.

O tzw. życiu literackim: „A gdzie pan ma życie literackie, panie Zdzisławie? Ja w każdym razie rozumiem życie literackie jako nieustanne krążenie myśli, wymianę poglądów, dyskusje, spory estetyk, programów, przewartościowywanie tradycji, projekcje nowych wymiarów literatury. Literatura miałaby się nad czym zastanowić, na przykład jak odnaleźć swoje miejsce i rolę we współczesnym, zmedializowanym świecie, jeśli nie ma być powtórką z tego nadawanego, narzucanego jej świata. [...] Nie ma nawet autentycznych sporów wokół jednej książki. W najlepszym razie mamy od czasu do czasu do czynienia z nasiloną propagandą jakiejś książki, z takich czy innych względów, w najmniejszym stopniu ze względu na jej wartość literacką. Wszystko zastąpiła reklama. Inna sprawa, że życie literackie było zawsze oparte na tygodnikach kulturalnych. A tych nie ma. Mamy za to obfitość pozorów. Pustkę wypełniają festyny towarzyskie, dla których książka jest tylko pretekstem. Więc jakie to życie literackie?”. Teoretycznie możemy się z Wiesławem Myśliwskim nie zgodzić, jako że od kilku tygodni mamy tygodnik literacki (tygodnik.pl), wprawdzie tylko w Internecie, od niedawna, no i do końca nie wiadomo, czy coś na dłuższą metę z nowego projektu wyniknie. Niemniej warto pojawienie się nowego tytułu w tym miejscu odnotować i życzyć jego autorom i twórcom wszystkiego najlepszego. Przy okazji tych życzeń jednak warto pamiętać, że słowa Myśliwskiego nie są tylko czczym gadaniem. O czym przekonać można się czytając całą rozmowę w „Polityce”.

Lub przynajmniej tę z „Tygodnika Powszechnego” (22/2006), prawie w całości poświęconej najnowszej książce Myśliwskiego, słowom i mowie, literaturze i opowieści. Nie oznacza to jednak w żadnym wypadku, że, po pierwsze, wywiad ten mniej jest wartościowy i interesujący niż wcześniejsza rozmowa z Pietrasikiem, i, po drugie, że przeznaczony jest tylko i wyłącznie dla tych, którzy są już po lekturze Traktatu o łuskaniu fasoli. Nic z tych rzeczy. Oto kilka, z powodów oczywistych ograniczonych do absolutnego minimum, dowodów: „Natłok opowieści jest coraz większy, a jednocześnie ciągle czujemy wielką potrzebę opowiadania, być może mając niejasne poczucie, że tylko opowieść nas ocala. Istniejemy dzięki temu, że możemy się opowiedzieć. Kiedyś opowiadano siebie łuskając fasolę, drąc pierze, uczestnicząc w posiadach w wiejskiej izbie, która była najważniejszą instytucją chłopskiej kultury. Dziś gotowi jesteśmy potwierdzać swoje istnienie w kolorowych pismach czy przed kamerami telewizyjnymi”; „Jak żyć bez prawdziwej baśni? A może to my sami nią jesteśmy? Może w środku wciąż jesteśmy kipiącą baśnią, bo jak inaczej wytłumaczyć nasze pragnienie nieustającego mówienia i kreacji?”; „Człowiek współczesny ma z duszą kłopoty, dusza – jak mówi mój bohater – stała się towarem, bo dziś każdy pozwala się przerobić na klienta. Wyobraźnia, pamięć i poczucie miejsca w świecie są więc naszą bronią przeciw zamachowi na nas ze strony współczesnej cywilizacji. Istota wykorzeniona jest bezbronna wobec pokus podsuwanych nam przez tę cywilizację”; „Nieraz powtarzam, że nie dlatego piszę, bo wiem, ale dlatego, że nie wiem. Pisanie jest poznaniem, toteż książka rodzi się z pokory, bezradności i wątpliwości wobec świata”.

Mam nadzieję, że czytający powyższe fragmenty rozmowy czytelnik rozumie, dlaczego większą część tego tekstu wypełniam słowami Myśliwskiego, a nie niżej podpisanego Wysockiego. By jednak nie ograniczać się tylko do wybitnego polskiego pisarza, wspomnijmy jeszcze na koniec o rozmowie z wybitnym niemieckim poetą i eseistą, Hansem Magnusem Enzensbergerem („Gazeta Wyborcza” z 3-4 kwietnia 2006). Rozmowa w swej wymowie mocno krytyczna, by nie powiedzieć brutalna, a czasami może nawet niesprawiedliwa w swoich ocenach wobec Polski i Polaków, naszej polityki, religijności (słowa odnoszące się do osoby Jana Pawła II – słowa, których wypowiedzieć nie odważyłby się żaden z polskich intelektualistów), biedy, naszych paranoi i wiele więcej nie tylko o nas – także o Niemczech, Kubie i Rosji, Stanach Zjednoczonych. Warto przeczytać.

A mnie, zwykłemu, szaremu czytelnikowi, pozostaje po zderzeniu się z mądrością słów indywidualności takich jak Myśliwski czy Enzensberger, pokornie pochylić czoła. I czytać, czytać, czytać. I cytować, cytować, cytować.

Grzegorz Wysocki

Omawiane pisma: „Tygodnik Powszechny”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
PIĘKNE, BO PRZEZROCZYSTE
POPROSZĘ AUTOGRAF
ILE FURII W „FURII”?

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt