Witryna Czasopism.pl

nr 14 (192)
z dnia 20 lipca 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

OTWARTE SZAFY PAPIERU

W dobie internetowego bumu, tysięcy e-zinów, z gąszczu sieciowych pism trudno wyłuskać coś naprawdę interesującego. Problemy tego typu periodyków wynikają przede wszystkim z jednego prostego powodu: otóż każdy laik ma prawo założyć pisemko i publikować w nim to, co tylko zapragnie. Brak przy tym fizycznych ograniczeń związanych na przykład z ilością stron, marginalne są koszta finansowe, szybki za to kontakt z odbiorcą. To niezmiernie ważne punkty. Jednak to wszystko łączyć mogą dwa magiczne słowa – nijakość i słabość. Bo skoro za taką działalność wziąć się może dosłownie każdy, dochodzi do zalewu internetu mnóstwem niepotrzebnych, kiepskich tekstów, wierszy, opowiadań. Smutna prawda.

Bo słabych pism w internecie jest mnóstwo. Nie trudno domyślić się, dlaczego. Papier nobilituje, najlepsze teksty pojawiają się więc w tradycyjnych periodykach. Poza tym są jeszcze portale internetowe, np. Fabrica Librorum albo Nieszuflada.pl, gdzie można w pięć sekund wkleić swój wiersz lub chociaż poczytać setki innych twórców. Internetowe pisma powstają najczęściej z kompleksów swoich autorów, wygórowanych ambicji czy też po prostu chęci, by mieć swoje pismo. Jeśli jednak pominiemy tzw. „artystów”, pozostanie nam zaledwie kilku zapaleńców, pragnących stworzyć coś porządnego.

Twórca internetowego czasopisma stoi przed nie lada wyzwaniem. W cudowny sposób musi przekonać utalentowanego autora, aby właśnie u niego opublikował swój tekst. I nie może to być jakaś „wypocinka” napisana w trzy minuty, ale rzetelny wiersz, opowiadanie czy esej, po prostu rzecz na poziomie.

I tu pojawia się kolejne magiczne słowo – prestiż.

„Szafa”, pismo redagowane przez Damiana Cielepę, powstało w 1997 roku. Przez pierwsze dziesięć lat publikowali tutaj tacy autorzy, jak Jacek Podsiadło, Witold Wirpsza, Marek Sieprawski, Sławomir Burszewski, Krzysztof Szewczyk, Agnieszka Wolny – jeszcze nie Hamkało, Radosław Wiśniewski, Łukasz Gorczyca, Adam Pluszka, Iza Smolarek, Zalibarek.

Jak widać, powyższa lista, w dodatku prezentująca jedynie wycinek z pełnej listy autorów, budzi respekt. A że dobrze jest pokazać się tam, gdzie ktoś znany zostawił po sobie ślad, tak więc sami dawni autorzy budują posłuch dla „Szafy”. W dodatku „Szafa” przez pewien czas była pismem drukowanym, które, zapewne z powodów finansowych, przeniosło się do net-świata. Ostatnimi czasy reanimowano papierową wersję pisma, jak jednak pokazuje numer 25/2007, na razie był to chwilowy wybryk redaktorów, zapewne z powodu braku pieniędzy.

Co z ostatnim numerem? Okładka pisma, jak i we wszystkich poprzednich, prezentuje się ciekawie. Layout strony oszczędny w formie, niezmienny od bardzo dawna.

W poezji widać wysyp autorów związanych z Nieszufladą.pl, co obecnie nie dziwi, bo większość młodych poetów pojawia się tam od czasu do czasu. W tekstach zauważam niesłabnącą i popularną obecnie tendencję do dedykowania czy też wpisywania w tekst nazwisk osób sławnych bądź lubianych – w wierszach ostatniej „Szafy” pojawia się cały ich legion. Mamy więc Fridę (Kahlo) i Lucynę R., współczesną Poświatowską w wierszach Magdaleny Czernickiej, prof. Jana Miodka, Czesława Miłosza u Łukasza Mańczyka, Gregory’ego Corso w wierszu Marcina Łukasza Makowskiego, Steve’a Irwina i Elizabeth Bolden u Michała Murowanieckiego czy wreszcie Victorię Lucas u Lucyny Rams. Sporo tego, ale jak coś jest w modzie, to pojawia się na każdym kroku.

Spośród poetyckich zestawów najbardziej ciekawie prezentuje się ten zaproponowany przez Łukasza Kiszkę, a także wiersze Joanny Lewandowskiej, szczególnie [pięć warstw], przesiąknięte terminologią zapożyczoną ze świata biologii. Wyróżnić można jeszcze wspomnianego wyżej Marcina Łukasza Makowskiego za tekst Dziewczyna wypatrzona II. Dlaczego ci autorzy i te teksty? Bo coś po nich pozostaje, bo zastanawiają. Reszta, tak zwana średnia współczesnego świata poezji polskiej, bez fajerwerków i rewelacji – w większości prezentują rzetelnie napisane wiersze.

Klikając na kolejne linki, przeniesiemy się do wirtualnego świata prozy. Niestety, zieje tutaj nudą. Ostatecznie może tylko teksty Jerzego Reutera zachęcają opowiadaną historią, są jednak zbyt długie. Zapiski Mirosława Gabrysia przypominają szkice z życia na Islandii. Autor niepotrzebnie skorzystał z narracji personalnej, zwiększenie dystansu narracyjnego na pewno pomogłoby temu tekstowi. Powyższa uwaga dotyczyć może prawie każdego z opowiadań zamieszczonego w „Szafie”. Prawda, wspomniana narracja personalna może być w wielu wypadkach ułatwieniem, ale sami autorzy wpadają przez nią w pułapkę rozhisteryzowanych bohaterów tekstów, jak na przykład u Piotra Kaczorowskiego. A takie targanie uczuciami powoduje niestrawność i inne choroby wieńcowe…

Uwaga na marginesie zamieszczonej w „Szafie” prozy: autorzy powinni wziąć sobie do serca fakt, że długie teksty czyta się w internecie trudno i że nużą, jeśli nie są dynamicznie skomponowane. Chociaż, o zgrozo, w tym numerze „Szafy” także od krótszych tekstów nudą przecież powiało. Może poza utworem Konrada Wichra, jednak i jego tekstowi dużo brakuje, aby nazwać go dobrym.

Na początku niniejszego omówienia ostatniej „Szafy” wspomniałem o jej stronie wizualnej. W środku odnaleźć możemy kolejne obrobione fotografie autorki okładki – Anny Bodnar (kalafiorek bardzo fajny!). Oprócz tego zestawy grafik i fotografii kilku innych twórców. Zachęcam do zapoznania się z nimi, powinny okazać się prawdziwą gratką dla internauty. A zdjęcia Zdzisława Beksińskiego można nazwać zaginioną wisienką z tortu.

Do przeglądu całości numeru dodać trzeba kolejną odsłonę opowieści o bliskich i wielkich Jacka Durskiego; tym razem przeczytamy kilka słów o Tomaszu Agatowskim. Do tego dołączone zostały: wywiad Lucyny Rams z twórcą muzyki elektro – Tadeuszem Dudzińskim oraz kilka recenzji książek opracowanych przez Krzysztofa Grabonia i Magdalenę Grudę.

I jeszcze kilka uwag. Po pierwsze, w piśmie brakuje jakiejś myśli przewodniej. Ot, po prostu wybrano najlepsze przesłane do redakcji teksty z danego okresu i złożono z tego numer. Nie jest to chyba najlepsze rozwiązanie. Po drugie, redaktorzy powinni przyłożyć się do korekty, bo czerwone przecinki i w kilku miejscach rozjeżdżający się kod html niepokojąco wyglądają, aczkolwiek ma to także swój przaśny urok... Po trzecie, największym problemem „Szafy” jest jej archiwum, a raczej jego brak. Od bardzo dawna autorzy pisma ubolewają nad brakiem miejsca na serwerze i poszukują nowego, lepszego. To dość dziwny problem, wystarczy przecież wpisać odpowiednie hasło w Google, a natychmiast wyskoczy nam kilkadziesiąt darmowych hostingów. Tymczasem poprzednie numery „Szafy” mają zapewne jacyś szaleńcy, pojedynczy redaktorzy – jedno małe spięcie może spowodować, że wszystko zniknie. Bo w net-świecie nic nie znika, ale w świecie komputerów bardzo często – tak.

Marcin Bałczewski

Omawiane pisma: „Szafa”.

zobacz w najnowszym wydaniu Witryny:
KOMEDIA NIE JEST (POLSKĄ) KOBIETĄ
PASOLINI – REAKTYWACJA
PLANETA PRL
felieton__PiSarz i POeta
...O CZASOPISMACH KULTURALNYCH
O CZASOPISMACH OTWARTYCH I ZAMKNIĘTYCH, CZYLI O TYM, DLACZEGO KAPELUSZ MIAŁBY PRZERAŻAĆ
zobacz w poprzednich wydaniach Witryny:
Słodko-gorzkie „Kino”
Z PAMIĘTNIKA MIKRONAUTY
JEŚLI KOŁAKOWSKIEGO NIE MA...

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt