Witryna Czasopism.pl

nr 16 (218)
z dnia 20 sierpnia 2008
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

ZAPOZNANE ARCYŻYCIE IWASZKIEWICZA

W drugim tegorocznym numerze „Akcentu” [nr 2 (112) 2008] moją uwagę zwróciło kilka propozycji: praca Elizy Leszczyńskiej-Pieniak o życiu i twórczości Augusta Zamoyskiego (Od formizmu do nowego ekspresjonizmu – artystyczne i życiowe wybory Augusta Zamoyskiego), studium Ludwika Gawrońskiego poświęcone Ignacemu Feliksowi Dobrzyńskiemu (Ignacy Feliks Dobrzyński – kompozytor i przyjaciel Chopina), tekst Ewy Dunaj o poezji Mieczysława Czychowskiego (Dekalog poetycki na czas podły) oraz wiersze Mariana Janusza Kawałki, stanowiące część cyklu ukazującego duchową biografię Lwa Tołstoja, którego całość stała się inspiracją dla spektaklu Krakowskiego Teatru Otwartego (KTO). Moje omówienie poświęcam jednak tylko jednej rozprawie, autorstwa Aliny Kochańczyk pt. Poznać Iwaszkiewicza. Punktem wyjścia dla pracy jest opublikowany w zeszłym roku tom Dzienników 1911-1955 Jarosława Iwaszkiewicza, opracowanych przez Agnieszkę i Roberta Papieskich, ze wstępem Andrzeja Gronczewskiego. Analiza Kochańczyk to jednak nie tylko omówienie nowej publikacji (która we fragmentach była już drukowana w „Twórczości”), lecz także głos w szerzej zakrojonej dyskusji nad tym, jaki kształt może przybrać odczytanie dzieł autora Sławy i chwały, gdy poszerzymy je o informacje zaczerpnięte z Dzienników. Podczas gdy w ostatniej dekadzie poprzedniego stulecia przeważała interpretacja tekstów Iwaszkiewicza w kontekście metafizyki (praca zbiorowa Twórczość Jarosława Iwaszkiewicza. Interpretacje pod red. I. Opackiego, Katowice 1993; rozprawa A. Sobolewskiej, Metafizyka dnia powszedniego, Warszawa 1992) czy też w kontekście związków z literaturą i kulturą języka niemieckiego (German Ritz, Jarosław Iwaszkiewicz. Pogranicza nowoczesności, przeł. A. Kopacki, Kraków 1999), obecnie, jak wynika z pracy Kochańczyk, „poznać Iwaszkiewicza” oznacza zgoła coś innego, mianowicie – zbliżyć się do Iwaszkiewicza jako człowieka.

Kim naprawdę był Iwaszkiewicz? Wśród wielu przykładów, które przytacza Kochańczyk, przywołam tylko jeden epizod z 1951 roku, gdy – podczas spotkania z Konstantym Jeleńskim – Iwaszkiewicz na pytanie, czy bycie Polakiem jest dla niego ważniejsze niż bycie pisarzem, odpowiedział: „Oczywiście, że ważniejsze!”. Obraz Iwaszkiewicza–Polaka jest wciąż tylko fragmentem większego obrazu, przedstawiającego portret pisarza. Dopełniają go przedstawienia Iwaszkiewicza–męża Anny, Iwaszkiewicza–gospodarza na Stawisku, Iwaszkiewicza–bywalca salonów, Iwaszkiewicza–podróżnika, Iwaszkiewicza–epistolografa, Iwaszkiewicza–przewodniczącego Związku Literatów Polskich. Wydaje się zatem, że słusznie Andrzej Zawada w napisanym przed kilku laty Wstępie do Opowiadań wybranych pisarza (Biblioteka Narodowa 2001) porównał Iwaszkiewicza do „instytucji”. Wielobarwny portret autora Sławy i chwały jest równocześnie intrygujący, niepokojący i inspirujący. Jest on swoistym obrazem „arcyżycia”, dopiero w Dziennikach w pełni ukazującego nadzwyczajny charakter. I choć na podstawie zapisów z lat 1911-1955, których znaczna część pochodzi właśnie z 1955 roku, można przewidywać, że z wiekiem pisarz poświęcał coraz więcej uwagi diariuszowi, to jednak nie można się spodziewać, że wyłaniający się z zapisków portret własny pisarza stanie się dla nas kiedykolwiek „przezroczysty”. Kochańczyk pisze, że w Dziennikach „więcej jest »dziur« niż utrwalonego czasu”. Owe „dziury” będą zawsze intrygować, ale treści utrwalone pozostaną ważnym głosem w dyskusji o życiu pisarza i bezcennym dokumentem jego świadomości twórczej.

Jaką rolę przy poznawaniu Iwaszkiewicza mogą odegrać Dzienniki? Po lekturze artykułu Kochańczyk widzę, że pomagają one nie tylko przypomnieć historię życia pisarza, ale także wpływają one na analizę jego twórczości pod kątem stosowanych chwytów retorycznych. Iwaszkiewiczowski dystans do rzeczywistości świadczyć może o podjęciu z nią gry, niekoniecznie zresztą takiej, w której pisarz odnosił zwycięstwo, ale niewątpliwie rozbudzającej proces twórczy. Od dwuznacznych sytuacji (spotkanie z Czesławem Miłoszem), przez dwuznaczne przemówienia (w Moskwie, na zjeździe pisarzy radzieckich), do dwuznacznego tekstu (przechodzącego przez ręce cenzora) prowadzi niewątpliwie skomplikowana droga, którą należy krok po kroku prześledzić. Tekst Kochańczyk uświadamia jednak, że w bardzo wielu przypadkach ponowne odczytanie kontekstu historyczno-biograficznego może się okazać rozstrzygające dla nowej, lepszej interpretacji tekstów.

„Pisanie łamigłówek”, a zatem pisanie nie wprost, wymaga talentu i jednocześnie rozwagi, by nie okazało się ono nazbyt skomplikowane dla odbiorców. Zastanawia mnie, w jakim stopniu do interpretacji artystycznego dorobku autora Brzeziny mógłby się okazać pomocny Słownik dwuznaczności Iwaszkiewicza? Komu byłby on potrzebny? Literaturoznawcom, językoznawcom czy historykom okresu PRL-u? Takiego leksykonu nie ma, pewnie też nie powstanie. W Poznaniu Iwaszkiewicza Aliny Kochańczyk nie znajdziemy odpowiedzi na powyższe pytania. Nie sądzę też, by rozważania autorki zmierzały w tym kierunku. Pokazując jednak, w jakim stopniu stały się one dla mnie inspirujące, zachęcam do lektury całego „Akcentu”.

Lidia Koszkało

Omawiane pisma: „Akcent”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
CZYJ POGRZEB?
KONIEC TEORII I TEORIA KOŃCA
MASKA CZY TWARZ?
O TAK ZWANYM CHARAKTERZE NARODOWYM I JEGO KRYTYKACH

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt