Witryna Czasopism.pl

nr 7 (233)
z dnia 5 kwietnia 2009
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | teraz o… | autorzy | archiwum

felieton__O KULISTOŚCI I PŁASKOŚCI ZIEMI

Z Powszechnej historii nonsensu Bergena Evansa dowiadujemy się o pewnym człowieku, który twierdził, że Ziemia jest płaska. Bynajmniej nie chodzi Evansowi o autora Almagestu, geografa Klaudiusza Ptolemeusza; ten zresztą, o ile mnie pamięć nie zawodzi, pomija milczeniem problem kształtu tej akurat planety. Facet, o którym tu mowa, żył 1800 lat później, na przełomie XIX i XX wieku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Glenn Voliva, tak bowiem nazywał się ten niezłomny mędrzec, nim podał do wiadomości publicznej swój pogląd, opłynął kilka razy ziemski glob; pewnie po to, aby się przekonać na własnej, odpornej jednak nad podziw, skórze. Temu, co odkrył, dał wyraz w licznych publikacjach, skądinąd cieszących się zauważalną popularnością w Stanach Zjednoczonych. Że Ziemia jest płaska, już wiemy. Nie może się też obracać, bo woda z mórz by się powylewała (godna uwagi spostrzegawczość!), a ludzie musieliby się czepiać pazurami gleby. Oto krótka rekapitulacja poglądów Glenna Volivy. Coś w tym wszystkim jest, nieprawdaż? Sądzę, że wyśmianemu przez Evansa Volivie nie udało się w pewnych momentach wyminąć bardzo głębokiej prawdy; głębszej niż fakt potwierdzony byle naukowym autorytetem. Zwłaszcza w tym passusie o ludziach, którzy zębami i pazurami trzymają się powierzchni ziemskiego globu. Ale przedstawione rozumowanie ma też swoje braki: sądzę, że Voliva potraktował problem świata z przesadną trzeźwością. I jeszcze jeden zarzut, nieco błahszy: wszystko to – i ludzkie pazury, i wylewające się morza – dowodzą czegoś przeciwnego, niż sam Voliva założył. Ale to, jak powiedziałem, błahostka.

Ziemia, owszem, generalnie (ale tylko bardzo generalnie) biorąc, jest kulista. Mamy tu jednak wybitny przykład prawdy nieoczywistej. Ziemia jest okrągła, fakt, ale jednocześnie tak wielka, że drobna część tej ogromnej powierzchni, część wystarczająca do życia, może wydawać się płaska. Albo jeszcze inaczej: dostarcza użytkownikowi dość płaskości dla jego płaskich potrzeb. Wśród korzyści, jakie daje ta nieprawdziwa, jak się prędzej czy później dowiadujemy, płaskość, wymienię jedną: za moim oknem nie zaczyna się horyzont. Ziemia jest i płaska, i okrągła.

Co do kręcenia się tego śmiesznego padołu – nie mam wyrobionego zdania. Żal mi tylko naszych biednych zmarłych. Czy człek zmęczony życiem, kładąc się do grobu, mógłby przypuszczać, że wsiada w karuzelę?

Zdaje się, że to Mani miał ten praktyczny pomysł, żeby przedstawić Wszechświat jako system kół zębatych. Zgodnie z jego teorią Ziemia była czymś w rodzaju wirówki służącej do oddzielania od przeklętych ziemskich ciał świetlistej materii prawdziwego życia – duszy. Przez pół miesiąca księżycowego świetlista substancja gromadzi się w magazynie na Księżycu, przez drugie pół cząsteczki światła wędrują dalej, aż w końcu wypadają poza krawędź materialnego świata. W ostatnim etapie tego procesu oswobadzania dusz bierze udział największa i najbardziej skomplikowana z maszyn manichejczyków, będąca połączeniem koparki i diabelskiego młyna: Zodiak.

Opisana aparatura tłumaczy jedno z najbardziej skomplikowanych zjawisk astronomicznych: fazy Księżyca. Mnie jednak zastanawia, dlaczego dusze zmarłych podczas pełni mają przez dwa tygodnie oczekiwać na swoją kolejkę? I dlaczego podczas pierwszej kwadry nie widać nagłego przybytku światła?

Do znanych konsekwencji wdrożenia systemu kopernikańskiego dodam jedną: zmianę gatunków literackich. Pewne dumne zwierzę przestało być głównym bohaterem tragedii i zasiliło obsadę burleski. Nawet najczcigodniejszy grób stał się siedziskiem na jednej z wielu zwariowanych karuzel.

W 1626 roku Kartezjusz wyrusza z Lejdy na pielgrzymkę do Loreto. Ślubował tę pielgrzymkę 10 lat wcześniej, 10 listopada 1616 roku, w podzięce za otrzymane tego dnia objawienie, którego owocem był Dyskurs o metodzie. Przebył z Lejdy do Loreto 1200 kilometrów? Czy 10 stopni obwodu kuli ziemskiej? Precyzyjniej: czy podróżował po łuku kuli, czy też po linii prostej, po jej cięciwie? Są pewne przesłanki po temu, żeby sądzić, iż wybrał tę drugą drogę. W 1644 roku, w traktacie Principia philosophiae, Kartezjusz napisał: „Każda część materii rozpatrywana z osobna nie dąży do tego, by poruszać się po liniach krzywych, lecz tylko prostych”. W tych słowach została sformułowana jego słynna zasada minimum.

Nasuwa się pytanie, co zrobić z tym problemem, skoro już zaistniał. Co zrobić z empirycznym, czyli naocznym faktem: z płaskością okrągłej Ziemi? Albo raczej: co zrobić z każdą empirią, gdy zaczyna ona tracić terapeutyczne właściwości? Kartezjusz zaproponował drastyczne cięcie zwane redukcjonizmem: nie należy ufać żadnemu świadectwu zmysłów. Jeśli podróżny przemierzył trasę z Lejdy do Loreto – przebył jedną setną część obwodu Ziemi; 3,6 stopnia okręgu. Jeśli ktoś miał inne doznania – że w przydrożnej karczmie podano nieświeży pilaw, że kareta niemiłosiernie trzęsła na wybojach – wszystko to można uznać za oszustwo tego Wielkiego Mistyfikatora, jakim jest świadectwo zmysłów. Sam Kartezjusz jednak po odbyciu tej właśnie podróży uwalił się do łóżka niczym kłoda, prosząc służbę o kompres na zbolały brzuch. Czy ten fakt nie usprawiedliwiłby objęcia nakazem wątpienia również jego wykładu?

Otóż właśnie, jakkolwiek umotywowana i wyuczona, wiedza o tym, że świat jest kulisty, nie powinna w zasadzie utrudnić obserwatorowi ujrzenia płaskiej powierzchni Ziemi. To ostatnie zaś nie powinno wykluczać zupełnie odmiennej wiedzy.

Kulka łożyskowa, upuszczona na powierzchnię okrągłej planety, toczy się w nieskończoność. Tak samo toczy się planeta wokół macierzystej gwiazdy. Zmierzamy do zadania podstawowego dla tego tekstu pytania: dlaczego nie umiemy żyć w świecie paradoksów? Zdaje się, że nie potrafimy, bo nie potrafimy, i tyle.

A zatem jaki? Okrągły czy płaski? Z punktu widzenia pojedynczego deptacza tej kulistej płaszczyzny – albo płaskiej kulistości – obydwa te poglądy są zbyt wielkim uproszczeniem. Bo na przykład do uprawdopodobnienia którego z aspektów planety – kulistego czy płaskiego – przyczyniam się ja, który za każdym krokiem zmieniam jej kształt?

Tu jednak chodzi o wartość przybliżoną, przybliżoną, czyli zaokrągloną. Dokładnie mówiąc: chodzi tu o taką wartość, po której nie sposób chodzić.

Walka się toczy o wystarczająco umotywowaną nieprawdę. Bo prawda, nawet ta zaokrąglona, będzie wyglądała jeszcze inaczej. Dla współczesnego człowieka, wytrwałego obserwatora okien, luster, książek, gazet i wszelkich możliwych ekranów, świat nie jest już ani okrągły, ani płaski. Świat jest prostokątny.

Warto sobie uświadomić, iż żadna z tych rzeczy: ani książka, ani lustro, ani okno, ani obraz, ani tym bardziej ekran, nie urodziła się jako prostokąt. Weźmy na przykład dobrze opisaną historię ekranu, który zjawił się na świecie jako kształt mniej więcej owalny, a jego kolejne mutacje można określić jako uporczywe dążenie do kształtu prostokąta.

Chodzi o wytworzenie takiego świata, jakiego nigdy przedtem nie było. Prostokąt, kwadrat – obydwa te kształty nie występują w przyrodzie. Nadaje je umysł. Dla ich uzyskania zawsze coś trzeba przyciąć, odciąć, wyheblować. Albo stopić, rozpuścić: w każdym wypadku zniszczyć naturalną nieregularną formę. I z tego amorficznego tworzywa odlać albo wycisnąć nowy kształt. Kształt umysłu. Każdy akt przemiany formy w formę jest prefiguracją agresji. Twórczość materialna, nieważne, czy chodzi o wyprodukowanie bomby, czy też książki – jest przemocą.

Dlatego rezultaty twórczych wysiłków człowieka tak łatwo rozpoznać wśród odruchowych tworów przyrody. Dwa-trzy kształty: cegła, zaostrzony dach, to wystarczy, żeby dziecko mogło zbudować dom z klocków. Proste. Ale wprowadzenie prostoty w porządek świata nie obywa się bez agresji.

Nie ma w tym żadnej magii. Pole widzenia ludzkiego wzroku po prostu przybiera kształt prostokąta: czcimy tę formę na wszelkie możliwe sposoby. Niemniej podczas produkcji naszego obrazu świata dochodzi do powstania takiej ilości ścinków, jaka (powołuję się na opinię ekspertów FAO) mogłaby wyżywić Trzeci Świat.

Porządek stworzony przez ludzki umysł najłatwiej rozpoznać w figurze krat. Kraty to wiele prostokątów. Najoszczędniejsza, najprostsza, najbardziej ze wszystkich zniewalająca metoda rekonstrukcji prostokąta – kraty.

I w tym miejscu pojawia się najbardziej złożony z problemów: ktoś, kto próbuje być zbyt precyzyjny, prędzej czy później trafia za kraty.

Nie lepiej jednak się wiedzie tym, którzy usiłują wszystko zaokrąglić; na przykład światopogląd. Przecież twierdzić, że Ziemia jest kulista albo że płaska – to przesąd.

Nie umiemy żyć w świecie paradoksów. To zdanie można uprościć. Nie umiemy żyć. Wszak z teorii względności Einsteina wywodzi się hipotezę o zakrzywieniu przestrzeni: na nasze pojęcie płaskości ma ona taki wpływ, że płaszczyznę możemy określić jako coś, co się zakrzywia w nieskończoności, krzywiznę zaś – jako coś, co w nieskończoności się prostuje.

Ja też się wyprostuję, gdy znajdę się w nieskończoności.

M.K.E. Baczewski

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
DON SCORSESE – JEGO GANGI, JEGO FILMY, JEGO NOWY JORK
I ZNOWU GRABAŻ, ZNOWU LITERÓWKI
MIĘDZY FRAGMENTEM A CAŁOŚCIĄ

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt