Witryna Czasopism.pl

Nr 12 (129)
z dnia 22 kwietnia 2005
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

IWASZKIEWICZ W KINIE I NA MATURZE

Kasztany jeszcze nie zaczęły kwitnąć, ale magnolia w ogrodzie sąsiada coraz piękniejsza i może to z nią odtąd będzie mi się kojarzyć matura. Abiturientom 2005 współczuję jako rocznikowi eksperymentalnemu, zwłaszcza że nowa formuła egzaminu dojrzałości zbytnio mnie nie przekonuje – mój sceptycyzm dotyczy m.in. ustnej matury z języka polskiego polegającej na dwudziestominutowej prezentacji wybranego zagadnienia. Oczywiście umiejętność przedstawiania różnych tematów, łącznie z autoprezentacją, jest niezwykle cenna i szkoła powinna ją rozwijać, ale po co traktować ją jako dodatkowy egzamin – bardziej pożyteczne byłoby poświęcenie na to lekcji, bo inni uczniowie mogliby na tym skorzystać. Tymczasem maturzysta występuje przed komisją, której trudno będzie osądzić, czy prezentacja przygotowana została przez niego, czy kogoś innego – nie trzeba długo szukać w Internecie, by znaleźć całą gromadę maturalnych ghostwriterów. Cóż, jest, jak jest. Tym, którzy w przyszłym roku wybiorą jako temat prezentacji adaptacje filmowe prozy Jarosława Iwaszkiewicza, polecam lekturę kwietniowego „Kina”.

Katarzyna Taras (Kobieta kocha chłopca, mężczyzna kocha...) przypomina, że związki pisarza z kinem były bardziej złożone, niżby się mogło wydawać: Iwaszkiewicz miał na koncie zarówno debiut w roli scenarzysty (niestety, kopia Nad Niemnem Wandy Jakubowskiej i Konrada Szołowskiego, filmu, który miał być prawdziwym arcydziełem, zaginęła podczas wojny), jak i aktora – już jako znany poeta i prozaik zagrał epizod w 9.25 (Przygoda jednej nocy) Ryszarda Biskiego i Adama Augustynowicza, co nie dziwi, zważywszy jego doskonałe warunki zewnętrzne i nauki pobierane w słynnym kijowskim Studiu Stanisławy Wysockiej. Rzecz jasna w historii polskiego filmu Iwaszkiewicz zapisał się przede wszystkim jako autor utworów adaptowanych przez filmowców. Szukając przyczyn popularności, czy raczej filmowości jego prozy, autorka wskazuje – odwołując się zresztą do tytułu słynnej książki Ryszarda Przybylskiego – dwa główne, a zarazem uniwersalne motywy twórczości pisarza. Eros i Tanatos, miłość i śmierć to tematy, które dotyczą i interesują nas wszystkich. W swoim tekście Taras przypomina te filmowe adaptacje, których ów związek szczególnie eksponują. Należy do nich Brzezina Andrzeja Wajdy, w warstwie wizualnej nawiązująca do malarstwa Jacka Malczewskiego. Brzezina, podkreśla Taras, to film przewrotny, bo wydaje się, że mamy tu do czynienia ze śmiercią młodszego z braci, gruźlika Stasia, gdy tymczasem ten starszy, Bolesław, choć fizycznie zdrowy – umiera od dawna. Woli życia nie ma też w sobie inny Wajdowsko-Iwaszkiewiczowski bohater – Wiktor z Panien z Wilka, który bezskutecznie próbuje odzyskać utracony czas, spotykając się po latach z zaprzyjaźnionymi siostrami. Znajomy maturzysta wyznał, że dosyć zmęczyło go oglądanie Matki Joanny od Aniołów. Dosyć mnie to zaniepokoiło, bo film Kawalerowicza uważam za arcydzieło, choć nie do końca zgadzam się z twierdzeniem autorki, że miłość wiąże się tu ze świętokradztwem i para bohaterów grzeszy pychą.

Jestem za to, podobnie jak Katarzyna Taras, pełna podziwu dla autora, któremu – zestawienie Erosa z Tanatosem nam wydaje się już przecież wyświechtane – udawało się uniknąć kiczu. Miłość u Iwaszkiewicza niejedno ma imię. Dziś bez rumieńców mówi się o licznych podtekstach homoerotycznych jego prozy, powracającego wątku fascynacji dojrzałego mężczyzny młodym, pięknym chłopcem – autorka przypomina nieco zapomnianego Zygfryda Andrzeja Domalika, mnie na myśl przychodzi ulubiony Ryś, choć akurat w filmie Stanisława Różewicza akcenty rozłożone są nieco inaczej. Cieszy mnie też, że Taras w swoim tekście dokonuje swoistej rehabilitacji Sławy i chwały – zarówno serialu, jak i powieści. Pokutuje bowiem przekonanie, że Iwaszkiewicz, mistrz krótkiej formy, nie miał talentu epika, ale po latach jego trzytomową sagę o losach kilku zaprzyjaźnionych rodzin w pierwszym półwieczu XX wieku czyta się z dużym zainteresowaniem, zwłaszcza że sporo w niej wątków autobiograficznych. A serial Kazimierza Kutza, z doskonałą obsadą, to mimo wszystko perełka pośród telewizyjnej papki, szkoda, że rzadko powtarzana.

Filmowców inspirowała jego proza, a przecież życie Iwaszkiewicza to gotowy scenariusz: szybki sukces artystyczny, pozycja towarzyska, majątek, romanse i fascynacje obu płciami, a także długoletnie, choć niełatwe małżeństwo. I skrajne emocje, jakie budził w środowisku artystycznym niemal do śmierci. Dodatkową inspiracją będą zapewne jego Dzienniki, które w całości ukażą się jeszcze w tym roku. Niewykluczone, że wykorzysta je Izabella Cywińska, przekonana, iż życie Iwaszkiewicza zasługuje na wielki film. Reżyserka wkrótce zaprezentuje Kochanków z Marony, drugą – po filmie Jerzego Zarzyckiego z lat 60. – adaptację jego opowiadania, o miłości i śmierci rzecz jasna, o której opowiada Łukaszowi Maciejewskiemu (Egoistyczna, niszczycielska, zaborcza). Film będziemy mogli obejrzeć, zanim zakwitną przyszłoroczne magnolie.

Katarzyna Wajda

Omawiane pisma: „Kino”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
LISTOPAD W GRUDNIU
Patron – mistrz – nauczyciel?
MEDIUM ROMANTYZMU I POLITYKI

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt