Witryna Czasopism.pl

nr 20 (102)
z dnia 22 lipca 2004
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

POWRÓT RYCERZY

Rycerze wrócili do masowej wyobraźni – nie ma wątpliwości. Niektórzy twierdzą, że to dzięki literaturze fantasy, inni – że z powodu hollywoodzkich zachwytów, a to nad gladiatorem, a to (uwaga, właśnie wchodzi) nad królem Arturem. Istnieje też teza, że zamczyska ogromnie zyskują turystycznie, gdy goszczą rycerzy, stąd ten trend. W przypadku Polski sprawę znacznie ułatwia tzw. duch nieginący w narodzie: rycerscy są, jak byli, Polacy, ponoć w genach TO mają (znaczy, całują damy w dłoń czasami). Na szczęście jednak rycerskość nie jest naszym rodzimym wymysłem, została opisana i opatentowana już dawno. Szczegóły – w lipcowym numerze pisma „Mówią Wieki”, który ukazał się pod hasłem „Rycerskie średniowiecze”.

Ciekawostek jest tu co niemiara, bo i żywot Zawiszy został przybliżony, i kwestia, ile ważył miecz – podjęta (mówią, że dużo, ale niekoniecznie), i o samych narodzinach rycerstwa sporo powiedziano. Na rozgrzewkę proponuję tekst Anny Gronowskiej Pieśni o wielkich czynach, bo nader rycerska to sprawa odśpiewać prawdziwie rycerską pieśń, prawda? Zwłaszcza we właściwym czasie.


I znowu ten Roland

Kto nie chodził do szkoły, ten nie wie, jakiej nudy doświadczyć może człowiek, za młodu czytając genialną pieśń o Rolandzie. Docenia się jej urodę z czasem, a i to nie zawsze. Niemniej najsławniejszą (niekwestionowanie!) z chansons de geste jest właśnie (i była) Chanson de Roland. Autorka, dla równowagi, przypomina też o hiszpańskiej Pieśni o Cydzie i niemieckiej Pieśni o Hildebrandzie. Jednak to „zbiór eposów francuskich jest najliczniejszy i stanowi niezwykle ciekawe źródło dla historyków, którzy, co dziwne, sięgają po nie sporadycznie” – pisze. Co do sporadyczności – może historycy mieli dość? A może ulegali schematom, gdyż Pieśń o Rolandzie przez wieki odczytywana była jako epos narodowy, co sprawiło, że późniejsze chansons de geste odsądzano od czci, a konkretnie – od walorów artystycznych. Dopiero niedawno podjęto próbę innego spojrzenia na ten gatunek, uznając eklektyzm za jedną z jego cech, a nie wadę.

Pieśń o Rolandzie miała jednak jedną wadę niezaprzeczalną: rycerz bowiem umierał, w glorii i chwale wprawdzie, lecz umierał. Trubadurzy mieli więc spory problem z kontynuowaniem ulubionej opowieści. Poradzono sobie jednak i z tym. Modne stały się chansons opiewające pierwsze bohaterskie czyny przyszłych herosów (pieśni o rodzinie, przygodach itd). Wszystkiego zaś można się było dowiedzieć z pracowicie zbieranych manuskryptów. Przepisywano je chronologicznie według wydarzeń z życia bahatera, a nie według czasu powstawania pieśni. Podobno było to zgodne ze średniowicznym patentem na kompilację.

Roland miał wielce chwalebne początki, warte nadstawienie ucha. Dla tych, którzy wolą czytanie, streściła je Anna Gronowska. W świetle ogólnie przyjętych współczesnych zasad moralnych Roland to chłopiec porywczy i nieco bezwzględny, ale autorzy kierowali się szczerą miłością do swojego herosa i nie skąpili humoru, więc powstały naprawdę ciekawe utwory. Interesujące też jest to, że w literaturze południowej Francji funkcjonowały dzieła utrzymujące, iż Roland cudem przeżył bitwę, i opisujące jego dalsze losy.


Roland i inni

Nie tylko Rolad był opiewany ok. połowy XII w. W epice starofrancuskiej ukształtowały się trzy cykle o bohaterach: osnuty wokół osoby Karola Wielkiego, cykl o „zbuntowanych wasalach” i cykl o rodzie Guillaume’a z Orange. W późniejszych epopejach pojawiają się także wróżki, czarodzieje itp., dlatego utworów tego typu, traktowanych jako niepoważne, długo nie dostrzegali badacze.

Oddziaływanie epiki rycerskiej było ogromne. Dla odbiorców średniowiecznych ważne było, by pieśni każdego cyklu łączyły się ze sobą, by postaci się uzupełniały, tworząc „iluzję świata zamkniętego”. (Trudno nie pomyśleć w tym miejscu o ulubionych przez współczesnych odbiorców serialach) Popyt na pieśni rycerskie sprawił, że trubadurzy zaczęli odśpiewywać także biografie przodków, krewnych i potomków głównych bohaterów. Gronowska ładnie rzecz ujmuje: „Truwerzy przyjęli takie rozwiązanie literackie, znając oczekiwania słuchaczy, lubiących poruszać się po terenie, o którym coś wiedzą”. I tak dośpiewywano wątki, ulepszano i przepisywano całość, aż doszło do „jarmarcznych” wydań prozą co ciekawszych historii. Bardzo zresztą ciekawych i dla współczesnych badaczy, bo odkrywających sposób myślenia ludzi średniowiecza (nie taki nam odległy).


Koledzy Rolanda

Najpoważniejsi „koledzy” Rolanda, mimo że nie znali go osobiście, na kartach dzieł występowali równie często. Na przykład Wilhelm Krótkonosy, przeczący wielu szkolnym stereotypom na temat bohatera chansons de geste. W pieśniach o nim dramatyczne momenty wymieszano z komediowymi, on sam zaś nie pretendował do roli ideału. Zdecydowanie nie uchodził za postać kryształową! Bywał porywczy (jak to bohaterowie mają we zwyczaju), bywał też podstępny (według trojańskiego pomysłu), miał nader pełnokrwistą żonę (byłą saraceńską księżniczkę), która potrafiła poczarować, gdy trzeba było, i wyrzucić męża z domu (z zamku!), gdy nie zachowywał się jak na rycerza przystało. No ale też wspierała go w trudnych chwilach, jak to kobieta. I piękna musiała być, jak to żona z legendy.

W sumie wielkie to szczęście, że możemy dziś sięgać do eposów i podziwiać czyny bohaterów epoki karolińskiej, nawet dzięki oryginałom (nie jesteśmy wszak analfabetami, a i o trubadura dziś trudno). Ci bardziej niecierpliwi mają do dyspozycji rozmaite skróty starofrancuskich legend lub naukowo podrasowane relacje, jak te z magazynu historycznego „Mówią Wieki”.

Wynika z nich jasno, że rycerstwa nijak wyuczyć się nie da, trzeba je mieć we krwi. Kwestię tę można rozpamiętywać, przyglądając się popisom na „rycerskich” festynach albo oglądając filmy z rycerskimi wyczynami. Bo czy jacyś rycerze są wśród nas, nie wiadomo. Gdzieś tam jednak są: w chansons de geste na pewno, poza tym trochę w gangsta, w literaturze fantasy, no i w duchu wielu jest rycerzami...

Miłka O. Malzahn

Omawiane pisma: „Mówią Wieki”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
WYBIJA PÓŁNOC?
IS REALITY OUT THERE?
RENESANS FILMU DOKUMENTALNEGO?

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt