Witryna Czasopism.pl

nr 32 (149)
z dnia 12 listopada 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

HALLOWEEN, NOSTALGIA I ODEJŚCIE FALI

Listopadowy numer „Ślizgu” zdominowała tematyka Halloween i śmierci w ogóle, realizowana pod wieloma postaciami i na różnym poziomie. Halloween w ślizgowym wydaniu przypomina nieco niezmiernie obszerny worek, do którego można wrzucić wszystko, co wiąże się z estetyką horroru i latającymi flakami, byle zalatywało mrokiem i dało się zilustrować rysunkami trupiej czachy. Najciekawszy bez wątpienia jest tekst Zombie! Drwala Kubanosa (pod tym pseudonimem kryje się zapewne Kuba Demiańczuk), w którym autor dokonuje przeglądu komiksów z zombie w rolach głównych, nie ogranicza się przy tym tylko do typowych serii gore. Dociera mianowicie do komiksu Toe Tags George’a A. Romera, gdzie „potworna” akcja służy skrytykowaniu polityki społecznej w USA. Inną ciekawą pozycją w zestawieniu Kubanosa jest Bogus Dead – autorska antologia Jerome’a Taylora będąca zbiorem intertekstualnych nowelek grających z popkulturowymi konwencjami. Trzeba przyznać, że autor ułożył swój zestaw w niebanalny sposób i nie jest to kolejne powtarzanie tych samych wniosków z przywoływaniem znanych wszystkim komiksów.

Z kolei Cess w artykule Oblicza śmierci porównuje wizje śmierci w Sandmanie Neila Gaimana i Świecie Dysku Terry’ego Pratchetta. Tekst jest zaledwie szkicem, a zawarte w nim informacje ani nie zaskoczą fanów obydwu autorów (bo są wręcz oczywiste), ani też nie zainteresują laików (bo są zbyt pobieżne). Temat ciekawy, szkoda, że artykuł nie został poszerzony o konteksty kulturowe czy filozoficzne. Zdecydowanie lepiej wypada tekst Marcina Flinta Bracia Grimm – baśń, kaźń i nauka przedstawiający kontrowersje wokół krwawych baśni Niemców oraz ich życiorysów ukazanych w najnowszym filmie Terry’ego Gilliama Nieustraszeni bracia Grimm. Flint pokusił się również o przegląd utworów hiphopowych poruszających listopadową tematykę (Śmierć w hip-hopie), z którą zmierzyli się między innymi Nagły Atak Spawacza, Liroy, Jeden Siedem czy Warszafski Deszcz. Jedyną pretensję, jaką można mieć do tego zestawienia, to brak informacji o Kalibrze 44, a w końcu na swojej pierwszej płycie nieraz dotykali oni problemów ostatecznych.

Do rozmaitych potworności spod znaku Halloween dodano jeszcze deser – ranking 10 najstraszniejszych filmów oraz szkic Mroczne skejty, w którym pc skate śledzi wpływ estetyki metalowej na skate’owy design i styl ubioru.

Nostalgiczny i wspominkowy nastrój na dobre zagościł w tym numerze „Ślizgu” za sprawą „Profil cd”, czyli krążka dołączonego do pisma. W materiale filmowym członkowie Grammatika zabierają widza w sentymentalną podróż do początków polskiego rapu. Obydwaj raperzy – co rzadko się zdarza w środowisku rodzimego hip-hopu – mają dystans do wspólnych przedsięwzięć oraz do konfliktów, w jakie niejednokrotnie byli uwikłani. Panowie porównują warunki i atmosferę, w której zaczynali grać, z obecnym charakterem branży. Jotuze i Eldo mają sporo do powiedzenia, a dzięki temu wywiadowi możemy poznać ich sposób myślenia i poglądy dotyczące nie tylko muzyki. Jest to swoista wyprawa do rzeczywistości, której już nie ma. Początek lat 90. był dla polskiego rapu okresem najbardziej twórczym i całkowicie spontanicznym, nikt nie śnił wtedy o żadnym show-biznesie. Niestety, do tych czasów nie da się powrócić, o czym członkowie Grammatika doskonale wiedzą, więc z łezką w oku wspominają szczenięce lata beztroski.

O tym, że nie da się powrócić do przeszłości, skutecznie uświadomi każdemu czytelnikowi wywiad z Pezetem i Onarem reaktywującymi właśnie skład Płomień 81. Nie jest to jednak wina artystów, lecz przeprowadzającego rozmowę dziennikarza. Sztampowe pytania dotyczące jedynie dystrybucji i całej otoczki technicznej związanej z wydaniem nowej płyty okropnie nużą. Nie znajdziemy tu żadnych głębszych refleksji czy prób polemiki.

Zupełnie inne problemy w swoim życiu mają Ajron i Małolat. Ten drugi – brat Pezeta – to postać kontrowersyjna, powraca po odsiadce w areszcie. Ponieważ zajmował się handlem narkotykami (o czym mówi na płycie i w wywiadzie), na scenie hh jest różnie oceniany. Niemniej rozmowa, którą przeprowadził z nim Filnt, wypadła bardzo szczerze. Zamiast plastikowych dyskusji o komercjalizacji muzyki i niesnaskach w branży mamy historię człowieka, któremu wyrok sądu pokrzyżował plany. Flinstone i Małolat rozmawiają otwarcie, nazywając rzeczy po imieniu. Zdecydowanie najlepszy wywiad z „papierowej” części „Ślizgu”.

Ciekawie prezentuje się fotograficzny przegląd prac ze Street art jam 2, któremu towarzyszy relacja skonstruowana niemal niczym manifest artystyczny. Cel street artu to odzyskanie przestrzeni miejskiej dla twórczej sztuki bawiącej się formą, a jednocześnie zaangażowanej i polemizującej z rzeczywistością. Prace zebrane na sześciu stronach magazynu świetnie ilustrują te założenia.

Bez zmian pozostaje niestety część – nazwijmy ją tak – biograficzna „Ślizgu”. Sylwetki wykonawców powielają schemat wyliczanki dat i płyt. Od dłuższego czasu te „biografie” są najsłabszą stroną miesięcznika. Tym bardziej że w numerze znajdziemy tekst o Blackalicious napisany koszmarnie manierycznym, natchnionym stylem, odpychającym czytelnika po pierwszym akapicie. Jak na magazyn o takim dorobku, to spora wpadka. Za to ciekawym i profesjonalnie zredagowanym działem jest total chaos, gdzie wbrew tytułowi mamy czytelny układ i sporo konkretnych informacji. Począwszy od recenzji nielegali, skończywszy na rozmowach z mniej znanymi (a niejednokrotnie ciekawszymi) postaciami sceny muzycznej. Byłoby świetnie, gdyby ten mocny akcent magazynu przenieść gdzieś obok felietonów Flinta i Fali, która w tym numerze kończy swoją karierę felietonistki „Ślizgu”.

Warto się przy tej informacji zatrzymać, bo raperka ze składu Paresłów redagowała swoją rubrykę regularnie przez dwa lata. Jej teksty zawsze były osobiste i mocne, zadawały pytania i stawiały tezy: ostre, zdecydowane. Z pewnością były też opiniotwórcze. Felietony Fali stanowiły prawdziwy smaczek w miesięczniku. Ci fani, dla których przygoda z hip-hopem zaczęła się kilka, a nie kilkanaście lat temu, mogli konfrontować swoje opinie ze zdaniem kogoś, kto był na tej scenie od dawna i znał ją praktycznie na wylot.

W tym numerze mamy więc śmierć i przemijanie przedstawione w lekko infantylny, anglosaski sposób – z dyniową głową w roli głównej, a jednocześnie przemijanie dokonujące się na naszych oczach. Bo i sam „Ślizg” również się zmienia – odchodzą ludzie z tzw. starej gwardii, a pismo ( przynajmniej można odnieść takie wrażenie) podąża w kierunku komercyjnym i raczej dostosowuje się do coraz mniej wymagającego czytelnika. Jakby to powiedział znany pisarz fantasy – coś się kończy, coś zaczyna. W tym wypadku akurat to, co się kończy, jest bardziej wartościowe.

Sebastian Frąckiewicz

Omawiane pisma: „Ślizg”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
JEDNOSTKOWOŚĆ POEZJI
ANTENOWE SZUMY NOWE
’68 I DALEJ

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt