Witryna Czasopism.pl

nr 24 (202)
z dnia 20 grudnia 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | teraz o… | autorzy | archiwum

REKAPITULACJA

Najkrótszą odpowiedzią na kluczowe dla wszystkich redaktorów pytanie o stosunek do czytelnika byłaby zapewne jakaś wymyślona na poczekaniu przypowieść w stylu zen, np.:


Młody adept dziennikarstwa był zadziwiony naturą Czytelnika. Pewnego dnia przybył do sławnego Redaktora i zapytał „Mistrzu, jaka jest prawdziwa natura Czytelnika?”. „Pomyśl o drodze”, powiedział Mistrz. „Musisz podążać drogą, by osiągnąć swój cel i zdobyć Czytelnika. Niektórzy w tym celu pokonują dłuższą, niektórzy krótszą drogę, prowadzącą wszak do tego samego. A przecież nie osądzasz osoby, która puka do Twoich drzwi po długości drogi, jaką przebyła, by do Ciebie dotrzeć”. I młody adept doznał Oświecenia.


Być może nawet posłużenie się taką przypowieścią – traktowaną jako zgrabny unik – ma większy sens niż próba poważnej i całościowej odpowiedzi; wszak dyskutujemy o redaktorach i czytelnikach pism kulturalnych i artystycznych, poruszających się w ciasnej interzonie, szparze podstemplowanej skąpymi dotacjami, wyrąbywanej od lat w skonsolidowanej rzeczywistości wydawniczej, której granice wyznacza nadzwyczaj w Polsce topornie rozumiany wolny rynek, kształtowany podług przestarzałych i wybiórczo rozumianych neoliberalnych wytycznych. Nie ma więc mowy o automatycznym dobieraniu treści pod czytelnika, czytelnik nie jest tu na pewno abstrakcyjną symulacją, nie istnieje czytelnik statystyczny i zdepersonalizowany, którego redaktorzy powinni bać się najbardziej. Relacje między redaktorami takich pism i ich czytelnikami są przede wszystkim bardzo bliskie, niekiedy wręcz wymienne; można się na ten temat wyzłośliwiać, ale pomysłów na zmianę tego stanu rzeczy nie ma i długo nie będzie; w trakcie trzydniowego festiwalu Atak Czasopism, organizowanego przez „Ritę Baum”, publiczność nieraz odbijała się z wdziękiem tenisowej piłeczki od ściany hermetycznego dyskursu, a pojawiające się w wypowiedziach recepty na powiększenie czytelniczej bazy można by zliczyć na palcach jednej ręki po wybuchu granatu.


Sytuacja taka oczywiście wyklucza z góry model pisma „przemawiającego” do czytelnika, elitarny nabywca nie potrzebuje przemów ani pouczeń, taki model jest idealny w przypadku czytelnika masowego, bezimiennego, standardowego, uklepanego focusami. W takim układzie pisma powinny czołgać się (powoli, aby – jak w starym dowcipie o ataku atomowym – nie wzbudzać paniki) w stronę modelu partnerskiego; tego typu ambicje były deklarowane w szczególności w aktach założycielskich i wstępniakach do pierwszych internetowych edycji czasopism. Wsparcia tym inicjatywom udzielał z początku wydawca Witryny Czasopism, Fundacja Otwarty Kod Kultury, jednak ignorując nazwę tej fundacji, nawiązującą stricte do ruchu wolnej kultury i wolnej dokumentacji, obdarowani przez nią redaktorzy pożeglowali w stronę modelu jak najbardziej tradycyjnego, niczym nieróżniącego się choćby od kształtu pierwszego poważnego pisma kulturalnego w polskim Internecie, Tygodnika Internetowego „TIN” (zob. stronę pisma w Katalogu Czasopism.pl), w którego redagowaniu miałem przyjemność uczestniczyć. Wiele pism internetowych było pozbawionych nawet możliwości prostego komentowania artykułów, nie mówiąc o rozbudowanych forach czy innych tego typu wynalazkach, umożliwiających rzeczywisty i szybki kontakt z czytelnikiem. Takie forum powstało dopiero przy „Lampie”, która zresztą do dziś nie posiada wydania sieciowego. Ponadto redaktorzy pism, które zdecydowały się na jakąkolwiek formę szybkiego kontaktu z czytelnikiem (choćby poprzez włączenie opcji komentowania artykułów), popełniali szereg klasycznych błędów; najczęściej komentarze pozostawały bez odzewu redakcji, moderacja komentarzy nie istniała bądź była nieprzemyślana, co powodowało, że czytelnicy rozsądni, którzy mieli ochotę na pogłębioną dyskusję, byli błyskawicznie wypierani przez rozmaitej maści trolli, mądralińskich, frustratów, polonusów z fobiami i inne gatunki internetowego drobiu. Przede wszystkim zaś redakcje nie miały i nie mają żadnego sensownego pomysłu na rozmowę z czytelnikiem i zagospodarowanie możliwości szybkich z nim interakcji; funkcję tę spełniają dziś raczej portale poetyckie w rodzaju Nieszuflady. Należy też wspomnieć o tragicznym wręcz opóźnieniu w stosunku do ogólnych trendów rozwoju Internetu; powstałe w 2006 Poewiki i o rok późniejszy Katalog Czasopism.pl to jedyne miejsca oparte na mechanizmie wiki, klasycznym dla Web 2.0. Żadne spośród istniejących w polskim Internecie czasopism nie pokusiło się o implementację Media Wiki, choć to oprogramowanie jest dostępne za darmo i proste w konfiguracji, daje też możliwości wyjątkowo zbieżne z potrzebami periodyków (w tym również czysto robocze). Dopiero w 2007 „artPapier” – jako pierwszy – podpiął pod swoją stronę blogi, wysokiej zresztą próby. O szerszym wykorzystaniu choćby multimediów, YouTube itp., nie ma na razie co marzyć.


Pozostaje więc trzecia, najłatwiejsza w realizacji opcja – „obsłużenia” – i z tym wszystkim redakcjom idzie zdecydowanie najlepiej. Pisma kulturalne i artystyczne stoją bowiem nadal na bardzo wysokim poziomie, zapewniając swoim nielicznym odbiorcom sporą paletę doznań i drobnych satysfakcji. Model „obsługi” jest konserwatywny z definicji, toteż nieśmiałe próby przełamywania tego konserwatyzmu (myślę tu np. o kształcie „Wakatu”, podkreślanym szatą graficzną, oraz o prostych numerach typu smarowanie towotem najnowszego numeru „Cegły”) nie wywierają na odbiorcach szczególnego wrażenia. Być może jest to model optymalny, a cała ta dyskusja nie ma tak naprawdę określonego celu, poza zwykłą rekapitulacją. A rozstrzyganie tej dyskusji ma podobny sens, jak logiczna analiza przypowieści zen.

Piotr Czerniawski

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
ZMIERZCH BOGÓW?
TRAFIONY, NIEZATOPIONY, CZYLI SPOSOBY NA KASĘ
WALLENROD Z KOMPLEKSAMI

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt