Witryna Czasopism.pl

nr 23 (201)
z dnia 5 grudnia 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | teraz o… | autorzy | archiwum

WYZWANIA STOJĄCE PRZED REDAKTORAMI INTERNETOWEGO CZASOPISMA

Pisanie to czynność, która jednym przychodzi z wielkim trudem, zaś dla innych jest wielką radością. Nie znaczy to jednak wcale, że ci pierwsi nie są w stanie osiągnąć sukcesu, na jaki zdawałoby się, że są skazani ci drudzy, a nawet ich prześcignąć. Pisanie może być nieustanną walką, ciężką próbą przelania na papier swoich przemyśleń lub też przyjemnością, pozbyciem się nadmiaru zebranej pod gwizdkiem czajnika pary; w obu tych przypadkach można osiągnąć sukces i osobistą satysfakcję.

Tworzenie czasopisma to rzecz, zdawałoby się, niesłychanie poważna, wymagająca dużego wysiłku. Owszem, nie wolno zapominać o tym, że praca w szeroko rozumianych mediach zobowiązuje. Nie tylko do dążenia ku prawdzie, lecz także do dostarczania odbiorcy rozrywki. Jednakże praca powinna być jednocześnie przyjemnością lub przynajmniej przynosić zadowolenie z osiągniętego efektu.

Kiedy mowa o mediach, nieodłącznym ich hasłem jest „walka o oglądalność”. Taką walkę toczą między sobą stacje telewizyjne, stacje radiowe, prasa. Oczywiście, związane jest to z reklamą, która w ostatnich latach najprężniej rozwija się w Internecie. Wspomniana batalia o widza rozgrywa się więc również w wirtualnej rzeczywistości.

Dla czasopisma internetowego nie zawsze stawką jest jednak wskaźnik oglądalności, który można zamienić na punkty u potencjalnego reklamodawcy. W wielu przypadkach chodzi po prostu o bycie zauważonym. Kolejnym etapem może stać się bycie rozpoznawalnym, a wreszcie – bycie popularnym, kimś z w wyrobioną marką. Z czasem w grę wchodzi również prestiż.

W dobie Internetu zwiększa się znaczenie publicystyki zamieszczanej w sieci. W związku z tym pojawia się coraz więcej przeróżnych czasopism, które zdają się nie ustępować merytorycznie tym papierowym, a na pewno z nimi konkurują. Jednym z nich, silnie zakorzenionym w branży komiksowej, jest Magazyn Miłośników Komiksu „KZ”.

Pomysł na „KaZet” narodził się w 2002 roku. Jego pierwszy numer, jeszcze jako Kącik Miłośników Komiksu „Komix Zone”, został dołączony do płyty kompaktowej magazynu „Action Mag”. Jako element „Action Maga” „KZ” ukazał się tylko raz. Później był dostępny na płycie „CD Action” – magazynu poświęconego komputerom. Tymczasem nazwa periodyku uległa skróceniu. Od numeru piątego magazyn zyskał własną stronę w Internecie (http://kazet.prv.pl), ale jeszcze przez długi czas utrzymywana była współpraca z „CD Action”. Od tamtego momentu czasopismo pięciokrotnie zmieniało redaktorów naczelnych, ale wciąż się rozwijało, by stać się największym w Polsce magazynem tworzonym przez grono osób dobrze obeznanych w obranej tematyce.

Od samego początku celem „KaZetu” jest przede wszystkim propagowanie komiksu. Z biegiem lat magazyn stał się silnym medium opiniotwórczym w swojej branży; staramy się nigdy nie zapominać o związanej z tym faktem odpowiedzialności. W dobie upowszechnienia Internetu pisanie nabiera nowego wydźwięku. Sieć pełna jest spamu i niełatwo jest wyłowić z niej wartościowe rzeczy. Czasopismo ukazujące się w Internecie powinno unikać publikowania pustosłowia, powinno funkcjonować tak, jak dobre czasopismo ukazujące się na papierze. Nieprzemyślane działanie podważyłoby z miejsca jego wiarygodność i pociągnęło za sobą spadek zainteresowania czytelników. Tyle tylko, że gdy w grę nie wchodzi wynagrodzenie, utrzymanie w ryzach całego magazynu nie jest tak proste, jak by się wydawało.

Łatwo dojść do wniosku, że tworzenie magazynu to przede wszystkim przyjemność. Redaktorzy „KaZetu” są miłośnikami komiksu, wkład pracy jest ściśle związany z ich pasją. Z drugiej strony praca nad artykułem bądź recenzją to przecież rezygnacja z części czasu wolnego. Ponieważ w internetowym magazynie publikuje się z nieprzymuszonej woli, raczej nie spodziewamy się za taką działalność wynagrodzenia (innego niż osobista satysfakcja) i często dochodzi do wszelkiego rodzaju opóźnień. Czasami trzeba przesuwać termin dostarczania tekstów, co wydłuża czas oczekiwania na pojawienie się kolejnego numeru.

Dla wielu osób zamieszczanie tekstów na łamach „KaZetu” okazało się furtką do zaistnienia w innych magazynach, nie tylko w Internecie, lecz także na papierze. Publikacja jako taka niejednokrotnie może być wystarczająco silnym bodźcem do tego, by mocniej związać się z branżą dziennikarską. Należy też pamiętać, że za każdym razem zaprezentowanie się szerszej publiczności jest zbieraniem kolejnego cennego doświadczenia.

Wydaje się, że marzeniem każdego, kto oddaje swoje teksty do Internetu, jest doczekać dnia, gdy któryś z nich znajdzie się w druku. O takich aspiracjach można mówić także w przypadku redaktorów „KaZetu”. Niestety, rynek komiksowy w Polsce nie jest silny, nawet czasopismo „Świat Komiksu”, wydawane przez tak ważne wydawnictwo jak Egmont, upadło, tak więc plany nasze prawdopodobnie jeszcze przez długi czas pozostaną w sferze marzeń. Chyba że poszczególni redaktorzy na własną rękę postarają się dotrzeć do już istniejących, drukowanych czasopism, i na ich łamach uda im się podzielić swoim zdaniem na temat szeroko rozumianego komiksu. Jeśli jednak tak się nie stanie, wciąż mogą doskonalić umiejętności, a zarazem spełniać się – w sieci.

Podsumowując, przygotowywanie internetowego czasopisma nie jest zadaniem łatwym, zwłaszcza jeśli pretenduje ono do miana opiniotwórczego. Wtedy to, oprócz przyjemności z publikowania na ulubione tematy, konieczne staje się włożenie niemałego nakładu pracy, by przygotowywane teksty były jak najbardziej interesujące, lecz również rzetelnie napisane. Wszystko sprowadza się zatem do nieustannej walki o bycie coraz lepszym w tym, co się robi.

Jakub Syty

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
POZJADANE JAGODY
Wojna z ludzką twarzą
CZARNO I DORAŹNIE

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt