Nr 14 (131)
z dnia 12 maja 2005
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Trudno się pomylić, co jest tematem pierwszego tegorocznego (1/2005) numeru kwartalnika „Autoportret” – już na okładce mamy zapowiedź, że będzie mowa o przestrzeni komunikatu. Na próbę więc zadaję sobie ćwiczenie: komunikatem czego jest przestrzeń okładki tego numeru?
Żeby ćwiczenie wykonać przynajmniej poprawnie, uspokajam umysł. Teraz mogę ogarnąć wzrokiem całość płaszczyzny i wyłuskiwać z niej elementy, które zaczynają coś przypominać. Muszę dodać w tym miejscu, że na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z ciemną szarością i kawałkiem poszarzałej bieli przybierającym trudny do nazwania kształt. Wytężam wzrok jeszcze bardziej i oto nagle… jest! Widzę pień drzewa w dużym zbliżeniu. Dostrzegam spękaną korę i zarys dziupli, a może po prostu wielką szczelinę. Pień pozostaje jeszcze dla mnie niemy (a może to ja jestem głucha jak pień), niczego mi nie opowiada, więc próbuję rozpoznać tę poszarzałą biel. Właściwie są to trzy białe kawałki czegoś… nareszcie rozpoznaję fragmenty plakatu, ogłoszenia, w każdym razie papieru, który został przyczepiony do drzewa pinezkami. Pinezki zdążyły zardzewieć, a plakat wysmagany wiatrem i deszczem trzyma się drzewa tylko dzięki nim. Chociaż tak naprawdę zostały z niego strzępki. Strzępki jakiejś historii. Kto go zawiesił, co było na nim napisane? Pytania zaczynają mnożyć się w mojej głowie: czy drzewo stoi w lesie, a może w parku? Jak długo wbite są w nie pinezki i czy drzewo to odczuwa ból (odzywa się we mnie dziecko, które wyposaża w ducha i czucie lalki, misie, rośliny)? Chyba tak, bo kora jest bardzo spękana, a kiedy natrafiam na trzy otwory przypominające oczy i buzię, jestem pewna – drzewo płacze. Żeby zamknąć ćwiczenie, próbuję popatrzeć na okładkę z innej perspektywy: zwracam uwagę na to, jaką czcionką i kolorem wybito tytuł pisma, czy okładka stanowi zapowiedź treści numeru, w jaki sposób rozmieszczono na niej teksty, ile miejsca zajmują w stosunku do obrazu. Po takim wstępnym ćwiczeniu przechodzę do lektury wnętrza, a także kontemplacji – okazuje się dość szybko, że ilustracje, rysunki i wszelkie pozatekstowe elementy bardzo uprzyjemniają i ułatwiają lekturę, nie są tylko ozdobnikiem, ale integralną częścią tego, o czym się w „Autoportrecie” pisze.
Artykuł Beaty Drobik Nie tylko słowo nas zdradza został wzbogacony o kilka rysunków, które pozwalają nam natychmiast wizualizować sobie przedstawiane treści. W zasadzie można przyjąć, że sam tekst w swojej stylistyce przypomina raczej podręcznik (czy jego streszczenie) i z pewnością ilustracje mu towarzyszące też są z ducha podręcznikowej pomocy, ale całość i tak wydała mi się inspirująca – przenosiłam wzrok z tekstu na ilustracje i dopisywałam sobie swój własny tekst wsparty osobistym doświadczeniem. Fragmenty opowiadające o tym, co mogą oznaczać gesty wykonywane dłonią, np. obejmowanie dłonią palca wskazującego drugiej ręki, zilustrowane, niemalże wymuszają na czytelniku, by ten gest wykonać i zastanowić się, czy w istocie jest on „oznaką zażenowania i nieśmiałości”. Kiedy autorka pisze: „Charakter kontaktu z partnerem kształtuje sposób zagospodarowania przestrzeni np. przy stole” nad tekstem mamy rysunek stołu i cztery postaci rozmieszczone tak, by graficznie przedstawić dalsze wyjaśnienia: „Negocjacje i wywiady skłaniają do zajmowania miejsc naprzeciwko siebie, obok partnera zasiadamy, aby z nim współpracować, a najwygodniejszą pozycją do rozmowy lub dyskusji jest ta, w której partnerzy siadają po dwóch stronach rogu stołu”. Także i w tym przypadku zachęciło mnie to do eksperymentowania – siadałyśmy z koleżanką w różnych układach i zastanawiałyśmy się nad prawdziwością stwierdzeń Drobik.
Tekstowi Marcina Klagi Po co logo? Parę sugestii praktycznych również towarzyszą rysunki. Tekst ma charakter prezentacji, ilustracje pełnią rolę materiału pomocniczego. Temat prezentacji to tytułowe „Po co logo?”, a cel to – jak sądzę – oswojenie czytelnika ze świadomością, że „logo jest znakiem, który opowiada o charakterze działalności właściciela. Nie powinno się mieć złego logo”. Zabawa z tekstem Klagi może polegać na tym, że najpierw wybieramy sobie spośród narysowanych logo, które nam się podoba, a potem czytamy jego interpretację i sprawdzamy, na ile nasze skojarzenia i uwagi autora są zbieżne. W gruncie rzeczy bowiem tworzący i obcujący z logo uprawiają tę samą grę asocjacji – chodzi tylko o to, żeby obie strony czerpały z niej równą przyjemność.
Specyficznym komunikatem, jakim jest przestrzeń miejska, zajęli się Aleksandra Robakowska i Jarosław Trybuś (Nowoczesność i cień. Miejski system informacji w Warszawie). Z rozwinięcia tytułu wynika, że rzecz poświęcono naszej stolicy, a więc miastu, które nie wszystkim jest znane. Tych, którzy Warszawy nie znają, uspokajam, że tekst można czytać nawet bez znajomości topografii. Tym, których Warszawa przeraża, w nadziei, że zmienią zdanie, zacytuję jego fragment: „Miasto rozwija się w błyskawicznym tempie, jego tkanka ewoluuje, a brak świadomości minionego zawsze grozi pogrążeniem się w urbanistycznym, a co gorsza i mentalnym chaosie. Dzięki minimalistycznie potraktowanym tablicom, dzień po dniu Warszawa zyskuje nowy wymiar, metafizyczny kształt, odkrywa w sobie obecność cienia świetnej przeszłości – historii, która jest fundamentem przyszłości”.
W najnowszym „Autoportrecie” znajdziemy jeszcze inne teksty, wszystkie nawiązują do tematu głównego: przestrzeni komunikatu. Zarówno różnorodność przestrzeni (miasto, przyroda, muzeum, damska torebka), jak i różnorodność przekazywanych komunikatów sprawiają, że zaczyna się uważniej patrzeć na otaczający nas świat. I chociaż zabrzmi to jak banał – świat mówi do nas. Nadstawiajmy więc ucha i wytężajmy wzrok.
Omawiane pisma: „Autoportret”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt