Witryna Czasopism.pl

Nr 26 (108)
z dnia 22 września 2004
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

KUCHNIA I KRUCHTA

Nasze wejście do Unii Europejskiej stało się dla wielu redakcji czasopism społeczno-kulturalnych pretekstem do zamieszczania materiałów o tematyce ogólnoeuropejskiej. Zajął się nią także łódzki „Tygiel Kultury”, co nie dziwi, bo przecież w miesięczniku tym zawsze sporo miejsca poświęcano temu, co na własny użytek nazywam mediacją międzykulturową: było nie było, jeden ze stałych działów pisma nosi tytuł Granice Europy. Tym razem – w numerze 1-3/2004 – redaktorzy „Tygla Kultury” postanowili przyjrzeć się, jak wygląda „Europa od kuchni”.

Tak sprecyzowany temat główny może nieco zmylić czytelników, ponieważ na dobrą sprawę autorzy zamieszczonych w numerze tekstów pokazują, jak prezentuje się Europa nie tylko od kuchni, ale i od strony kruchty. Inaczej rzecz ujmując, redaktorzy pisma zadbali, żeby było coś dla duszy (teksty Stanisława Obirka SJ Wyznania euroentuzjasty i abpa Józefa Życińskiego Europa i świadkowie wartości) i dla ciała (rozmowa Piotra Bikonta, Andrzeja Chętko i Roberta Makłowicza Europa od kuchni).

Zacznę od kwestii bliższych duchowi. Ojciec Obirek i arcybiskup Życiński należą do światlejszej części (mniejszości?) kleru, która nie poddaje się ksenofobicznym lękom i nie widzi w UE jedynie bezlitosnego potwora dybiącego na wartości takie jak polskość czy chrześcijaństwo. Obirek deklaruje nawet, że jest euroentuzjastą. W swoim artykule jezuita skupia uwagę przede wszystkim na kwestii fundamentów tożsamości europejskiej, sprawy – jak pokazała dyskusja wokół preambuły do przyszłej konstytucji europejskiej – drażliwej, budzącej czasami wręcz niezdrowe emocje. Jak wiadomo, spierano się ostro głównie o invocatio Dei i zapis tyczący wartości chrześcijańskich. Obirek proponuje, aby odrzucić partykularne interesy religijne oraz polityczne i próbować porozumieć się co do podstawowych, ogólnie akceptowanych wartości, którymi są – wedle jezuity – „świętość życia i godność osoby ludzkiej”. Brzmi to pięknie, poza tym trudno nie zgodzić się, że życie człowieka jest święte, a godność osoby ludzkiej istotna. Tyle tylko że w przypadku tego rodzaju ogólnych formuł problemy pojawiają się już na poziomie rozumienia poszczególnych słów. Dla posła LPR „życie” jest czym innym niż dla posła SLD. Inaczej kwestię „świętości życia” postrzega się w Holandii, a inaczej w Irlandii. Z doprecyzowaniem znaczenia „godności osoby ludzkiej” też pewnie byłyby spore problemy. Obirek zdaje się jednak wierzyć w skuteczność dialogu, który prędzej czy później doprowadzi do zgody. W zakończeniu artykułu stwierdza nawet: „nasz spór o europejską tożsamość jest jednym z kolejnych kroków do wtajemniczenia w Mądrość, i nie ma powodów, byśmy się musieli na siebie obrażać tylko dlatego, iż podążamy w jej kierunku innymi drogami”. Cóż, wystarczy posłuchać tokowania naszych eurodeputowanych, aby przekonać się, że odległość do „wtajemniczenia w Mądrość” liczyć powinniśmy nie krokami, ale raczej kilometrami.

W Polsce dyskusje na temat akcesji unijnej często kończą się na sporządzaniu bilansu przewidywanych strat i zysków spowodowanych „wejściem”. Arcybiskup Życiński – odwołując się do nauki Jana Pawła II – wskazuje, że „integracja europejska winna prowadzić do »wymiany darów« między tradycją Wschodu i Zachodu”. Jest to oczywiście jakiś pomysł na wyjście poza myślenie w kategoriach roszczeniowych. Jednak, przyznam szczerze, nie bardzo wiem, jakie „dary” moglibyśmy zaproponować, nie wspominając już o tym, że przecież powinny to być „dary”, które Zachód chciałby od nas przyjąć. Życiński wskazuje na „nasze świadectwo”, specyfikę którego zapewniać ma umiejscowienie „między agresywnym patosem a codzienną wiernością duchowi Nazaretu, między poszukiwaniem sukcesu a głębokim otwarciem na duchowe wartości”. Tak dookreślone „nasze świadectwo” nie różni się chyba znacząco – przynajmniej tak mi się zdaje – od dylematów ludzi wiary z Zachodu. Cóż więc nam pozostaje, jaki dar? Obawiam się, że jedynie wiara w wiarę.

Europa to jednak nie tylko – na szczęście! – wartości i tożsamości, ale też znakomita i różnorodna kuchnia. Bikont i Makłowicz o gotowaniu i kulturze kulinarnej wiedzą chyba wszystko, poza tym potrafią mówić na ten temat z pasją i błyskotliwie, więc lektura wywiadu z nimi smakować może jak prawdziwy cymes. Obaj smakosze koncentrują się przede wszystkim na wymienianiu podobieństw i różnic między rozmaitymi kuchniami europejskimi. Makłowicz podaje też interesującą koncepcję podziału Europy: „na trzy strefy: wódki, piwa i wina”. Sporo jest w tej rozmowie ciekawostek. Ja na przykład dowiedziałem się – było to dla mnie całkowitym zaskoczeniem – że na całym świecie tylko dwie nacje jedzą rosół: Polacy i Słoweńcy. Bikont i Makłowicz są zdecydowanymi euroentuzjastami. Obaj uważają, że jednoczenie się Europy zrobić może jedynie dobrze kuchni w Europie, bo z jednej strony, ułatwi swobodne mieszanie się różnych szkół i tradycji kulinarnych, z drugiej strony, sprzyjać będzie rozwijaniu się kuchni regionalnych.

Oprócz materiałów „europejskich” poleciłbym też czytelnikom omawianego numeru „Tygla Kultury” artykuł Joanny Jabłkowskiej Denacyfikacja, w którym autorka przedstawia trudne zmagania niemieckiej literatury ze wstydliwym dziedzictwem nazizmu. Tekst ten potraktować można jako swoisty łącznik między numerem 1-3/2004 „Tygla”, a numerem następnym (4-6/2004) – już dostępnym w sprzedaży – który nieomal w całości poświęcony został tematyce żydowskiej, między innymi Holokaustowi i historii zagłady łódzkiego getta.

Robert Ostaszewski

Omawiane pisma: „Tygiel Kultury”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
ZNAD STOŁÓW MINIONYCH…
KATOWICE EUROPEJSKĄ STOLICĄ KULTURY?
PUBLICZNE − WSPÓLNE CZY NICZYJE?

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt