Nr 27 (109)
z dnia 2 października 2004
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Mężczyźni myślą tylko o jednym, a kobiety robią to częściej. Powtarzam sobie tę frazę, powtarzam, bo przyczepiła się do mnie jak popularna melodia. I tak jak w przypadku melodii, której nie można przestać nucić, nie wiadomo, dlaczego się ta fraza przyczepiła. Są oczywiście poszlaki, ot, choćby ostatni numer kwartalnika „FA-art” (2004, nr 1). Nie jest poświęcony tylko „temu” – chyba tymczasem mogę się wykpić zaimkiem „to”, przecież i tak wszyscy wiedzą, o czym mowa. Po prostu wśród opowiadań, wierszy, szkiców, recenzji i felietonów oraz prac Kuby Bąkowskiego stanowiących materiał ilustracyjny ostatniego „FA-artu” znajduje się też tekst Arlety Galant o miło brzmiącym tytule Seksowne granice tekstu. Sonnenberg, Filipiak, Iwasiów. Dlaczego by więc nie zacząć lektury „FA-artu” właśnie od niego?
Za sprawą szkicu Galant pseudonimowany przeze mnie seks wkroczy na scenę w pełni swojego imienia, czasem jednak będzie się ukrywał. Niejawność jest bowiem warunkiem jego obecności w języku. „Przemilczenia, aluzje, zasłonięcia to taki elementarz publicznego tekstu o seksie (…). Wszyscy wiedzą, ale nikt nic nie wie, nikt nic nie chce i niczego nie robi, wszyscy się boją, wstydzą, oficjalnie to jakoś nawet nie mogą, ale powszechnie o tym gawędzą i do gawęd o tym nawzajem się (…) zachęcają” – przypomina Galant. Z jej szkicu wynika, że ograniczenia warunkują „powszechną erotyczną gawędę” i że – podobnie – ich istnienie umożliwia obecność seksu w tekście. Jego odczytaniu nie służy przy tym wyznaczenie granic, ale ich lokalizowanie, seksowność tekstu wiąże się bowiem z ich ruchomością.
Wybrana przez Galant twórczość ma uświadamiać, w jaki sposób tekst może przekroczyć nakaz niejawności. „Seks wydobyty z ukrycia skazany zostaje na istnienie w oficjalnie obowiązujących konwencjach, a przynamniej w ich oficjalnych, dyżurnych wersjach – to jasne. Jasne też, że w związku z tym spodziewać można się ograniczeń (nakazów przemilczeń, ataków oburzeń, taktownych lub prostackich wykluczeń), ale i – co wydaje mi się tutaj, teraz istotniejsze – dowodów na tych ograniczeń płynność – czy jak kto woli – śliskość, nieszczelność” – pisze Galant. Chodzi więc o to, jak o seksie mówić, nie mogąc mówić o nim wprost, dosłownie, ale i nie chcąc tego robić, i o to właśnie, że nie chce się tego robić. Granice bowiem może wyznaczać społeczna konwencja, ale i prywatna, bardzo intymna potrzeba.
Pytaniu o przekroczenie nakazu niejawności towarzyszy w wypowiedzi Galant pytanie o przyjemność tekstu/seksu. U Sonnenberg, zdaniem Galant, decyduje o niej brak dosłowności, ostateczności, „zwlekanie ze spowiedzią”. Tu widać różnicę między „powszechną erotyczną gawędą” a intymnym wyznaniem lirycznym; przyjemność gawędy to dążenie do pospiesznego przyznania się „do tego, o czym wszyscy wiedzą”, przyjemność tekstów Sonnenberg to owa „spowiedź przewlekła”, seksowność.
W twórczości Izabeli Filipiak, a konkretnie: w przywoływanym przez Galant wierszu Przejścia przyjemność wiąże się z przechodniością granic. Perspektywę miłości dramatycznej i charakterystycznych dla niej ról zastępuje tu perspektywa czułości: „Trudno przeżywać miłość dramatycznie / Gdy ciągle chce się śmiać” (Filipiak, Przejścia). Seksowny potencjał tkwi zatem w mediacyjnym charakterze przyjemności i granic, także granic interpretacji: „Czy (…) nie idzie o to, żeby przejść, ale przechodzić, nie o to, żeby dojść, ale dochodzić – teksty, zwłaszcza te miłosne, które – jak wiadomo – perwersyjnie skazane na odwlekanie do końca, symulację, na listę nieobecności – nieźle się do tego nadają”.
Droga do przyjemności jest długa, czego przykładem są, zdaniem Galant, wiersze Ingi Iwasiów z tomu Miłość, w których płeć lirycznych bohaterów nie jest jednoznacznie określona. Podejmujący lekturę zgodnie z regułami „powszechnej erotycznej gawędy” wchodzi w rolę śledczego, tropi tajemnicę, skandal, wynaturzenie. Tymczasem, pisze autorka szkicu, „(…) Iwasiów nie tyle w Miłości wątki lesbijskie/lesbiańskie uwzględnia, ile z przewrotną premedytacją (!) do nich w trakcie lektury namawia, wytrącając – z drugiej strony – spodziewane przy tej okazji interpretacyjne erotyczne narzędzia”. Nie ma więc bezpośredniego wyznania, otwartych deklaracji, nie ma też, przewrotnie, płciowej neutralności. Teksty Iwasiów mamią raczej interpretatorów obietnicą wyjawienia tajemnicy. Gdyby doszło do ostatecznego przyznania się, gawęda zatarłaby ręce z uciechy, przecież tylko na to czeka, nie interesuje jej zwlekanie z wyznaniem. Tymczasem, jak twierdzi Galant, w wierszach Iwasiów jest przeciwnie – zwlekanie się w nich celebruje i na tym polega ich przyjemność. „Seksowność tych wierszy tkwi w ciągłym »jeszcze nie«. To »jeszcze nie« jest tu funkcją miłosnej opowieści”. Gawęda pragnie osiągnąć przyjemność pospiesznie, na skróty, liryczne wyznania Iwasiów rozciągają granice przyjemności, wynikające z odwlekania spełnienia.
Skrótowo traktuję artykuł Galant, zaznaczając tylko pewne jego punkty. Warto się w niego wczytać, wmyśleć i zastanowić nad tym, czy i w jakim stopniu czytamy teksty erotyczne powszechną gawędą i na ile ogranicza ona, a na ile wzbogaca ich interpretację. Następnie zaś można przejść do ćwiczeń praktycznych, na przykład do lektury zamieszczonego w numerze opowiadania Agnieszki Gulczyńskiej pt. Się lub choćby jego fragmentu:
„- Z facetami jest zawsze tak samo. To wkurwia mnie najbardziej – smęcą ci o księżycu, a tak naprawdę myślą tylko o tym, że chcieliby cię przelecieć. Kobiety są inne.
- Tak sądzisz? A co one mówią w takich momentach?
- A czy pisnęłam choć słowem o księżycu?”
Omawiane pisma: „FA-art”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt