nr 8 (210)
z dnia 20 kwietnia 2008
powrót do wydania bieżącego
zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum
Słowo mêlée pochodzi z języka francuskiego i oznacza starcie w bitwie, przemieszanie. Mêlée to dawna forma turnieju, rozumianego jako pozbawiona reguł, mętna i chaotyczna walka – jej celem jest zwycięstwo, do którego prowadzić mają możliwie najbardziej efektowne techniki i środki (zresztą, wszystkie środki dozwolone). W całej tej gmatwaninie istniała tylko jedna zasada – w samym centrum rzezi zaznaczano krąg, funkcjonujący na zasadzie noman's land, ziemi niczyjej, azylu dla walczących. Tu nic nikomu nie groziło – wokół kręgu mogły dziać się sceny iście dantejskie, ale w jego granicach panował niezmącony pokój.
Pierwszy numer kwartalnika filozoficzno-kulturalnego „Mêlée” (1/2008), wydawanego przez krakowskie wydawnictwo Homini, ma być tak pomyślanym kręgiem spokoju i wytchnienia, umożliwiającym dialog różnym, czasem wzajemnie wykluczającym się myślom i poglądom. W dialogu i konfrontacji tkwi bowiem jedyna możliwa, a jednocześnie godna miana prawdziwej próby, droga dla konstruktywnej i płodnej intelektualnie burzy mózgów. Przywołany przez Radosława Strzeleckiego w tekście pełniącym poniekąd funkcję wstępu (Mêlée, czyli w kręgu...) cytat z Jaspersa: „doprowadzić ludzkość do wolności, znaczy – doprowadzić ją do rozmowy wzajemnej”, doskonale oddaje charakter projektu „Mêlée”.
Debiutancki numer pisma poświęcono morderstwu – oglądanemu z różnych perspektyw i poprzez rozmaite filtry: filozoficzne, religijne, społeczne i kulturowe. Morderstwu poddanemu próbie deszyfracji poprzez zderzenie „dzieł rozumu z perspektywą ofiar – zwłaszcza ofiar dwudziestowiecznych ideologów przemocy”, jak pisze Strzelecki. Numer otwiera tekst Jana Woleńskiego O karze głównej, konfrontujący abolicjonistyczne i rygorystyczne podejście do kwestii kary śmierci. W tym samym dziale zatytułowanym „dia-gnozy czyli społecznie” pojawia się także tekst Karoliny Przybosz Wabik na kobiety, stanowiący próbę zrozumienia czy określenia mechanizmów powodujących kobietami, które wiążą swoje życie z mordercą. W „dia-trybach czyli filozoficznie” znaleźć można natomiast świetne teksty: Bogdana Banasiaka „Zbrodnia seksualnej rozrzutności”. Markiza de Sade teoria „czystej zbrodni” oraz Kajetana Marii Jaksendera Ja, Piotr Rivière... (Anatomia pewnego mordu). W „dia-logach czyli rozmownie” umieszczono zapis dyskusji pomiędzy Krzysztofem Bielawskim, Stanisławem Obirkiem, Marią Orwid i Janem Woleńskim, która odbyła się w 2007 r. w Centrum Kultury Żydowskiej w Krakowie – Perspektywa ofiar: jak być Żydem po Holokauście? Dyskusja w Bajt Chadasz. Znajduje się tu także arcyciekawa rozmowa z Bartłomiejem Dobroczyńskim pt. Morderstwo jako trop rzeczywistości?, do której bezpośrednio odsyłam, uznając za bezsensowną próbę zreferowania i wyciągnięcia esencji z tak wielowątkowej i gęstej debaty.
Tekst Anny Maćkowiak Morderstwo i mimesis w micie o Apollu i Marsjaszu, czyli o okrucieństwie i sztuce pociąga mnie szczególnie (przyznaję, iż jest to wybór czysto subiektywny i podyktowany osobistą słabością wobec dziedziny oznaczonej w „Mêlée” jako „dia-skopie czyli o sztuce”, bowiem wszystkie teksty wydały mi się szalenie interesujące, godne uwagi i rzetelnej recenzji).
Anna Maćkowiak w Morderstwie i mimesis zajmuje się mitem dotyczącym pojedynku Apolla z Marsjaszem, a idąc dalej – kultury z naturą, żywiołu apollińskiego z dionizyjskim czy wreszcie harmonii z chaosem. Mit opowiada o bestialskim mordzie, dokonanym na Marsjaszu przez Apolla – bóstwo boskiego logosu, boskiego artystę. Spotkanie Apolla i Marsjasza przebiega w formie muzycznej szermierki – Apollo gra na lirze, Marsjasz na flecie – obydwaj wykazują się taką samą wirtuozerią. Jednak Apollo – aby wygrać – sugeruje grę na odwróconych instrumentach i w tym starciu Marsjasz, oczywiście, przegrywa, a „biały konkwistador zwycięża dzikiego niechrześcijanina”. Apollo jako reprezentant świata kultury, artyzmu, ładu i pokoju, pod powierzchnią skrywa więc wyrafinowane morderstwo. Czy w tym wypadku doskonałość aktu przemocy znosi winę za dokonane okrucieństwo? Zwycięski Febus zrywa z Marsjasza skórę, czyniąc z niego krwawiącą ranę i degradując do postaci żywego mięsa. Autorka zauważa, iż Marsjasz powtarza w tym miejscu ofiarę Dionizosa, do którego porządku sam należy – ofiarę sparagmos, pokawałkowania ciała. Z tym jednym wyjątkiem, że o ile ofiara z Dionizosa stała się archetypem życia odradzającego się wciąż na nowo, o tyle ofiara z Marsjasza będzie archetypem ofiary złożonej z chaosu natury, na której miejsce przychodzą logos i nowy porządek kultury. Paradoks stojący u podstaw aktu zaprowadzenia nowego porządku przez boskiego Apolla tkwi w tym właśnie, że nowy porządek zostaje ufundowany na przemocy i morderstwie – „pierwotną przemoc dionizyjską zastąpiono jedynie przemocą ładu i harmonii, przymusem zagwarantowano sprawiedliwość i humanitas”. Wobec tego u podstaw kultury tkwiłaby ofiara, wciąż powtarzana i performowana, ale maskowana lub przemilczana. Nie bez powodu autorka powołuje się wielokrotnie na René Girarda, który pisał, że „wieczyście aktualnym powołaniem ludzkiej kultury jest ukrywanie własnych początków, a więc kolektywnego gwałtu”.
Apollo odziera Marsjasza ze skóry, pozbawia go tożsamości, zapisanej na powierzchni zewnętrznej powłoki jego ciała. To, co zostaje, to mięso. Bardziej zwierzęce niż ludzkie, krwawiące i cierpiące. U Owidiusza w Przemianach Marsjasz zadaje Apollinowi pytanie: „Dlaczego mnie ze mnie odzierasz?”, bo przecież tożsamość czy podmiotowość satyra została z niego właśnie zdarta przemocą, jeśli wziąć pod uwagę to, co konstytuuje naszą podmiotowość w świecie. To skóra stanowi naszą granicę, to, co pod nią ukryte, to my – podmiot, a co za jej powierzchnią – należy już do świata, jest przedmiotem. Co stanie się, kiedy podmiot zleje się z przedmiotem, kiedy na wierzch wydostanie się to, co dotąd skrywane było pod powierzchnią sygnowaną znakami i ramami kulturowymi? Jak pisze Maćkowiak, „poza skórą nie jesteśmy już osobą, jesteśmy tylko mięsem, które niczym nie różni się od mięsa zwierzęcia”.
Autorka Morderstwa i mimesis przywołuje rozmaite malarskie przedstawienia mitu o Apollu i Marsjaszu. W Tycjanowskim Marsjaszu obdzieranym ze skóry Apollo jawi się jako malarz uchwycony w akcie stworzenia. W tym momencie następuje fuzja aktu artystycznego z elementem destrukcji: Apollo, wydostając spod powierzchni skóry wnętrze swojej ofiary, odkrywa tajemnice swojej sztuki, gdzie kreację i opanowanie materii poprzedza destrukcja i uśmiercenie starej formy. Maćkowiak kończy swój tekst uwagami nad mimetyzmem: Lacan zauważył, iż nowożytny obraz jest „oknem otwartym na fantazmat”, a więc na mimetyczne pragnienie. Autorka dodaje, iż tradycyjnie sztukę opisuje się poprzez kategorię mimesis, ale choć coraz częściej sztuka odchodzi od mimetycznego przedstawiania rzeczywistości, to należałoby – idąc za Girardem – ująć mimesis w nowy sposób: „poszerzyć o domenę pożądliwości albo poszerzyć pożądliwość o wymiar mimetyczny”.
Pierwszy numer „Mêlée” jest wielce obiecujący, co niewątpliwie spowodował wysoki poziom zamieszczonych na łamach pisma tekstów. Jednakże jego atrakcyjność jest związana przede wszystkim z decyzją wyprofilowania pisma pod kątem tematycznym. Pierwszy numer poświęcono morderstwu, następny będzie dotyczyć pożądania – ponownie wpisanego w labirynt dyskursów i myśli.
Omawiane czasopismo: „Mêlée”.
buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt