Witryna Czasopism.pl

nr 12 (190)
z dnia 20 czerwca 2007
powrót do wydania bieżącego

zapraszamy | teraz o… | przeglądy prasy | autorzy | archiwum

RZUTEM OKA NA FORUM

Paulina Czwordon

Z zamieszczonych na forum reakcji czytelniczych można wyczytać, że komponując numer czerwcowy („Nowa Fantastyka” 6/2007), redaktorzy – trudno stwierdzić, w jakim stopniu świadomie – zahaczyli o problem istnienia i kopania „rowów” między fantastyką a mainstreamem. Źródłem niezadowolenia niektórych czytelników z powodu dokonania takiego, a nie innego wyboru krótkich próz Aldissa: Mortistan, Nowa świątynia w starym Old Headington, a zwłaszcza Tarzan wsród Alp, okazała się niewystarczająca (bądź żadna) obecność w nich „czynnika fantastycznego”. Nazwy tej użył Wit Szostak w artykule Jak się widzimy, tak nas piszą (NF 4/2007), wskazując zarazem na istnienie u sporej liczby czytelników przedziwnej hierarchii.

 

CUKIERNICZY PROTREPTYK, CZYLI „ODRA” WIECZNIE ŻYWA

Marcin M. Bogusławski

Krystynie Rodowskiej za przybliżenie polskiemu czytelnikowi postaci Jeana-Michela Maulpoix należą się szczególne słowa podziękowania (Jean-Michel Maulpoix, „Odra” 6/2007). Dzięki niej odrobić możemy zaległą lekcję i zachować w pamięci jednego z lepszych twórców współczesnej Francji. Lekcję zaległą, gdyż o Maulpoix wspomina tylko antologia Współcześni poeci francuscy, których nie znamy. Pomija zaś choćby Jerzy Lisowski, nie umieszczając tej twórczości w ostatnim tomie swej (kapitalnej skądinąd) Antologii poezji francuskiej.

 

GŁOSIĆ CUDA

Agnieszka Sieńkowska

„Wierzyć” oznacza wierzyć w Niewiarygodne, w Niewyobrażalne, w Cudowne, powstałe wbrew rozumowi. Zdarzają się jednak naukowcy, którzy żądają dowodów na istnienie Boga, wytaczając przeciwko wierze argumenty racjonalne. Mieszanie porządków wiedzy i wiary jest wszakże nieporozumieniem, nie da się wyjaśnić jednego w kategoriach drugiego. Nie sposób udowodnić zarówno istnienia Boga, jak i Jego nieistnienia. Czasem wydarza się coś, co burzy naturalny bieg rzeczy, coś, na co nauka nie ma (jeszcze?) wyjaśnienia. Co wtedy począć? Odpowiedzi na pytanie o możliwość pogodzenia wiary i wykształcenia we współczesnym świecie możemy szukać w czerwcowym wydaniu miesięcznika „W drodze” (6/2007).

 

W POSZUKIWANIU OSTRZA CEGŁY

Marcin Bałczewski

Dostajemy do ręki trzydzieści sześć luźnych karteczek, z jednej strony tekst, z drugiej fragmenty rysunku. Całość mieści się w zalakowanej kopercie, co przypomina zabawę puzzlami. Przy minimalnym wysiłku możemy ułożyć spójne grafiki, podobne według mnie do motywów z arcadowej gry Kurka Woda – przesyt celowników i drobiu do zestrzelenia... Przyjemnie się między tym wszystkim porusza. Nie przeszkadza także numeracja umieszczona na większości stron, usilnie nakazująca nam czytać po kolei, od początku do końca. Na marginesie, zachęcam do takiej zabawy: weźcie „Cegłę” nr 7/2007, rzućcie ją do góry i czytajcie to, co opadnie rysunkiem w stronę ziemi. Proste, a jaka może być przy tym frajda.

 

SZKOŁA WYWOŁANA DO TABLICY

Agnieszka Sieńkowska

Jako „już-prawie-absolwentka” polonistyki z ukończoną specjalizacją nauczycielską z zainteresowaniem sięgnęłam po czerwcowy numer „Znaku” (6/2007), zatytułowany Szkoła przymusu czy szkoła dialogu? Pytanie to odwołuje się do aktualnej sytuacji polskiej szkoły oraz do różnorakich pomysłów jej zreformowania. Wiele się bowiem ostatnio mówi o tym, że w szkole nie dzieje się dobrze, winą za ten stan obarczając... przede wszystkim uczniów. Redakcja miesięcznika zaproponowała czytelnikom spojrzenie na problemy szkoły z perspektywy odpowiedzialności dorosłych. Mowa jest o nauczycielach, wychowawcach, dyrektorach, kuratorach i ministrach.

 

ZŁAPANE W SIECI

Agnieszka Kozłowska

W poszukiwaniu czegoś ciekawego zajrzałam do sieciowej „Esensji”. I znalazłam. „Esensja” to magazyn kultury popularnej, który zajmuje się nie tylko kinem, ale także literaturą, komiksem, grami i wszystkim tym, co ma związek z kulturą popularną. Oprócz prezentacji oryginalnej twórczości (opowiadania, fragmenty powieści), w każdym numerze znajdziemy dużo recenzji książek, filmów, gier i komiksów. Redakcja stara się także patrzeć z dystansu na zjawiska popkultury, poświęcając im albo dyskusję redakcyjną, albo blok tekstów. W najnowszym, majowym (4/2007) numerze przygląda się np. fenomenowi Gwiezdnych wojen, które obchodzą w tym roku swoje 30-lecie.

 

MEDIALNIE CZY EGZYSTENCJALNIE?

Beata Pieńkowska

Chyba wszyscy „kulturalni” ubolewają nad faktem, że decyzja obejrzenia filmu w kinie wiąże się ze zgodą na towarzystwo konsumentów prażonej kukurydzy i ekstra porcji coli. Sama w miarę możliwości siadam jak najdalej od praktykujących zwyczaj podjadania w trakcie seansu – zapach popcornu jest dla mnie przykry, dekoncentruję się, słysząc charakterystyczne przełykanie brązowego płynu, a moje pozytywne nastawienie do świata zostaje wystawione na ciężką próbę. Artykuł Wiesława Godzica Film – między dziełem a towarem. Nadchodzi koniec mediów? w czerwcowym „Kinie” (6/2007) przypomniał mi, że nie mam z czym walczyć: najwyraźniej należę do grupy nieprzystosowanych.

 

BERGMAN WIELKIM REŻYSEREM JEST

Katarzyna Wajda

Dla części uczniów nie ma znaczenia, czy na liście lektur będą Listy Nikodema, czy Ferdydurke, bo i tak ograniczą się do bryków. Inni zaś sięgną po książki Gombrowicza czy Witkacego, nawet (a może zwłaszcza) jeśli te z listy znikną. Nie zmienia to jednak faktu, że należą one do kanonu, który powinno się znać, bez względu na to, czy kogoś one zachwycają, czy nie. Podobnie jak filmy Ingmara Bergmana. Czy Bergman dziś zachwyca? Zachwyca – pisze na wstępie swojego tekstu (Czy Bergman był Polakiem?) Bartosz Żurawiecki – zwłaszcza młode pokolenie. Tak wynika z recenzji młodych krytyków publikowanych na łamach „Filmu” nr 6/2007 przy okazji ponownego wprowadzenia na ekrany 10 filmów reżysera.

 

MIĘDZY METASTAZĄ A KOŃSKIM OGONEM

Klara Kopcińska

Jako osoba sceptycznie podchodząca do sztuki klasyfikowanej jedynie w kategorii „feministyczna”, przeczytałam recenzję Jerzego Truszkowskiego (Natalia LL dominuje, Konopka rządzi, „Exit” [2 (70) 2007] z dużą radością. Truszkowski ma społeczno-ekologiczne zacięcie, które w Polsce nie jest jeszcze szczególnie częste, zwłaszcza w wywodach o sztuce – i sprowadza na ziemię niektóre z pomysłów artystek wystawiających w Bielskim BWA. Pisze np.: „czy Ewa Kaja w swoich pracach poświęconych włosom, jako dodatkowi do kobiety, nie dostrzega tego, że użyte przez nią warkocze pochodzą z końskich ogonów? Jeszcze niedawno były to fragmenty żywych zwierząt. Ludzie zabijają je bezmyślnie i bez potrzeby, tak jak wiele łagodnych zwierząt, których wcale nie musimy jeść”.

 

buduj Witrynę | © 2004 Fundacja Otwarty Kod Kultury | pytania? | kontakt