Witryna Czasopism.pl

Nr 19 (136)
z dnia 2 lipca 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

SEZON FESTIWALOWY SIĘ ZACZĄŁ

Przyjaciółka twierdzi, że za wszystkie nasze stany depresyjne, neurozy i migreny odpowiada klimat – gdybyśmy mieszkali w Dubrowniku, to tryskalibyśmy humorem i o wiele bardziej chciałoby się nam żyć. Rzeczywiście, polskie lato jest kapryśne, planowanie urlopu w kraju przypomina rosyjską ruletkę, ale są za to miejsca, w których można liczyć na dobrą pogodę – dla kinomanów. Wakacje to od kilku lat gorący okres dla wielbicieli filmu i to głównie tego rzadziej obecnego w normalnej dystrybucji. I właśnie letnim festiwalom i przeglądom w dużej mierze poświęcony jest czerwcowy numer „Kina”: mapa wakacyjnej wędrówki od Cieszyna do Łagowa i od Zwierzyńca do Torunia.

Tadeusz Sobolewski, dyrektor programowy Lubuskiego Lata Filmowego, zaprasza do Łagowa na jubileuszową, 35. edycję najstarszego polskiego festiwalu, odbywającą się pod hasłem „Luki w systemie”. Program rzeczywiście jest interesujący, zarówno retrospektywa Dušana Makavejeva, jugosłowiańskiego skandalisty lat 60. i 70., jak i część konkursowa to gratka dla kinomanów. Większość z nas nie zdąży niestety dojechać nad łagowskie jezioro, mam jednak nadzieję, że głośne już dziś filmy – jak niemiecki Ostatnie dni Sophie Scholl, rosyjski Stroiciel czy węgierski Los utracony – w końcu trafią na nasze ekrany. Zapewne też zobaczymy w TVP drugi „pokoleniowy” po Pokoleniu’89 dokument Marii Zmarz-Koczanowicz pt. dziennik.pl, portret dwudziestokilkulatków – o realizacji filmu, a także niewesołym losie tej generacji reżyserka rozmawia z Łukaszem Maciejewskim (Pokolenia). Szkoda tylko, że żadna telewizja nie pokaże spotkań z twórcami i dyskusji podczas seminarium, bo kameralność Łagowa ciągle sprzyja rozmowie.

Wielbiciele kina artystycznego, niszowego, już zapewne mają karnety na lipcowy 5. Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty, który odbędzie się w Cieszynie. Wśród wielu nowości – nie do obejrzenia gdzie indziej – oczywiście retrospektywy, tym razem twórców skandalistów. Andrzej Pitrus przedstawia jednego z nich, Japończyka Takashi Miike (Kino agresji: Takashi Miike), artystycznego anarchisty, który szokuje nie tylko formą, ale i ilością zrealizowanych filmów: ma ich na koncie ponad sześćdziesiąt, a pracuje dopiero od początku lat 90. Z kolei bohater drugiego przeglądu – Rainer Werner Fassbinder – postać barwna, pełna sprzeczności, dziś, jak przekonuje Rafał Syska (Bez kompromisów), jest już klasykiem.

Sezon festiwalowy – nie tylko polski – zaczął się wcześniej od kalendarzowego lata, w końcu było już Cannes, był też Europejski Festiwal Filmowy, o którego 10. edycji pisze Jan Olszewski (Trudna sztuka sprzeciwu). Autor zastanawia się, co dziś znaczą takie pojęcia jak „europejski duch” i „europejskie wartości” – szukanie własnej tożsamości? Sprzeciw wobec zła? Szukając odpowiedzi, Olszewski odwołuje się do filmów pokazanych w czasie festiwalu, wydaje się więc, że dobrze, że powstają dzieła, które takie pytania prowokują.

Zakończył się też inny ważny polski festiwal, w tym roku jubileuszowy, Krakowski Festiwal Filmowy. Zapewne w kolejnym „Kinie” poświęcony zostanie mu osobny, podsumowujący imprezę tekst. W czerwcowym numerze jest jego przedsmak, m.in. wywiad z Wojciechem Staroniem (Grosz do grosza), autorem doskonałych (i nagradzanych w Krakowie) dokumentów Syberyjska lekcja i El Misionero, który tym razem pokazał roboczą wersję Na chwilę – filmu o mieszkańcach biednej mazurskiej wsi, a właściwie przyjaźni, jaka zawiązuje się między tamtejszymi dziećmi a Jasiem, kilkuletnim synkiem reżysera. Dziecięca perspektywa sprawia, że dokument daleki jest od epatowania polską nędzą, a, paradoksalnie, bardziej uwrażliwia widza. Obserwując małych bohaterów zbierających przez parę godzin ślimaki, za które dostają w skupie 2 zł, nietrudno uświadamić sobie, co oznacza pojęcie Polska C czy D.

I na koniec tego przeglądu kilka słów o imprezie niezwykłej, która właściwe rozpoczęła – już pod koniec kwietnia – festiwalowy sezon: cieszyńskie, już 7., Kino na Granicy, przegląd tego, co dzieje się u naszych sąsiadów, głównie Czechów i Słowaków, okazja do obejrzenia dobrych filmów, posłuchania muzyki, odwiedzenia wystaw i spacerów po urokliwym rynku i okolicach. O tym, co ciekawego działo się w Cieszynie, pisze Magda Sendecka, podkreślając znaczenie przeglądu, na którym można było zobaczyć takie perełki jak Na złamanie karku Jana Hřebejka czy Opowieści o zwyczajnym szaleństwie Petra Zelenki, właściwie autoadaptację, bo reżyser jest jednocześnie autorem sztuki, wystawianej również i u nas. Były ciekawe dokumenty, jak Tatuś Jana Svĕráka, ciepła i zabawna opowieść o jego ojcu – a jednocześnie współpracowniku – Zdeňku, a także Kobiety (ro)zmienione młodej reżyserki Eriki Hníkovej, demaskatorski, ostry film o cenie, jaką płacą kobiety za to, by zbliżyć się do lansowanego, współczesnego ideału piękna.

W Cieszynie swój najnowszy film – Słoneczne miasto – pokazał najbardziej znany dzisiaj słowacki reżyser, Martin Šulík. Twórca przepełnionego realizmem magicznym Pejzażu czy Ogrodu, tym razem zaskoczył widzów współczesną historią o bezrobotnych – początek jak z Goło i wesoło, więcej niczego nie zdradzę, łudząc się, że film będzie można jeszcze w Polsce zobaczyć. W wywiadzie udzielonym Wojciechowi Krusińskiemu (Zastanowić się nad swoim życiem) Šulík przyznaje, że dzisiejszą Słowację powinien pokazywać nie on, ale młodsi reżyserzy, zwłaszcza dokumentaliści. Jego samego nie interesuje pokazywanie społeczeństwa w krzywym zwierciadle, zawsze stara się w swoje filmy wtopić element harmonii, nadziei – i chyba mu się to udaje. Podobnie – kojąco – działa też sam Cieszyn, jakieś dziwne fluidy na linii sztuka – życie tam się przenikają.

A latem można jeszcze wpaść na Roztocze, do Zwierzyńca, by zostać słuchaczem 6. Letniej Akademii Filmowej albo na Lato Filmowe, które z Kazimierza nad Wisłą przeniosło się do Torunia. A po sezonie – i letnim, i festiwalowym – szybko do Dubrownika, żeby w ciepłym morzu leczyć depresję spowodowaną perspektywą całorocznego oczekiwania na następne wakacje.

Katarzyna Wajda

Omawiane pisma: „Kino”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
CO NAGLE, TO PO DIABLE?
Życzę wszystkim, żeby żadna muzyka
nikomu i nigdy nie kojarzyła się źle.
Rozmowa z Krzysztofem Ścierańskim
ZAANGAŻOWANI I PONOWOCZEŚNI

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt