nr 22 (248)
z dnia 20 listopada 2009
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Twórczość R.S.Thomasa, jednego z najsłynniejszych walijskich poetów, odkryłam, mieszkając tymczasowo w Anglii. Po lekturze wiersza Welsh Landscape ze zdziwieniem zauważyłam, iż Polacy, szczególnie ci mieszkający na Wyspach, mają w Walijczykach nieoczekiwanych sprzymierzeńców. Słowa „sprzymierzeniec” używam nie w sensie ekonomicznym, ale raczej kulturowo-mentalnym. Thomas w swym dziele porusza tematy walki narodowowyzwoleńczej oraz mentalności zatopionej w przeszłości, tematy niezwykle bolesne dla Walijczyków, a jednocześnie dobrze znane z literatury polskiej. Przywołując problemy Walii, nieświadomie porusza problemy Polski, która, jak pokazują niedawno obchodzone rocznice, wciąż mierzy się ze swoją historią i nie do końca wyzwoliła się spod jej jarzma. To podobieństwo, a także ciekawość, jak Walia postrzegana jest w Polsce, sprawiły, iż z chęcią sięgnęłam po najnowszy numer „Literatury na Świecie” (7-8/2009), poświęcony właśnie tej części Wielkiej Brytanii.
Walię z polskiej perspektywy przybliża nam Justyna Jaworska w tekście Dostrzec Walię w całości. Anglojęzyczna poezja walijska w Polsce. Autorka zwraca uwagę na prawdopodobnie najbardziej znaczący element w polskim postrzeganiu Walii, a mianowicie na jej istnienie jako „kraju odrębnego kulturowo od Anglii”. Słusznie dodaje, iż „to pytanie, choć pewnie wielu badaczy historii, literatury czy kultury może się oburzyć, wcale nie jest absurdalne”. W istocie, Wielka Brytania (wciąż nie tylko w Polsce błędnie nazywana Anglią) odbierana jest jako kraj raczej spójny kulturowo. Zarówno Walia, jak i Szkocja, i Irlandia to w powszechnym myśleniu raczej krainy geograficzne, a nie niegdyś zupełnie odrębne państwa. Wydaje się jednak, iż Walia w stopniu najmniejszym (w porównaniu ze Szkocją i Irlandią) postrzegana jest jako kraj kulturowo odrębny od Anglii. Odpowiedź na pytanie, co miało i ciągle ma wpływ na taki stan rzeczy, również znajdziemy w tekście Jaworskiej. W przypadku Irlandczyków na zachowanie przez nich wyraźnej odrębności kulturowej w dużej mierze wpłynęła ich emigracja pod koniec XIX wieku do Stanów Zjednoczonych. Wraz z rozprzestrzenianiem się wpływów Stanów Zjednoczonych zarówno pod względem politycznym, jak i kulturowym stosunkowo łatwo było przy tej okazji promować kulturę irlandzką. Obraz Irlandii został utrwalony i uwypuklony także przy okazji istniejącego tam konfliktu religijnego szeroko komentowanego również w Polsce. Jeśli zaś chodzi o Szkocję, Jaworska skupia się raczej na czynnikach kulturowych. Przywołuje ona pisarzy takich jak Robert Burns czy Walter Scott, którzy na dobre weszli do kanonu literatury brytyjskiej. Podobnie zresztą stało się, o czym pisze autorka, z adaptacjami filmowymi książek Scotta i Welsha, Braveheart i Trainspotting. W przypadku Walii w powszechnej świadomości brakuje zarówno pisarzy wpisanych do brytyjskiego kanonu literatury (może z wyjątkiem Dylana Thomasa i R.S. Thomasa), jak i charyzmatycznych, legendarnych postaci utrwalonych w filmie (jak np. szkocki Rob Roy). Jak sugeruje Jaworska, właśnie dlatego „wydaje się, że tego kraju nie opłaca się tłumaczyć”. Tę złą passę dla literatury walijskiej przełamują na szczęście polskie wydania wierszy Dylana Thomasa (Wiersze wybrane w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka), R.S Thomasa (Biały Tygrys w tłumaczeniu Jerzego Jarniewicza) i Danniego Abse (Stetoskop). Poza tymi trzema tomami poezji polski czytelnik nie ma z czego wybierać. Nowy numer „Literatury na Świecie” wydaje się bezcennym uzupełnieniem tej wiedzy – obszernym, a jednocześnie nieco przewrotnym. A dlaczego przewrotnym – o tym za chwilę.
Cytowana przez Jaworską Magda Heydel w recenzji tomu Biały Tygrys konstatuje, iż brak tam jednego z bardzo istotnych wierszy poety, tzn. Welsh Landscape. Co ciekawe, nowa „Literatura” również pomija ten wiersz. Zabrakło także poezji Dylana Thomasa. W części poświęconej Thomasowi, autorowi najbardziej znanemu właśnie z twórczości poetyckiej, znajdujemy opowiadania ze zbioru Portret artysty w wieku szczenięcym. Nie podejrzewam redaktorów warszawskiego dwumiesięcznika o niedopatrzenie w tej kwestii. Decyzje dotyczące wyboru poszczególnych tekstów pokazują raczej, iż – opracowując walijski numer – przewrotnie odeszli od kanonu i sięgnęli nieco głębiej, do Walii polskiemu czytelnikowi niemal nieznanej i mało dostępnej. Co więcej, pokazali jej pełen koloryt.
Jane Aron i M. Wynn Thomas w tekście Walijska księga przemian. Anglojęzyczna literatura walijska ostatniego półwiecza nie tylko zwracają uwagę na, paradoksalnie, bardzo istotną rolę języka angielskiego w promowaniu literatury walijskiej, ale przede wszystkim przybliżają historię tej literatury od lat 60. aż do współczesności. Jednocześnie charakteryzują oni jej główne wątki tematyczne, począwszy od socjalizmu, przez ekopolitykę, feminizm, homoseksualizm, a skończywszy na obrazie współczesnej Walii jako tworu hybrydycznego, gdzie kultura celtycka miesza się z anglosaską, a tradycja z ponowoczesnością. Nowy numer „Literatury” doskonale ilustruje ową hybrydyczność. Z jednej strony, w spisie treści widnieją opowiadania Dylana Thomasa prezentujące Walię jako niezapomniany kraj dzieciństwa, ale i wiersze wpisujące się w ten nurt pejzażowy, jak Dom Roberta Minhinnicka czy Okienko R.S. Thomasa. Z drugiej strony, mamy opowiadanie Owcojeb, zdecydowanie dalekie od idyllicznego obrazu dzieciństwa: Niall Griffiths na tle biedy walijskiej klasy robotniczej kreśli sylwetkę Ianata – outsidera, który, próbując za wszelką cenę odzyskać wykupioną przez Anglików rodzinną ziemię, popełnia morderstwo. Owa hybrydyczność Walii jest szczególnie widoczna w tekstach poruszających problem języka. Czasopismo prezentuje zarówno twórców publikujących jedynie w języku angielskim, jak i tych mierzących się z tradycją celtycką, jak chociażby Gwyneth Lewis w Wywiadzie z poetką czy w Ostatnich minutach. Jednym z ciekawszych tekstów zaprezentowanych w omawianym numerze są opowiadania Johna Sam Jonesa, a w szczególności Ptaki nie śpiewają. Tekst ten jest interesujący nie tylko ze względu na obecną w nim tematykę homoseksualizmu, ale także przez jego bezpośredni związek z Polską: narrator i jego partner odbywają podróż do Zakopanego, a w efekcie do Auschwitz.
Po lekturze ostatniej „Literatury na Świecie” nadal uważam, że jeśli chodzi o kulturę i mentalność, Walia jest istotnym sprzymierzeńcem Polski. Co prawda, nie jesteśmy krajem tak zróżnicowanym, trudno mówić, że ścierają się u nas dwie kultury, ale w dużym stopniu mierzymy się z tymi samymi potworami: nierozliczoną historią i tendencją do patrzenia w przeszłość, konserwatywnymi wartościami skonfrontowanymi z nowoczesnością albo na odwrót, a także z często nieuzasadnionym poczuciem bycia w tyle.
I wciąż wydaje mi się, że do Walii jest nam w Polsce o wiele bliżej niż sugerują mapy. Przypomnę: 1900 km trzeba przebyć z Warszawy do Cardiff.
*Termin ukuty pod koniec lat 90., opisujący zjawisko rosnącej popularności kultury walijskiej, który to proces zapoczątkowało pojawienie się na scenie muzycznej zespołów wywodzących się właśnie z Walii, takich jak Stereophonics, Catatonia, Manic Street Preachers czy też reżysera filmu Human Traffic Justina Kerringa.
Omawiane pisma: „Literatura na Świecie”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt